-Co masz na myśli, Shooi?
-Noo... możemy na przykład pograć
w brydża albo w bierki... - uśmiechnęło się dzieko rozbrajająco. Kanashi
zwiesił głowę. Jasne...
-W porządku, kochany, ale najpierw
musimy wymyśleć co zrobić w tej dziwnej... ew... sytuacji.
Rozumiesz, co mam na myśli?
-? - odpowiedziało dziecko,
zaglądając mu głęboko w oczy. Kanashi poczuł, że został na świecie zupełnie
sam...
<dryyyyńńńń>
....znaczy się, razem z tym
diabelskim urządzeniem. Zrezygnowany poczłapał do aparatu i zdjął słuchawkę z
widełek. Ciekawe kto to... może mama? Już ja jej wygarnę!...
-KANASHIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII!!!
- zaskowyczało ze słuchawki - WRÓĆ DO MNIIEEEEEEEEEEEE!!!
-Ha... HAGESHII?!! - wyjąkał
zaskoczony chłopak - Co... CZEGO ZNOWU?!!!
-KANASHI-CHAN, BŁAGAM CIĘ, JA TU
UMIERAM W TYCH PAPIERZYSKACH, TOPIĘ SIĘ PO SZYJĘ, SPADAAAAM!!!PRZYJEDŹ DO
BIURA, SZYBKOOOOOOO!!! NIE PORADZĘ SOBIE BEZ CIEBIEEEEEEE!!!
-WYBIJ TO SOBIE ZE ŁBA!!! -
wrzasnął dziko Kanashi - PEWNIE ZNOWU CHCESZ MNIE WYKORZYSTAĆ, CO?!!NIE MA
MOWY!!! ŻEGNAM PANA, PANIE HAGESHII!!!
-Ale Kana...<klik>
Chłopak ze złością odłożył
słuchawkę na miejsce i spojrzał piorunującym wzrokiem gdzieś w bok.
Aż dziw, że ściana się nie
przepaliła. Raz, dwa, trzy, cztery!!!...
<dryyyyyń!>
-ODWAL SIĘ, TY POPIEPRZEŃCU!!! -
krzyknął Kanashii, wyrywając dziko słuchawkę z widełek; Shooi z wrażenia zatkał
usta - SŁYSZYSZ?!!
-Ymmm... oczywiście, proszę
pana... już się wynoszę, chciałem tylko powiedzieć, że znaleźliśmy opiekuna
dziecka...
Chłopak skamieniał. Prze... ale...
to... tego... OFICER Z POSTERUNKU!!! Jego wrzask usłyszeli nawet sąsiedzi.
-PANIE POSTERUNKOWYYYYYYYYYYYYYY,
PROSZĘ NIE ODCHODZIĆ, PRZEPRASZAM BARDZZOOOOOOOOOOOO, JA MYŚLAŁEM ŻE TO KTO
INNY, ŻE TO... TO... TO MOJA MATKAAAAA, PROSZĘ MI WYBACZYYYYYYĆ!!!!...
Policjant odchrząknął.
-Tak, oczywiście, rozumiem pana...
a jeśli chodzi o dziecko, to niech je pan przyprowadzi na
posterunek, opiekunka już czeka...
-Tak, dziękuję, do widzenia,
przepraszaaam!...
W słuchawce zdało się słyszeć
drobne kliknięcie. Policjant westchnął po raz wtóry i zwrócił
głowę w kierunku wytwornie ubranej
damy.
-Pani synek już do nas jedzie.
Jakieś życzenia?
-Nie posiadam takowych... -
westchnął namiętny głos z holu - Lecz byłabym wielce rada, gdyby pan szanowny
coś na orzeźwienie mi dać raczył...
-Bufet prosto i na lewo - wskazał
policjant. Kobieta powoli wstała i z rytmicznym stukotem
szpilek wyszła we wskazanym
kierunku. Oficer westchnął po raz trzeci. Jak to jest, że
zawsze takie namiętne babeczki
mają już dzieci lub jak nie, to mają kompletnie inną orientację seksualną?
Hmmm, nigdy nie zrozumiem ładu tego świata... a właśnie, jak ten chłopak
odezwał się do matki? "Ty popieprzeńcu"?
Oficer uznał, że lepiej byłoby nie
wiedzieć...
***
-Kurtka modna jego mać, co za
powietrze zaduszne... proszę barmana!!! - huknęła babka w stronę lokalu -
Niechże pan mi zaraz dostarczy szkalnkę czystej wody! Prooooooooszę... -
wyjęczała kusząco. Młody człowiek szerokimi oczami powiódł po seksownej figurze
i czym prędzej spełnił życzenie fioletowowłosej szatynki.
Wypiła jednym haustem.
-Okropnoś z tego stroju, wpija mi
się niczym wąż w okolicach piersi... - wysyczała - Shooi,
będziesz mi musiał z a to wielce
wysoką sumę zapłacić!...
Jak na zawołanie drzwi do
komisariatu otworzyły się.
-Przepraszam za spóźnienieeeeee! -
krzyknął od progu Kanashi - Autobus stał w korku, na
ulicy był tłum, a dwie silne
staruszki nie chciały mnie przepuścić przez jezdnięęęęęęęęę!!!
-Dlaczego po prostu nie powiesz, że
nie mogłeś znaleźć swoich kaleso...
-Cicho siedź! - wysyczał przez
zęby chłopak - Grunt, że jesteśmy!... No, to gdzie szanowna
pani matka?
-SHOOI, TY POPAPRAŃCU!!! - wrzasł
kobiecy głos z progu. Niemy policjant zamilkł jeszcze bardziej -JAK MOŻNA
POZOSTAWIAĆ DAMĘ W SYTUACJI TAKOWEJ, OBRZYDLIWCZE?!!!
-CIOCIA???? NAWET NIE WIESZ JAK
SIĘ MARTWIŁEM!!! IDIOT... YCZNIE SIĘ ZACHOWAŁEM, PRZEPRASZAAAM!!!
-krzyknęło piskliwie dziecko i z
całą parą ścisnęło matkę w pasie. Kobieta zsiniała na twarzy.
-Shooi... sy... syneczku...
złoty... - uśmiechnęła się krzywo, zaciskając długie czerwone pazury w rudych
włosach chłopca - To, ja... twoja... mamuni...a... droga...
-Ach... ha... ha... a już
myślałem, że to twoja ŁADNIEJSZA siostra... bliźniaczka... - wystękał
dzieciak następując kobiecie
glanem na stopę. Po chwili ozwały się ciche jęki i słowa, których
znaczenia Kanashi raczej znać nie
chciał. Nachylił się on tylko przez biurko i zapytał cicho
oficera:
-Czy to na pewno jego matka?...
-Niesamowite, co?...
-Uch...
Kanashi westchnął i spojrzał kątem
oka na tarmoszącą się parę. Byli bliscy zadania sobie wzajemnie śmierci.
Taaakkk... zupełnie jak jakiś
Secular Dream...
<rrrrrrrrrrippp>
I wtedy stało się to, co musiało
się stać... wszyscy, prócz wrednie śmiejącego się Shooiego, zamarli jak jeden
mąż...
Nya nya! I co dalej??? Czekam na
ciekawe rozwiązania!^^ Ten rozdział napisała dla was Angevelinka^^