Siła
hobby.
Rozdzialik
n(m)ambaa łan: Czy muzyka zawsze łagodzi obyczaje?
Kremms: Nie mam pojęcia...
Ten Shinhan: Uważajcie, ona chce na kogoś wskazać!
Jiaozi: Co?!!
Bulma: UCIEKAJCIE!!!
Vejitta: Wielki książę niczego się nie boi!!! Nie będę uciekał!!!
W oku yaoistki dał się widzieć złowieszczy błysk. W ekspresowym
tempie jej ołówek wskazał na saiyańskiego księcia... znaczy się, wskazałby,
gdyby nie makabryczne posunięcie Trunksa. Fioletowowłosy chłopak wypchnął z
linii ognia ojca i sam rozpłaszczył się na podłodze. Ołówek wskazał na
stojącego za nim...
Goku: KURIRIN, NIE!!!
C18: Kami, tylko nie to!!!
Dende: Dlaczego wszyscy z tym do mnie?!!
Chichi: Spokojnie, kochana, tylko spokojnie!... Oddychaj!...
C18: ...
Chichi: Oddychaj mówię!!!
Bulma: Nie stójcie jak barany, tylko zróbcie coś!
Yamcha: Ale co?!! Wybór już padł!...
Bulma: To zabierz jej ten ołówek, albo co!...
Yamcha: Nie ma mowy! Ja się na to nie biorę!!!
Wywiązała się kłótnia. W tym samym czasie dziewczyna rozłożyła
sobie składane krzesełko i wyjęła z kieszeni plik kartek papieru. Po chwili nad
jedną z nich zawisł ołówek. Dziewczyna natomiast wyjęła z tylnej kieszeni
spodni długopis i zaczęła go rozpisywać. Gdy jednak chciała zapisać jakieś
słowo, kartka zabazgrała się cała na niebiesko. Lekki tik nerwowy.
-Zamknijcie się!!! – huknęła. Nastała cisza jak makiem zasiał. Po
chwili jednak z lewej trybuny dał się słyszeć dosyć niepewny głos:
Cell: Na kogo wskazało?...
I równie niepewną odpowiedź:
Sereck: N-na łysolca...
Dalej rozmowa potoczyła się jak z płatka.
Cell: Tą ciepłą kluchę?
Gurt: Yup. Nie inaczej.
Cell: BUACHACHACHACHACHACHACHA!!! Ciekawe, kogo dadzą mu do
pary!!!
Wszystkich na wybiegu nagle zmroziło. Każdy z nich, jak na
komendę, odwrócił głowę w kierunku Cella. I wszyscy zzielenieli równo (może
poza jednym, który stał się niebieski jak niezapominajki na wiosnę). Trunks
zaczął się nerwowo śmiać. C18 zacisnęła palce na trybunie tak mocno, że ta
zaczęła się sypać. Frieza przestał piłować paznokcie.
-...pewnie kogoś równie łysego jak on... – rzucił i wrócił do
dalszego piłowania. Ten Shinhan poczuł, jak ziemia usuwa mu się spod stóp.
Ale...
Buu: Możliwe, że nawet kosmitę.
Cała lewa trybuna spojrzała na różowego dzieciaka z równie
zaskoczonym wyrazem twarzy, co wojownicy na wybiegu.
Wszyscy: COOOOOOOOOOOO?!!
Nappa: Co ty...
Frieza: Sugerujesz, że...
Wszystkie oczy zwróciły się w kierunku „łysej” glacy ice-jina i
Saiyanina.
<pac>
Zielona ręka spoczęła na fioletowo-białym ramieniu Colda juniora.
Czerwone źrenice spojrzały na niego ze strachem.
Cell: Współczuję, stary.
Frieza: Ty mi nie współczuj, tylko powiedz jej, że ją zabiję, jak
coś takiego zrobi!!!
Cell: Myślisz, że cię posłucha?
<pac, pac>
Frieza: Przestań!!!
Cell: Dobra, już!...
Zielony czym prędzej odskoczył od wściekłego ice-jina, podczas gdy
Nappa siedział i się... pienił. Powody wydobywania się piany z ust: sprawa w
toku... Dziwna dziewczyna uśmiechnęła się cicho pod nosem na widok
„przekomarzanek” dwóch najsilniejszych bossów z tejże sławetnej serii. He, he,
he... Nie uszło to uwadze gumowej piłki.
Buu: Nie dawajcie jej pretekstów, buu.
Frieza&Cell: Co?!
Buu: Buu mówi, żeby Frieza zszedł z Cella, bo Buu widzi
niebezpieczne spojrzenie dziwnej pani.
Dwaj kosmici czym prędzej spojrzeli na wzgórze. Koci uśmieszek
dziewczynki spowodował, że Cellowi opadła szczęka, a zamierzony cios w oko
robota (made by Frieza) został zduszony w zarodku. Czemu prędzej odskoczyli na
swoje miejsca udając, że nic się nie stało. Liczba ofiar: nieco podduszony Cell
i Frieza z odciskiem zębów zielonej cykady na swoim ogonie poszła w
zapomnienie... ciekawe na jak długo. W każdym razie Nappa pienił się dalej.
Goku: Gohan!
Gohan: Tak?!
Goku: Biegnij szybko i zabierz jej jeden z przyborów, może jeszcze
zdążymy uratować Kuririna!
Gohan spojrzał na siedzącego po turecku mnicha z dziwnym odchyłem
kiwania się w tył i przód oraz jego małżonkę z twarzą jakby przejechał po niej
dwudziestotonowy walec i odwrócił się do ojca:
Gohan: Dobrze!
I pobiegł. Natomiast niczego nieświadoma yaoistka siedziała i
rozkładała przybory. Nie było tego dużo, ale wymagało włożenia w to trochę
uwagi. Właśnie kończyła układać wysokiej klasy sprzęt audiowizualny i
stereofoniczny gdy dosłownie przed jej nosem wyrósł wysoki mężczyzna i
sprzątnął dopiero co rozgrzewający się na papierze ołówek. Dziewczyna jak osłupiała
patrzyła na chłopaka uciekającego ze swoją zdobyczą. Po chwili jednak
wymruczała coś o prymitywności intelektualistów i wyjęła z kieszeni drugi.
Vejitta pacnął się w czoło.
Vejitta: Kakarotto, kretynie, nie mogłeś bardziej sprecyzować
swojego życzenia?!
Goku: Wiesz, nie przyszło mi to do głowy...
Vejitta: Zdaje mi się, że tobie rzadko co przychodzi do łba...
Piccolo: Oj, cicho bądźcie! GOHAAAAAAAAAAAAAN!!! Wracaj
natychmiast i zabierz coś innego!!!
Chłopak zatrzymał się w połowie drogi i zaczął zawracać. Jednak
nie dobiegł. Yaoistka ze stoickim wyrazem twarzy włączyła na cały
regulator Ich Troje – Zgwałć mnie zawyło w promieniu stu
kilometrów. Gohan ogłuchł.
Gohan: Hyeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeek!!!
Goku: Go... GOHANNNNNNNNNNNNNNNNNNNNNN!!!
-!!! to nic, że
ból - to nic, że krew
to lęk - to sens
- to głód - to seks!!!...
Buu: Buu wiedział, że dziwna pani to zrobi. Te guziczki są znane
Buu...
Raditz: To czemu, cholero, nie uprzedziłeś?!! Niemal ogłuch...
ogłuch...!!!
Na twarz Raditza wlał się purpurowy rumieniec. Zresztą, nie tylko
na jego. Wszyscy, nie wyłączając nawet wielkiego zbola, Żółwiego dziadka, mieli
twarze „zblushowane” aż po czubki uszu. Niektórzy zaczęli się dziwnie po sobie
patrzeć. Natomiast yaoistka nic – jak zaklęta siedziała na swoim krzesełku i
podłączała magnetowid do telewizora.
Broń masowego rażenia.
Vejitta: K-kuso! To jej osłona przeciw złodziejom!
Piccolo: Nnie tylko osłonnna... Hyekkk!!!
-...!!! i
zedrzyj ze mnie wszystko i zadaj mi ból
naucz mnie miłości
- zgwałć mnie, zwiąż mnie i skuj!!!...
Dende: UAAAAAAAAAAAAA, MOJE USZYYYYYYYYYYYY!!!
Purr: Tsk... Yamcha, nie daj się!... Wstań!!!
Yamcha: Gadaj zdrów!!!
-!!! więc zgwałć
mnie, wyładuj na mnie cały gniew
zgwałć mnie!
tego pragnę, tego chcę!!!...
Gohan:
KAAAAAAAAAMIIIIIIIIIIIIIIII-SAAAAAAAAAAAAAMAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!
Goku: Goha... GOHAN!!! Co ci?!! Synu, co ci?!!
Chichi: Goku, ratuj go!!!
Goten: Onii-saaaaaan!!!
Trunks: Sz-szybko!!! Trza rozwalić to diabelstwo, zanim nas
kompletnie porąbie!!! W końcu ono jest osłoną przed złodziejami, a nie przed
naszą energią ki!!!
Ten Shinhan: K-kh!!! Ja tto zrrrobięęę!!!
Goten: Nie, Shinhan!!!
Trójoki nie słuchał. Kuririn nie słuchał. Yaoistka nie słuchała.
Gohan ogłuchł. Piccolo też zaczynał. I Dende. I Mr. Popo. Wszyscy niemalże
leżeli i skowyczeli oprócz...
Videl: Tato!!!
Mr. Satan: Spox córcia, tatuś idzie cię uratować!!! TE,
JAJODZISTKA!!! – wydarł się w kierunku dziwnej dziewczyny. Babka uniosła głowę
– WYŁĄCZ NO TO DIABELSTWO, BO CI ZARAZ POKAŻĘ JAKĄ MA MOC ZWYCIĘZCA CELLA!!!
Yaoistka wzruszyła ramionami, wskazała na telewizor, wystawiła
język i pokazała palcem na zmutowaną cykadę. Mr. Satan odwrócił się i zbladł.
Za dźwiękoszczelną szybą montowaną przez C17 stał sobie Cell i tuptał nogą.
Sarkastyczny uśmieszek przyczepił się do zielonej twarzy jak rzep do swetra i
ani myślał puścić. Sytuację zaczęli pogarszać siedzący obok kosmici:
Mleckor: Ou maj gad, czyżbyśmy się zorientowali, że coś tu nie
gra?
Massuo: Łojeju, a może zobaczymy zwycięstwo po raz drugi?
Sereck: Noooo cooooo ttttyyyyy, trzeba to nagrać... –
czerwonoskóry wyjął komórkę – Hallloooo? Z. TV?
Zarbon: Dodaj jeszcze, że jak rozprawi się z Cellem to pokona
jeszcze pewną yaoistkę, sam tak twierdzi...
Gurt: Tak, a potem jeszcze całą masę innych stworów, hłehłe...
Buu: Powiedzcie, żeby przywieźli cukierki dla Buu...
C17: ...i trumnę dla herosa...
Frieza: ...i markowe wino, w końcu będzie co oblewać,
OHOHOHOHOHO!!! ( chyba znacie ten straszny Freezerowy śmiech? Jak nie, to
zróbcie sobie flashbacka do odcinka, w którym Frieza przed przemianą w swoje
drugie stadium opowiada Vejicie o tym, jak zginął jego ojciec i jak wysadził
Vejitta-sei – w momencie rzucania tej wieeeeeeeeeeeelkiej ognistej kuli na
planetkę dubber się zapomniał i słychać ten pięęęękny chichot... jak u
wariata-pierrota... no co?!! Przypadkowo miałam tą kasetę pod ręką!!! I wcale
nie poszukiwałam tego przez trzy dni!!! - dop. autorka)
Kremms: Celluś, to straszne... – mężczyzna sniffnął - ...zostałeś
pokonany jak jakiś marny... żuk...
I wszyscy wybuchnęli śmiechem. Może poza Cellem. I Nappą, z
którego zdejmowano odciski palców ( w celu zidentyfikowania nieznanej cieczy
wydobywającej mu się z ust ). Prawa trybuna siedziała cicho i nie zwracała nań
kompletnie uwagi. C16 zakładał dźwiękoszczelną szybę. C18 usiłowała ustalić swe
położenie w parametrach życiowych (czytaj: uczyła się oddychać na nowo). Inni
po prostu dopingowali niemalże głupiejących wojowników Zet. Ale szło im coraz
gorzej. Gohan zaczynał coś bredzić o jakimś niespożytym seksie z kosmitą.
Yamcha już nucił sobie tą piosnkę pod nosem. Nawet Vejitta zaczynał szaleć – po
chwili chodzenia w kółko padł na kolana i począł coś mówić o jakiejś „mięcie” i
„zdradzie niebieskowłosej onna”. Kobiety tylko przerażone wpatrywały się w
swych mężów/dzieci/kolegów i nic nie mogły na to poradzić. Świat z Dragon Ball
sypał się w gruzy!... I gdy już wszystko zdawało się być stracone...
<klik>
...dziewoja wyłączyła magnetofon.
-No co, kociaki, macie dosyć?! – zawrzasnęła ze wzgórza – Ale nie martwcie
się, ja się dopiero rozkręcam!!!
Vejitta: Niech cię piekło pochłonie, jędzo!!!
Złowieszczy uśmiech.
-I was there, but they send me back...
Piccolo: I wcale się nie dziwię...
Trunks: Dobra, ale chłopaki, wstawajcie! Teraz mamy wolną rękę!
Szybko! No, co z wami! Już nie takie rzeczy przechodziliśmy!
Yamcha: Gadaj zdrów – wymamrotał z głową w piasku – tobie takie
rzeczy przechodzą koło nosa, w końcu nadają podobne bzdury w każdym gorszym
radiu...
Goten: <z głową w tym samym piasku> Do mnie pijesz?...
Yamcha: Nie, wcale...
Trunks: LUUUUUDZIEEEEEEEE (tudzież inne stwory)
WSTAWAJCIEEEEEEE!!! Nie możecie się tak po prostu poddać gdy najgorsze jest już
za nami!!!
-Najgorsze, też coś... – złowrogi śmiech odezwał się od strony
wzgórza. Wszyscy zamarli – Żebyś choć wiedział, jak bardzo się mylisz, mój
drogi!
Nikt nawet nie drgnął na widok wielkiej siaty pełnej luźnych
kartek i komiksów. Żaden z nich się nie poruszył gdy w słońcu zabłyszczały
VHS-ki, a z kieszeni wysunął się cały plik płytek i kasetek do walk/discmana.
Dlaczego?
Bo nikt nic nie podejrzewał...
...jeszcze.
Dziwna dziewczyna powolnym krokiem zaczęła schodzić z górki
zakładając czystą kasetę na świeżutki sprzęt. Za pazuchą była zabezpieczona w
podręczny notatnik i ołówek, w oczach błyszczała stal. Ona, sama jedna,
przeciwko grupie rosłych i silnych mężczyzn. Czy ma jakąkolwiek szansę na
zwycięstwo?
Złośliwy uśmiech.
-Panie Piccolo, czy może mi pan opowiedzieć parę szczegółów z
pańskiego życia, na przykład z okresu, kiedy pan trenował małego Gohanka na
spotkanie ze straszliwymi Saiyanami?
Piccolo: E... no... ja...
Dyktafon poszedł w ruch.