We're one
Leżę tutaj już od piętnastu lat
Nie mogę nic powiedzieć, ruszyć ręką ani wstać,
Sprawny umysł mam, jednak martwe ciało
Wszystko słyszę i czuję,
Po prostu wegetuję...
Pamiętasz mamo jak tuliłaś mnie do snu?
A teraz tylko ból i pokój zawsze pełen róż
Każdego dnia jednego tylko chcę
Błagam was, zlitujcie się
I zabijcie mnie!
Niech swoi wszyscy dobrze się bawią
A może właśnie teraz
Na pewno ktoś,
Na pewno ktoś umiera?
I w czyichś ramionach
Wylewa łzy
Czy pomyślałeś, że
To mógłbyś być ty?
Niech swoi wszyscy dobrze się bawią
A może właśnie teraz
Na pewno ktoś,
Na pewno ktoś umiera?
I w czyichś ramionach
Wylewa łzy
Może on,
Może ona
Najważniejsze, że nie
ty...
W natłoku myśli wielu zrozumiałem
I w jedną wielką podróż wyruszyłem
Wiem, że ty naprawdę to przeżyłeś
A ja po prostu śniłem,
Ja po prostu śniłem!
Pamiętasz mamo jak tuliłaś mnie do snu?
A teraz tylko ból i pokój zawsze pełen róż
Każdego dnia jednego tylko chcę
Błagam was, zlitujcie się
I zabijcie mnie!!!
Codziennie pytam czy
Kiedyś to się skończy?!
I nienawidzę słów:
"Nic nas nie rozłączy!"
Codziennie modlę się by zabrał mnie ze sobą
Ludzie nie mają prawa
LUDZIE ZABIĆ MNIE NIE MOGĄ!!!
[w tle słychać bicie serca i pikanie maszyny rejestrującej życie]
<bu-bum - pik>
<bu-bum - pik>
<bu-bum - pik>
< ... - piiiiiiiiii>
Niech swoi wszyscy dobrze się bawią!
A może właśnie teraz
Na pewno ktoś,
Na pewno ktoś umiera?!
I w czyichś ramionach
Wylewa łzy
Czy pomyślałeś, że
To mógłbyś być ty?!
Niech swoi wszyscy dobrze się bawią!
A może właśnie teraz
Na pewno ktoś,
Na pewno ktoś umiera?!
I w czyichś ramionach
Wylewa łzy
Może on,
Może ona
Najważniejsze, że nie
TY!!!
Łzy "Anastazja, jestem"

Nie muszę chyba tłumaczyć, że wszelkie niewskazane formy żeńskie zostały zmienione na męskie^^ Piosenka jest CUDO (zresztą jak każda spod znaku "Łez"^^ Według mnie, rzecz jasna^^) i polecam resztę (reklamę im robię, ale wyszło...^^). Nie muszę chyba wyjaśniać, że tekst tyczy się osoby zapadłej na śpiączkę i to jest jej prośba o śmierć^^ Chcę jeszcze powiedzieć, że w wersie "I modlę się by zabrał mnie ze sobą" chodzi oczywiście o Boga^^ i wcale nie traktuję was jak niedorozwojów psychicznych>:D Ja mam tylko letką gorączkę, jak to zwykle w okresie wakacyjnym^^ Więc nie dziwcie się, że ten fik jest troszkę inaczej napisany niż pozostałe^^ Nio, czytajcie i powiedzcie co sądzicie o tej nowej słodkiej parce^^(Ange właśnie zauważyła, że w jej fikach raczej nie ma trójkątów ani nic podobnego... Czy to źle?)... No, koniec ględzenia^^ Miłych snów(zwłaszcza po tej piosence, hehe>:))


Rozdział dwunasty: Rozmowa głuchego i ślepego.


-Przygotujcie się! Dziś jest przyjęcie wydawane przez klan Gangrel! Musimy tam być o północy! Stawcie się na dziedzińcu o jedenastej! Nie ma wyjątków!
Netzach szorstko wydawał rozkazy swemu klanowi. Stał na podium razem z Llianem w ramionach. Jego niebieskie oczy stały się zimne jak lód. Głos zhardział. Zielone włosy spływały po karku niczym wodospad, który nagle ucichł i zaczął zachowywać się niczym gładki strumień. Biała szata pobłyskiwała wrogo złotem i szlachetnymi kamieniami. Wyglądał jak gwiazda pośród ciemnych płomyków świec.
-A jak mamy się ubrać?
-To chyba jasne Gyussvie! Ładnie, bogato, ale nie przesadzając z klejnotami! Pamiętajcie: to jest przyjęcie! Nie spotkania grupowe czy wojenne!
Co się stało?... Dlaczego twój głos jest taki szorstki i beznamiętny?... Przecież to też istoty... mają uczucia... Czemu nie powiesz im czegoś miłego, tak jak mnie?... Przestań tak krzyczeć!... Netzach!... Usłysz mnie!... I przestań!... To boli!...
-Panie! Przygotować powóz czy udasz się piechotą?
-Głupie pytanie! Jak mam pójść piechotą z takim balastem?! Sam idź piechotą! Ale dla mnie ma być powóz jak najwygodniejszy! Żeby Llianowi się nic nie stało!
-Dobrze panie, zrozumiałem...
Netzach!... Nie traktuj tak swych sług!... Nie traktuj mnie jak pretekstu do wykorzystywania tych biedaków!... Gdybym mógł poszedłbym sam niosąc go na rękach... Nie widzisz jaki on zmęczony?... Zawsze tylko ty i ty... Pomyśl o kimś innym niż o sobie! Nie myśl o mnie! Ja nie chcę...
-Llian, kochanie, musimy cię jakoś ubrać... przecież nie pokażesz się tam w takim stroju, co, skarbie?...
Co?... Znowu ten słodki ton głosu... Jak możesz... Nie! Nie całuj mnie! Nie zasługujesz!... Idź sobie!... Ja nie chcę!!! NETZACH!!! Czemu mnie nie słuchasz?!! Nie! Weź te usta! Ja nie chcę! Popatrz na me oczy! Czemu unikasz mojego wzroku?!! Wiedziałbyś co czuję... Netzach...
<trzask>
Gdzie my jesteśmy?... Netzach, gdzie ja jestem?! Gdzie ty jesteś?! Znowu sobie poszedłeś?!! A, nie... Jesteś tu... Co to za pokój? Ach... znowu zapach róż... mój pokój... Nie cierpię go!!! Jest taki zimny i pusty bez ciebie... Czemu każesz mi leżeć pośród tych więdnących kwiatów?... Netzach... czemu nie dasz mi krzaka?... Takiego w doniczce... On by żył... a róże giną... Czy to znaczy, że twoja miłość jest taka nietrwała?...
-Co sądzisz o tej sukience? Czarna, we wzory... A może taka biała, jak moja? Lubisz biały?... Szkoda, że nawet nie wiem, jaki kolor lubisz...
Ciebie lubię, Netzach... lubię twój dotyk... nie obchodzą mnie ubrania... Czemu musimy iść na to przyjęcie? Znowu wszyscy będą się na mnie gapić i wyśmiewać... nie cierpię tego... Netzach... Zostaw te ubrania... przytul mnie... i zostań tak, nie idźmy nigdzie... Netzach, proszę cię... czemu znowu nie patrzysz mi na oczy? Zostaw te ubrania!
-W tym będzie ci ładnie... tu jest wyszyty nasz znaczek, znaczek naszego klanu... widzisz? I do tego weźmiemy może taki łańcuszek... a może chcesz ten, w którym cię zwerbowałem?
Nie... nie chcę go... przypomina mi o mamie... Netzach... kocham cię bardzo mocno... ale czemu zabrałeś mi matkę?... Czemu jej też nie zwerbowałeś?... Zostaw ten naszyjnik!... Wyrzuć go, słyszysz?!! Ja chcę zapomnieć!... Chcę móc ci wybaczyć! Netzach!!!
-Tak, twój naszyjnik idealnie pasuje... ale zanim go założymy musimy cię przebrać... Będziesz ślicznie wyglądał, zobaczysz... mam nadzieję, że zobaczysz... a jeśli nie, to ci kiedyś opowiem, jak ślicznie wyglądałeś... W takich szatach będzie ci cudnie... Czekaj, najpierw ten guzik... A nie, ten... Nigdy nie pamiętam...
Śmiejesz się... jak ja to lubię... tylko czemu śmiejesz się tak rzadko?... Tak mi tego brakowało... Siedzisz ze mną tyle czasu, ale się nie śmiejesz... tylko wciąż płaczesz... nawet nie wiesz jak mnie bolą twe łzy... ja cię słyszę... też bardzo bym chciał móc ci odpowiedzieć na tyle pytań... ale nie mogę... już się nie śmiejesz?... No tak... jak można się śmiać przy rozbieraniu kogoś, kto ci nie odpowiada od piętnastu lat... co za głupie myśli... Netzach... nie śpiesz się tak... uwielbiam twój dotyk... nie ten guzik... Jak to jest, że ja to wszystko pamiętam, a ty nie?... Au! To boli! Odłącz tą kroplówkę!... Nie martw się, nie umrę... a nawet jak tak, to sprawisz mi tym ulgę... tylko szkoda, że do mnie nie dołączysz... Ała, Netzach!!! Przestań!!! Nie szarp tak tym... o, właśnie tak... a teraz zdejmij rękaw... właśnie... spokojnie, mówię ci, że nie umrę... to było by zbyt głupie... już podłączyłeś?... To się uspokój... tak...
-Przepraszam, ale zawsze się boję, że cię stracę... a ja nie chcę, wiesz o tym... Nic nas nie rozłączy, pamiętasz?
Jak mógłbym zapomnieć... mówisz mi to codziennie... nienawidzę tego zdania... bo kłamiesz... kiedyś On mnie wysłucha i pozwoli mi umrzeć... Nie to, żebym chciał cię opuścić... ale to jest dla mnie męka... leżeć i być bezsilnym... no to co, że mnie nie będzie... nie należy mi się...
-A teraz to ściągniemy... śliczny jesteś... uwielbiam ciebie i twoje ciało...
Mówisz tak dziwnie... Nie znasz mnie prawie w ogóle... Więc jak możesz mówić, że mnie kochasz?... A moje ciało jest jak każde inne... tylko, że to jest nieużywane już od piętnastu lat... pewnie mam zanik mięśni i te wszystkie choroby... więc znowu kłamiesz.... czemu tak często kłamiesz?... Czy to jest zemsta za to, że się nie odzywam?... Netzach ty wiesz... ojej, co ty robisz?! Zboczony!!! Jak możesz wykorzystywać bezbronną istotę? To jest takie przyjemne... szkoda, że nie mogę odwzajemnić twoich pocałunków... szkoda, że nie możemy posunąć się dalej... to okropne... jestem beznadziejny... zostaw mnie!!! Teraz to ja nie zasługuję... Netzach... przestań już... ja nie żartuję...
-Przepraszam... nie mogłem się powstrzymać... Jesteś taki piękny i taki słodki, że chyba nie byłbym sobą, gdybym nie spróbował tej twojej skóry... jesteś pyszny... szkoda tylko, że nie mogę cię zjeść...
Znowu się śmiejesz... och, ty zboczeńcu... ale nie szkodzi... uwielbiam twój śmiech... chciałbym pośmiać się z tobą... ale nie mogę... Widzisz, jaki ja jestem beznadziejny?... Już lepiej by było, gdybyś mnie zabił i poszukał sobie kogoś lepszego... Netzach!!! NIE!!! NIE ZAKŁADAJ MI TEGO ŁAŃCUSZKA!!!
-O, jak ładnie... Spójrz, jak ślicznie...
Lustro... nie, nie jest ślicznie!!! Zdejmuj to!!! Okropne!!! Ja nie mogę w tym chodzić, słyszysz?!! Głuchy, czy co?!! Netzach, patrz mi na oczy!!! PATRZ!!! Czemu nie patrzysz?!! Robisz to specjalnie?!! A tak poza tym... włosy mi urosły... i chyba się postarzałem... to są moje oczy?... Jakie okropne... Już wiem, czemu nie patrzysz... Ale ten jeden jedyny raz spójrz! Błagam cię, Netzach!!!
-A teraz ubranko... Jak myślisz, kogo zwerbowali pozostali przywódcy klanów? Toreadorzy tylko pewnie nikogo... Oni tacy jak zawsze. Dawno nie widziałem Saurona... Ciekawe co u niego... dziś się dowiemy, co, kochanie?
Nie dowiemy się, bo ja nie pójdę!!! W tym łańcuszku nigdzie nie pójdę!!! Jeszcze mnie mama zobaczy i co?!! Schodzisz z tematu!!! I jak zwykle nie patrzysz mi na oczy!!! Co mnie obchodzi klan Toreador?!! Ty mi patrz na oczy!!! NETZACH!!!
-O, gotowe. I jak?
Strasznie!!! Ten łańcuszek wszystko psuje!!! Weź go zdejmuj!!! Nie całuj!!! Ty ciągle tylko mnie całujesz!!! A o moich potrzebach nie pomyślisz!!! Nawet na oczy nie chcesz mi spojrzeć!!! Przestań!!! Tylko nie po znaczku!... Aaa, ty zawsze wiesz, jak mnie uspokoić... Czemu ja taki przekupny jestem?... Ech... A co to? Patrzysz? Netzach... Widzisz? Widzisz to, co chcę ci powiedzieć?!! Powiedz!!!
-Kochanie, masz piękne oczy... Mógłbym patrzeć w nie godzinami... może nawet bym odczytał jakąś odpowiedź... ale wiesz.... boję się... boję się, że powiesz mi coś, czego nie będę mógł znieść... coś, co sprawi, że umrze moje serce... więc nie patrzę... Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe?... Bo za bardzo cię kocham, żeby móc odczytać prawdę... ale powiesz mi to wszystko, jak cię wyleczę, dobrze?
Netzach... Ale jak długo jeszcze będę musiał czekać?... A jak umrę?... Jesteś okropny... ale i tak cię kocham... może nawet trochę za mocno... kiedyś mnie to zabije...