Kilka miesięcy później.
Kare z samego rana siedział w kuchni
i popijał tak uwielbianą przez siebie czekoladową kawę...jego najnowszy
wynalazek.
Czekał każdego ranka na swojego
ukochanego Mystic... puścił wodze wyobraźni, jak tylko wyjdzie z tego kokonu
koniec z celibatem, będzie się z nim kochał przez okrągły tydzień!
Najpierw będą to robić w
wannie....w ubraniu, a zamiast wody będzie szampan. Taaaak........a potem
zaniesie go do sypialni i będzie brał na wszystkie możliwe sposoby.... jemu
znane, a znał ich od cholery!
I tak przez calutki tydzień... co
tam tydzień, miesiąc!!! Już nigdy go z łóżka nie wypuści, będą się kochać na
okrągło!!!
-
BUAAHAHAHAHAHAHAHAHAH!!!!!!!!!AAAAAAAHAHAHAHAHAHA!!!!!!! >nie ma to jak
psychopatyczny śmiech<
Kare był wniebowzięty, po prostu
musiał dać upust swojej radości, a że przy tym obudził wszystkich
domowników....e tam. Ubranka i sprzęt dawno już kupił, więc nie miał teraz nic
do roboty... Ach, to będzie coś.......
Dopił ostatni łyk kawo- czekolady.
Czas na codzienny patrol.
Po schodach wbiegł wyjątkowo
energicznie, może Mystic już niedługo wyjdzie.....lepiej dla niego i wszystkich
facetów, chłopców i dzieci noszących długie, czarne włosy...żeby tak było! W
sumie jest jeszcze Azazel....ale to już nie to samo. >chlip<
Uchylił drzwi........ i zamarł! W
całym pokoju pełno było organicznych szczątek, a Mystic i dzidziusia ani
śladu.....GDZIE ON JEST!!!!!!
Ta podła gadzina ma talent do
znikania...podła? Nie, kochana raczej.
GDZIE ON JEST!!!!!!!!!!
Kare z całej pary walnął w
ścianę....teraz będą mieli podgląd wielkości metr na metr.
Usłyszał szum wody
i.....gaworzenie? Nastawił uszu......
Tak! To było gaworzenie i głos
Mystic....
Do łazienki jak na sygnale!
Ostrożnie otworzył drzwi.....
Rozczulił się.....właściwie tak po
części....na podłodze leżały dopiero co ścięte, czarne włosy, a w wannie
siedział Mystic z ( z wyglądu ok. rocznym ) dzieckiem, kąpali się.
Mystic spojrzał na Kare.
- Chyba zaspałem do
pracy....pewnie mnie wyleją.
Kare ukląkł obok Mystic, jak
zaczął jego i dziecko obcałowywać....ledwo wyrabiali.
- Jak je nazwiemy? >między
jednym pocałunkiem a drugim<
- A jak chcesz. >brakuje mu
tchu<
- Kora..... przestań mnie tak
całować.....
- Kora? >zdziwienie<
- A co? Nie odpowiada?
- Nie, jest ok., tylko
myślałem......nie myślałem....ja nie myślałem o płci dziecka......
- Jak ci nie pasuje to won.
>chociaż jest szczery i bezpośredni<
- Nie nie nie nie.....pasuje
pasuje, kocham ciebie i Korę też.......kocham was tak mocno, że bardziej się
nie da........
- I my ciebie też...prawda
kochanie?
Słodka niczym cukierek dziewczynka
wesoło gaworzyła.....Kare zastanawiał się skąd na jej głowie znalazły się
czerwone włosy.....dziecko listonosza?
- Dlaczego ona nie ma białych,
albo czarnych włosów? >głaszcząc oboje po głowach na przemian<
- Dziecko listonosza?
>filuternie<
- Potwierdzasz moje
obawy....zdradzałeś mnie co? >panika<
- Nie, ale moja droga życiowa była
pełna krwi, więc może......
- Eureka! Moja też.....nasze
maleństwo...
- Pomóż mi je wykąpać.....
Bez ceregieli Kare wskoczył do
wanny.
- Tak będzie nam łatwiej.....
>uśmiech kogoś, kto właśnie narozrabiał<
Kora z radością ciągała obu
tatusiów za włosy, mydło i woda były wszędzie.
- Kare?
- Taaaaak? >jak można nie
kochać tego sadysty?<
- Jak tam twoje pożycie seksualne?
- Nie widzisz jak
zmizerniałem.....jesteś mi potrzebny jak energia życiowa! Dzisiaj ci nie
przepuszczę......mam nadzieję, że masz siłę co?
- Siły, to ja mam w nadmiarze.
>drapieżny uśmiech<... „Ja ogień ty woda....”
- No proszę, nawet mnie nie
klniesz, nie wyzywasz, nie próbujesz zabić.... naćpałeś się.....ja chcę z
powrotem poprzedniego Mystic! Coś ty z nim zrobił?
- Zachowuj się jak na psychopatę,
a nie jak na histeryka przystało co?
- Dla ciebie wszystko skarbeńku.
**************
Wieczorem Mystic położył dziecko
spać.....to było już po tym jak wszyscy się nim nazachwycali i w ogóle......
teraz trzeba dogodzić tak wiernemu Kare.....że też wytrzymał ten miesiąc, wow.
I tak rozciągając się na łóżku.
Kare usiadł na nim.
- Nie chcę nic mówić, ale troszkę
się zmieniłeś...no dobra, ni będę kichy walił, cholernie się zmieniłeś!!!
- Wiem, udaję i próbuję się do
tego przyzwyczaić......a teraz złaź ze mnie! >gwałtowna zmiana tonu<
- Co? >co się dzieje?<
- Powiedziałem WON!
Kare został zepchnięty z łóżka.
- E......to ja już wolę tego tam z
łazienki.......>chlip< czy to znaczy, że nie będzie bzyku bzyku?
- Nie! Nie będzie bzyku bzyku, nie
teraz i nie nigdy. >odwrócił się do niego plecami<
Kare wstał, to mu się podoba,
teraz będzie na siłę i w ogóle...
BUAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!
- Nie ma to jak gwałt wieczorkiem....myślisz,
że ci popuszczę? >co za zapał<
- Odwal się. >zblazowany<
- ODWAL SIĘ? ODWAL
SIĘ???!?!!?!!?!?!?!!!!!!!!!!
- Tak, odwal się...i nie wrzeszcz
tak, zmarłych pobudzisz.
- Grrrrrrrrrr.........
Kare powalił Mystic na podłogę,
rozłożył ręce i.....
- Nie będziesz mi takich rzeczy
mówił kotku.
Rozpiął Mystic szlafrok, nie miał
nic pod spodem, co wielce ucieszyło Kare.....zaczął go całować po szyi i
brzuchu....tak na przemian.
- Chyba nie chcesz mi zrobić
krzywdy Kare....... >co za wzrok, maślany i.....słodki<
Kare w przypływie uczuć go
puścił....nie może przecież skrzywdzić takiego niewiniątka co? Zupełnie
zgłupiał.
Przytulił się od niego....ależ się
zdziwił, gdy dostał wazonem w łeb, napotkał psycho wzrok Mystic.
Yyyy....o co chodzi?
- Co to za cholerny harmider?!!!
Co ten słodki i milusi Mystic
sobie tu wyobraża? Gra mu na nerwach? No, trzeba przyznać, że bardzo dobrze mu
to idzie.
- Nie dotykaj mnie zboczeńcu.
Kare złapał się za głowę jakby mu
miała pęknąć. Co się dzieje?!?!?!?!?!?!!?
Mystic zawiązał szczelnie szlafrok
i wgramolił się na łóżko.
- Masz tam zostać przez całą noc.
- .......>chlip chlip chlip<
Najpierw jest przykrość, a potem
to już tylko porządne wkurzenie. Kare wdrapał się na łóżko, plackiem rozłożył
Mystic, związał mu łapki u wezgłowia i zakneblował usta paskiem od szlafroczka.
Teraz nie będzie mógł nic mówić i w ten oto sposób nie wprowadzi zamieszania.
Zdjął z siebie wszystko i to
wdzianko Mystic też, gdzie on skończył? Ach tak.... skóra na brzuchu jest taka
miękka i wrażliwa, czuł jak złotookiemu przechodziły ciarki, HA! Czyli jednak
mu się podobało....no cóż, każdy ma swoje upodobania, ten oto osobnik lubił na
siłę.
Zapragnął smakować jego ust,
popatrzył w oczy, zdjął knebel, wpił się w usta......AŁA!!!!!! Ugryzł go w
wargę, po brodzie ciekła mu krew.....on to lubił~~~~~~~~
Kare znów wpił się w usta Mystic,
tamten gryzł go w język i wargi nie wiedząc, że w ten sposób potęguje
podniecenie Kare.....
Ale jak był bliski odgryzienia mu
języka, to dał sobie na wstrzymanie, w końcu do tanga trzeba dwojga, a tym
tangiem ma być wychowywanie dzieciaka....
Zaczął się poddawać, w końcu nie
za każdym razem musi się bronić kłami i pazurami.
- Odwiąż mnie. >szept<
- Ta, jasne. >parsknął<
- Już nie będę.....obiecuję.
- Tak, a potem mnie zabijesz nie?
- Będę już grzeczny...słowo.
>namiętny szept<
- Nie.
- Proszę, ja też chcę coś robić, a
nie tylko leżeć....
- Dobry argument....no
dobrze....ale jak tylko spróbujesz swoich sztuczek gadzino....biedny będziesz,
z miesiąc cię z łóżka nie wypuszczę.
Uwolnił go, a następnie usiadł na
łóżku, Mystic podszedł doń na czworaka, polizał po plecach, szyi,
uchu...ustach....
Przymierzał się by usiąść na nim
oplatając mu pas nogami, powoli się obniżał, a gdy już usiadł, zaczął się
miarowo poruszać wprawiając Kare w dziki zachwyt, tego się pewnie nie
spodziewał.
Mystic zlizywał mu krew z
podbródka i ust, palcami drażnił skórę na plecach....nadal się poruszał.....
Kare trzymał go jedną ręką w
pasie, a drugą gładził wewnętrzna stronę ud i krocze. Gdy tylko usta miał wolne
całował go po szyi.
I tak przez całą noc.
Nad ranem obaj byli ledwo
przytomni, mieli straszliwego „kaca”. Zapomnieli o Bożym świecie i
o........dziecku!!!!!!!!!!!!!!!!
Mystic zerwał się na równe nogi,
opatulił prześcieradłem......
- Gdzie idziesz?
- Jest już 13. 34, a Kora nawet
nie zapłakała.... to mnie troszkę niepokoi.
Wyleciał z pokoju jakby go diabeł
gonił, bardzo niedelikatnie otworzył drzwi do dziecięcego pokoju....zatkał usta
dłońmi, tego w życiu się nie spodziewał.
Ich dziecko było
troszkę......krwawe, siedziało sobie w łóżeczku z zakrwawionym kociakiem na
kolankach, kot miał wyprute wnętrzności, a ich część właśnie jadło dziecko....
Skąd ona wzięła tego kota??????
Podszedł do niej, zabrał kota i
zaniósł Korę do łazienki, tam ją umył i przebrał.....miała malutkie
kiełki.....ucieszyło go to.
- Mój mały wampirek. >całując
malutkie usteczka<
Kare zobaczył tą krew w pokoiku i
troszkę się zaniepokoił......no dobra, myślał że to Kory i mało co z
wściekłości i strachu nie rozniósł domu, w końcu wpadł do łazienki, jak tylko
zobaczył dzieciaka zaczął dziękować bogom, że to nie była jej krew.
- Co tam się stało? Dlaczego
martwy kot leży przy łóżeczku? >panika<
- Kora go.....zjadła.
- ?????????? >jeszcze raz to
samo proszę<
- Ma malutkie kiełki... sprawdź
palcem, ja się nawet skaleczyłem.
Kare sprawdził, wow, były naprawdę
ostre!
- To mi się w głowie nie mieści,
normalne dzieci nie pożerają kotów!!!
- A czy my jesteśmy normalni? Czy
kiedykolwiek widziałeś dwóch facetów, którzy mają własne dziecko?
- Nie.
- Więc nie dziw się, że nasza
pociecha będzie miała troszkę krwawą dietę.
- Ale musimy sprawdzić czy pije
mleko i te sprawy....
- Zaraz sprawdzimy....
Kare wziął małą na ręce gdy Mystic
sprzątał...tulił ją i obcałowywał, chichotała i gaworzyła.
- Nie rozpieszczaj jej tak, potem
będziesz przy niej siedział w dzień i w nocy i narzekał....
- Że ciebie tam nie ma?
- Właśnie.
- Aha, jest jeszcze coś.....gdzie
do cholery był Yuki, May i spółka?????!!!!!!!!!! Dlaczego nie zajrzeli do
dziecka???!!!!!!!!
Dostał w pysk od Kory, nie
podobało jej się jak tata krzyczał.
Mystic śmiał się z nich, Kare
oddał jej pstryczkiem w ucho....i znowu dostał....
- Y. Masz pociąg do bijatyk po
mnie....ciekawe czy tak samo będziesz miała talent do znikania jak Mystic?
Napotkał lodowaty wzrok, chyba już
więcej tego nie powie.
Później sprawdzili czy je
mleko....o dziwo nikogo w domu nie było, zmyli się z samego rana- dziwne.
Kora nie chciała mleka, nic nie
chciała.... ciągnęło ją natomiast do papużki Trisch.
Kare wyjął ptaszka z klatki na
palcu i pokazywał Korze.
- Zobacz jaki ładny ptaszek, taki
niebieski i śliczny....to ptaszek Trisch wiesz? Ona jest teraz twoją koleżanką,
będziecie się razem bawić i podrywać chłopaków....a potem tatuś Kare będzie za
nimi ganiał z bronią i wybijał ich jak kaczki.
Mystic popatrzył na niego i
pokiwał głową w przypływie beznadziejności...ile wody w rzekach jeszcze zdąży
przepłynąć....
Kare przysunął ptaszka za blisko,
Kora pochwyciła go błyskawicznie w rączki, skręciła mu kark i oderwała
głowę....Kare nie mógł złapać powietrza, jego dziecko było urodzonym
mordercą!!!!! Wyjadało teraz wnętrzności ptaszka i spijało jego krew.
Mystic przymknął na to oko.
- Mamy w domu wampirka.
>przywiązując jej śliniaczek<
- Czy ty widziałeś jak go
wypatroszyła?
Na nieszczęście w tym samym
momencie weszła Trisch, prosto ze szkoły.......zobaczyła swojego ptaszka i
zaczęła krzyczeć...Kora popatrzyła na nią z pogardą w oczkach, ten dzieciak był
naprawdę cwany.
Trisch zaczęła płakać i
krzyczeć....Mystic miał nie lada wyzwanie by ją uspokoić.
- Kupię ci nowego ptaszka,
obiecuję..... >tuląc ją i kołysząc<
- Ale ja nie chcę innego, ja chcę
tego!!!!! >histeria<
- Dobrze, postaram się przywrócić
mu życie, ale nic nie obiecuję....no nie płacz już, to było przez przypadek,
Kare był nieuważny i...
- .... ( No fajnie, jak nie mają
na kogo złożyć to zawsze Kare jest tym najgorszym! ).
Kare zabrał Korze resztki ptaszka
co wzbudziło jej złość, zaczęła płakać i tak razem z Trisch....
Kryształy May popękały.
Kare zamknął pozostałości po
ptaszynie w dłoniach, zamknął oczy....skupił się......
Otworzył dłonie......wyleciał z
nich ten sam ptaszek, zdrów jak ryba, obydwie przestały płakać, patrzyły z zachwytem
na ptaka fruwającego po pokoju..... Do domu wszedł Ifrit, otworzył drzwi i ptak
wyleciał, Kare zrobił zrezygnowaną minę a Mystic zatkał usta Trisch na zapas.
- Nie płacz, jak kocha to wróci.
Kare rzucił w Ifrita chochlą.
Trafił.
- CO JA TAKIEGO ZROBIŁEM??????!!!!!!!!!
SWEETDROP
*****************
Kora i Trisch rosły jak na drożdżach, Trisch- nosiła się z długimi
czarnymi włosami i błękitnymi oczyma, skończyła niedawno 15 lat.
Kora- 10- letnia, szybko
rozwijająca się dziewucha. Włosy nosiła do ramion, wiązała je w kucyk i
pozwalała niesfornym kosmykom okalać jej twarz, zielone oczy potrafiły omamić
każdego....dlatego miała same piątki w szkole*.
Zbliżały się święta, Mystic i Yuki
pomagali May w kuchni, Kare i dzieci ubierali choinkę, Ifrit i Azazel stali w
kolejkach po zakupy, a Spyro kończył porządki w domu. Dayvy siedział w biurze z
toną papierów na biurku i nie mógł się doczekać Wigilii wraz ze świątecznym
lenistwem.
Jubrille i Natura przysłali im
kartki świąteczne z Hawajów i tyle ich było słychać.
Kare trzymał Korę na barana, a ona
wieszała wysoko bombki i łańcuchy, była najmłodsza, więc umieściła tam tez
gwiazdę...potem zajęła się dekoracją kominka, a Kare związał Trisch na krześle
lampkami, sam usiadł naprzeciwko.
- Wujek, odwiąż mnie, trzeba ubrać
choinkę.
- Nie odwiążę, podoba mi się tak.
- MYSTIC!!! KARE PRZYWIĄZAŁ MNIE
DO KRZESŁA I POWIEDZIAL, ŻE NIE PUŚCI!!!!!!
Z kuchni.
- TO JUŻ JA CI NIE
WYSTARCZAM???!!!!!
- NIC NA TO NIE PORADZĘ, JEST DO
CIEBIE PODOBNA!!!!
- PUŚĆ MI DZIECKO ZBOKU, JAK NIE TO W ŁEB!!!
- NO DOBRA...... ale ciebie i tak nie rozwiążę paplo. >pokazał jej
język<
Wziął się za dekorację stołu,
podeszła do niej Kora, patrzyła tak dziwnie, aż Trisch ciarki po plecach
przechodziły...brrr....
- Tato....u mnie w pokoju, w
regale jest czerwona wstążeczka, przynieś mi ją. >nie odrywając wzroku od
Trisch<
- Po co ci ona?
- Potrzebna, przyniesiesz?
- A co z tego będę miał?
- Buzi. >nadal nie odrywa
wzroku<
- No niech ci będzie....
Poszedł na górę, Kora zamknęła
wszystkie drzwi, potem znów stała naprzeciw Trisch i patrzyła jej w oczy.
- Na górze nie ma żadnej czerwonej
wstążki.
- ??????? Rozwiąż mnie
proszę....nie mogę się ruszyć.
Jeżeli o wzrost chodzi, to były sobie
równe, w przyszłości jednak to Kora będzie wyższa....pochyliła się nad jej
uchem.
- Pokazać ci co ostatnio widziałam
u taty Kare i taty Mystic?
- Co? >głos odmawia jej
posłuszeństwa, ta dziewczyna jak chce to potrafi człowieka wystraszyć, teraz
szło jej to jak najbardziej!<
Przybliżyła się do niej jeszcze
bardziej, pocałowała ją...najpierw delikatnie, a potem z języczkiem...jakby to
od zawsze umiała, włożyła jej dłoń pod bluzkę.
Trisch zakręciło się w głowie,
niby przyjemne, ale to przecież niedozwolone....one są przecież jak siostry
i....
Kora usłyszała kroki Kare z
daleka, Trisch była cała czerwona. Kora szepnęła jej jeszcze do ucha.
- A w nocy pokażę ci resztę.
I tu Trisch zaczęła się naprawdę
bać, jej „kuzynka” zaczęła ostatnio dziwaczeć, można się było po niej
wszystkiego spodziewać.
A zwłaszcza „tego”.
Niewiadomo skąd Kora wzięła nóż,
przyłożyła jej go do policzka uważając by nie przeciąć skóry.
- I nie waż się nikomu mówić, nie
zawaham się tego użyć. A tuszować dowody potrafię jak nikt inny.
Kare wszedł.
- Nie było tam żadnej czerwonej
wstążki misiu, coś bredzisz.
- Wiem. >przecięła sznur
lampek<
Trisch próbowała się pozbierać,
usiadła na kanapie, słyszała za sobą dyskusję Kare i Kory.
- To były ostatnie lampki, May cię
zabije.
- Nie mnie tylko ciebie, ciocia
mnie kocha i nic mi nie zrobi. >język na wierzch<
- MYSTIC!!! ONA ZNÓW
FILOZOFUJE!!!!!!!
Z kuchni.
- KORA SKARBIE, NIE WPRAWIAJ OJCA
W ZAKŁOPOTANIE!!!!
Zachichotała.
- I TO MIAŁO MNIE
PCIESZYĆ?!??!?!?!?!?!
- NIE.
- Gad.
- TATO! ON POWIEDZIAŁ GAD.
- JESZCZE GO DZISIAJ DORWĘ!!!!!
- Ty mała wtyczko.
Zaczął ją łaskotać.
W końcu Trisch siedziała z prawej
i patrzyła przed siebie, Kare w środku i obierał im mandarynki ( próbował się
im wkraść w łaski ), a Kora z lewej, siedząc po turecku patrzyła na Trisch i
straszyła wzrokiem gdy Kare nie widział.
- Mandarynkę? >pod nos
Trisch<
Wzięła, potem dał mandarynkę
Korze.....a potem leżał i to one karmiły go mandarynkami.
- TATO! KARE NAS WYKORZYSTUJE!!!!!
Mystic wszedł do pokoju.....popatrzył
na Korę.....uśmiechnął się diabolicznie, czytał jej w myślał, pokiwał tylko
głowa i poszedł z powrotem do kuchni.
Kora cały czas zastanawiała się
czy tata wie...może i tak....a jak nie to trudno, kiedyś wszyscy się dowiedzą,
wszyscy będą wiedzieli , że Trisch należy tylko i wyłącznie do niej.
A jak zaczną ją wyzywać od
zboczeńców, to będzie się bronić faktem, że jest tu ich cały dom!
Po wieczerzy będzie musiała wyjść
i zapolować, może znajdzie jakiegoś smacznego chłopaka późnym wieczorem...
KONIEC
Autor: Bi-Ewi
Not.: To jest już ostatnia część,
czuję do tego sentyment, to było moje pierwsze opowiadanie....chlip...;_;
Mam nadzieję, że się podobało, bo
mi tak....kolejne części musiałabym chyba pisać na stronę yuri^^, ale
następnych części już nie będzie...
Jak się podobało?
241285@interia.pl
* Niezbyt pamiętam jak ta pierwsza
wyglądała, więc mogłam się tu pomylić.