AMOK 2.
Znany również pod niezwykłym tytułem „Niewinna gra”
Gohan: „Ale nie wiem czy mi się uda...”
Ten: „ Tylko ty nam pozostałeś. Kto jeśli nie ty pokona Cella...”
Mr Satan: „JAAAAAA!!!”
Ten( nie zwracając uwagi na drącego się zapaśnika): „Los wszystkich
ziemian spoczywa w twoich rękach.
A już w szczególności los pewnego kosmity.”
Piccolo siedział na ziemi i bezradnie kiwał się w przód i tył
udowadniając że choroby sierocej można dostać w każdym wieku.
Yamcha: „ Załamał się...”
Cell( zdziwiony): „Przecież nic mu nie zrobiłem... jeszcze...”
Dodał po chwili.
Gohan: „Jesteś nieczuły.”
Cell: „Wyobraź sobie czułego złego bohatera? Brrrrry! Toriyama by
się załamał.”
Vampi: „Po tych wszystkich Fikach to już się pewnie
załamał...”
Dziennikarz z TV: „Kiedy panowie raczą zacząć? Widzowie się
niecierpliwią.”
Mężczyzna umilkł pod spojrzeniem Cella. Skulił się i schował za Mr
Satanem. Tamten ze wszystkich sił udawał że się nie boi. Wcale mu to nie
wychodziło.
Gohan wszedł na matę. Rozpoczął się historyczny pojedynek.
Dziennikarz z TV: „ Proszę państwa!!! Cell i jego młody przeciwnik
walczą z taką prędkością że nie widać poszczególnych ciosów! To niesamowite!!!
Co i rusz znikają mi sprzed oczu!!”
Rzeczywiście w powietrzu słychać było odgłosy walki kiedy to sami
przeciwnicy byli nie widoczni.
Nagle na matę padł jeden z przeciwników.
Yamcha: „GOHANNNNNN!!!!!!!!!! NIE DAJ SIĘ!!!!!!!!”
Kuririn: „WSTAWAJ!!!!!!”
Cell zatrzymał się pół metra dalej. Zmasakrowane ciało drgnęło.
Powoli zaczęło się podnosić.
Kuririn: „Dawaj Gohan!!! Dasz radę!!!”
Gohan: „To nie koniec... nie... Pod... dam... s.. si...”
Pac. Gohan ponownie leżał na macie.
Yamcha: „ Wstawaj!!! Ocknij się!!!”
Kuririn (na krawędzi płaczu): „Zabił go, zabił...”
Ten: „Przestań histeryzować!”
Wbiegł na matę. Potrząsną dzieckiem raz, drugi... Gohan się nie
ruszał.
Piccolo( Który nagle oprzytomniał) znalazł się przy nich i
sprawdził puls małego.
Chłopak wydał z siebie tajemniczy odgłos.
Ten( ogłupiale): „Zasną...”
Wszyscy- GLEBA.
Kuririn: „Co tu się u diabła dzieje????????????? Od kiedy to
wojownicy nagle zapadają w śpiączkę??????”
Yamcha (Głupio): „Może to sen zimowy?” Buch! Za tą uwagę oberwał w
głowę od Kuririna. Piccolo poprawił.
Cell: „ To już wszyscy?” Szeroki uśmiech.
Piccolo (ZŁY): „*NIE*”
Pomógł znieść dzieciaka, poprawił opadający strój, i staną przed
Cellem w pozycji bojowej.
Cell( smutno): „Może jeszcze to przemyślisz?”
Piccolo: „Już to zrobiłem.”
Przyjaciele zaczęli dopingować. Cell wzruszył ramionami.
Piccolo zaatakował. Może i stracił większość swej masy i siły ale
zyskał na prędkości.
Cell jedynie blokował grad ciosów.
Piccolo( zły): „zacznij wreszcie walczyć!”
Cell: „Okej”
Cios. Piccolo znalazł
się na macie. Cykada podszedł do niego. Złapał za kark i postawił na nogach.
Cell: „ chyba widzisz że to nic nie da.”
W odpowiedzi otrzymał cios między oczy. Nawet nie drgną.
Błyskawicznie złapał Nameczanina w pasie i przyciągną do siebie. Ten Shinhan
mimowolnie zrobił się czerwony.
Piccolo szarpał się jak oszalały. Cell zdawał się tym nie
przejmować.
Cell: „Nie wierć się tak. Zrobisz
sobie krzywdę.”
Piccolo: „co ty... IDIOTA!!!!!!! Puszczaj w tej chwili!!!!!!!”
Cell: „He, He, He... NIE. Albo dobra.
Potem dokończymy.”
Zanim ktokolwiek zdołał zareagować Cell zdążył pocałować
zszokowanego wojownika.
Dziennikarz z TV( w kompletnym szoku) : „Nagrałeś to?”
Operator kamery( oczy wieeeeelkie): „myhym...”
Dz,. TV: „ Dobra. Za to
powinni nam dać premie...”
Cell przerwał namiętny pocałunek i spokojnie postawił z kołowaną
ofiarę za matą.
Piccolo stał tak przez chwilę analizując to co się właśnie stało.
Kuririn (Kiedy miną szok): „Chyba jeszcze do niego nie dotarło”
Ten( Cały zielony): „Straszne... Współczuję mu...”
Mr. Satan( Szczere< ?> współczucie): „Jak Żyję nie widziałem
tak nieszczęsnej osoby”
Twarz nameczanina wykrzywiła się w grymasie obrzydzenia. Chyba
właśnie do niego dotarło.
Piccolo: „Zabiję...”
Dalszy ciąg wypowiedzi przerwał wrzask przerażenia. Wszyscy
spojrzeli w kierunku Kuririna...
Mały wojownik z przerażeniem wpatrywał się w Yamche.
Yamcha: „No co? Co się drzesz?”
Wszyscy obecni tworzyli szerzej oczy. Widzowie przed telewizorami
wlepili wzrok w ekran.
Yamcha: „Co jest? Co się gapicie? Rogi mi urosły czy co?”
Kuririn: „A żeby to były rogi...”
Yamcha dotkną swoich włosów... wszystko gra... twarzy... Nie tu
też w porządku... torsu...
Yamcha wytrzeszczył oczy. Dotkną ponownie... NIE
MOŻLIWE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Yamcha: „Ma ktoś lusterko?” spojrzał błagalnie na kobietę przybyłą
razem z uczniami Mr Satana.
Kobieta: „ no mam...” podała sporej wielkości zwierciadełko.
Yamcha spojrzał... i zaczął wrzeszczeć.
Yamcha: „Kami-sama!!!!!!!!!!!!!!! Buddo!!!!!!!
Allachu!!!!!!!!!!!!! Zeusie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Amonie!!!!!!!!!!! Bogowie
wszystkich religii i światów!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Pomocy !!!!!!!!!!!!!! JA MAM PIERSI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!”
Przez cały czas pokazywał niebiosom swe fatalne krągłości i wymachiwał przy tym
bezradnie rękoma.
Ten Schinhan poczuł że robi mu się słabo... Yamcha biegał wokół
maty wrzeszcząc jak opętany. Cell pękał ze śmiechu.
Kuririn( słabo): „Yamcha... sprawdzałeś czy tylko u góry...?”
Yamcha momentalnie się zatrzymał. odwrócił tyłem do kamery i
spojrzał w duł... Przez Ziemię przeleciał huragan. Wielu światków porównywało
jego odgłos do wrzasku rozpaczy.
JJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJJAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Sytuacja obecna:
Kuririn usiadł, Ten wyją palce z uszu, Piccolo kurczowo trzyma się
za głowę, Cell wije się w spazmach śmiechu, kamerzysta szuka w gorączce nowych
soczewek do kamery, dziennikarz cuci zemdloną kobietę, uczniowie Satana
oglądają w pańce swe ciała szukając jakiś zmian, Mr Satan próbuje włożyć swą
opadniętą żuchwę na miejsce, Gochan śpi, Kami-sama stara się nie dopuścić do
zawału serca, widzowie podnoszą się z podłogi gdzie zmiótł ich huragan, Yamcha
siedzi po turecku kiwa się na boki i głupkowato śmieje.
Yamcha: „Mój tata był kobietą... hi, hi, hi mój braciszek też
BŁACHAHA!!!... i ja jestem kobietą trala la la... bum cyk cyk. Niech ktoś mnie
zamorduje tra ta ta...” Yamcha wstał i
zaczął tańczyć.
Ten: „Zwariował...”
A gdzieś tam daleko za siódmą górą za ósmą rzeką pewien zdziwiony
wojownik patrzy w kierunku miejsca skąd tak niedawno dało się słyszeć wrzaski
rozpaczy.
Goku: „Wiedziałem że to banda świrów...” wsadził rękę do kieszeni.
Natrafiła ona na dziwaczny płaski kanciasty przedmiot. Wyją powoli rękę...
chwila napięcia, zimny pot spływa mu po karku, dłoń powoli się podnosi i...
tak! Tak proszę państwa!!! Oto przed naszymi oczyma pojawia
się.......................................................
DOWÓD OSOBISTY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Goku: „No dobra... zobaczmy... Ta literka to chyba.....” Tu pięć
minut myślenia „A! No tak! To D !!!” Zadowolony z siebie. Tu pomińmy tą godzin€
na przypomnienie sobie alfabetu przez poszkodowanego wcześniej przez los( tu
los zaprzecza i odmawia zeznań) wojownika.
Goku: „Podsumowując: Nazywam się Son Goku (albo ten ktoś komu to
zabrałem) Stan cywilny: żonaty wiek, adres... dobra to chyba...” cisza... długa
nieprzerwana niczym cisza.
Goku: „.........................Tylko kto mi powie w jakim
kierunku mam teraz lecieć??????!!!!!”
Nagle przypomniał sobie o niesionym przez siebie zemdlonym.
Goku:
WWWWWWSSSSSSSSSSSSTTTTTTTAAAAAAAAAAAAWWWWWAAAAAAJJJJJJJJJJJJ!!!!!!!!!!
Zero reakcji. Kakarotto zaczął potrząsać zemdloną postacią.
<Wstrząsu, wstrząsu> Nic. Rozejrzał się. Jeziorko...
CHLUSTTTTTTT!!!!!!!!!!!!
Vegeta: „Ułłłłłłłłłłłłłaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!! Czyś ty idioto
zwariował???????????????!!!!!!!!!!!!
Koniec cz 2.