Yo. A no już wyjaśniam dokładniej Kurai...... te obrazki były
odlot całkowity, jeszcze siedzę na suficie i nie mogę zejść. I o jaką rybę
chodzi?
I na NL będzie inna wersja mojego Zastępstwa biednego, zobaczymy
czy te wam się spodoba....chlip....chlip....sniiiiiif......
~~Czarna Świeca~~
- AAAAAAAAA!!!!!!!!! Jak on mógł to zrobić? >załamanie<
- Zamknij się.....UARE!!!!!!!!
Zamknął jadakę jak na rozkaz...rozejrzał się.......ku swemu
zdziwieniu i zadowoleniu nie znajdowali się już w muzeum.......zobaczył całkowicie
nieprzezroczystego Elvoreta i dwoje zdziwionych dzieciaków....tego przygłupa i
jego starszego brata.
Rzucił się na Elvoreta i uściskał go mocno, mag musiał go od
siebie odsunąć siłą.
Yue, starszy brat Yukiego stał skonsternowany....nic prawie nie widział
bez swoich okularów....rozglądał się nerwowo dookoła i nic z tego nie
rozumiał....
- Yuki skarbie....nie wydaje mi się że jesteśmy w muzeum....tu
jakoś inaczej pachnie.
- Nie jesteśmy Yue, to jakieś......zamczysko.....stare.......boję
się.
Yue z całych sił próbował cokolwiek zobaczyć- na próżno.
Do chłopców podeszli Elvoret i Uare.
- Dziękujemy wam za zapalenie świecy.... >ukłon<
- Co ty pieprzysz, ten mały cymbał .... >ukłonów się nie
doczekacie<
Yue zmierzył krzyczącego Uare, w miarę możliwości swoim
szwankującym wzrokiem....
- Ależ ma pani niegrzecznego dzieciaka, powinna mu pani dać kilka
klapsów.
Elvoret zatkał usta i zachichotał, Yue pocałował go w rękę.
Ale jeśli chodzi o Uare.....
- Jak żeś mnie nazwał matole????!!!!!!!! >wyciągnął miecz z pochwy
na plecach<
- Yue przestań, to nie jest kobieta z dzieckiem....tylko dwóch
dziwnie wyglądających facetów......chodźmy stąd braciszku..... >wtulił się w
niego<
- O nie mój chłopcze, musimy was ugościć w podzięce za ratunek.
>Elvoret ukłonił się po raz drugi<
Uare chyba nie był tego samego zdania, zdążył już ich wykończyć
wzrokiem na kilka fajnych sposobów.
A potem było bardzo interesująco, służki jak tylko ich
zobaczyły.....zaczęły się drzeć i uciekać gdzie pieprz rośnie....ich panowie
ponoć zaginęli...
- Czego one tak wrzeszczą? Przecież jesteśmy nie?
- Trzeba się dowiedzieć.
Jedna z nich, najbardziej głupia wytłumaczyła swoim panom jak
bardzo się o nich bali...ponoć zła czarownica ich wykończyła!
No cóż, dostało jej się kilka kopów od Uare i tyle, sami zaś
zamówili sobie sytą kolację, albo coś w rodzaju uczty dla swych gości.....a
zresztą......
Elvoret właśnie pokazywał jakiś obraz Yue, opisywał go bardzo
dokładnie.....
No a Uare patrzył się z iskrzącymi oczyma na
Yukiego......zamorduje go, niech no tylko zostaną sami....zabije małego, za te
wszystkie upokorzenia i.....zamorduje.
- ......czy pan jest na mnie zły? >niewiniątko<
- Ja? >delikatnie< Nie, ja nie jestem zły.
>zamrugał<......JESTEM WŚCIEKŁYYYY!!!!!!!! >ryknął, chłopak wywalił
zawartość talerza na spodnie<
- ........>przestraszony<
- No nie martw się. >usiadł obok i pogłaskał go po
plecach<......jak tylko zostaniemy sami, to cię zabiję.... >Piękny mamy
dziś dzień<
- ......to....bardzo....kusząca propozycja....eeee....ale chyba
nie skorzystam....chcę...eee.....jeszcze troszkę pożyć i...eee....przeżyć......
- Przeżyć? Ho ho, przy mnie nie będziesz się nudził.....już ja
tego dopilnuję.....i uważaj na węże w pościeli. >gadzina wróciła na swoje
miejsce<
Elvoret i Yue wrócili do jedzenia.
- Fascynujący jest ten wasz zamek....
- Dziękuję....a jak tam zaciskanie więzów Uare? Zapoznałeś się
troszkę z Yukim?
- Zaciskać to ja będę węzły na jego szyi, kiedy będą go wieszać.
>zabójczy wzrok<
- >chłopak głośno przełknął ślinę<
- Daj spokój, wystraszysz nam gości......
- I o to chodzi. >on zaraz kogoś trafi tym widelcem...<
- Ach....kto się czubi, ten się lubi....
- Elvoret >przez zęby<...powiedz temu facetowi, żeby się do
mnie nie odzywał...dla własnego bezpieczeństwa! >walnął pięściami w stół<
- Co ci w nich przeszkadza? Dlaczego ci tak odbija? Przecież
lubisz gości....i chłopców.
- Nie twoja sprawa...a teraz >wstał<...pójdę do swojej
komnaty wymyślić jakiś sposób, by zamordować tą głupią gęś.
Nikt przez dłuższą chwilę nic nie mówił.
- Co go ugryzło? >on tak fajnie wygląda próbując cokolwiek
zobaczyć<
- ..........>Yuki spuścił głowę<.....ja.........
Elvoret spojrzał rozbawiony.
- Doprawdy? Nie wyglądasz na bestię z dużymi kłami i czerwonymi
oczyma.
Yue zachichotał.
- To tylko pozory, czekaj aż się zadomowi, będzie gorszy od pana
Uare.....
- ....to może....ja pójdę przeprosić?
- Nie radzę ci chłopcze....to może być niebezpieczne w
konsekwencjach, Uare jak jest wściekły to jest niebezpieczny, nawet bardziej od
stada orków.
- Ale jednak, chciałbym przeprosić.......
- .......niech idzie, da sobie radę.....
- No dobrze.....ale uważaj na latające przedmioty i na węże w
klatce.....
- Węże?
- Tak, on trzyma węże w swoim pokoju....powodzenia.
- A...gdzie jest ten pokój?
- Na pierwszym piętrze, koniec korytarza....drzwi są czarne i
wysadzane czaszkami...nie sposób nie trafić.
- Aha. >wymaszerował<
Służący dziwnie patrzyli na chłopaka, ciągle coś szeptali i
usuwali się mu z drogi.....
Długie schody......długi korytarz......mnóstwo zbroi po
drodze......czarne drzwi wysadzane czaszkami...ble...były gorsze niż
przypuszczał.
Głęboko odetchnął.....,musiał dotknął czegoś co przypominało
ludzką dłoń....zapukał......
- CZEGO??!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
- ....To......to ja proszę pana.
Uare otworzył drzwi...a raczej wrota z wielkim hukiem, wciągnął
Yukiego do środka za chabety i zatrzasnął za sobą drzwi.
- Czego tu szukasz? Śmierci? >cedził każde słowo tak
nienawistnie, że Yukiemu grunt sod nóg zaczął się usuwać<
- Chciałem przeprosić.....
Rozejrzał się po pokoju..... był ogromny, pod jedną ze ścian stał
wielki kominek, który z łatwością pomieściłby dwoje ludzi, przed nim leżała
skóra niedźwiedzia, na ścianach porozwieszane były szkielety i szkarłatne
zasłony.....okien nie było wcale, wszystko oświetlały świece...mnóstwo ich,
stały wszędzie...na podłodze, na meblach z hebanu.....wszędzie.
Wzrok przyciągało łoże Uare...było bardzo duże, baldachim
podtrzymywały artystycznie wygięte szkielety ludzi, na wezgłowiu jeden z nich
leżał, pościel i sam baldachim były czarne...z lekkich materii i z jedwabiu......duża
szafa.....klatka z wężami niedaleko łóżka......podstawki pod świece z ludzkich
czaszek, kajdany na ścianach, tu i ówdzie leżały jakieś narzędzia typu: „Nóż,
kusza, miecz...” i....i on....w blasku czerwonych świec wyglądał jak istny diabeł
czatujący na swą ofiarę.
- Za co?
Jego słowa wyrwały chłopaka z zamyślenia, czuł się jak w wesołym
miasteczku, w domu strachów....a właściwie gorzej, tu wszystko było jak
najbardziej prawdziwe~~~~~~~
- Za ....wszystko.....
- Phi. Nie chcę twoich przeprosin..... >ten wzrok...przewiercał
człowieka na wylot<
- Ale ja...ja naprawdę nie chciałem....po prostu...zawsze robię
coś źle...nawet nie wiem kiedy..... >padł na kolana<....błagam pana o
wybaczenie.
Uare był zaskoczony...tego się nie spodziewał, wcale a wcale....
Podszedł do niego....chwycił za kark i podniósł do góry, nigdy by
nie przypuszczał, że taki szczupły facet jest aż tak silny.
- Pod jednym warunkiem. >oschle<
- Jakim?
- Spełnisz jedno moje życzenie.
- Jakie......
- Hmmm...pomyślmy.......w lochach, spory kawałek czasu temu.....do
rzeki wpadł mi naszyjnik, był to rubin na srebrnym łańcuchu.....jeżeli go
wyłowisz- przebaczę....a jeżeli nie.....no cóż, dalej toczymy wojnę.
- Dobrze, chodźmy tam natychmiast.....
- Jak chcesz.... >obojętnie<
****************
- Jak to dobrze gdy nikt nie wrzeszczy nad uchem prawda?
- O tak Yue...szach.....
- Ej......czekaj, muszę wymacać pionki.......
- Mi się nie spieszy......dlaczego masz taki słaby wzrok?
- Jak byłem mały, to jeździłem konno...pewnego dnia zleciałem z konia,
a ten kopnął mnie w twarz....o dziwo, że jest teraz w porządku...no i wtedy
zaczęły się moje kłopoty.
- ....>skrzywił się<......
- Ciekawe co tak cicho tam na górze....
- Mam nadzieję, że Uare nie zrobił krzywdy Yukiemu.
- Nadzieja matką głupich.... >gdzie te pionki<
- Ale jak każda matka swoje dzieci kocha...szach i mat.
- Jesteś okroooopnyyyy...... mogłeś dać mi wygrać~~~~~~~~
- Przepraszam, następnym razem wygrasz....to jak? Jeszcze jedna
partyjka?
- Nie dziękuję, mówisz tak od dłuższego czasu i nic.
- Chyba udzieliło mi się od tego nerwusa.
- ..........
- Oprowadzić cię po zamku?
- Czemu nie, tylko dokładnie wszystko mi opisuj, bo jak będzie
ciemno to i tak nic nie zobaczę.....
Yue wziął Elvoreta pod rękę, szli korytarzami i schodami, pan domu
pokazał gościowi cały zamek, skończywszy na jego osobistej kwaterze.....
Mieściła się ona w wieży i była sporo mniejsza od komnaty Uare.
Wszędzie było mnóstwo książek, wynalazków przeróżnej maści, coś w rodzaju
teleskopu, łoże i mnóstwo świec, były wszędzie, niektóre powtapiały się nawet w
książki.
Yue usiadł na łóżku- było miękkie, a pościel jedwabna.
- Poczytaj mi. >rozwalił się<
- A cóż takiego chciałbyś usłyszeć?
- Hm....może jakąś poezję.......no to raz dwa, bo psujesz nastrój.
>zachichotał<
- Dobrze....
Elvoret wziął starą księgę z półki i usiadł obok Yue, zaczął
czytać na głos....miał takie miękki i spokojny głos.......Yue zrobił się nagle
taki zmęczony...w pokoju unosił się zapach kadzidełek....mmmmm.......
************
Uare prowadził Yukiego w stronę podziemnej rzeki.....w lochach nie
było wielu więźniów, a jeżeli już- lepiej nie patrzeć w ich stronę, to był
straszny widok....
Yuki był tak pochłonięty myślami, że nie zauważył jak Uare się
zatrzymał....wpadł prosto na niego...
- Uważaj jak chodzisz... >przez zęby<
- Przepraszam.
- No dobra, to jest ta rzeka...wskakuj.
Ho ho....rzeka większa niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, pełno w
niej było gałęzi i wszystkiego tego, co niesie ze sobą rzeka....i była bardzo
czarna....tak czarnej wody nikt chyba jeszcze nie widział.
Yuki zadrżał na samą myśl, iż musi tam wskoczyć.....no ale cóż,
zdjął bluzę, nie podobał mu się sposób w jaki Uare się do siebie
uśmiechał...był co najmniej podejrzany....no cóż, jak obiecał, to obiecał.
Zdjął buty.....
- W którym miejscu zgubił pan ten naszyjnik?
Uare wskazał palcem na kamień znajdujący się o jakieś 30 metrów od
brzegu...
- Gdzieś tam.....
Yuki nie miał zamiaru pytać jakim cudem aż tak daleko....był
ciekaw jak głęboka jest woda...ale chyba lepiej trwać w słodkiej niewiedzy.
Uare stał tam z wstrętnym uśmiechem na pięknych ustach...
zastanawiał się czy mówić chłopakowi, że w rzece mieszka sobie takie coś, co
wciąga ludzi i pożera...hm....chyba jednak nie....a może? A czy mówić mu, że
rzeka jest cholernie zimna....hm....a jeżeli on zginie...hej no, to troszkę nie
w porządku....e tam, pozbędzie się go raz i na zawsze.
THE END
Autor: Bi-Ewi