A choć ty się, ziemio,
Kwieciem rozkwieciła,
Powiadają ludzie,
Żeś ty jest mogiła...
Oj, wyrosły kwiaty
Z prochu naszych kości,
A ten, kto je zerwie,
Zapłacze z żałości.
A choć ty się, ziemio,
Lasami odziała,
Powiadają ludzie,
Żeś ty czarna cała...
Stoi las w zadumie,
Szum idzie po lesie,
Wiatr od stepu leci,
Jęk daleki niesie.
A choć ty się, ziemio,
Wysrebrzasz zdrojami,
Powiadają ludzie,
Że ty płyniesz łzami...
Oj, padały rosy
Na tę bujną trawę,
A nie były jasne,
Ale były krwawe.
Maria Konopnicka "A choć ty
się, ziemio..."
Pisałam ten rozdział, gdy miałam niebywałą
wręcz chandrę, więc nie spodziewajcie się tu jakichś humorystycznych scenek.
Tym bardziej, że jest krótki. Daję na początku wiersz, żebyście wpadli w klimat
utworu. Ready? Go!
Diabelskie piórka: Rozdział trzynasty:
Koszmar cieniem mym...za mną wlecze się wciąż...
-NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!
Kusiciel zerwał się z kanapy. Ciężko dysząc schował twarz w dłoniach.
-Sen...głupi sen...głupi...głu...
Po czym rozszlochał się. Było mu tak ciężko na sercu, że łzy nie dawały
ukojenia. Były tylko ucieleśnieniem wewnętrznego żalu i przygniatającego bólu.
-Czemu ja muszę tak cierpieć...Czemu my musimy tak cierpieć...Za co nas tak
karzesz?! - wykrzyknął spoglądając w sufit. Cisza wibrowała wokół będąc muzyką
śmierci. Tylko zegar monotonnie wymierzał czas. Tik, tak, tik, tak... Diabeł
spojrzał na kwadratowy zegarek. Dziewiąta za pięć...Wstał. Poszedł pod
prysznic. Ciepła woda spłynęła strugami na jego poobijane ciało. Wokół
wytworzyły się kłęby pary. Kusiciel spojrzał na odrapane ręce zakończone
czarnymi pazurami. Po co on je w ogóle miał?...Opuścił je.
<szszszszszszszszszszszsz>
Głupi sen...nie dawał mu spokoju. Był taki realny...
<szszszszszszszszszszszsz>
Matka...prawie jej nie pamiętał. Ale czemu rozsypała się w proch? I te krwawe
łzy...Czemu nagle umarła?...Kusiciel nie wiedział, czemu nie żyła. Pamiętał
tylko, jak ojciec miotał się w bolesnej rozpaczy. Pamiętał, że z niewiadomych
przyczyn zmasakrował Antychrysta. Pamiętał, jak Ctulhu został wtedy siłą
zmuszony do...Kusiciel zamknął oczy. Do czego?...
<szszszszszszszszszszszsz>
Wspomnienia napływające boleśnie do głowy...Nie chciał ich, więc ich nie było.
Spojrzał mętnie na źródło natrysku. Woda obmywała mu twarz. Spływała po
policzkach, ramionach, nagim torsie...
<szszszszszszszszszszszsz>
Kim był ten biały osobnik?
<szszszszszszszszszszszsz>
Czemu nie mogę przypomnieć sobie jego twarzy?
<szszszszszszszszszszszsz>
Dlaczego tak się go boję?
<szszszszszszszszszszszsz>
Wspomnienia. Znowu te przeklęte wspomnienia. Idźcie sobie! Nie chcę was! Ach!!!
- Kusiciel szeroko otworzył oczy. Ten biały osobnik...przecież to...!
<szszszszszszszszszszszsz>
-Tato! Ja nie chcę tego!!! Nie każ mi tego robić!!!
-Zamknij się!!! Masz mi być posłuszny!!!
-Panie, czekamy na was.
-Jeśli go nie poślubisz, zabiję cię!!!
-Tato...
-Idź.
-Ojcze!...
-Słyszałeś!?
-Nie rób tego swemu dziecku...
-To zwykła transakcja handlowa. Zjedziesz go dziś w nocy i na tym się skończy.
-Nie mogę tego zrobić!!!
-To spadaj do nieba!!! Nie potrzebuję cię, jeśli taki jesteś!!!
-Panie, czekamy. On zaraz się uwolni.
-Więc co wybierasz?
<szszszszszszszszszszszszsz>
Kusiciel zamknął zawór. Obrzydzenie wstrząsnęło jego ciałem niczym kolosalny
dreszcz. Wspomnienie, które przez tyle lat spychał do zapomnianych czeluści
swej pamięci wróciło. Wyszedł spod prysznica. Dotknął lekko kryształu wpiętego
w jego lewe ucho. Symbol obrączki. Był zamężny. W wieku dwunastu lat. (nie chce
mi się tu podawać prawdziwych lat, więc będą odpowiedniki - dop. autorka:P)
Pamiętał, jak musiał go pocałować. Przytulać. Dotykać. Kusiciel wrzasnął. Czemu
go to nachodzi?! Niech odejdzie!...Idź precz, koszmarne wspomnienie... Idź
precz, krysztale fioletem malowany... Idź precz, małżonku mój, Duchu Święty...