Trio II

 

 Zbyt wiele rzeczy zostało ukryte, zbyt wiele żyć ucierpiało, zbyt wiele czasu to wszystko zajęło, to wszystko jest dziwne i przeklęte.....dlaczego muszę żyć, dlaczego ten duch mnie wciąż śledzi?

Nie znam odpowiedzi na te pytania....a ty znasz.....?

Tysiące głosów w głowie Mystic, mętlik......czego on tu właściwie szukał? Nie mógł tez wracać....nie miał gdzie......po co to wszystko?

- Kare?

Poczochrana czupryna podniosła się z podłogi, Mystic wygonił go z łóżka, a Karuś nie chciał już się sprzeciwiać.

- Co?

- Chodź do mnie......

- Co????? >na mózg mu padło? A może majaczy?<

- Zimno mi.....tak bardzo zimno.....czuję jak coś się ze mną dzieje...... >drgawki<

Kare położył się obok dygoczącego Mystic, objął go i przytulił.

- Rozdziera cię od środka prawda?

- Tak.....to boli....kłębi się wewnątrz....chce wyjść.....

- Więc to wypuść.....rozluźnij się, pozwól temu wyjść na wolność....

- Nie mogę.....to tak bardzo boli Kare......

- Potem przestanie....zobaczysz.....

Kare ułożył Mystic na wznak, robił wszystko, by ten się rozluźnił..........

- Oddychaj głęboko......daj temu wyjść.

Mystic miał przyspieszony oddech....ciało mu zdrętwiało, wszystko go bolało, każdy nerw, każda komórka.....i to coś wewnątrz.....to coś, co chciało wyjść.

Z ciała złotookiego same wyszły małe i cieniutkie sznureczki....wybadały pokój, ciągnęły Mystic w stronę kąta.

Kare pomógł usadowić mu się w fotelu, który stał w kącie. Potem odszedł kawałek od zdrętwiałego ciała, które zapadało w letarg, traciło wszystkie zmysły....jeden po drugim....

- Ka....re...... >cichy jęk<

Z brzucha złotookiego popłynęła krew, przez skórę przebiły się sznureczki, grubsze i inne od tych zwyczajnych, były silne....pociągnęły bezwładne ciało do przeciwległego kąta, zawiesiły je w powietrzu i wtedy trysła czarna ciecz......i krew, tych.....macek było naprawdę mnóstwo, rozrywało ciało Mystic, owijały się wokół niego......zgniotły, nabrzmiały....pokryła je błoniasta powłoka.

To wszystko wyglądało jak kokon ociekający przezroczystą mazią....z czasem stawał się bardzie elastyczniejszy.

- Zupełnie jak motyl.

Teraz Kare będzie musiał żyć w celibacie.......i przede wszystkim poczekać na Mystic.....o raju, to pewnie potrawa ze trzy miesiące.

    Azazel, Spyro i Yuki siedzieli w kuchni, Kare wezwał ich na ważną rozmowę, potem dołączył też Ifrit....Dayvy, May i Trish nie byli mile widziani.

- Ciekawi o co chodzi?

- Jak diabli. >Ifrit- prosto z mostu jak zwykle<

- Chcecie wiedzieć czym jest Mystic?

- Tak.

- Okej. >niewzruszony< Jest kosmitą....lepiej?

Na twarzach dookoła malowało się jedynie zdziwienie i pytanie typu: „Czy ktoś tu zapomniał zażyć leków?”

- To ma być żart?

- Nie, pochodzi z przyszłości, podobnie jak ja, Rouge i ten stworek z lusterka....

- O....

- Ci z przyszłości chcieli zniszczyć wasz świat, wysłali Rouge i lustereczko, przedtem jednak Mystic miał tego wszystkiego dosyć, dowiedział się kim naprawdę jest i nawiał.....uszkodził aparaturę, naprawili ją, powybijałem ich i ruszyłem za Mystic. Aparatura zniszczona, a w przyszłości urządziłem niezłą masakrę. Wszystko jasne?

- Po tym wszystkim jestem w stanie uwierzyć w cokolwiek.....ale to... >Killer dostał po łepetynie od Spyro<

- A czego ty właściwie od niego chcesz? >Ifrit zmrużył oczęta<

- Jak już wiecie jest „nieztejziemi”, i jest ....jakby to delikatnie ująć.......w ciąży.

- CO????!!!!!!! >wszyscy razem<

- To co słyszeliście, właśnie zaszył się w kokonie i proszę mu nie przeszkadzać, bo ze mną będziecie mieli do czynienia. >pokaźnie napiął mięśnie<

- A.....ile tam przesiedzi? >Yuki zazdrości<

- Ok. trzech miesięcy......o ile nie więcej....albo mniej.

- A to co z niego wyjdzie? Mam nadzieję, że nie będzie miało czułek i dużych, migdałowych oczu. >teraz Spyro dostał po łepetynie od Yukiego<

- Ja też mam taką nadzieję, Mystica znaleziono dryfującego w kosmosie w opuszczonym statku....był ranny i na skraju wyczerpania fizycznego.....ale był wtedy bardzo małym chłopcem, więc szybko doszedł do siebie......niestety nic nie pamiętał ze swojej przeszłości.

- Biedactwo. >Yukiemu łezki popłynęły po policzkach<

Spyro wyprowadził swojego zapłakanego kochanka z pokoju.

- Co chcecie jeszcze wiedzieć?

- Czy ta ich rasa..... >Ifrit zajada ciasteczka<

- Niewiele nam o niej wiadomo, ale trzeba przyznać, że są o wiele bardziej do przodu niż my. >skrzyżował ręce na torsie<

- Jak oni wyglądają? >Azazel zrobił herbatkę<

- Podobnie jak ludzie, są jednak bladzi i bardzo szczupli.

- Skąd to wiadomo, przecież tylko Mystic znaleźliście.

- Nie, był tam jeszcze jeden chłopiec.....ale jego wykorzystano do eksperymentów przy podróży w czasie i już nigdy nie wrócił.....

- Słuch po nim zaginął? >Ifrit kiedyś się udławi......<

- Do niedawna.....

- Co? >Ledwo przełknął<

- Właśnie z tym drugim chłopcem rozmawiam Azazelu......a raczej Amielu, nigdy nie potrafiłeś wymówić swojego imienia.

- Ty....chyba żartujesz? >oczka jak talerze<

- Nie....... Killer, jesteś prawdopodobnie bratem Mystic.

- >gleba<

- Ja też tak zareagowałem, gdy dowiedziałem się kim tak naprawdę jestem.

Do pokoju weszła May, nie mogła już dłużej podsłuchiwać pod drzwiami, chciała się dowiedzieć czegoś więcej.

- Mój mąż kosmitą?????????? >taaaakie gały<

- Najprawdziwszym.

- >pocałowała go i usiadła obok<

- To już chyba wszystko, nie mam się wam już z czego spowiadać.

- Nie dokończyłeś....

- Co? A! No tak, mnie z kolei sztucznie wyhodowano i jestem nimfomanem...

- Skończmy już z tymi nowinami, mózg mi już paruje. >bo zjadł wszystkie ciastka<

****************

Hazardziści....

- To, że ściąłeś włosy Jubrille, nie znaczy że jesteś pępkiem świata i w ogóle.....to ja tu jestem playboyem.... >manewr brwiami- w górę i w dół<

- Chcesz się założyć ze mną o coś? Chyba się nie boisz co?

- Ja? Niby czego? Ciebie?

- Przyjmuję to jako wyzwanie.....gramy w pokera?

- Że co? >chwilunia< Może jeszcze w rozbieranego?

- Nie.....ten kto przegra.....będzie zdany na łaskę i niełaskę drugiego....co ty na to?

- Hmmm....czyli spełni jego jedno życzenie?

- Tak, albo przyjmie krzywdę mu zadaną......to jak Chayen?

- .....chwila.......ewentualnie tak, zgadzam się.

Rdzawo włosy rozdawał karty, po pięć dla każdego.......wygrana zabłysła mu w turkusowym oku.....ha!

- Nie zmieniam.

- Ja też nie.

- Lil, sędziujesz.

- Dlaczego mnie w to mieszacie?

- Cicho siedź i tylko patrz.

- No dobra Jubrile....kto sprawdza?

- Może ja....rozkładaj karty złotko.

- No więc.......kareta.

Położył mały wachlarzyk na zielonym stole bilardowym.

- Hm....ciężka sprawa.......

- ......i co ty na to?

- ....powiem tylko........POKER PIK!!!!!

Chayen spadł z krzesła....przegrał~~~~~~~~

- Zgodnie z umową mój drogi..... zaraz, co by ci tu zrobić?...... MAM!!!!

- Lil~~~~~~~~

- Mnie w to nie mieszaj, przegrałeś.

- A więc....ZMNIEJSZAM CIĘ DO DZIESIĘCIOLATKA!!!!!!!!!!

- Co?

- Będziesz bachorem przez cały weekend, Ronalen się ucieszy.....tylko ciekawe jak będziecie uprawiać seks...

- ..........~~~~~~ >plis<

- BUAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!

- Ty psychopato......dobra, rób swoje!

Jubrile podszedł z wrednym uśmiechem do Chayena, dłońmi dotknął jego smagłej twarzy.......sennie........wszystko rośnie......

- Te malutki, ubranka ci spadają.

- Dzięki wielkie.....jak ja teraz wrócę do domu????? Ta podkoszulka jest dla mnie jak płaszcz....o spodniach już nic nie powiem~~~~~~

- BUAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!! >przytulony do oparcia krzesła......płacze ze śmiechu<

- Ty...jeszcze się odegram podła gadzino! >przytrzymując spodnie<

- Ty......a co ty mi możesz teraz....ha.....hahaha......BUAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!

- Lil~~~~~~ >chlip<....zadzwoń po Ronalena.....>chlip<.....

- Już lecę....... >ledwo powstrzymuje się od śmiechu<

- Nieźle mnie załatwiłeś gadzie! >zaciskając ręce w małe i słabe pięści<

- .....hehe.....hehehe.......idź....idź na lody w...w......waniliowe.....haha...hahahah BUAHAHAHAHAHAHAHAHAAAAAA!!!!!!!!!!!! >nadal wisi na tym oparciu<

- Zobaczysz, Ronalen cię zbije....no......

- HEHEHEHEHEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!! On mi nic nie zrobi, zakład to zakład.....BUAHAHAHAHAHAAAAAAAAAA!!!! A zresztą Lil sędziował.....>otarł łzy śmiechu<........a ten twój kochaś to strasznie uczciwy olbrzym...hehehe....he....hehehe....BUAHAHAHAHAAAAAAAAAA!!!!!!! >ledwo oddycha ze śmiechu<

Lil wrócił niespodziewanie szybko.

- I cio mu powiedziałeś????

- Jubrille? On mi się wydawał trochę większy jak stąd wychodziłem........a nic mu nie mówiłem...jak przyjedzie to sam zobaczy.

- Jak to w...większy?.......

- Mam nadzieję, zie to nie jest to, o cim myślę......ziabo ty jedna.....

- Lil~~~~ >przerażenie<

- Co?

- On....on....on się cały czas zmniejsza......co ja zrobiłem >za głowę<.....co ja teraz powiem Ronalenowi??? Zabije mnie za to.....

- O ile ty pierwszy nie zabijesz Chayena......IDIOTO!.....niedługo będziesz zmieniał mu pieluchy!!!!!!!

Pod ich norę podjechał czarny samochód.....wysiadł z niego wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna o piwnych oczach i czarnych, krótkich włosach......wyglądał na boksera!!!!

- A nie mówiłem.....

- Ci wy mnie słuchacie?

- Nie!....dobra, spokój....chwila.....zaraz coś wymyślę.....>wdech, wydech<......WAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!! Schowajcie mnie, on mnie zmiażdży, zgniecie, udusi poćwiartuje..........!!!

- Posieka....

-.....tak....posieka?........o....o....cześć Roni....... he he. Ładną mamy dziś pogodę prawda? >sięga mu do ramion<

- Ładną....owszem......gdzie Chayen?

Lil wycofał się za ladę baru.

- Chayen? Czekaj....gdzie on..... >niby się rozgląda<

- Tu jeśtem.......

- ........To? O nie, to mój kuzyn......hehe.....on tylko.....tu przelotem.....przypadkiem......>oczy Roniego go przygniatają<.........go zmniejszyłem.....nie chciałem.............naprawdę....wybacz......on się cały czas zmniejsza.....chlip.......

- Loni~~~~~~

Ronalen zagryzł wargi, przeczesał palcami włosy Chayena......o Boże, co ten stuknięty Jubi mu zrobił?

- Jubrille? Nie obchodzi mnie co zrobiłeś, chcę go z powrotem i tyle.......

- Z powrotem? Dobra....chwila......spokój.....spokój........

Dotknął czoła Chayena.......wszystko jest takie elektryzujące......

Rdzawo włosy obejrzał swoje dłonie, spojrzał w lustro.......ej! Nadal jest zbyt młody......

- TYYYYYY!!!!! Co to ma znaczyć? Przecież ja mam 20 a nie 15 lat! Dawaj mi z powrotem moje ciało czubie!

Roni uśmiechnął się drapieżnie.....

- Nie, zaczekaj, to może być nawet zabawne.....zostań w tym ciele przez weekend......

- Że co?

Przestraszony Lil wyjrzał zza lady....

- No właściwie.....to i tak miałeś być tak przez weekend....

- WRRRRRRRRRRRRRRRRR!!!!!!!!!!!! >wilczy wzrok<

No a Jubi skonsternowany, co ma robić....to może wreszcie go w dziadka zmieni?

- Nie, nie.....zabawimy się troszkę.......zostań w tym ciele Chayen.

- ...........................no dobra, ale tylko przez weekend. >stanowczo<

- Jak chcecie....ale więcej w karty z tobą nie gram, choćbym miał się skręcać by ci dopiec.

- Następnym razem to ja cię załatwię.

- Nie będzie następnego razu Chayen, idziemy.

-.....>wystawił Jubiemu język<

 

THE END

Autor: Bi- Ewi