Trio9
Rouge brała właśnie ciepłą kąpiel,
dookoła unosiły się zwiewne materie, wszędzie było pełno baniek mydlanych i
piany, nieopodal na sedesie siedział jej czarny kot Salomon, który zdawałoby
się- grzał swoje cielsko w promieniach księżyca.
Panowała cisza absolutna.
Kot zaczął syczeć, psując
atmosferę niemalże całkowicie.
- Nie musisz wchodzić oknem
Mystic.
- A kto powiedział, że nim
wszedłem?
- Masz do mnie jakiś interes?
Złotooki stał za nią z nożem w
ręku.
- Tak, mam do ciebie pewną małą
sprawę.
- Można wiedzieć, jaką?
Rouge poczuła na szyi zimne ostrze
noża i rękę Mystic ciągnącą jej głowę do tyłu za włosy.
- Nie jesteś tak wyjątkowa jak ci
się zdaje moja droga.
- A co ty możesz o tym wiedzieć?
>szept<
- Więcej niż ty sama.
>szept<
Puścił ją, schował nóż i usiadł
obok na krześle.
- Wiem, że nie możesz mnie teraz
zabić.
- Masz rację, jeszcze nie teraz.
Rouge zmierzyła go wzrokiem.
- Widzę, że z kimś walczyłeś
....czyżby tym kimś był Ifrit?
- Do tego nie trzeba czytać w
myślach.
- Postępujesz wobec mnie bardzo
niedelikatnie, wiesz przecież, że wyrzucenie mnie z twojego umysłu bardzo boli?
- Ależ oczywiście, że wiem.
- Przejdźmy do rzeczy, czego
chcesz?
- Chcę cię prosić po dobroci, byś
zniszczyła lustro.
Rouge zanosiła się od śmiechu,
czarny kot wskoczył Mystic na kolana, więc go głaskał.
- Proszę, proszę, prosi mnie,
zwykłą śmiertelnicę o przysługę?
- To nie jest prośba........masz
czas do jutra, potem podejmę stosowne kroki.
Złotooki skręcił kark kotu i wrzucił
go Rouge do kąpieli. Nie miał ochoty na negocjacje z, jak ja w myślach nazywał,
czarownicą, więc wyszedł.
*************************************************************************************
Było już późno, Natura co wieczór
kontrolował wszystkie pomieszczenia w budynku, zostało mu już tylko
laboratorium.
Szedł sobie podśpiewując coś typu
„Jesteś szalona” pod nosem, zerkając co chwila na sypialnię Jubrile, która
znajdowała się na końcu korytarza....może by tak złożyć mu wizytę?
Metalowe drzwi skrzypnęły, Naturka
przesuwał ręką po ścianie poszukując włącznik światła.
>PSTRYK<
- Nie zapalaj światła....chlip.
- Yuki?
- Nie, śpiąca królewna.....a teraz
wyjdź.
- Dlaczego jeszcze nie śpisz?
- Mam swoje powody...chlip.
- Uważasz mnie za ślepego?
- Doceniam twoje „pocieszanie
mnie”, ale chciałbym teraz zostać sam.
Natura ukucnął za Yukim i otoczył
go ramionami od tyłu.
- Spyro już niedługo wróci, jestem
tego pewien.
Yuki odwrócił się do niego przodem
i wtulił, pozwolił się też pocieszać.
>TRZASK<
- NA- TU- RA..... >groźnie<
Do laboratorium wszedł, a raczej
wpadł, rozwścieczony i co najważniejsze- zazdrosny Jubrile.
- Co to ma znaczyć???????????
- To nie to....
- .......co myślę????? Jak
mogłeś?!!!!!!!
- Wyluzuj Jubrile, >Yuki otarł
łzy< Natura jest w 200% twój i tylko twój, nawet nie w głowie mu było cię
zdradzać.
Natura posłał nerwusowi łagodne i
bardzo wiele znaczące spojrzenie.
Jubi się zarumienił.
- Oj, >drapiąc się w
głowiznę< mój błąd, przepraszam.....
- Dzięki za słowa otuchy Natura,
lepiej będzie jak zostawię was teraz samych.....
Yuki wyszedł zamykając za sobą
drzwi.
- Jubi? Jesteś mi winien....
- .....wiem, przeprosiny.....
- Nie urywaj mi w połowie zdania,
chciałem powiedzieć- przysługę.....
- Co?
- Słyszałeś, tu i teraz....
- Hę?
- Tu i teraz.
Natura bardzo szybko pozbywał się
poszczególnych części garderoby, Jubi stał osłupiały i nie wiedział co
powiedzieć....nie miał czasu się też nad tym zastanawiać bo w błyskawicznym
tempie wylądował na podłodze.
Na drzwiach zawisła mała tabliczka
„ NIE PRZESZKADZAĆ”.
****************************************************************************************
W mrocznej otchłani drobne ciało
walczyło z oplatającymi je mackami lustra, już od dłuższego czasu wiedziało, iż
wkrótce przegra.
Intensywnie niebieskie oczy
dostrzegały dwa inne, bezwładne ciała, które należały do Spyro i Azazela.
Drobna ręka próbowała się ich chwycić, lecz były za daleko.
****************************************************************************************
Mystic siedział na dachu budynku,
w którym niegdyś znajdowało się muzeum, zapadał zmrok, długie włosy szarpał
dość silny wiatr, zaczęło też kropić.
- Ach, jestem pokaleczony,
podrapany i poszarpany....no i zaraz jeszcze będę mokry....to definitywnie nie
jest mój dzień.
Drobne kropelki z coraz większą
siłą uderzały o otwarte rany, krew sączyła się z nich coraz szybciej i stawała
się coraz ciemniejsza- reakcja ochronna organizmu Mystic. Po chwili czarna
ciecz, będąca niegdyś krwią, ułożyła się na ranach i całkowicie je zaleczyła,
została jeszcze sprawa podartego ubrania.
Materie zrastały się ze sobą,
włosy zaplotły się same w luźny i gładki warkocz a brud z twarzy spływał razem
z deszczem, Mystic wyglądał tak, jak przed starciem z Ifritem.
- Uh...... zaczynam być tym
wszystkim zmęczony.....
***************************************************************************************
Ifrit obudził się w parku cały
mokry, krople deszczu zakradały się podstępnie pod ubranie i przyprawiały go o
gęsią skórkę. Dookoła nie było widać żywej duszy.
- CHOLERA!!!!!!!!!!!
Po chwili ochłonął, zastanawiał
się teraz co zrobić, to pytanie prześladowało go prawie od początku.
Usiadł, nie próbował ukryć się
przed deszczem, i tak był już mokry.
Myśli kołatały mu się w głowie,
zaczął się obwiniać.
- Nie doszłoby do tego wszystkiego
gdybym nie zostawił wtedy Spyro i Killera samych z lustrem....
- Tak myślisz?
Spojrzał w prawo- sportowe, beżowe
buty, luźne dżinsy, obszerna bluza-czarna i.... wyjątkowo zadziorny uśmiech.
Osobnik miał intensywnie niebieskie oczy i zmierzwione, czarne włosy ( krótkie
). Miał delikatną budowę ciała i był lekko bladawy.
- .........
Niebieskooki osobnik usiadł obok,
podkuliwszy kolana pod brodę- Boże jaki on był ....”koci”.
- Coś ty za jeden?
- Hmm....znam kogoś, kogo i ty
znasz.
- Coś więcej?
- Nazywaj mnie Lil, ......
- ..............
- No co?
- Nic, zastanawiam się tylko ile
ty wiesz.
- Dość sporo.....a co?
- Tak tylko pytam.....wróg
czy.....
- Jestem w tej historii neutralny.
- Przypominasz mi znajomego, też
mówi zagadkami.
- Zapewne go znam.
- Z doświadczenia wiem, że pytanie
cię o szczegóły nic nie da, prawda?
- Dokładnie, a teraz idź i załatw
co masz załatwić.
- Chyba masz rację.
Ifritek podniósł się.
- I nie obwiniaj się o przebieg
historii.
- .......... >wdech i
wydech<
Ifrit uważał, iż mały miał rację,
trzeba działać....nie ważne jak, po prostu trzeba.
Lil przyglądał się sylwetce
odchodzącego Ifrita, która malowała się na tle zachodzącego słońca.
- Idź, idź. Musisz jeszcze wiele
zrobić. >pod nosem<
Płomyczek maszerował w stronę
miejsca swojego aktualnego pobytu- do willi Rouge.
Nie ważne co teraz zrobi, nie ma
już nic do stracenia.....ale czy oby na pewno?
****************************************************************************************
Właścicielka domu spoglądała na
idącego wzdłuż ulicy Ifrita zza firanki, wiedziała co chce teraz zrobić i nie
będzie to jej na rękę. Nikt nie może się jeszcze dowiedzieć kim ona jest.
- Masz pietra?
Naprzeciwko stał oparty o ścianę
Mystic.
Rouge nie spodziewała się go tu
teraz zastać.
- Dlaczego miałabym mieć pietra?
- No co ty, przecież wszyscy
jedziemy na tym samym wózku.
- Bądź tak miły i nie grzeb mi w
głowie.
- O ho ho, czyżbyśmy się
zdenerwowali.....nie wiesz, że złość piękności szkodzi?
- Owszem wiem, po co tu
przyszedłeś?
- Przecież już ci powiedziałem.
- Ah no tak, obiecałeś mi kiedyś,
że dwa razy odwiedzisz mnie w dniu mojego pogrzebu.
- Dokładnie.
- Litościwa śmierci, jakże ty
kochasz swe poczucie winy. >westchnienie<
- Nie winię się.
- A powinieneś, to przez ciebie zginął
mój ojciec. >ostrzejszy ton<
- Obiecałem twojemu ojcu, że
pokrzyżuję mu plany, więc dopilnuję by i tobie się to nie udało....moja mała,
słodka Rouge.
- Tak bardzo lubiłam się z tobą
bawić kiedy byłam mała.
- Zacznijmy od tego, że to nie ze
mną się bawiłaś.
- Ah no tak, obydwoje wyglądacie
przecież podobnie.
- Chyba od tyłu.
- Fakt.....chociaż nie, ty jesteś
od niego wyższy....prawie o głowę....albo dwie.
- Ta rozmowa do niczego nie
prowadzi.
- Nasze rozmowy nigdy do niczego
nie prowadziły mój ty aniele.
- Aniele? Sądzę, że to niewłaściwe
słowo.
- Ja też....ale wyjdź już, muszę
się przygotować....chyba mam do tego prawo?
- Ależ oczywiście....
Mystic rozwiał się w powietrzu.
- Szkoda, że nie poznaliśmy się
kiedy to wszystko jeszcze miejsca nie miało.
*****************************************************************************************
Ifrit był już w holu, przez ten
czas zdążył zwerbować Naturę i Yukiego, Jubrile bał się mieszać w to wszystko,
miał przeczucie, że jeśli weźmie w tym udział to coś pójdzie nie tak.
Przed nimi, dosłownie, wylazł z
podłogi Mystic.
- Dokąd jeśli można wiedzieć?
Natura zmienił się w tego
„nieciekawego potwora”, gotowego by zaatakować Mystic.
- Nie zaczynaj ze mną
chłopaczku.... >ponuro<
Oczy Mystic zabłysnęły, Natura
zmienił się na powrót w człowieka.
- Co do.......?
- Następnym razem odbiorę ci moc
przez nas daną.
Ifrit zrobił krok do przodu.
- Powiedz kim ty jesteś.
>poważnie<
- Naprawdę chcesz wiedzieć?
- Mam do tego prawo.
- Kto tak powiedział?
-...............ja.
Mystic był usatysfakcjonowany.
- No dobra, wiesz co to jest
nicość kotku?
- Wiem.....
- Nie będę się zabawiał w
nauczyciela i pytał cię o definicję bo jej nie ma.....
- Kim jesteś.
- Poczekaj, do tego też
dojdę......ja jestem nicością, nie podlegam innym hierarchiom, działam im
wszystkim na nerwy i przy tym świetnie się bawię.
- Im wszystkim?
- Nie wiesz jakim prawom podlega
wszechświat i jaka jest w nim hierarchia?
- ...................
- Hmm....na początku była tylko
nicość potem wyodrębnił się chaos, jemu podlega światło i mrok, mrokowi ogień i
ziemia, światłu woda i powietrze. Powietrzu podlega jeszcze inteligencja i
porządek.....jest jeszcze kilka innych odgałęzień ale one są
nieważne.....rozumiesz?
- Tak.
- To dobrze. No więc, chaos jest
wyjątkowo zachłanny i głupi, chciał zawładnąć nicością.....no i trochę mu za to
problemów narobiliśmy.
- Jakich problemów?
- Podpuściłem mrok, ogień i
ziemię....a on światło, wodę i powietrze.....coś ci to przypomina?
- Wojna.
- Dokładnie, stąd wzięła się wojna
między aniołami i demonami czy jakoś tak.
- Ale kim ty jesteś?
- Już ci przecież mówiłem, jestem
nicością, ja mogę po prostu wszystko.
- To w takim wypadku kim jest
Rouge?
- A to już inna historia.
- A lustro?
- Powoli. Lustro żyje własnym
życiem, już ci mówiłem czym jest.
- Wiem, rodzajem
kserokopiarki....ale.....
- Już ci mówiłem, żyje własnym
życiem i działa na własną rękę. Wstrętna bestia nie ma co.
- Ale, kto go w takim razie
stworzył i w jakim celu???
- Coś mi się wydaję, że mózg ci
się zaraz przegrzeje....
- Mów!
- Chwila. Lustro stworzył ojciec
Rouge, cały władca chaosu, w celu zwiedzania światów i torowania mu drogi do
władzy, zachłanny to był facet.
- Czyli lustro tworzy rodzaj
armii, która będzie mu służyła?
- Tak.
- A ty? Przecież ty też wyszedłeś z
lustra?
- O nie! Nikt mną nie rządzi, ja
użyłem lustra tylko jako przejście....i trochę narozrabiałem.
>smile< W każdym razie nie
chciałem dopuścić do stworzenia tej armii i chyba przez chwilę sam udawałem
jego sługę. >smile<
- Czyli Rouge chce dopełnić dzieła
ojca?
- Nio. Można tak powiedzieć, a ja
jej w tym mam zamiar przeszkodzić.....ale to nie dzisiaj, teraz ty masz swoje
pięć minut.
- Nie rozumiem tylko dlaczego.
- Nie mam teraz czasu się z tobą
bawić, Rouge zaraz zejdzie, oceniam wasze szanse jako.......1:10....powodzenia.
Mystic zapadł się pod ziemię. Z
krętych schodów, powolnym krokiem schodziła Rouge.
- Widzę, że mój luby wyjawił wam
kilka zakazanych szczegółów.
Yukiego oplotły łańcuchy z wody.
- To za Spyro!!!!
Yuki rzucił się na Rouge z łańcuchami
i ostrzem z lodu, kobieta machnęła ręką, ciało białowłosego bezwładnie
poleciało w drugą stronę, zatrzymała je ściana. Yuki stracił przytomność-
krwawił.
To działo się zbyt szybko by
ktokolwiek mógł zareagować.
- Natura, zabierz stąd Yukiego!!!!
To nie było polecenie, które
sprawiało mu przyjemność, Natura wolał zostać i walczyć....ale przyjaciel jest
z drugiej strony ważniejszy. Zaniósł go do sali, w której znajdowało się lustro
i sam też tam został. Do Ifrita zaś dołączył Jubi.
- Śmieszna jesteś, po co ci ten
świat.......jest zniszczony, pełen niedogodnień i różnych głupich stworzeń.
- Czyż ludzie nie lękają się tego
co jest im obce?
- Pytam po co.
- Po co? Po co? To wszystko dla
niego..... >smutny uśmiech<
- Dla niego?
- Tak, dla niego.
- Dla Jubrile??????
Potencjalna ofiara aż
zemdlała......ale nie z radości.
- Głupi jesteś czy co? Oczywiście,
że nie dla niego! Dla Mystic.
-
?????????????
Ofiara nr. 2 pojawiła się w pokoju
z atakiem kaszlu.
- To ma być żart???????
- Nie, już od dawna cię
kocham.....dlatego chcę zniszczyć ten świat, wtedy już nic nas nie rozdzieli.
- Miałeś rację, ona ma nie po
kolei w głowie. >pod nosem<
- Przez długie lata planowałam jak
cię zdobyć......
Mystic uśmiechnął się złowieszczo do
Ifrita, to był uśmiech typu „zaraz to zakończę”.
- Zostaw nas samych Ifrit....i
zabierz tego tutaj z podłogi....
Ifrit złapał Jubrile za nogi i
wyciągnął z pokoju, udał się do laboratorium.
- Ekhem....Rouge....kochanie
>był gotów sobie język odgryźć<....pozwól, że cię uściskam...
>smile<
Jego ramiona zacisnęły się na jej
ciele jak metalowe obręcze, już nigdy z nich nie wyjdzie....żywa.
Krew była wszędzie.....ubranie Mystic było całe mokre. Sznureczki żywiły
się życiodajną cieczą pochodzącą z ciała Rouge.
Ta kobieta już nigdy nie zmąci
spokoju złotookiego, już nigdy.
- Całe nasze życia były tylko
kłamstwami, masz chociaż spokój....
Do pokoju wbiegł zdyszany Ifrit.
Nie mógł uwierzyć w to co zobaczył.
- Ty......
- Tak zabiłem ją.....choć ze mną,
mamy jeszcze dwie sprawy do załatwienia.
Obaj poszli do laboratorium, na
miejscu tafli było już otwarte przejście, tylko czekało na rozkaz.
Mystic oplótł ramę lustra
sznureczkami.
- Zwróć ich nam.
Z wewnątrz zaczęły dochodzić jęki,
piski, płacze, lustro konało...wypuściło ze swego wnętrza szaro zielone macki,
wiły się szukając punktu zaczepnego. Trafiło na ciało Mystic... cofnęły się,
połączyły w jedno, Na końcu uformowało się coś podobnego do głowy. Była
podłużna jak u węża, miało czarne, błyszczące oczy po bokach i szeroką paszcze
pełną ostrych jak szpilki kłów. Wewnątrz wił się rozdwojony jęzor, ociekający
przezroczystą zieloną cieczą.
Sznureczki Mystic sięgnęły do
wnętrza, obwiązały ciało Spyro i Azazela, druga partia sznurków obwiązała głowę
stwora.
Mystic szarpnął, z tafli pod głową
potwora wyłoniły się dwa ciała, które bezwładnie upadły na podłogę. Stwór
piszczał i wił się, od głowy oddzieliły się dwie macki zakończone ostrymi jak
brzytwa pazurami. Jeden z nich drasnął Mystic.
Złotooki błyskawicznie odciągnął
stamtąd ciała pod ścianę znajdującą się za nim. Ifrit przywołał kable
elektryczne, które związały i pokaleczyły macki potwora.
Z lustra wyłaniało się ich coraz
więcej.
Natura zmienił się w potwora i
skutecznie przecinał ostrymi szponami macki.
Yuki odzyskał przytomność i ciskał
w stronę lustra ostre kawałki lodu.
Jubrile chwycił miecz i chronił
Yukiego, który aktualnie był bezbronny i słaby.
Mystic miał wątpliwości czy dobrze
postępuje, w końcu gdy zniszczy lustro to sam też zginie....nie potrzebnie
wiązał z nim swoje życie. Teraz jest już jednak za późno.
Mystic i Ifrit stanęli jeden obok
drugiego, Ifrit związał głowę grubym kablem napięcia elektrycznego i próbował
zrobić spięcie, Mystic go doładował energią.
Potworem zatrzęsło, tafla pękała,
mały wstrząs jednak niewiele zdziałał, gdyż lustro miało podobne możliwości do
Mystic i samo się „wyleczyło”.
Opadali z sił. Lustro wyglądało
teraz jak jeden wielki stwór, Mystica sznurki były jednak w jego wnętrzu i
próbowały zmiażdżyć go od środka.
W pokoju zawiało, do naszej grupki
dołączył koci osobnik- Lil.
Do pomieszczenia wleciało mnóstwo
przeróżnych ptaków, dziobały i pożerały kawałki potwora, który nie nadążał się
leczyć. Ptaków było tak dużo, że w końcu zostało tylko lustro. Mystic je zmiażdżył.
Reszta rozsypała się w pył, ptaki odleciały, Natura zmienił się z powrotem w człowieka.
Mystic upadł na kolana.
- Chyba nie dokończymy naszego
duelu płomyczku......>resztką sił się uśmiechnął<
Jego ciało rozwiewało się, w końcu zniknęło. Został po nim tylko
srebrny, długi kolczyk zakończony krzyżem.
Ifrit podniósł go, przyjrzał się
dokładnie i wbił w ucho. Stróżka krwi poplamiła mu bluzę.
- Wszyscy cali?
******************************************************************************************
Tydzień później.
- LIL!!!!!!!!!!!!!!!
- CO?!!!!!!!!!!!!!!
- ZNOWU OSZUKUJESZ?!!!!!!!!!!!!!
- NIE MOJA WINA, ŻE ZAWSZE
PRZEGRYWAM W KARTY!!!!!!!!!!
- OWSZEM TWOJA!!!!!!!!!!!!!!!!!!
- NIE GRAM JUŻ Z TOBĄ!!!!!!!!!!
- TO NIE!!!!!!!!!
Ifrit, Lil i Dayvy grali w karty o
sporą kasę. Ten ostatni siedział cicho jak mysz pod miotłą i podziwiał kłótnie
dwóch zaciętych i oszukujących hazardzistów. Obok na kanapie drzemał Azazel-
musiał odzyskać siły.
- Zamknijcie się....NIE MOGĘ PRZEZ
WAS SPAĆ!!!!!!!
- TO SIĘ PRZENIEŚ!!!!!!
- TU MI WYGODNIE!!!!!!!!!
- TO NIE MARUDŹ!!!!!!!!!
- CZEKAJ NO, TYLKO ODZYSKAM
SIŁY.....
- JUŻ SIĘ BOJĘ!!!!!!!
Poduszka+ dostarczona energia+
głowa Ifrita+ śmiech Dayvego= wściekły Ifrit.
Natura i Jubrile wyjechali na
baaaardzo długi urlop, nie chcieli mieć do czynienia z nimi wszystkimi, pewnie
znów by ich wplątali w kłopoty.
Spyro wylegiwał się na piętrze a
Yuki robił co mógł by mu dogodzić.
- Mmmmmmmm.....tak mi dobrze......
Białowłosy czytał Spyro gazetę.
- Chcesz coś, może jesteś głodny?
- Nie, nic mi nie trzeba bo
wszystko czego pragnę jest w tym pokoju.
- ??????????
Spyro przyciągnął do siebie
siedzącego na krawędzi łóżka Yukiego, namiętnie go pocałował.
Zamienili się miejscami, teraz
Yuki leżał pod Spyro, który rozpinał mu powoli koszulę.....
- Chyba już odzyskałeś siły.....
- Zaraz ci to udowodnię.
Spyro próbował zdjąć spodnie
Yukiego >miały wstrętny zamek na guziki_-_<, jednocześnie całując goły
brzuch i pieszcząc językiem pępek. Yuki miał taką gładką i delikatną skórę, aż
chciało się go zjeść.
Yuki pomógł mu ze spodniami.
Po nie więcej niż paru minutach
obaj byli nadzy.
Yuki nie był przyzwyczajony do
takich ekscesów, więc strasznie się rumienił.
Spyro tylko delikatnie całował go
po policzkach. Jedną rękę zsunął do najbardziej intymnego miejsca na ciele
Yukiego, zaczął wykonywać delikatne ruchy ręką, które z czasem nabierały na
sile. Yuki miał szeroko otwarte oczy, przestał panować nad swoim prężącym się
ciałem już od dawna. Teraz tylko cicho pojękiwał. Spyro wyczuł narastające
napięcie Yukiego, więc zaprzestał. Uniósł mu nogi i włożył sobie jego penisa do
ust, białowłosy nie wiedział, że to tak się da.
Spyro przestał tuż przed
wytryskiem Yukiego, włożył mu palec w odbyt i znów zaczął pobudzać, mały wił
się z rozkoszy i rzucał....Spyro przywiązał mu ręce do wezgłowia.
Potem wszedł w niego i zaczął się
miarowo poruszać. Z początku wolno i delikatnie, gdyż sprawiało to Yukiemu ból,
a z czasem coraz szybciej i mocniej....na prześcieradle były krople
krwi....Yuki krzyczał, nie z bólu lecz z rozkoszy. Spyro wsadził mu dwa palce
do ust, ucichł. Było słychać tylko jęki i posapywania.
Azazel stojący pod drzwiami
postanowił im nie przerywać, no cóż, może się jeszcze przenieść na strych......
THE END