Czesc wszystkim, dzieki za to ze ze mna wytrzymujecie....a w szczegolnosci ty Aisza**. Mam nadzieje, ze nowy wytwor mojej...juz nie zdrowej wyobrazni wam sie spodoba....no coz, zycze milego czytania. 241285@interia.pl i piszcie wreszcie te maile, moja skrzynka cierpi na suchoty**

 

    Kto sie czubi, ten sie lubi.

 

Byla sobota, czerwiec, slonko mocno przygrzewalo jak na dziesiata nad ranem.

- WILL!!!!!!!ZLAZ NA SNIADANIE!!!!!!!!!!!Dlaczego ten chlopak nie moze choc raz wstac punktualnie na sniadanie?

Kobieta, ktora wrzeszczala i krzatala sie po kuchni byla matka Wila, obok siedzial jego ojciec i czytal gazete.

- Nie denerwuj sie tak kochanie, pewnie juz wstal i szuka teraz swojego buta......ktorego wlasnie obgryza na schodach nasz kochany piesek.

Will mial czerwone, poczochrane wlosiska i glebokie, brazowe oczy. Cere mial sniada.

- MAMO!!!!WIDZIALAS MOJE BUTY!!!!!!!!!!!NIE MOGE ICH ZNALEZC!!!!

Will siedzial wlasnie pod lozkiem i przekopywal tony smieci.......o! Moja kanapka sprzed miesiaca, szukalem jej.

- Kurde! Dlaczego nigdy nie moge tu nic znalezc?!!

- Bo jestes balaganiarzem Will.

W drzwiach stal jego najlepszy przyjaciel, mial zapuszczone blond wlosy i zielone oczy, nazywal sie Joshua ale wszyscy nazywali go blondi....to z powodu wlosow oczywiscie.

- Nie stoj tak, pomoz mi.

Blondi znirzyl sie do poziomu Wila, czyli na kolana.

- Ble, co za smrod, czyzby przetrwaly tu szczatki jakiegos dinozaura?

- To wcale nie jest smieszne!

- Po co ja sie w ogole z toba zadaje? Za kazdym razem kiedy tu przychodze, ty szukasz swoich butow, kup sobie zapasowa pare gamoniu.

- Cicho siedz.

Z dolu dobiegal glos podnieconej czyms matki I rownie podnieconego ojca.

- Alez to wspaniale! Prosze, niech pan usiadzie.

Blondi I Will spojrzeli po sobie.

- Masz odwiedziny?

- A skad mnie to?

- Moze zejdziesz na dol I sie przywitasz?

- Po co?

>LUP<

- Ala! Co ci odbilo? To boli!!!

- Zachowuj sie jak homosapiens.

- No dobra, juz ide panie.

Will sie uklonil….uwaga, poduszka wlasnie przeszla skrocony kurs pilotarzu….i trafila w zamkniete drzwi, Will mial tym razem szczescie.

Chlopak zwawo zszedl po schodach, na ostatnim podknal sie o cos i rymsnal na podloge…oj, bolalo.

- %&$§ §$&/”$?/& !!!!!!

Wzrokiem odszukal narzedzie zbrodni** EUREKA!!! To byl jego dawno zaginiony but….troszke obsliniony ale co tam.

- Wili! Mozesz tu na chwileczke przyjsc?

O rany, jego matka mowila do niego Wili tylko wtedy gdy czegos chciala…..zaczyna sie.

- Ide!!!

Chlopak wkroczyl do kuchni z grobowa mina, byl pewny, ze musi isc po skrzydelka dla matki….co za upokorzenie….na jednym z krzesel siedzial jakis starszy pan I wlasnie popijal herbatke.

- Will kochanie, przywitaj sie, to jest pan Rupert Hol.

Niepewny uscisk dloni, jego matka….zanim sie obejrzal siedzial na krzesle I rozmawial z panem starszym….

- Will, czy wiesz kim ja jestem?

- Yyyyyy...starszym panem, ktory siedzi na krzesle i popija herbatke?

- Bardzo dowcipne...jestem poslancem twojego pradziadka i przyjechalem oglosic ci dobra nowine.

- To ja mam pradziadka?

- Twoj pradziadek nie zyje.....

- No rzeczywiscie, to jest dobra nowina....

- I zostawil ci spadek......

Wszyscy obecni rozdziawili mordki…..skad tu sie wzial blondi?

- Znaczy to, ze moj najukochanszy kumpel Will jest bogaty?

- Tak, otrzymal 5 mln. dolarow i zamek.

- Moj syn jest…… >zemdlala<

- No dobra, ale gdzie tkwi haczyk?

- Musisz tam przemieszkac rok, jesli nie….to zamek trafi w rece twojego kuzyna….przyjechalem, zeby cie zabrac.

- Co? Zaraz?

- Tak.

- Sam?

- Masz juz 16 lat, ale mozesz zabrac ze soba jedna osobe.

- W takim razie biore blondiego…..zalatwisz pan wszystko z jego rodzicami?

- Niech bedzie.

………………………………………

Will, blondi I dziadzio stali spakowani na lotnisku I czekali na samolot, rodzice nie mogli im dotrzymac towarzystwa bo mamuska znow zemdlala I ojciec musial z nia zostac w domu.

- Gdzie my tak wlasciwie jedziemy?

- Do Irlandii paniczu.

-………….pppaniczu? On paniczem??? >wybuch smiechu<

- Zamknij sie blondi….

>DING DONG< Panstwo czekajacy na samolot do Irlandii proszeni sa do wyjscia nr.6.

………………………………………

Chlopaki siedzieli w wygodnych fotelach, samolot juz dawno wystartowal, wciaz nie mogli uwierzyc w to co sie dzieje.

- To wszystko jest wprost niewiarygodne…….ja, paniczem?

- Tylko nie mysl sobie, ze zaraz bede cie tak nazywac gamoniu.

- Czy ja juz ci mowilem jak bardzo dzialasz mi na nerwy?

- O tak, wiele razy**.

………………………………………

Po wyladowaniu samolotu wszystko dzialo sie bardzo szybko, wsiedli do czarnej limuzyny, byli bardzo zmeczeni, zasneli. Obaj obudzili sie dopiero na miejscu……malo co im galy na wierzch nie wyszly.

Zamczysko bylo ogromne i pzerazajace, zupelnie jak te na horrorach o wampirach. W srodku urzadzony byl w stylu sredniowiecznym, a moze wcale nie byl urzadzany tylko juz tak zostalo?

Stali przed olbrzymimi wrotami z drewna, otworzyl im jakis frankensztajnowski lokaj a la Lurch z Adamsow i wniosl ich bagaze do srodka……potem sie uklonil i poszedl sobie….chlopcy poczuli znaczna ulge, mieli tylko nadzieje, ze na kolacje nie beda musieli jesc osmiornic albo pajakow…fuj.

Blondi: Woooooooooow.

Wili: Ekstra…..mozna sie rozejrzec?

Zaczelo grzmiec.

Rupert: Oczywiscie, ale o szostej jest kolacja, prosze sie nie spoznic.....wasz pokoj jest na koncu korytarza.

Wili i blondi wrzucili bagarze do pokoju, nawet sie nie rozejrzeli......nie zauwazyli nawet, ze kogos trafili.

Gabriela: Jak tak mozna..... – jek.

Blondi: Slyszales cos?

Wili: Nie, a co?

Blondi: Nic… to pewnie przeciag….wiesz co? Ty idz sie rozejrzec a ja poszukam kibelka….no wiesz, natura wzywa**.

***********

Will szedl sam dlugim korytarzem, podziwial zabytkowe meble i zastanawial sie co tez tak dlugo zatrzymuje jego kolege…….moze zatwardzenie?

Przechodzil wlasnie obok starego obrazu jakiegos mlodzienca, mial blekitnawe, krotkie wlosy i oczy tego samego koloru…… zagrzmialo, blyskawica przeciela niebosklon…..Will zauwazyl, ze obraz sie do niego usmiecha! Ktos z niego wyskoczyl, przeszedl przez jego cialo i wyladowal na podlodze…..to byl ten chlopak z obrazu…….

Sebastian: Prosze cie panie, nie oddawaj im mojej duszy, zrobie wszystko!!!> panika<

Wili nie wiedzial co ze soba zrobic, uciekac….a moze zaczac sie drzec, nie zadne z tych podpunktow…..trzeba sprobowac sie porozumiec, w koncu nie codziennie rozmawia sie z duchami.

Wili: Yyyyyyyyy…….jestem Wiliam….a ty?

Duch wstal I uklonil sie uoczyscie, mial na sobie lekka, srebrna zbroje.

Sebastian: Jestem ksiaze Sebastian panie…..obecnie cierpie na cielesne nieudogodnienie……jak sam widzisz panie,… uciekaj z tego zamku, grasuja tu sami psychopaci….i co najgorsze, chca mnie dorwac…prosze nie mow ze mnie tu spotkales……blagam.>jek<

Wili: No dobra.

Sebastian: Jestem ci dozgonnie wdzieczny panie. >zniknal<

Wili: Troche na to za pozno.

Znow stal na przeciwko obrazu…..ktos znow z niego wyskoczyl, krzyknal “niespodzianka!” i wpil sie w jego usta, zaskoczony Wili otworzyl szeroko oczy, male rozkoszne mroweczki biegaly mu wzdluz kregoslupa…..mrrrrrr.

Osobnik nie chcial puscic Wila, byl przystojny jak diabli, mial czarne dlugie wlosy i……i rozki!!!

Chlopak sie ocknal, mocno odepchnal sie od faceta z obrazu i wyladowal pod przeciwna sciana.

Mufi: Nie podobalo sie?

Facet byl poprostu boski.......choc to moze nieodpowiednie slowo, mial takie czarne oczy....i ubrany byl na czarno.....nieciekawie to wyglada. (satanista?)

Wili: Ccccos ty za jeden?

Mezczyzna wyskoczyl z obrazu i uczepil sie sufitu jak najprawdziwszy Spiderman.

Mufi: Ojojojojoj.....znasz odpowiedz na to pytanko maly.....

Gabriela: To wstretny i podly diabel, ktory zwodzi niewinne duszyczki.

Will spojrzal w lewo, stala tam kobieta z naprawde duzymi atutami, blond wlosami, niebieskimi oczyma i bialymi skrzydelkami, jedyne w co byla odziana to dluga, biala szata w pasie przewiazana zlotym sznurkiem. Facet zeskoczyl z sufitu.

Mufi: >wywrocil oczyma< Tyle komplementow na raz, kurcze az sie rumienie.... >falszywa skromnosc<....nazywam sie Mefistofeles chlopcze i wierz lub nie, jestem najprawdziwszym diablem......mam przeliterowac?

Wili: Nnie trzeba.

Mufi: Prosze, mow mi Mufi….to skrocik dla przyjaciol wiesz?

Mefistofeles polozyl dlonie na policzkach Wila i zajrzal mu gleboko w oczy….bylo mu przyjemnie…tak cieplo i bezpiecznie…..Gabriela przerwala te “uczucie” i zanim sie obejrzal, wyladowal nosem pomiedzy jej atutami….dusil sie.

Gabriela: Jak smiesz zwodzic te niewinna duszyczke??????? Nigdy nie dopuszcze do tego bys byl jego przyjacielem ty oszuscie!

Wili uwolnil sie od morderczych piersi anielicy…..

Mufi: Spadaj Gabi, psujesz moj image. >w lapkach zmaterializowalo mu sie male piekielne zwierzatko z mackami, wrzucil je Gabrieli za szatke i podziwial jak ta panikuje<

Gabriela: AAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!! OBRZYDLIWE!!!!!!!!!!ZABIERZCIE TO!!!!!!!!!!!!!!>uciekla gdzie pieprz rosnie<

Mufi: To by bylo na tyle…….powiedz zlotko, nie widziales tu przypadkiem takiego chlopaczyne? Probuje go dopasc juz od tygodnia i jakos tak nie moge.

Wili: Co tu sie dzieje?

Mefistofeles zmierzyl go wzrokiem.

Mufi: Uuuuuu, racjonalista…….ble, nie chce sie z toba zadawac.

Chlopak chwile milczal.

Wili: Z zalozenia jestes diablem tak?

Mufi: Najprawdziwszym, 200% -owym.

Wili: A ta kobieta ze skrzydlami?

Mufi: Tak idiotyczny wyglad moze miec tylko i wylacznie aniol stroz.....Gabi sie nazywa, jak na razie jest moim jedynym zrodlem rozrywki w tym zamku.

Za Mufim stala anielica, wsciekla jak stado os.

Gabriela: Ja jestem idiotyczna? I jestem twoim zrodlem rozrywki?!!!!!!!!

Mufi: Puk puk skarbie, zlosc to grzech.....pojdziesz do piekla >usmiech<. Co zrobilas z moja zmutowana zlota rybka? To bylo moje ulubione zwierzatko......>jak dzieciak<

Anielica od razu sie uspokoila, poprawila szate i zimnym wzrokiem zmierzyla diabla.

Gabriela: Spuscilam w klozecie……a teraz powiem ci tylko jedno moj drogi.....MAM CIE DOSYC!!!!!! Moje nerwy sa w strzepach, nie moge przez ciebie jesc, spac ani pic.....DAJCIE MI PAPIEROSA BO ZWARIUJE!!!!!!

Mufi: O! Palenie to grzech.....spotkamy sie szybciej niz ci sie wydaje slonko ty moje....hn hn hn hn hn.

Wili: Wy naprawde jestescie psychiczni.

Mufi: Hola kolego! Takie zdanie ma o nas tylko jedna duszyczka tu w okolicy…….

Gabriela: Powiedz mi gdzie jest Sebastian, on nie moze go pierwszy znalezc….blagam, dla dobra tego chlopca.

Wili:…………..po co wam on?

Mefistofeles zatkal usta Gabrieli.

Mufi: Ta biedna duszyczka uciekla z piekla….ale nie wie o tym, ze chcemy go odeslac do niebo bo zaszla mala pomylka…..AAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!

Gabi ugryzla biednego diabelka ( angewelinka miala racje, anioly potrafia byc zlosliwe…brrrrr ).

Gabriela: To nie prawda, on chce go znowu ulokowac w piekle!! Widziales kiedys dobrego diabla?? >LUP<

Mufi zalozyl jej haka, zlapal za noge i wrzucil do szafy, kluczyk przekrecil a potem polknal. Bardzo niedelikatny i niesmaczny sposob ale coz.

Mufi: Kochac kobiety…….to naprawde niemozliwe…..ulala….

Wili sie usmiechnal, ten diabelek byl naprawde sympatyczny.

Mufi: To jak, wiesz gdzieb jest ten chlopak czy nie? >masujac obolala raczke<

Wili: Nie.

Mufi: Klamac to ty nie potrafisz......nio coz, wydaje mi sie, ze wsrod ludzi spedze jeszcze troche czasu.....gdzie Pan Bog nie moze tam babe posle.........

Obaj dostali ataku smiechu.......Gabi zaczela coraz mocniej walic w drzwi biednej szafy....widocznie wszystko slyszala`.’

Mufi: Sluchaj, nie mam nic przeciwko tobie, ale jesli wejdziesz mi w droge to gorzko tego pozalujesz....moge ci to przysiac.

Kolejna blyskawica przeciela niebosklon.

 

THE END

Mam kontynuowac czy nie? Tym razem nie napisze dalszej czesci poki ktos nie napisze do mnie maila!!!!!!! I bede trwala w moim postanowieniu!