Hej! Dawno już nic nie pisałam o moim kochanym Trio. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. 241285@interia.pl

 

TRIO II

 

 

   Dzień był pochmurny, w sumie nic nowego. Nikomu inteligentnemu nie chciało się wstawać z łóżka o szóstej rano....no...prawie.

- Dzień dobryyyyy. >śpiewająco<

- Ssssssssspadaj....... >nakrywając głowę poduszką<

Kare zabrał kołdrę i poduszki i zrzucił je na podłogę.

- A tak w ogóle...to co ty tu jeszcze robisz? >Mystic podparł się łokciami<

- No jak to co? No jak to co? Przecież wczoraj tak namiętnie się kochaliśmy....

- Dziwne, jakoś sobie tego nie przypominam..... >opadł na prześcieradło<

- No wiesz, stawiałeś opory i ......

- Wynoś się z mojego łóżka zbolu bo nie ręczę za siebie. >rękoma zakrył twarz <

Kare jak na złość rozłożył się na łóżku jeszcze wygodniej. Prowokował Mystic z całych sił.

- Wiesz co ci powiem?

- Nie interesuje mnie to....

- Charakterek ci się zmienił....jeszcze niedawno byłeś dziki, tajemniczy i ......taki kuszący....a teraz....

- CO?!!! Że niby teraz nie jestem już taki kuszący jak przedtem? >z wrażenia aż usiadł<

- Ależ jesteś...i to o wiele bardziej....ale nie wiedziałem, że tak ci zależy na moich komplementach słodziutki.. >uśmiech od ucha do ucha<

- Bo mi nie zależy! >skrzyżowane ręce na torsie<

- To dlaczego tak się tak tym przejąłeś?

Mystic spojrzał na niego jarzącymi się ze złości oczami....ach gdyby wzrok mógł zabijać....połowa populacji Ziemi wąchałaby teraz kwiatki od spodu.

- Jestem ciekaw co też wczoraj ze mną robiłeś....

- Och, ależ z przyjemnością ci streszczę.

- Już się boję. >Panie Boże, za co to?<

- Najpierw odwróciłeś się do mnie plecami, usiadłem na nich i zrobiłem ci porządny masaż erotyczny.

- ..... >głośno przełknął ślinę<

- Potem pieściłem całe twoje ciało językiem.... żebyś wiedział jak głośno jęczałeś....mmmmm, sprawiało radość dla ucha.

- .... >on zaraz zemdleje<

- A najlepsze było kiedy świecą......Mystic?

Złotooki zemdlał.....co też on z nim wyrabia...i najgorsze jest to, że Mystic ni groma z tego nie pamięta.

- No skoro tak bardzo chcesz to przestanę...ale nie musiałeś od razu mdleć wiesz?

Kare położył głowę na klatce piersiowej Mystic, zamknął oczy i marzył, wsłuchując się tym samym w bicie serca i równy oddech kochanka.

Tymczasem biedny Yuki dręczony był wyrzutami sumienia i czuł się nie dopieszczony.

Spyro spał jak zabity, byłoby tak dalej gdyby Yuki siedział cicho.

- Spyro? >słodki szept<

- Co? >zaspany<

- Śpisz? >delikatnie<

- Tak. >zaspany<

-........

-........ >ZzZzZzZzZzZz<

- Spyro? >szept<

- Co? >śpiący i zły<

- Kochasz mnie? >z łzami w oczach<

- Kocham. >odwrócił się na drugi bok<

-.........

-.........>ZzzzZZZzzzzZZzz<

-.........

-.........>ZZZZZZZZZZZ <

- Spyro?

- Czeeegoooo?

- Ale na pewno?

- Na pewno, śpij już wreszcie. >wściekły <

-...........

-...........>ZZZZZZZZZZZZ<

-............ >chlip<

-............ >ZZZZZZZZZZZZZ<

- KŁAAAAMIEEEESZ!!!!! >chlip<

- ....!!!!!!!!!!!!! >szok<

- Ty mnie wcale nie kochasz!~~~~~~ >rozpłakał się na dobre<

- Ależ kocham. >ale o co chodzi?<

Spyro nie wiedział na początku co się w ogóle dzieje, dopiero po chwili doszedł do siebie i próbował objąć Yukiego....odepchnął go i wyrzucił z pokoju, od dziś będzie sypiał na kanapie......to wszystko przez tego Kare!!!!

Blondas obudził się cały obolały, sofa nie była jedną z jego ulubionych miejsc wypoczynku, nie dość że krótka, to jeszcze sprężyny wbijały się w ciało.

- Yyyyyyyyyyyyyyyyyy.....kto to kupił?

Ach, życie jest wprost wspaniałe, niewygodne łóżko, zły ukochany, żona Aziego, która biega z odkurzaczem tam i z powrotem po domu....po prostu mnie zabijcie i oszczędźcie tego cierpienia.......

 Jeszcze na dodatek gęba Kare roześmiana od ucha do ucha....

- Czego rżysz?

- A tak sobie, >chichot<......jeszcze trochę i będziesz spał na wycieraczce nie?

UWAGA poduszka w locie!

Unik.

Nic się nie stało.

- Posępny mamy dziś humorek co? >przesłodzony głos<

- Won.

- No dobra, jak chcesz.....>westchnął<....tylko, żebyś nie lazł do mnie po porady..... >błysk w oku<

- Bez obaw, jak będę miał kłopoty, to ty nic się o tym nie dowiesz. >cyniczny uśmiech<

- Doskonale. >tak zmienił ton, że Spyro aż się przestraszył. W jednej chwili uśmiechnięty...a w drugiej gotów zabić<

Kare miał jedno oko białe a drugie czerwone...znikł w kuchni.

Spyruś dochodził do siebie, oprzytomniał...uch, trzeba iść do pracy....bleeeeeeeeeeeeee.....

******************

Dzień był śliczny.... Kare nawet wyciągnął Mystic do sklepu po zakupy...a tak naprawdę jego ukrytym planem było zwiedzenie miasta.

Mystic z niechęcią chodził za Kare pomiędzy półkami, zadawał sobie ciągle to samo pytanie „dlaczego po prostu nie dam nogi i go tu nie zostawię?”

Co prawda, bardzo prawdopodobne jest, iż po tym incydencie Kare wysadziłby połowę miasta w powietrzu ale co tam....raz się żyje.

Mimo tego.... nie mógł, coś go trzymało, może to była niepewność?

- HEJ! A to co?

- To podpaski głupolu.....

Mystic zrobił się cały czerwony, gdy Kare zaczął wymachiwać podpaskami w powietrzu, co za upokorzenie~~~~

Odłożył je i poszedł do soków.

- Odłóż to, jest paskudnie słodkie.

- Mimo tego chcę spróbować.

Pakując do koszyka sok malinowy ( taki do rozcieńczania z wodą ).

- Hmmm..... a to? >wskazując na batoniki<....z czym to się je?

- Z niczym, po prostu się je.

- A co to znaczy „toffi”?

- To takie kleiste coś, które zakleja ci usta i nie możesz mówić...cholernie słodkie.

- Mogę wziąć na spróbowanie. >wzrok aniołka<

- .....pakuj. >wściekły na samego siebie<

- A to? >wskazując na pianki<

- Czy ty jesteś jakiś upośledzony? Dlaczego wciąż pakujesz tu słodycze? Zęby ci się od tego popsują nim zajdziesz do domu!!!

- Czyżbyś się o mnie martwił? >błysk<

Mystic skrzyżował ręce na torsie i poszedł dalej, May prosiła go o kupienie dżemu i jajek.......ależ ten Kare go wkurzał!

- Hej, no powiedz! Martwisz się o mnie?

- Nie!

- Kłamiesz.... >milusi<

- Nawet jeśli, to co?

- AHA!!! Czyli to prawda?

- Nie wrzeszcz tak bo ludzie się gapią!

- A niech się gapią....zaraz dostarczę im więcej rozrywki.

Kare złapał złotookiego w pasie, przyciągnął, odwrócił i pocałował. Dookoła rozległy się oklaski, Mystic odepchnął go i urażony poszedł w stronę regałów z dżemami. Kare został na swoim miejscu i kłaniał się, jakby dziękował za przedstawienie....potem go dogonił.....akurat wybierał dżem.

- Weź malinowy...ponoć słodki jak miłość.

Mystic wziął....ale coś cytrynowego, co wcale dżemu nie przypominało. Kare wsunął ukradkiem do koszyka truskawkowy.

- Co teraz mój najukochańszy?

- Pójdziesz precz i dasz mi spokojnie zrobić zakupy. >wściekły jak stado os<

- Och kochanie, wiesz, że tego nie zrobię.....ej, jajka są tam.

- Zamknij się! >gwałtowny zwrot<

Walnęli się głowami.

- Nic ci nie jest? A może po prostu tak mnie pragniesz co?

- Zjeżdżaj! >wyminął go<

A uparty Karuś za nim.

- A kiedy powiesz prawdę swoim przyjaciołom?

- Nie rozumiem.

- Prawdę o przyszłości, przeszłości i teraźniejszości mój drogi....prawdę o eksperymentach z ludzkim i obcym DNA.....chyba mi nie powiesz, że nic o tym nie wiesz co? A może już zapomniałeś o projekcie „przeszłość”?

- Zamknij się. >zacisnął pięści< Po prostu się zamknij, na wieki.....odejdź ode mnie!

- Oj, uraziłem cię misiu?

- Mam wrażenie, że igrasz z moją cierpliwością.

- Z „wrażeń” miałbyś 6, gdyby to był przedmiot szkolny.

- Dlaczego ty właściwie tak za mną łazisz co?

- Chcesz wiedzieć?

- ................

- Masz coś, na czym mi zależy, coś za co oddałbym życie.....swoje i twoje.....i całej ziemi jeśli będzie trzeba.

Mystic był zaskoczony, nie miał bladego pojęcia o co może chodzić Kare.

- Idziesz? Chciałbym jeszcze obejrzeć te...jak im tam....”batoniki”.....czy jakoś tak.

- Idę. >szept<

- A no tak! Jeszcze jakja.......jakja? Czyżbym coś przekręcił?

- Mówi się jajka ty idioto.

- Idioto? Czy to jakieś pieszczotliwe przezwisko dla mnie koteczku?

- Ta, można tak powiedzieć.....a teraz zejdź mi z oczu.

- Uuuu....robimy postępy w miłości co?

- ODWAL SIĘ WRESZCIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Kare mało co nie ogłuchł z wrażenia. Że też można coś takiego z siebie wydobyć.......

Jakieś trzy godziny później, po wyczerpującym nerwowo i fizycznie bieganiu między regałami, przyszedł czas zapłacić.

Mystic wyjmował towary o nieznanym mu pochodzeniu....zastanawiał się czy to jest jego koszyk, czy może jakiegoś psychola, który zanadto lubi jeść słodycze.

Kare szczęśliwy, że spędził ten czas z Mystic, pakował rzeczy do siatek.

Obładowani wyszli ze sklepu, jeden szczęśliwy, a drugi wściekły.

Przy samochodzie.

- Czy mogę postawić te dwanaście torebek na ziemię?

- Nie....i to nie są torebki tylko reklamówki. >grzebie się przy samochodzie jak tylko może<

- A kiedy będę mógł?

- Może nigdy.

- No daj spokój luby, nie znęcaj się tak nade mną.... >siódme poty<

- Myślałem, że jesteś silny.

- Jestem, ale utrzymanie równowagi ...to dopiero jest problem......

- Dobra, możesz je zapakować do bagażnika.

Kare wszystko wwalił na tylne siedzenie.

- Wydawało mi się, że powiedziałem wyraźnie „bagażnik”.

- I co z tego? Tu będą pod ręką i szybciej je stamtąd wyjmiemy.

- ....... >przekręca kluczyk w stacyjce<

- Muszę chyba załatwić nam jakiegoś służącego.

- .....>podaje hasło<....... Nam? Nie ma żadnych „nas”.

- No nie bądź taki podły, przecież wiesz, że to i tak nic nie da.

- A szkoda wielka. >gaz do dechy<

Kare zapiął pasy, nie było czego ukrywać, Mystic jeździł jak pirat drogowy.

- Chciałbym ci tylko powiedzieć kochanie, że jesteśmy na autostradzie a nie torze wyścigowym.....

- Ach tak? Nie zauważyłem. >jeszcze szybciej<

- Czy ja już ci mówiłem, że mam chorobę lokomocyjną?

- Nie. A masz?

- Tak.

- Szkoda.

AAAAAAAAA!!!!!! Kare zamykał oczy na każdym zakręcie, Mystic prowadził jak zawodowy rajdowiec.

- Mystic kochanie, tam jest napisane „niebezpieczny zakręt”, chyba powinieneś zwolnić co?

- Nie czuję takiej potrzeby.

Samochód ledwo wyrobił na zakręcie.

Serce Kare mało co nie wyskoczyło z klatki piersiowej, obiecał sobie, że Mystic prowadzi po raz ostatni w życiu. A jeszcze lepiej by było, gdyby policja odebrała mu prawo jazdy.

- A czy czujesz potrzebę, żeby się zatrzymać?

- Nie....ach na śmierć zapomniałem, miesiąc temu zabrali mi prawo jazdy za spowodowanie wypadku.... >uśmiech<

- Żartujesz? >płaczliwie<

- Jakże bym śmiał.

Samochód skręcił z piskiem opon na bardzo wąską uliczkę. Wszędzie były napisy typu: „UWAGA! Dzieci”.

- Okej Mystic, to jest twoja ostatnia w życiu jazda.

- Raczej nie wierzę.

- To lepiej uwierz, jak tylko dożyję, to wyślę cię na kurs prawa jazdy i przy okazji dopilnuję, żebyś dostawał samochód, który nie jeździ szybciej niż 60 na godzinę!!!! AAAAAAAAA!!!!! UWAŻAJ, TAM JEST STARUSZKA!!!!!!! 

Mystic gwałtownie zahamował, samochód stanął dwa kroki przed starszą panią, która bez żadnych obaw przechodziła sobie przez ulicę.

- No dobra, tylko spokojnie Kare....już po wszystkim.....

- Do domu jeszcze połowa drogi. >uśmiech<

Gaz do dechy i znowu zawrotna prędkość.

- O BOŻEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Aż cud, że dojechali bezpiecznie do domu, Kare obiecał sobie, że gdyby nawet się waliło i paliło, to nie wsiądzie z tym piratem do jednego samochodu. A jeżeli już to tylko w kaftanie bezpieczeństwa i kasku.

 

THE END

Autor: Bi-Ewi