Site hosted by Angelfire.com: Build your free website today!

Notka od autorki:

W życiu każdej istoty zdarzają się niesamowite obroty sprawy. Szczególnie wtedy, gdy nie upilnujemy mrocznej strony naszej duszy i pozwolimy jej na wędrówkę poprzez czas i przestrzeń. Wtedy to rozpoczyna się najstraszniejsza podróż w głąb ludzkiej psychiki i jej nienaturalnych odchyłów. Oto przedstawiam wam ku przestrodze:

 

Ambaje i androny.*

 

Rozdział 1

„Być albo nie być-, czyli pilnujcie swego drugiego ja (Bo was wykończy nerwowo)”

 

Kosmiczna kapsuła z wielkim hukiem uderzyła w ziemię tworząc znacznej wielkości lej.

Nieopodal przebywający człowieczek podniósł się z gleby, gdzie zmiotła go siła uderzenia i pomalutku, ostrożnie podszedł do tajemniczego zjawiska. Strzelba w pogotowiu, wymierzona w to okrągłe coś na dole. Wtem to okrągłe, które spadło z nieba otworzyło się, a oczom zdziwionego człowieczka ukazuje się dziwna postać.

Dziwna to za mało powiedziane. Postać nie wątpliwie była płci męskiej. Dobrze zbudowany wysoki facet w dziwnym ubranku i jakimś szkiełkiem na lewym oczku. Na uwagę zasłużyła z pewnością jego ciekawa fryzurka, coś pomiędzy skrzyżowaniem lwiej grzywy w którą strzelił piorun, a zmutowanej peruki którą zrobił jakiś szalony fryzjer. Po prostu cudeńko złego smaku i gustu. Facio wyszedł z lejku i staną twarzą w twarz z malutkim starszym panem.

-Mieszkańcy tej planety jeszcze żyją? Może posiadają jakieś większe moce?

Coś z leju maca swoje szkiełko. Szkiełko zaczyna pikać. Człowieczek stoi z rozdziawioną gębą.

-Nie... Poziom mocy malutki... Kakarotto, zawiodłeś głupcze!

Człowieczek chwyta za strzelbę. Krótka wymiana zdań( no, co może powiedzieć Ziemianin do czegoś, co mu zleciało z nieba? Raczej nie „Czy chciałby pan zajść do mnie na herbatkę?”)

Konsekwencje: Człowieczek zostaje zmieciony na ziemię z wielką dziura w brzuchu. Czy widzom coś to przypomina? Niestety, w ten świat wkroczył CHAOS a raczej jego ucieleśnienie. Oto zaczynamy opowieść o... Sami zobaczcie.

Coś z leju zaśmiało się okrutnie. Nagle zza jego pleców słychać było oklaski.

Facet się odwrucił. Oto na pobliskim kamieniu siedziała ONA. Ubrana była w czarną kieckę rodem suknia Mordycji Adams tylko ciut mniej obcisła. Długie włosy spływały jej do połowy pleców. Kobieta klaskała w dłonie i wydawała się świetnie bawić. Facet nie ukrywał swego zaskoczenia( ta... On kogoś morduje a tu mu brawa biją zamiast wiać).

Kobieta zaśmiała się wariacko, ułożyła ręce na piersiach, zeskoczyła z kamulca i wykonała parodie ukłonu. Facet gapi się dalej. Tyle ze teraz jego mina mówi: Co to za dziwadło mi się tu przyszwędało?

Miał się w bardzo krótkim czasie dowiedzieć. Na jego nieszczęście...

-Pan Raditz, jeśli mnie oczka nie mylą? Piękne rozprawienie się z nic nie znaczącą istotą. Ta gracja w ruchach, ta niszcząca, złowroga moc! Te umiejętności, nienawiść do całego świata...

Ta cudowna wola niszczenia... Tak, tak... Pan jedyny się nadaje.

Facio, Raditzem zwany drgną. Zmrużył oczy i wykonał prosty ruch ręką. Całe otoczenie w promilu 700km zostało zmiecione w pył. Złowrogi uśmieszek wpełzną na jego twarz.

Uśmiechał się do czasu, kiedy pył opadł. Kobieta stała w tym samym miejscu przytrzymując bieluśką chusteczkę tuż przy nosku i cichutko pokasłując. Po za tym nic się jej nie stało.

Raditz drgną (powtórka programu). Przes sekundę przyglądał się temu czemuś formacji żeńskiej. Chwile potem wystrzelił setki wiązek ki w jej kierunku. Miejsce walki przez kilkanaście minut rozbrzmiewało seriami grzmotów i wybuchów. Po ponownym opadnięciu kurzów widać było złego faceta i dziewczynę stojącą jak kamień. Po chwilce zziajany koleś złapał się za włosy.

-Jak to kurwa możliwe??? Co z ciebie za cholerstwo?? Jakiś super bohater tej planety???

Dziewczyna skłoniła się zabawnie. Jej usta wykrzywiły się w tajemniczym uśmiechu.

-Jestem wytworem pewnej wyobraźni, częścią pewnej osoby i od tej pory twoim sprzymierzeńcem...

Facet- oczy w słup. ( Aż mu szkiełko odpadło z wrażenia)

-Ty? Moim sprzymierzeńcem? Wytworem wyobraźni? Chyba czegoś nie rozumiem...(ciężko zmyśleniem co nie? Przecież powiedziała to dość wyraźnie...)

Dziewczyna okręciła się wokoło. Usiadła w powietrzu i rozłożyła GIGA skrzydła.

-Widzisz kochaneczku. Postanowiłam się zmyć z mojego nudnego wymiaru gdzie to nie doceniano mnie, pomiatano mną oraz, o zgrozo, nie pozwalano mi, na jakie kolwiek działanie destrukcyjne. Uciekłam, więc.

-E?

-No U C I E K Ł A M normalka. Dla mnie przemieszczanie się pomiędzy wymiarami to pestka.

Raditz zamrugał. To trochę dla niego skomplikowane.( Zastanawia się ciągle, dlaczego jego moc na nią nie skutkuje.)

-Dobra uciekłaś z skądś tam...

-Z innego wymiaru.

-Nieważne. Uniknęłaś moich pocisków i twierdzisz, że jesteś teraz moim sprzymierzeńcem.

Dziewczyna z zapałem kiwa głową (mało co jej nie odpadnie).

-Tyle, że ja nie potrzebuję sprzymierzeńca a szczególnie jakiejś pokręconej baby.

Dziewczyna zmrużyła oczy. Odwróciła się na pięcie.

-to nie dowiesz się jak uniknąć śmierci. Ani gdzie twój braciszek, co on robi i jak się nazywa twój bratanek.- Burknęła.

-Nie potrzebuj... Co? Powtórz!

Odpowiedziało mu ciche burknięcie.

-Mam bratanka?-

Cisza.

-Halo! Ej!! Dziwadło!!! Kretynko mówię do ciebie!

-A kretynka się do ciebie nie odzywa. Chyba że ją przeprosisz.

-I co jeszcze??????!!!!!!!!! MOWY NIE MA!!!!!!!

Dziewczyna wzruszyła ramionkami. Pokazała mu język i uniosła się w chmurce białego dymu.

-Jak się ciemnoto ruska namyślisz to wrzeszcz. Wzywaj imię MV.

I zniknęła. Facio wzruszył ramionami.

-No to gdzie się braciszku podziewasz?

Przyspieszmy teraz akcję. Każdy dobrze poinformowany wie co się stało. Przejdźmy do momentu, kiedy to Raditz miał GIGA kłopot. Mianowicie w chwili kiedy to trzymany był przez braciszka, a Piccolo szykował swój śmiercionośny atak...

Zawsze kiedy śmierć zagląda nam w oczy nagle przypominamy sobie o naszej ostatniej desce ratunku. Nawet kiedy musielibyśmy się przed nią płaszczyć.

Tak więc jak można było przewidzieć...

-Dobra!!! Dobra! Przepraszam! Słyszysz ty przemądrzały dziwolągu? Przepraszam za idiotkę!

MV!!!!!!!!! Słyszysz????!!!!!

Piccolo popatrzył się zdziwiony na wojownika. Pewny był że tamten oszalał, ale nagle...

-I nie będziesz mnie więcej przedrzeźniał? Ani nazywał kretynką?- rozległ się smutny kobiecy głosik. Goku wytrzeszczył oczy.

-Nie będę!!!!!!!!!!!!!!!!!! Tylko zrób coś!!!!!!!

-Obiecujesz?- Teraz to już płaczliwy głosik doprowadził Raditza do załamki.

-TAK!!!!!!!!!!!!!!!!!!

-Dobra tumanie- Głos zmienił się momentalnie- zobaczę co można zrobić.

Nagle całą dolinkę pokryła różowa mgiełka.

Wojownicy Piccolo i Goku chwycili się za głowy.

-skoro mam już w rączce istotę należącą do tego świata, mogę naprawdę pokazać na co mnie stać!

Piccolo ostatkiem sił próbował wykonać jakiś atak. Nadaremnie. Goku zaczął czuć jak w jego wnętrzu dochodzi do jakiejś przemiany.

Cała ziemia zaczęła się trząść, a ludzie chwytać nerwowo za głowy. 

-Od teraz to ja ustanawiam tu przebieg zdarzeń!!!! I wierzcie mi, kto nie lubi lodów pistacjowych pójdzie do kicia!!!!!!!!

Chory śmiech obiegł całą planetę.

 

Cdn.

 

 

Wyjaśnienie tytułu.

Androny- w języku staropolskim brednie lub głupstwa

Ambaje- w języku staropolskim mary bądź urojenia

 

No to Vampire wita wszystkich. Za namową naszej kochanej Ange-chan napisałam dla was ten, fanfik więc to do niej pochwały i bluzgopodobne. Zresztą ja nie mieć Internet. A wy kochani pilnujcie swojego ja bo może uciec (tu Vampi zakłada czapkę Szerloka Holmesa i oddala się zgarbiona przy ziemi z wielką lupą mrucząc „ Cip, cip! Mroczna Vampi!!! Gdzie uciekłaś?”). Na marginesie: MV czyta się M- vi.