Światło i mrok
Akt trzeci: Cmentarz dusz.
Hejoł, oto elfikowych szaleństw ciąg dalszy. Tyle słowem wstępu, bo nie mam o
czym gadać. A chyba nie chcecie słuchać moich jęków nad wszechobecnym życiem^^
<szurrr, szurrr>
-Dhosko!...
Blady jak szata anielska elf z przerażeniem wpatrywał się w potwora. Nie miał siły
się ruszać. Dhosko wstał. Postawił wszystko na jedną kartę.
-Ghraaaaaa...
Czarnowłosy czuł jak każdy jego atom żądny jest zemsty. Bez tego kwiatu
Firisseru nigdy nie wyzdrowieje!...Ze złością chwycił płonące polano i zaczął
wyrywać sobie siłą ze ściśniętego gardła słowa.
-"Życie nieskończone
Płonące życie
Małe w swym ogromie
Śmierć wielbiące skrycie
Użycz mi jednego ze swych żywiołów przeklętych!!!
SALAMANDRAAAAAAAAAAAAAAA!!!!" - ostatnie słowo wywrzeszczał na całe
gardło. Cała jaskinia zadrżała. Długie włosy Elfa Mroku uniosły się do góry.
Jego oczy maksymalnie się w sobie skurczyły, wstrząsnął nim gwałtowny dreszcz.
Otaczająca go czerwona poświata skupiła się w dłoniach.
-UAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!
Blask oślepił wszystkich. Po chwili, z wielkiej tarczy ognia wyskoczył rosły
goblin parzącego żywiołu. Cały ognisty, oczy miały barwę wściekłego fioletu.
Popatrzył na ghula i skoczył ku niemu. Po chwili potwór zajął się ogniem i z
wrzaskiem wyleciał z jaskini. Fuoco (po włosku ogień) za nim. Więcej już się
nie pojawili. Dhosko wciąż stał z wyciągniętym przed siebie drewnem. Dyszał jak
po ciężkim biegu, krople potu obficie zdobiły mu czoło. Powoli opuścił ręce.
-Ja...
Upadł. Firisseru rozpaczliwie krzyknął.
-Dhosko!!! Dhosko, co ci jest?!!!
Elf Mroku nie ruszał się. Firisseru również nie mógł się poruszyć.
-Dhosko!...
Rozpłakał się. Nic nie mógł zrobić. A Dhosko na pewno potrzebuje jego pomocy. W
końcu latał po zimnie cały przemoczony. Uratował go...A on...Dlaczego?
Dhosko!!! Dlaczego?!!! Firisseru zamknął oczy. Już nie miał siły.
-I czego wyjesz dzieciaku?...Nic...mi...nie jest.
Czarnowłosy pochylał się nad nim. Oddychał ciężko, patrzył jednak trzeźwo.
-Czemu mnie straszysz?...Jak możesz?...
-Oj dziecko...Chyba nigdy nie widziałeś czaru Przywołania Ognia...Tak jest
zawsze.
Po twarzy Firisseru zaczęły spływać coraz gęstsze łzy.
-Dhosko!...A ja się tak bałem... Tak się bałem...
-Oj, przestań już! Zachowujesz się jak mała beksa! - Dhosko delikatnie starł
wierzchem dłoni świeże łzy - I w dodatku nie jak wojownik, ale jak dziewczyna!
Ojejku, Dhosko, tak się bałem, ojej, jeszcze by cię zjadł, to straszne! -
czarnowłosy zaczął naśladować małą dziewczynkę parodiując jednocześnie
zachowanie Firisseru. W złotowłosym narastała coraz większa złość.
-I to ma być wielki wojownik! Buahahahahahahahahaha!
-Zamknij się idioto! Nic nie rozumiesz! Kretyn! NIE ODZYWAM SIĘ DO CIEBIE!!!
-Uspokój się Firi - Dhosko nagle wziął go w ramiona i uśmiechnął mu się tuż
przed czubkiem nosa - to tylko żarty.
Złotowłosy nagle spłonął rumieńcem. Twarz Dhosko była zdecydowanie ZA blisko.
-Dhosko!...Puść mnie!!!
Czarnowłosy posłusznie wykonał polecenie. Złotowłosy rąbnął głową o ziemię.
-Aaa, Dhosko, idioto!!!
-Wybacz - czarnowłosy uśmiechał się promiennie. Zupełnie jakby sytuacja była
już zażegnana. Firisseru spojrzał na niego pytająco.
-A co z kwiatkami?...
-Nie bój żaby, dziecko. Przypomniałem sobie o jeszcze jednej metodzie ratowania
życia. Wystarczy tylko, że dasz mi buzi...- Dhosko pochylił się niebezpiecznie
nad złotowłosym. Tamten wrzasnął.
-Co ty robisz?!! Nie żartuj sobie!!!
-Nie żartuję. Podczas Przywoływania Ognia budzą się i uzupełniają się siły
witalne, fizyczne. Podczas Przywoływania Wody zdrowie, Powietrza sprawność
umysłowa, a Ziemi siły magiczne. Kiedy tam sobie leżałem przypomniało mi się,
że będąc odpowiednio wykształconym można przekazywać sobie te wszystkie
siły...Znaczy się, sprawność umysłowa nie, tylko pobudza się wtedy szare
komórki...Jest tylko jeden warunek. Trzeba się połączyć w jedno z daną osobą. A
na to istnieją tylko dwa sposoby. Całowanie i...- Dhosko uśmiechnął się
niepokojąco -...może chcesz tą drugą metodę, co, dzieciaku?
-Co ty sobie wyobrażasz?!! Nie mam zamiaru się z tobą całować!!! Ani tym
bardziej to drugie!!! Z mężczyzną!!! To okropne!!! Wymyśl coś innego!!!
-Ale jesteś wybredny! Jeśli chodzi o ratowanie życia to nie liczy się jak,
tylko by jak najprędzej!!! I nie myśl sobie, że cię tak zostawię "bo ty
nie chcesz"! No, już!!! Przestań kaprysić!!! Słyszysz?!!!
-Nie, Dhosko, przesta...
Czarnowłosy uchwycił mocno za podbródek Firisseru i wpił mu się w usta. Po
chwili ze złączenia warg zaczęło wydobywać się łagodne niebieskie światło.
Złotowłosy poczuł przypływ sił. Jak tylko mógł poruszać rękami odepchnął się od
Dhosko.
-Przestaaaaań!!! Ohydne!!! Nie masz za vionta przyzwoitości!!!
-Uspokój się!!! Jeszcze nie skończyłem!!! Wciąż jesteś za słaby!!!
Z oczu Dhosko promieniowała niecierpliwość i wściekłość. Czy ten dzieciak nie
może przyjąć do wiadomości, że to tylko zwykła metoda leczenia?! Chociaż...Dhosko
musiał przyznać, że podobało mu się to. Takie delikatne, słodkie wargi...Dla
niego nie było przeciwwskazań by pocałować się trochę dłużej. Ale Firi
widocznie miał tysiące argumentów na "nie", bo nie mógł się uspokoić.
-Dziecko, zamknij się!!! I kto tu jest teraz idiotą?! O co ci chodzi?!
Zachowujesz się, jakbyś się całował po raz pierwszy!
-Wyobraź sobie, że tak jest!!!
Dhosko osłupiał. Po chwili zwinął się w szaleńczym śmiechu.
-Buahahahahahahahahahahahahahaahahahahaaaaaaaaaaaaaa!!!
-Siedź cicho! To nie jest śmieszne!!!
Firisseru miał w oczach łzy wściekłości. Idiota, debil do kwadratu!!! Wściekły
odwrócił się do niego tyłem.
-Ojej, dziecko, nie złość się na mnie...- Dhosko przytulił się do jego pleców i
zaczął szeptać do szpiczastego ucha -...nie wiedziałem...Ale to jest
konieczne...- Firisseru wyszarpnął się i przeszedł na czworakach w inny kąt
jaskini ciągle milcząc. Obraził się na całego. Dhosko westchnął i podczołgał
się do niego. Pociągnął go lekko za kosmyk włosów. Gdy elf spojrzał uśmiechnął
się przymilnie.
-Fiiiiiiiiiiiriiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii, nieeeeeeeee złość sieeeeeee...- to
mówiąc udał zrozpaczonego - bo będzie mi bardzo, bardzo smutno...
Firisseru zobaczywszy minę ala bezdomne szczenię podczas burzy wybuchnął
śmiechem. To było ponad jego siły. Dhosko, słysząc słodki dźwięczny śmiech
podniósł się i usiadł koło niego.
-Dzieciaku, ale ty jesteś obrażalski...
-Przepraszam...<śmiech>
-Wybacz, ale zachowujesz się głupio...Przecież już dostałeś takiego buziaka tam
pod wodą, nie wiem czemu się awanturujesz!
-W sumie masz rację, ale...to nie to samo.
-Ojej, wymyślasz! Zobaczysz, że to samo! Poza tym umrzesz mi tutaj jak będziesz
tak rozumował! Tyle co ci dałem starczy ci najwyżej na kilka minut, nie
pobudziło to twojego organizmu do dalszej pracy!
Rzeczywiście. Firisseru zaczęło się znowu kręcić w głowie.
-Ale...- Firi nie umiał wytłumaczyć dlaczego tak się przed tym wzbrania. Czuł,
że jak pozwoli, to pęknie między nimi jakaś bariera, coś, co jest bardzo
potrzebne...
-Dzieciaku, no i co ja mam z tobą zrobić, no?
Firisseru nie odpowiedział. Zakrył twarz w dłoniach i się rozpłakał. Czuł się
jakby łamał jakieś bardzo ważne prawo, a jednocześnie nie mógł nic innego
zrobić. Zaskoczony Dhosko zgłupiał kompletnie.
-Firi...Co ci jest? Hej, dzieciaku!...Przestań...Jeśli chcesz pójdę po te
kwiatki, tylko nie rycz, przepraszam...
Firisseru zadrżał. Na zewnątrz szalała burza śnieżna. A Dhosko był osłabiony.
Oderwał dłonie od twarzy. Obraz mu się zamazywał. A raczej błędnie się mienił
szarościami. Firisseru odetchnął głęboko. Nie mógł złapać tchu. Zrozpaczony
spojrzał na Dhosko. Dhosko?...Gdzie jesteś?...Wszystko zaczęło się kręcić.
Poczuł jak leci do przodu prosto w czyjeś ramiona. Już nic nie pamiętał, nic
nie wiedział, w ułamku sekundy wszystko wyleciało mu z głowy. Spojrzał
rozgorączkowanym wzrokiem przed siebie. Ten kształt...ta
twarz...Dhosko?...Poruszył cicho ustami wymawiając jego imię. Po chwili poczuł
jak chłodne wargi zamykają mu usta. Zimne, ożywcze...jak dobrze...już
lepiej...nie przestawaj...Firisseru rozchylił bezwiednie usta i przylgnął całym
ciałem do mrocznego elfa. Nie odwzajemnił pocałunku, chciał tylko czuć te usta
na sobie. Słodkie i chłodne jak woda na pustyni...Zapadł w cichy sen. Dhosko
oderwał się od całowania elfa i przytulił go do siebie. Spojrzał na pogrążoną
we słodkim śnie twarzyczkę. Wyglądał ślicznie...Nie wiedział czemu tak
pomyślał. Chciał położyć Firi na ziemi, ale tamten tylko wczepił się paluszkami
w jego koszulę i zamruczał coś słodko. Dhosko uśmiechnął się z rozrzewnieniem.
Kiedy śpi jest nawet znośny...Przesunął się jak najbliżej ogniska i zatonął w
rozmyślaniach. Co ich jeszcze czeka w tej głuszy?...