~Kto się czubi ten się lubi~
Jedenastu służących w zamku pracowało, po
nadejściu Mufiego, czterech się ostało.
Dzień był zimny jak na lato, na zewnątrz padał deszcz, było ponuro
i smutno.
Mefistofeles leżał na starym
fortepianie i pozwolił rękom samym wystukiwać rytmy. To co z nich wyszło było
powolne, smutne, pełne bólu i rozczarowania.
Gabriel obserwował wszystko przez
uchylone drzwi ( z obciętymi włosami** ), mały się popłakał ze wzruszenia, nie
wiedział, że diabły potrafią skomponować coś tak pięknego. Najwidoczniej komuś
tu było bardzo przykro z jakiegoś powodu, ponieważ Mefistofelesowi zdarzało się
zarażać nastrojami innych ludzi.
Mufi: Jeżeli myślisz, że cię nie
widzę to się mylisz.
Gabriel wszedł do pokoju i zamknął
drzwi.
Gabriel: Ja.....ja....nie
wiedziałam, że umiesz grać na fortepianie.
Mufi: Mówi się: „Nie wiedziaŁEM
„....i co z tego? Ja też nie........ale czuję się dzisiaj jakiś taki
wypompowany.
Gabriel: Może tęsknisz za domem?
Mufi: Nie wnikaj dla własnego
dobra, przecież wiesz, że ktoś musiał mnie zarazić.....
Gabriel: Może to któryś z
chłopaków?
Mufi: Albo ten narcystyczny anioł.
Gabriel: Jaki anioł?
Mufi: Ten, któremu kazałem
wysprzątać wczoraj pokój z pierza....ciekawe czy już skończył?
Gabriel: A czy...czy on miał
srebrne skrzydła?
Mufi: Nawet jeśli to co?
Gabriel: To mógłby być mój
przełożony.......~~~~~~~~~~
Mufi: Ale ty już nie jesteś
aniołem......jesteś teraz człowiekiem i nikt tobą nie rządzi, nikomu nie
podlegasz.
Gabriel: Ale......
Mufi: Żadne ale, ......a zresztą
po co ja z tobą rozmawiam, jesteś głupi i tyle.
Gabriel: Ale ja tylko
chciałem.......
Mufi: Co chciałeś? Polepszyć mi nastrój?
Nie udało ci się to....a teraz wynoś się stąd!
Gabrielowi poleciały łzy po
delikatnych policzkach, zasłonił oczy dłońmi i wybiegł z pokoju. Wszyscy się go
o wszystko czepiali, zrobili sobie z niego kozła ofiarnego.
Mufi: Super, teraz będzie ryczał
do wieczora.
Ale sumienie gryzło diabełka,
kręcił się i przewracał z boku na bok, nie mógł sobie znaleźć miejsca w
domu.....oki, podsumujmy, obraził Gabiego...a on jest bardzo wrażliwy,
wypadałoby przeprosić tego słabeusza....a niech to!!!
Mefistofeles szukał małego po
całym domu, w końcu zaczął szukać na zewnątrz....bał się tylko, że ta beksa
zrobi jakieś głupstwo.
Mufi biegał i szukał, szukał i
biegał, w końcu na swojej drodze spotkał ( biednego ) Rafaela.....z miotłą w
ręku.
Rafael: Musimy pogadać i ustalić
kto tu jest szefem. >groźnie<
Mufi: >ręce skrzyżowane na
torsie i poważny wyraz twarzy<....na pewno nie ty pierzuchu.
Rafael: PIERZUCHU???!!!!
Mufi: Wiesz, jest taka potrawa,
ludzie łapią żywe gołębie, wsadzają je do garnka i gotują w ich krwi....potem
upewniają się czy jeszcze żyją i wyrywają im mięśnie.....
Rafałek zrobił się na twarzyczce
zieloniutki, zieloniuteńki, cholernie i niezdrowo zielony~~~~
Mufi: ........mięśnie mielą i
mieszają z takimi małymi, białymi larwami, potem otaczają to w liście pokrzywy,
jeszcze raz gotują i podają w restauracjach....zdaje mi się, że Rupert właśnie
coś takiego przygotował na dzisiejszą kolację... >hehehe<...życzę
smacznego.
Aniołka jak nigdy nic zerwało do
kibelka, w ostatniej chwili zdążył. Gdzieś pomiędzy wywrotem wątroby a żołądka
wymówił kilka....”zakazanych” słówek adresowanych na imię Mufiego.
Mufi: Dobra, pierzastego mam z
głowy na dzisiejszy dzień, teraz jeszcze drugiego pierzucha musze znaleźć
i....>obrzydzenie na twarzyczkę wpełzło< ...prze....prze....przeprosić....
>ble<
******************************************************************************************
Sebastian latał w te i z powrotem
po korytarzach zamku, Wiliam kazał mu zawołać Mefistofelesa.
No cóż, poszukiwania nie szły mu
najwyraźniej zbyt dobrze.......wypróbujmy więc znanej nam metody.
Sebi zatrzymał się na środku
jakiegoś pokoju, nabrał powietrza w swoje przezroczyste płuca i z całych sił
wrzasnął......
Sebastian: RATUNKU
MORDUJĄ!!!!!!!!!!!!!!!
Mufi znalazł się niemalże od razu.
Mufi: Kogo? Gdzie? W jaki sposób?
Ex diabełek rozejrzał się po
pokoju....wykiwał go &%$**& jeden.
Sebastian cofnął się odrobinkę,
mogło być niebezpiecznie.
Sebastian: Wiliam cię woła,
podobno jakiś nauczyciel ma dzisiaj przyjść i sprawdzić czy się kwalifikujecie
do tutejszej szkoły......
Mufi: Wykiwałeś mnie?
Sebastian: Ja...to znaczy.....to
było konieczne.........nie rób mi krzywdy.....
Mufi: Niby dlaczego?
......i wziął do łapek odkurzacz,
Sebastian uciekał aż się za nim kurzyło.
Mufi: No, i tak powinno być.
Mefistofeles w grobowym humorze
zszedł po krętych schodach do pokoju gościnnego, zastał tam Wila, Barbie,
Gabiego i....skonsternowanego Rafaela siedzącego na kanapie. Naprzeciwko
siedział jakaś nauczycielka w krótkiej spódnicy i okularach naciągniętych na nos.....coś
około 45 lat, nic interesującego.
Wili: Oooo, a to proszę pani jest
mój starszy brat Mikael.
Nauczycielka podniosła się i
podała dłoń przystojnemu i inteligentnemu, tak myślała wcale go nie znając z
charakteru, młodzieńcowi.
Mufi: Miło mi.
Pospiesznie uścisnął jej dłoń jak
staremu kumplowi i rozsiadł się wygodnie na kanapie obok Rafaela.
Rafael: Ale ja pani mówię, to nie
o mnie chodziło i to nie ja mam chodzić do szkoły.....a poza tym nie chcę wam
zajmować miejsc!
Nauczycielka: Mamy dużo miejsca,
niech się pan o to nie martwi, postaramy się pana wsadzić do jednej klasy z
panem Mikaelem i Gabrielem....
Mefistofeles uśmiechnął się
obrzydliwie i psychicznie, tą sytuację trzeba wykorzystać.
Rafael: Ale pani nie rozumie, to
właśnie tego się obawiam!!!
Nauczycielka: Nie ma się o co
martwić, przez pierwsze tygodnie nauczyciele będą przymykać na was oko....i....
Mufi: Oj ty kochany braciszku,
Rafi, nie musisz się martwić już ja ci w lekcjach pomogę....przyrzekam
kochany..... >he
he he<
Nauczycielka: No widzi pan?
Rafael: ~~~~~~~~~~~~~Gabi~~~~~~~~
Gabriel: Mikael ma rację
braciszku..... >a to ci niespodzianka, Mufiemu szczena aż opadła<
Nauczycielka: A pana Wiliama i
Joshuę umieścimy w oddzielnych klasach, poznacie wtedy więcej osób...no cóż, to
ja już się będę zbierać, spis książek zostawiłam panu Rupertowi... życzę miłego
dnia...i do zobaczenia za trzy dni. >uśmiech<
Nauczycielka wyszła.
Rafael:
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~za jakie grzechy~~~~~~~~
Mufi:
BUAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA!!!!!!!!!!!!!! >tarza się po
podłodze<
Wiliam: ooooooooooooo
raaaaanyyyyyyyyyyy......
Blondi: Przynajmniej nie będę
blisko tego psychola...
Mufi: Nie martw się, na każdej
przerwie będę cię odwiedzahahahahahahahaahahahaahaaaaaaaaaa!!!!
Gabi: No to będziemy mieli wesoło.
*****************************************************************************************
Spraw organizacyjnych było bardzo
wiele do omówienia, np. z kim będzie spał Rafael?
Mufi zgodził się na podzielenie z
nim łoża, dla Rafiego sytuacja wyglądała co najmniej beznadziejnie.
Rafael: Prędzej mnie piorun
trzaśnie niż będę z nim spał.
Takie słowa mogą być wymawiane
bezkarnie tylko wtedy, gdy Mufiego nie było w pobliżu.....a był aktualnie w
kąpieli.
Blondi: Wiesz, nigdy nie mów
nigdy.
Rafael: A co to niby miało
znaczyć?
Blondi: On zrobi co będzie chciał
i ty nic na to nie poradzisz.
Rafael: Filozof się wielki
znalazł! Ja tu jestem wyższy rangą, więc się lepiej zamknij.
Mufi: Czy ktoś tu coś mówił o
szefostwie?
Co za widok...Mefistofeles w samym
kusym, białym ręczniczku przepasanym na biodrach i większym na głowie.
Rafael: Mówię, że.......
>szczena w dół<
Czy jest na świecie coś bardziej
kuszącego niż wysoki, giętki jak kot, piękny, mokry, i w dodatku półnagi
diabełek? Chyba nie.
Mufi: Czego się tak gapicie?
Człowieka nie widzieliście?
Rafael: Ja ja jajajaja składałem
śluby czystości...., muszę iść........ >ziuuuuuuuuuu<
Wybiegł. W pokoju został tylko
półprzytomny Blondi ze swoimi urzeczywistniającymi się marzeniami...
Mufi szedł w jego kierunku
powolnym i zmysłowym krokiem.
Mufi: Co jest Barbie? Rumienisz
się na widok Kena? To może Ken zdejmie ręczniczek i zobaczy co będzie dalej?
>zmysłowo i namiętnie<
Blondi: Ja ja......yyyyy
>wybałuszone oczy<
Blondi leżał na łóżku,
Mefistofeles klęczał nad nim z rękoma po bokach jego głowy. Mokre, czarne włosy
łaskotały go przez koszulę, oddychał coraz głębiej a oczy zachodziły mu mgłą.
Mufi: Jeżeli masz mi coś do
powiedzenia to powiedz mi teraz.... >oblizał zęby<
Blondi: ............. >zbyt
zszokowany by cokolwiek mówić<
Mefistofeles powoli zbliżał się
twarzą do jego twarzy, jedną rękę włożył mu pod koszulę, była zimna, Blondi
zadrżał na całym ciele.
Mefistofeles zamknął siłą woli
drzwi na klucz ( małe hokus pokus mu zostało ). Blondi nadal nie wiedział co
się dzieje, czuł tylko delikatne usta muskające jego wargi i rękę wędrującą pod
koszulą.
Mufi: Nie masz mi nic do
powiedzenia?
Blondi:................
Mefistofeles delikatnie rozpinał
mu guziki, każdy gwałtowniejszy ruch mógł uprzytomnić Blondiego a Mufi by tego
nie chciał. Po chwili koszula małego wylądował na podłodze, ręcznik
czarnowłosego też. Mefistofeles lekko przygryzał ucho Blondiego, jedną ręką
drapał lekko karczek małego, usiadł mu na nogach, zajął się teraz rozpinaniem
rozporka, poszło szybko i bez większych komplikacji....i wtedy Blondi
oprzytomniał.
Blondi: Nie!
Mufi: Co nie? Co nie?
Joshua zaciągnął spodnie, wziął
koszulę i wybiegł z pokoju.
Mufi: Czyżbym był skazany na życie
w celibacie?
Nagle się poderwał, podszedł do
szafy i ubrał jakieś ciuszki.
Mufi: Gdzie ten Gabriel? On mi
niczego nie odmówi.....
~THE END~
autor: Bi-Ewi
P.S. Lepszy komentarz na końcu niż
na początku, teraz mogę bezkarnie truć.*^
Wredna jestem co?
Proszę nie odpowiadać na powyższe
pytanie, wolę tkwić w słodkiej niewiedzy.
I Sei-sama, nie denerwuj się tak,
wszyscy cię kochają....no może poza męską częścią publiczności.~.~
Mam nowe opowiadanko, mam
nadzieję, że wam się spodoba^^