Hej! Jeszcze raz dziękuję Mikuś, Ange, tylko spokojnie, Jeza, pisz pisz
pisz.....i wszyscy, wszyscy, wszyscy....PEACE ^o^! I Kurai kochanie, ja też nie
mam talentu, wszystkich wkurzam moimi bazgrołami, więc i ty też potrafisz**.
NAPISZ COŚ!!! >jęk<
^*^*^R.I.P.^*^*^
- Tu jest twoje biuro, zawalisz a
wylatujesz, zrozumiano?
Chłopak zgodnie pokiwał
głową.....ciężko będzie.
- No, to wszystko już wiesz, masz
wytropić tego drania, bierz się do roboty.
Drzwi zatrzasnęły się z hukiem, szef
policji nigdy nie był „miłym gościem”, zawsze złośliwy i natrętny.....koledzy
mu opowiadali.
Chłopak wyjrzał przez okno,
zapadał zmierzch, pastelowo zielone włosy opadały na kark i czoło, światło
zachodu słońca odbijało się w zimnych, zielonych oczach.....Luna rzadko
cokolwiek mówił, zawsze się tłumaczył, że nie ma nic do powiedzenia.....to była
nieprawda.....
Smukłymi dłońmi dotknął
przedmiotów na biurku- dowody rzeczowe, po mieście szalał morderca, a Luna miał
go wytropić.
Dotknąwszy przedmiotów odbierał
różne obrazy i sceny....tak.....to będzie trudna sprawa.
Luna już od dziecka był wyjątkowy,
potrafił odbierać uczucia innych na dużą nawet odległość, ich stany ducha, tok
myślenia......
Usiadł zrezygnowany w czarnym,
obrotowym krześle, ukrył twarz w dłoniach....
Tak młody a już musi stać się
dorosłym....no cóż, kto prócz niego zarobi na rodzinę? Na rodziców, na siostrę
i brata?
Nie, 16 lat to już prawie dorosły
człowiek. Zdecydowanie.
Przed nim leżała sterta papierów,
były tu opisane wszystkie morderstwa, jakich dokonał owy człowiek, podpisujący
się słowem „Rip”.
Nie da rady, trzeba się brać za robotę.
Najpierw dotykał po kolei
wszystkich przedmiotów, notował swoje spostrzeżenia i myśli na skrawkach
papieru.
Potem czytał wszystkie te
kartoteki......było ich naprawdę dużo.......chyba zasnął.....powiew świeżego
powietrza.....skrzypnięcie.......zaraz! Przecież okno było zamknięte....ktoś
dotknął jego włosów......chyba....
Otworzył oczy......chyba mu się
coś wydawało......nikogo tu nie było....przetarł je, ziewnął....spojrzał na
biurko, prócz stosu papierów i innych dupereli, oparta o tabliczkę z jego
nazwiskiem stała karta tarota....”Śmierć”, z napisem na odwrocie: „Rest in
peace my boy”.
Przestraszył się, czyli mu się nie
zdawało, ktoś tu był.....nie! Spokojnie.
Próbował ogarnąć myśli.....to
pewnie szef, który chciał go nastraszyć.......nie, karta była pomazana
krwią.....
Wszystko dookoła chłopaka
zawirowało......zaczął się dusić w tym małym pomieszczeniu....jak ktoś mógł tu
wejść?
Zbliżał się szef policji..... to
nie mógł być on, wyczułby tą ciężką aurę.....ale.....przecież nic nawet nie
poczuł.....CO JEST?!
Drzwi otworzyły się z hukiem.
- Kolejny przypadek, kobieta, lat
27, brunetka.....przecięta wpół ostrym narzędziem. A u ciebie są jakieś
postępy?
Luna zaprzeczył....nie wiedział co
powiedzieć..........
- Do jutra masz coś z tym zrobić,
cokolwiek, mają być efekty, albo wylatujesz! Rozumiesz?!
Przytaknął.
Znów ten huk, został
sam.....spojrzał na kartę....ładna, niebieska....i czarna, śmierć jest zakapturzona.....spod
kaptura wystaje trupia czaszka.....kościste dłonie trzymają w dłoniach kosę,
taką, którą zbiera się żniwa.....zaraz....żniwa, przeciąć
wpół....żniwa.....przeciął ją wpół.......KOSA!
Zanotował, dołączył do kawałków papieru
kilka rzeczy i kartę. Wszystko schował do szuflady....lepiej, żeby szedł już do
domu, jak nie zdąży na pociąg, to będzie tu nocował.
Tymczasem smukła sylwetka mężczyzny poruszała się ze zwinnością kota po
dachach wysokich budynków....zatrzymała się tuż przed budynkiem policji. Smukły
i wysportowany mężczyzna spojrzał w okno, jego smoliste, zmierzwione włosy
targał jeszcze bardziej wiatr, pastelowo fioletowe oczy wpatrywały się w
krzątającą się postać chłopca, to jemu posłał kartę.
Wydał mu się taki niewinny,
ciekawe co tez robił w biurze policjanta, którego zabił trzy dni temu?
Może był nowym
detektywem?......Nie, był za młody, nie było w nim te tego zmęczenia
życiem.....chociaż smutek wyzierał z ładnych oczu.
Luna poczuł, że ktoś się w niego wpatruje.....rozejrzał się.....stał
nieruchomo, był czujny, wytężył zmysły by dostać się do psychiki
obserwatora.....nie może wejść, zbudował ogromny mur, którego przekroczenie
równe jest dokonaniu cudu.
Chłopak spojrzał w okno, mężczyzna
w obcisłym stroju i długim płaszczu patrzył na niego i filuternie przechylał
głowę w bok.
Po chwili zrobił salto do tyłu i
chyba zeskoczył z dachu pobliskiego, niskiego budynku, bo znikł.
Luna wspiął się na schody
przeciwpożarowe, stamtąd skoczył na schody sąsiedniego budynku i wszedł na
dach.....mężczyzny ani śladu, tylko pozostałości jego aury......niestety z
czymś takim Luna jeszcze się nie spotkał, nie potrafił odczytać tej energii ale
dobrze ją zapamiętał.
............szukał
czegoś......spojrzał pod nogi....kolejna karta, wisielec......zbryzgana krwią,
na odwrocie napis: „Do you wish to die?”
Chłopak schował ją do kieszeni,
wrócił do swojego tymczasowego biura, zabrał drugą i wyszedł.....jutro z rana
się tym zajmie.
Dzień był słoneczny i piękny jak na późną jesień, Luna ubrał się i umył,
nigdy nie jadł śniadania, wolał nie obciążać kosztami rodziców, i tak ma
darmowe obiady w pracy.
Ucałował młodsze rodzeństwo,
zarzucił brązowy, długi płaszcz, który dostał po ojcu i wyszedł do pracy, miał
jeszcze trochę czasu zanim przyjedzie pociąg.
Szedł spokojnie koło sklepów i
małych straganików....jego wzrok przyciągnęła pewna kobieta, która handlowała
„czarodziejskimi” przedmiotami. Luna podszedł bliżej.
- W czym mogę ci pomóc drogi
chłopcze?
- Czy.....ma pani może karty
tarota?
- Tak......proszę, oto one.
Luna wziął do rąk ozdobne, spore
karty.....były czarno- niebieskie....zupełnie jak te, które miał w kieszeni.
- Ile płacę?
- Hmm....jesteś moim setnym
klientem, więc dostajesz je w prezencie. >uśmiechnęła się odsłaniając
szczerbate zęby<
- Dziękuję.
Schował karty i poszedł na
dworzec.
W pociągu rozmyślał.....
Facet podrzuca mu
karty......najpierw była „śmierć”, a potem „wisielec”.....no cóż, jeśli
zostawiłby jeszcze jedną kartę, można by było snuć przypuszczenia. Ale teraz
jest to niestety niemożliwe.
Na posterunku panował chaos,
wszyscy biegali w te i z powrotem.
Poszedł prosto do swego biura,
karty rozłożył na stole.
Wszedł szef.
- I jak?....>spojrzał na
biurko<.....nie czas na wróżby....mamy kolejną ofiarę, powieszono ją w
parku. Mężczyzna, lat 43, urzędnik......
- Powieszony?
- Tak.....weź się za robotę, za
dwie doby mam mieć raport na biurku.
Zatrzasnął drzwi.
No więc nasz morderca zabija
według kart tarota....musi więc dawać ostrzeżenia.....
W pokoju zawiało......Luna odwrócił
się w stronę otwartego okna....na parapecie stała kolejna
karta......”cesarzowa”.......no nie, ciekawe w jaki sposób zginie ta
osoba...zasypie ją złotem?
Martwy punkt, żadna z ofiar nie
była ze sobą powiązana......odwrócił kartę......” Do you wish to wisit
hell?”......wisit- chyba odwiedzać, hell- pewnie piekło.....
..........odwiedzić piekło?.....bo
chyba o piekło chodziło...nie wiedział, bo nie znał zbyt dobrze języka
angielskiego......chwila.....
Zajrzał do notatek, kobietę zabito
na polu nieopodal miasta- kosa, mężczyznę powieszono w parku- jak wisielca na
karcie.....ale gdzie jest to piekło....i cesarzowa.....
Jak on to do cholery robi????!!!!!
Drzwi znowu się otworzyły....jak
on tego nie lubił, chyba będzie musiał założyć zamek, i to porządny.
- HELOŁ!
Luna mało co przez okno nie
wyskoczył, do biura wszedł szef i młody chłopak, mniej więcej w jego wieku.
- Masz tu swojego partnera Luna,
nazywa się.... >podrapał się po łysinie<.....jak ty się nazywasz...
Chłopak był uśmiechnięty od ucha
do ucha.
- Ru
- No to zostawiam was samych, Ru
jest Nekroskopem, życzę powodzenia.
I znów te paskudne drzwi.
>TRZASK!!!!<
Obaj drgnęli.
Współpracownik Luny miał kolczyk w
uchu, brwi i języku, a na prawym policzku tatuaż wijącego się węża, który
wychodził zza ucha.
Poza tym był śniady, jego białe
włosy opadały na czoło i kark, oczy były głębokie i intensywnie niebieskie.
Ubrany był jak najprawdziwszy
rozrabiaka, czarne, skórzane spodnie, buty na cholewkach, czarny t- shirt
przylegający do ciała, skórzana, czarna kurtka z krótkimi, czerwonymi rękawami
spod których wystawały długie rękawy czerwonej bluzki jaką miał pod t- shirtem.
- No nie patrz na mnie jak na
ufoludka! Bierzemy się do roboty czy nie?
Luna go polubił, był taki zabawny,
dookoła niego iskrzyła bardzo jasna i lekka aura....lekkoduch!
- Bierzemy.
Podali sobie ręce w przyjaznym
uścisku.
- No to czego się już
dowiedziałeś?
- No cóż, mam już trzy wiadomości,
które zostawił mi Rip, każda z nich opisuje w swój sposób śmierć, jaką poniesie
jego ofiara. „Śmierć” trzymała w dłoniach kosę- kobieta była przecięta wpół na
polu....jakiś kawałek za miastem.....”Wisielec”- mężczyzna powieszony w parku,
„Cesarzowa”....to ostatnia karta.
- A to na odwrocie? >miętosił w
dłoniach kartę<
- To wiadomości, które zostawia mi
Rip....nie mam pojęcia co znaczą.....nie znam angielskiego....
- Zaraz, wychowałem się w
Ameryce,.....na „Śmierci” pisze: „Spoczywaj w pokoju mój chłopcze”, na drugiej:
„ Czy chcesz umrzeć?, a na ostatniej: „ Czy chcesz odwiedzić piekło?”....
- Piekło? >był skonsternowany<
- Czekaj....czy to nie nazwa
burdelu na 13 ulicy?
- Piekło?
- No, a jego gospodynią jest
piękna „cesarzowa”- Marina...... >podniósł brwi do góry, sam siebie
zaskoczył<
- Musimy tam jechać.
- No nie wiem, czy cię
wpuszczą.....jesteś nieletni. >zaśmiał się jak ostatni głupek<
- A ty to ile masz lat co?
- 18. >duma<
- Sory, do Piekła wchodzą osoby
powyżej 20 roku życia. >Ha! Przygadałem ci!<
- Czy wiesz, że odznaka policyjna
czyni cuda?
- Święta racja..... kusicielu
świętych....
- Skąd wiedziałeś?
>zdziwienie<
- Ru- kusiciel świętych...legendy
czytałem. >rozmarzył się<
- Zaczynam się ciebie
bać....jesteś taki........dociekliwy...jakby co, to ten przejechany pies na 12-
ej, to nie moja sprawka......a ta kobieta, która sama pchała mi się w ramiona....no
skąd miałem wiedzieć, że ma 14 lat?
- Zamknij się.....
- ........ >jesteś
okropny<....~~~~~~~~~~~~