Hej! Uf, ale jestem zmęczona. Zaczyna mi
też brakować pomysłów...
Pewna
osoba zauważyła, że w moich opowiadankach bardzo często magluję jajka^^...
nawet nie wiem dlaczego, tak jakoś się przyjęło. Może to dlatego, że je bardzo
lubię?
No
cóż, nie będę się dłużej nad tym rozwodzić, życzę miłego czytanka i proszę o
opinie.
~UCIEKAJ!~
Weekend mijał jak okropny
koszmar, Michał prowadził ze sobą wojnę.
Po
pierwsze, uwolnił jakiegoś diabła albo wampira....wszystko jedno i tak pochodzą
z jednej beczki.
Po
drugie, ten „pan” pewnie będzie się chciał na nim zemścić.....zsyłając mu
erotyczne sny? Nie, prędzej czy później coś się wydarzy, coś niezbyt miłego i
co najważniejsze-bezpiecznego.
Całą
sobotę spędził na wyszukiwaniu informacji o diabłach i
wampirach.....szczególnie sposoby unicestwienia.
W poniedziałek świeciło słońce, była pogoda
a la złota jesień. Michał nie cieszył się zbytnio, że idzie do szkoły,
zapomniał pracy domowej z matmy a na końcu mają dwa w- f- y z dziewczynami,
znowu będą się śmiały z jego „marnej” budowy ciała.......życie jest paskudne.
Godziny
mijały, wychowawczyni ogłosiła im, że pani Iksińska, ich nauczycielka w- f- u,
odchodzi a na jej miejsce dostaną młodego w- f- istę, pana Ranwe jakoś tam.
Nazwiska nie zapamiętał bo było jakieś takie zagraniczne i trudne do
zapamiętania.
No i
nadeszły dwie najgorsze, poza piątkami bo wtedy też był w- f, godziny w całym
tygodniu.
Wszyscy,
jak nigdy się przebrali. Na sali gimnastycznej przekomarzali się i obstawiali
wygląd ich nowego nauczyciela.......przepraszam, profesora.
-
Janek, ja ci mówię, ten facet ma takie zagraniczne nazwisko i pewnie przyślą
nam tu .....
-
Araba!
-
Najlepiej Osamę Bin Ladena!
- A
może rudemu pozwolicie wyrazić swoje zdanie?
Do
Michała podszedł Marcin, zrzucił go z ławki i kopnął w brzuch, chłopak skulił
się z bólu.
- No co
jest Rudy? Nie masz swojego własnego zdania?
Drzwi
zatrzasnęły się z hukiem, w sali stał ich nowy profesor od wychowania
fizycznego, podniosła się wrzawa.
Michał
leżał na podłodze i błagał by ból brzucha ustał.
-
CISZA!!!!!!!!!!!
Ten
głos poznawał, głęboki niczym piekło i delikatny jak ciepły, letni
deszcz.......NIE! To ten psycho-homo-niewiadomo!!!
- Po
pierwsze: słyszałem co o mnie mówiliście i teraz pokażę wam jak wygląda
piekło......
Do
rozmowy wciął się Marcin.
-
Fajne ma pan włosy.... >chichot<
- Masz
problem z moimi włosami grubasku?
- Ta,
mam....i co z tego?
- Nic,
15 okrążeń sali....radzę ci się spieszyć.... >diaboliczny uśmiech<
Michał
podniósł wzrok.....to BYŁ ten wampir, którego uwolnił........no nie, teraz to
pewnie go zamęczy.
Niewiadomo
skąd w ręku profesora znalazł się bicz.
- Jak
mówię biegaj to znaczy BIEGAJ!!!!!!
Ranwe
postraszył grubaska biczem, już nie kwestionował wyglądu włosów nauczyciela,
biegł cichutko i szybciutko.
- A
ten co tak na ziemi leży? Matkę naturę będziesz mógł podziwiać po lekcjach.
-
Nnnie mogę.
-
Coście mu zrobili? A ty gruby nie przystawaj!
- Bo
on panie psorze kopnął go w brzuch i.....
-
Mięczak.
Ranwe
ukucnął przy Michale.....wziął go na ręce....no nie! Historia się powtarza,
teraz to już na pewno go zabije.
- Otwórzcie
te drzwi!!!
Jakaś
dziewczyna otworzył „wrota” i szybko się usunęła w cień. Michał bał się
cokolwiek powiedzieć, był teraz sam na sam, w opustoszałym korytarzu z diabłem.
- No
proszę proszę.......teraz wiesz jak się czułem kiedy mi tym butem w twarz
przywaliłeś.
- ....
>glups<
- Nie
myśl sobie, że to ci na sucho ujdzie.... >diaboliczny
uśmiech<....zemszczę się na tobie tak, że do końca życia mnie
popamiętasz.....ale jeszcze nie teraz, trochę później.
Kopnął
drzwi do pokoju pielęgniarki, otworzyły się niemożebnie skrzypiąc.
Nikogo
w środku nie było.
Ranwe
rzucił Michała na łóżko.
-
Mógłbym teraz z tobą zrobić co tylko mi się podoba........ale lepiej zostawić
to na inną okazję, załatwię cię kiedy nie będziesz się niczego spodziewał.
I
wyszedł.
Tego samego wieczoru Ranwe postanowił
poszukać sobie pomocnika, przecież nie może chodzić za Michałem 24 godziny na
dobę....trzeba tu kogoś kto jest w jego wieku....zrobimy pranie mózgu, zmienimy
mu wygląd a efekty będą zapewne obiecujące.
Spacerował
po mieście, obserwował chłopców i dziewczyny.....przydałby się raczej chłopak,
oni nie zadają tylu pytań i nie poświęcają dwóch godzin na codzienną toaletę.
Tak,
to musi być chłopak, najlepiej ładny.
Upatrzył
sobie młodego sk8-ta, miał bardzo ładne i delikatne rysy twarzy, szczupły i
giętki, średniego wzrostu....idealny.
Przez
pierwszych kilka dni Ranwe zbierał o nim informacje, nasz potencjalny kandydat
nr. 1 był narkomanem, ale truciznę da się jakoś z organizmu usunąć, trzeba go
tylko teraz w jakiś kozi róg zaciągnąć a wszystko będzie dobrze....przynajmniej
dla Ranwe.
Wampir uśmiechnął się pod nosem, była
22.00, mały prawie codziennie wychodził o tej porze trochę poszaleć na desce,
dlaczego dziś miałoby być inaczej?
Zaczaił
się na niego przy rampie, chłopak był punktualny.
-
Interesują cię deskorolki?
Chłopak
się odwrócił, z cienia wyszedł Ranwe, imponująco wyglądał w czarnym płaszczu i
z włosami związanymi rzemieniem......tak tajemniczo....a przy tym uśmiechał się
złowieszczo od ucha do ucha.
Oczy
prawie świeciły mu w mroku.
- Coś
ty za jeden?
-
Pyskaty jesteś, to dobrze.
-
Słuchaj facet, dziś nie rozprowadzam działek, teraz robi to Maciek z rogu.
- Nie
interesują mnie działki.
- To
spadaj, nastrój mi psujesz.......
Chłopak
siedział na rampie, Ranwe podszedł do niego, dzieląca ich odległość nie
przekraczała jednego łokcia.
- Ach
doprawdy?
Wampir
złapał chłopaka za gardło, mały dusił się.
-
Czego.........chcesz.......
- Jak
się nazywasz?
-
Łu.....Łukasz.....
Na
twarz Ranwe wpełzło obrzydzenie, powalił chłopaka na ziemię.
-
Michał tu, Gabriel tam, potem jeszcze Rafał.....no i ty....Łukasz.....niedobrze
mi się robi od tych świętych imion, od dziś będziesz się nazywał inaczej......
Wampir
przerzucił wpół przytomnego chłopaka przez ramię i bez większych problemów wspiął
się na 16 piętrowy budynek....po gołej ścianie bez możliwości uchwycenia się
czegokolwiek.
Zatrzymał
się na dachu, tam rzucił przerażonego chłopaka na betonowe płyty.
- Coś
ty za jeden?
- Ja? Od
tej pory jestem twoim panem, będziesz się mnie słuchał, a jeżeli ci rozkażę to
wskoczysz w ogień....zrozumiano?
Łukasz
niepotrzebnie wpatrywał się w szare, hipnotyzujące oczy, wampir używał w tej
chwili kilku sztuczek naraz: dotykał jego umysłu i wymazywał pamięć, bez słów
wpajał bezgraniczne posłuszeństwo i zmieniał strukturę niektórych komórek w
jego krwi......tyle, że do tego ostatniego musiał się do chłopaka
„zbliżyć”......na trzy sposoby.
Ranwe
klęknął nad zahipnotyzowanym chłopakiem, zdjął z niego hipnozę, wkradał się
teraz w umysł Łukasza.
-
Pokrzycz sobie, potem będziesz to robił tylko i wyłącznie na moją wolę.
>diabelski uśmiech<
Pod
niezwykle kuszącymi ustami znajdowały się ostre jak szpilki kły i rozdwojony,
szkarłatny język, który powoli zbliżał się do szyi chłopaka.
-
NIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wampir
przebił cienką i wrażliwą skórę szyi, czuł jak pod naciskiem kłów pęka ścianka
żyły, Łukasz nie mógł się ruszać, był otępiały.....odbierał ból wszystkimi
swoimi zmysłami......jęknął.
Ranwe
wypił odrobinę krwi chłopaka, teraz wpuszczał w niego truciznę, która dokona w
ciele licznych przekształceń i mutacji.
Trucizna
zaczęła działać, Ranwe odsunął się od rzucającego i wyginającego się chłopaka,
zaciskał zęby i pięści.....musiało boleć.
- Nie
marnuj sił by z tym walczyć, przed nami jeszcze połowa........ >diaboliczny
uśmiech<
Ranwe
nie był jednym z tych podrzędnych wampirów, które wypijają krew i przemieniają
człowieka, on potrafił tak zainfekować daną osobę, że znał jej każdy ruch,
każdą myśl, wszelkie pragnienia i uczucia.....
Do
przemiany potrzebował jednak trochę czasu, dzieliła się ona na trzy etapy,
jeden miał już za sobą. Drugi i trzeci były ulubionymi etapami Ranwe, prawdziwa
zabawa.
Łukasz
trochę się uspokoił, wampir powątpiewał czy dalsze części wytrzyma
fizycznie.....duchowo na pewno tak.
-
Skończyłeś? Mam jeszcze z tobą trochę roboty, a chciałbym skończyć przed
wschodem słońca.
Nasz
wampirek nie lękał się też światła, po prostu nie chciał by któraś z jego
wścibskich sąsiadek zobaczyła go z jakimś chłopakiem na rękach...to mogło
zepsuć jego reputację.
Wyczerpany
Łukasz próbował się podnieść ale Ranwe powalił go z powrotem na plecy.
- No
to jak? Gotowy na fazę drugą?
Wampir
miał teraz zamiar zabezpieczyć swoją ofiarę przed nieposłuszeństwem, żyjątko,
które wpuści do jego organizmu, w razie odskoków od normy będzie siało w
organizmie Łukasza niezłe zamieszanie i powodować ból nie do zniesienia.
Ranwe
ponownie pochylił się nad chłopakiem i pocałował go, z początku delikatnie ale
potem mocno i boleśnie. Łukasz złapał go za ramiona i próbował odepchnąć,
niestety jego siła nie wystarczyła....zaczął się krztusić. Przez gardło
wchodziło do jego ciała niewielkie żyjątko, długości ołówka a grubości orzecha
laskowego....czyli nie takie niewielkie.
Chłopak
czuł jak pasożyt przedostaje się przez gardło i jakimś cudem dociera do serca.
Tam oplata je i pozostaje bez ruchu, jakby go w ogóle nie było.
Pobudzony
już Łukasz wyrwał się i spróbował ucieczki.......włosy Ranwe miały wiele
zastosowań, jednym z nich było wydłużanie się i uniemożliwianie ofierze
ucieczki....Łukaszek wylądował związany na ziemi, twarzą do góry....wampir
przyciągał go do siebie powoli przy czym mocno zaciskał pętle włosów. Usiadł na
nim rozkrakiem.
- I co
ty na to?
-
................... >przerażony<
-
Jeszcze nie skończyłem, teraz kolej na moją ulubioną część wiesz?
Zdarł
z niego siłą ubranie i przewrócił na plecy, z siebie ściągnął płaszcz i
koszulę......zimno było ale dla wampirzego ciała żadna choroba nie stanowi
problemu.
Chłopaczek
się rozpłakał.
Ranwe
zbliżył się do ucha Łukasza, ugryzł je kilka razy i polizał.
-
Mamusia ci nie pomoże...... >namiętny szept<
Wampir
dokładnie spenetrował wnętrze chłopaka, zostało już tylko zawlec go do domu i
czekać na zmiany.
Łukaszowi ciążyły powieki, czuł się taki
zmęczony, wyczerpany, nie do życia......otworzył jedno oko, wszystko nabrało
wyrazistości, jak nigdy dotąd. Rozejrzał się dookoła.....był opatulony
kołdrami, leżał w nieswoim łóżku i miał nie swoją koszulę na sobie......gdzie
on do jasnej ciasnej był?????????? I jak się nazywa........Skąd
pochodzi?.....Co się wczoraj stało?...........Dlaczego nic nie pamięta??????
Rozkopał
pościel, na dworze było jeszcze ciemno. Postawił nogi na lodowatej
podłodze......
Pokój
był niewielki, na środku stało dwuosobowe łóżko, obok szafa, biurko i szafka
nocna. Wszystko zrobione było z ciemnego drewna....w oknach wisiały czarne jak
smoła zasłony. Na biurku stał wazon z uschniętymi kwiatami....po co komu
uschnięte kwiaty?
W
pokoju panował chłód.....opatulił się szczelnie kocem i opuścił pokój.....
wszedł do przedpokoju, potem do kuchni.....ani żywej duszy, w łazience umył
twarz zimną wodą...spojrzał w lustro, koc spadł na ziemię......Łukasz nie
poznawał swojego odbicia, wydawało mu się obce i zupełnie nieznane.
Twarz
miał delikatną i naprawdę piękną, patrzyły na niego matowo-granatowe oczy w
ciemnej oprawie rzęs......włosy były mlecznego koloru, zmierzwione, przydługie
i wywijające się na zewnątrz....ich końcówki były tego samego koloru co oczy.
Nawet końcówki brwi były granatowe.....cerę miał idealnie gładką i śniadą, w
uchu dyndał kolczyk o skomplikowanym kształcie, u dołu było kółko a na czubku
uch obręcz. Wszystko to łączył łańcuszek, na którego środku odpoczywała mała
żmijka go oplatająca.
-
Czyżbyś się w sobie zakochał?
Łukasz
spojrzał w stronę drzwi.....stał tam....jego......jego pan.....?
-
Czego się tak gapisz? Chodź na śniadanie.
Ranwe
opuścił toaletę. Łukasz złapał się za głowę i próbował sobie cokolwiek
przypomnieć.....na próżno....poszedł za swoim panem, wchodząc do kuchni potknął
się i wylądował pod nogami Ranwe. Skrzywił się.
- Nie
dość ci snu? >brew do góry<
Łukasz
wczołgał się na jedno z drewnianych krzeseł.
- Tak
mi jakoś słabo......jak ja się nazywam?
-
Czemu pytasz?
- Nic
nie pamiętam....
-
Wczoraj uderzyłeś się porządnie w głowę....pewnie skutek uboczny Marion.
-
Marion? Czy to jest moje imię?
- A
masz jakieś inne?
- Nie
wiem.....ale to wydaje mi się takie....babskie......
- No
proszę, jeszcze wczoraj nie wymówiłbyś tych słów na głos a teraz?
Chwila
ciszy.
- Co
na śniadanie?
- To
co zwykle- jajka.
-
Aha...... a jakie?
-
Surowe, a jakie?
-
Surowe?
- Tak,
surowe przecież prócz krwi nic innego nam przez żołądek nie przechodzi.....jak
mogłeś o tym zapomnieć?
- I
tylko to możemy jeść?
-
No....jeszcze kawa, herbata, mleko, czekolada ( płynna ).......ale do tego
trzeba się przyzwyczaić, reszta produktów wywołuje u nas wymioty i skręt
kiszek....nie zapominaj o tym.
-
................czy ja mam jakieś ciuchy?
-
>rozbawienie<....w szafie jest ich pełno.....
Ranwe
odstawił kubek z kawą, dochodziła siódma.
-
Musze się zbierać....wiesz co masz robić?
- Nie
mam pojęcia skąd ale wiem......
- To
dobrze, jutro pójdziesz ze mną do szkoły, wtedy cię zapiszę jako mojego
bratanka......idź się umyj bo śmierdzisz.
-
....... >sweetdrop<
Autor: Bi-Ewi