~Uciekaj!~
Brzęk tłuczonego szkła, szyba rozsypała się na kawałeczki. Ranwe przeszedł
po szczątkach okna.
Marion tymczasem próbował schować
się za lampą....a tak właściwie to próbował się w nią chyba zmienić...
- Zostaw mojego sługę w spokoju.
- No proszę, sam książę raczył nas
odwiedzić.
- Panie~~~~~~~~ >chlip<
- Ile razy ci mówiłem, żeby obcych
nie wpuszczać do domu?
- Ja go nie wpuściłem, wlazł na chama.....akurat wtedy, gdy
wysadziłem.....to znaczy....
- Mój komputer...... >spojrzał
na biurko....rozpacz<
- Ekhem, przepraszam ale my tu
mamy rachunki do wyrównania....
- Później, najpierw zamorduję
tego, który mi komputer rozwalił. >zgroza<
- Panieeeeee~~~~~~~~~~
- Ależ proszę bardzo, a jak już
któryś z was zginie to drugiego załatwię...nie przeszkadzajcie sobie. >krok
w bok<
- Czy mógłbyś mi pożyczyć swojego
miecza Kato?
- Ależ proszę bardzo.
Ranwe z mieczem w łapkach powoli
zbliżał się do Mariona ( biedaczek myślał, że zaraz jajko zniesie ), tuż przed
nim podniósł miecz do góry by wymierzyć cios i............
Walną nim w podłogę, złamał się.
- Ulżyło mi.
Wręczył Kato połamany miecz.
Ranwe złapał Mariona za chabety i
wyskoczył z nim przez okno.
- Dlaczego ja zawsze muszę na tym
źle wyjść?
Wampir dorwał jakiś motocykl,
usadowił za sobą dzieciaka i dodał gazu, pisk opon, ostre zakręty, zawrotna
prędkość i modlitwy Mariona sprawiły, że Ranwe nie mógł logicznie myśleć.
- Czy możesz się już zamknąć?
- ...któryś jest w niebie....
- TY lepiej pomyśl gdzie się
zatrzymamy!!!
- W hotelu?
- Nic z tego, kasę i portfel
zostawiłem w domu z tym maniakiem....masz ochotę tam wrócić? Bo ja nie.
- To wszystko przeze mnie....
>chlip<
- Właśnie, przez ciebie.
- ŁEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!!
- Przestań się mazać!!!!!
- Nie mogęeeeeeeee.
- Bo ci przyłożę!
- Już jestem spokojny......a może
się zatrzymamy u Michała?
Ranwe ostro zakręcił i zahamował.
- Czemu wcześniej na to nie
wpadłem?
- Co? >rozdziawiona gębusia<
- Nico, jeszcze nie wiesz do czego
jestem zdolny...... >diabelski uśmiech<
- Zaczynam się ciebie bać
panie.....
- I słusznie.
Przez tą swoją ostrą jazdę dostał
kilka....naście mandatów i trzy ostrzeżenia. Czy można aż tak narozrabiać na
odcinku drogi, który ma nie więcej niż dziesięć kilometrów? Widocznie można.
Ranwe- zdyszany, zakatarzony i
wkurzony, Marion- przeziębiony, przestraszony i ledwo zipiący.....w końcu udało
im się szczęśliwie odnaleźć dom Michała. Ranwe nie bardzo wiedział gdzie on
jest ( odwiedziny w snach to coś zupełnie innego ) a Marion tak tłumaczył, że
kilka razy zdążyli z miasta wyjechać...
- Okej, teraz pozwól, że załatwię
to wszystko w dość dyplomatyczny sposób.... >parkując motocykl<
- Dyplomatyczny? >drap drap w
łepetynkę<
Wampir wszedł po trzech schodkach
prowadzących na ganek, zadzwonił.
Nic.
Zadzwonił drugi raz.
Nic.
Zadzwonił trzeci raz...i tu już
rozważał możliwość wywarzenia drzwi.
Nic.
Zadzwonił po raz kolejny.
Nic.
- Panie?
Ranwe spojrzał na niego zabójczym
okiem.
- Czego?
- Tu...jest karteczka... „dzwonek
nieczynny, proszę pukać”
ŁUP!
Marion dostał po pysku, siedział
tyłkiem w kałuży... i klął swój los.
Ranwe kulturalnie zapukał.
Otworzyła mu miła...nietrzeźwa jak
zwykle, starsza pani.
- Słucham?
- Dzień dobry.
Ranwe wykonał mały manewr oczkami,
troszkę się skupił....voila!
- Proszę wejść, mamy wolny pokój
na piętrze. >dosłownie półprzytomna<
- Jjjak to zrobiłeś panie?
Wampir spojrzał drwiąco na swojego
sługę.
- Tajemnica zawodowa. >fałszywy
uśmiech<
We troje weszli do przedpokoju, Ranwe rozejrzał się dookoła, było
tu bardzo przyjemnie, lepiej niż w tym, tzw. mieszkanku.
- Jaki jest numer do właściciela
tego domu?
Starucha coś tam wymamrotała.
Ranwe wziął telefon bezprzewodowy
i zamknął się w jednym z pokoi.....tymczasem Marion poszedł trochę bardziej w
głąb domu. Znalazł się, jak sądził, w niewielkiej biblioteczce. Na środku
pokoju stał stół a na nim mnóstwo przeróżnych figurek i figureczek...płodności,
bardzo interesujące.
Nio ale po dwóch godzinach zaczęło
mu się nudzić a jego pan wciąż nie wracał.....miał nieładne myśli, za coś
takiego powinno się karać....trzeba podsłuchać!
Marion dorwał jakąś nieszczęsną
szklankę i przystawił ją do drzwi.
Nic, cisza absolutna, biedaczek
zaczął się niepokoić, a może Ranwe wyszedł przez okno i go zostawił? A co
będzie jak ten wielki z mieczem...Kato czy jak mu tam, dopadnie go właśnie
teraz?
- PANIE!!!!!!~~~~~~~~
Drzwi otworzyły się z hukiem.
- Czego?
- .....nic... >maślane
oczka<
- Stęskniłeś się za mną czy co?
- .....tak....>chlip<
- To źle, bo ja nie. >surowo i
ostro<
Ranwe złapał Mariona za bluzę i
wepchnął do pokoju, drzwi zamknął na klucz, mały zaczął się dobijać.
- EEEJJJJ!!!!! Co ja takiego
zrobiłem?
- Posiedzisz tu sobie póki nie
załatwię paru spraw.
Ć czy nawet oddychać-
PANIEEEEEEEEE!!!!!!
- I lepiej się zamknij bo cię
zaknebluję! ......Aha i nie radzę ci się stąd wydostawać, to cię może drogo
kosztować.
- ....chlip.....
Wampir wszedł na górę po schodach,
kierował się intuicją....gdzie ten mały może mieć pokój?
Wszedł w mały korytarzyk, na końcu
którego znajdowały się białe, nie rzucające się w oczy drzwi... do tego nie
potrzeba było żadnej intuicji tylko czystą logikę.
Ranwe bezszelestnie nacisnął na
klamkę i pchnął drzwi......skrzypnęły niemożebnie.
Jego oczom ukazało się przytulne i
dość szerokie, białe łóżeczko, a w nim przeziębiony Michał....spał słodko i
niewinnie opatulony stosem kołder..
Wampir zamknął za sobą drzwi, chłopak
poruszył się przez sen......
Ranwe stanął przed łóżkiem i
pochylił się nad słodko śpiącym Michałem... Przecudownie pachniał, pewnie był
świeżo po kąpieli....w dodatku ta przyduża piżama, jedno ramie miał
gołe....widocznie piżamka należała do ojca chłopaka.
Gadał przez sen, Ranwe doszedł do
wniosku, że chłopak śnił koszmar....o nim.
Wampir zamknął drzwi na klucz i
zasłonił okno. Podszedł do Michała i pocałował go w gołe ramie, zadrżał i coś
wymamrotał.....skopał kołdry.
Ranwe śmiał zauważyć, że jego
ofiara śpi tylko i wyłącznie w koszuli ojca a nie piżamie...nic innego na sobie
nie miał.
Spod warstwy materiału ukazał się
golutki pośladek! Ranwe zachichotał.
Ale będzie teraz miał radochę.
Wampir ponownie się pochylił i tym
razem zaczął pieścić swoim rozdwojonym językiem jedwabistą skórę policzka i
ucha.
Michał znów gadał przez sen.
- Nie......nie
chcę.....hmm.......aha.....mama nie.......
- Obudź się. >szept<
Chłopak myślał, że Ranwe to jego
siostra i przytulił się do jego dużej i smukłej dłoni.
- Mysza nie chce iść do
szkoły.........
- >sweetdrop<.......woli
zostać z kocurem?
- .......mhmmmm......
>powolutku otworzył oczka<
- Kocurek jest głodny.....
-
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!
Michał odskoczył od wampira jakby
parzył, próbował wcisnąć się w kąt ściany po drugiej stronie łóżka, z którego
właśnie zeskoczył.
- Uciekasz myszko do dziury?
Ranwe powoli zbliżał się do
przestraszonego chłopca. Michał skulił się i próbował kamuflować....zakładając
na głowę klosz od lampy~~~~
- Błagam, nie zabijaj
mnie....obiecuję, że już nigdy nie wejdę ci w drogę...... >płaczliwie<
- Nie zabijać?
Stanął nad nim.
- A co z tego będę miał?
- Wszystko.
- Wszystko? >przenikliwy
głos<
- Tak.... >zaraz się
rozpłacze<
Ranwe ukucnął i wyszeptał.
- Chcę ciebie.
Chłopakowi maksymalnie zmniejszyły
się źrenice, strasznie się bał.
Wampir pogłaskał go delikatnie po
policzku, palcem podkreślił linię ust......
Michał wcale nie był taki chudy na
jakiego wyglądał, to musiało być złudzenie optyczne wywołane luźnymi i rozciągniętymi
ubraniami.
Ranwe miał ostre pazury i musiał
uważać by go nie zadrapać na śmierć.
Złapał go za podbródek i odwrócił
przestraszoną twarzyczkę w swoją stronę.
- No co? Przecież obiecałem.
Chłopak nadal milczał. Ranwe
uśmiechnął się ciepło i czule...ale z czasem, ten uśmiech zmienił się na
złośliwy i triumfalny.
Wampir delikatnie pogładził szyję
chłopaka, zacisnął na niej rękę i zmusił go do położenia się na podłodze,
uklęknął nad nim.
Michał miał ręce przyciśnięte do
torsu, bał się ruszyć czy nawet oddychać, poczuł na nadgarstkach zimne palce
swojego prześladowcy, zmusił go do ich rozłożenia...Michał nadal nie wiedział
co ma się stać.
- Czego chcesz?.....
- Jakbyś nie wiedział....
Chłopak zrobił tak rozbrajającą
minę, że Ranwe musiał się powstrzymać by go nie zjeść....był nietknięty...i to
właśnie dawało wampirowi powód do radości.
Michał widział jak Ranwe rozpina
mu koszulę, najpierw jeden guzik, potem drugi....w pokoju zrobiło się
chłodno.....
Rozdwojony język dotykał ramienia
chłopca, zrobiło mu się dziwnie ciepło...
Michał westchnął. Chwilę potem
zobaczył jak twarz Ranwe zbliża się do jego twarzy, jego usta muskają
jego...przecież to nienormalne, mężczyzna nie powinien całować mężczyzny....a
jednak...było dziwnie i tak przyjemnie zarazem...niech ta chwila trwa wiecznie.
Strach odszedł w niepamięć, na
jego miejscu pojawiło się nieśmiałe pragnienie młodego chłopca, który wstydził
się nawet faktu, iż spał w samej koszuli.
Wampir mocniej przylgnął ustami do
ust Michała, jakież było jego zdziwienie, gdy Ranwe otworzył je językiem
i.....Michał zakrztusił się....
Ranwe nie posunął się dalej, wstał
i wyszedł z pokoju zostawiając zdezorientowanego chłopca na zimnej podłodze. To
było poniżające i bolesne....powrócił strach, co wampir robił w jego
domu....gdzie jest niania? To wszystko jest jednym, wielkim
koszmarem....zapewne obudzi się jak tylko zamknie oczy....zasnął, organizm był
wyczerpany chorobą i nagłym skokiem adrenaliny.
Marion gniewnie tupał nogą, była już trzecia nad ranem a jego pana ani
widu ani słychu..... czy on ma zamiar go tu zagłodzić? W takich momentach
Marionek błogosławił tak znienawidzone przez siebie jajka...ale cóż, nie miał
odwagi pić ludzkiej ani zwierzęcej krwi...
Tymczasem Kato siedział w trzeciorzędnym barze i próbował się upić....próbował,
gorzałka za jego czasów była dużo lepsza a dziewki wyglądały jak dziewki a nie
jak upudrowani mężczyźni....chyba powinien zmienić zawód.
Nie, najpierw zabije księcia
wampirów, wtedy uratuje swój honor. Wyczuł w powietrzu ciężki zapach kwiatów.....słodki
i trochę mdły....w pobliżu był jeden z jego ukochanych przyjaciół wampirów...to
jeden z „jaknajszybciejzałatwić” listy.....Ranwe? Nie, Aon? Też nie, więc to
pewnie Raja. On zawsze tak dziwnie pachniał. Kato wstał i chciał wydobyć zza
pleców miecz.....tylko, że go tam nie było....łowca nerwowo zaczął się
rozglądać po pomieszczeniu....nie było tu już nikogo prócz barmana i kilku
prostytutek wraz z klientami.
- Szukasz czegoś tygrysku?
Z belki podtrzymującej stary dach
zeskoczył zwinny i wysportowany mężczyzna...był śliczny. Fioletowe włosy do
ramion okalały piękną twarz a czarne oczy bez białek patrzyły na niego
filuternie, po środku jarzyły się białe, pionowe źrenice....szukał zaczepki-
jak zwykle zresztą.
- A ty tu czego chciałeś?
>bojowa postawa<
- Ja? >niewiniątko< Ja tylko
tędy przechodziłem.
Rozmową zaczęli interesować się
ludzie z baru.... Raja dosiadł się do stolika Kato i jakby nigdy nic zamówił
whisky dla „przyjaciela”.
Kato także posadził swoje cztery
litery na krzesełku, sączył postawionego przez wampira drinka.
- Mam do ciebie pewną sprawę
tygrysku...... >smile<
- Czego?
- No bo wiesz, nasz książę...
- Ranwe znaczy się?
- Dokładnie, nasz książę.....jest
głową całego naszego rodu....ale ty o tym wiesz....no i ...
- Jak na tak wysokie stanowisko to
wzór niepoważnego podejścia do czego tylko się da?
- Bingo. Chciałbym, żebyś mi
pomógł go „zdetronizować”. >iście diaboliczny uśmiech<
- Znaczy się zabić?
-........>westchnięcie<
....tak, zabić naszego księcia.
- Nie rozumiem tylko dlaczego
przychodzisz z tym do mnie, przecież uganiam się za nim od stuleci.....a poza
tym to twój ziomek.
- Wiem, wiem....książę i te
sprawy...ble, niedobrze mi się robi....... ale tylko pomyśl, mój umysł i twoja
siła......
Kato patrzył na niego z
niedowierzaniem.
- A CO TY Z TEGO BĘDZIESZ MIAŁ?
- Ja? Nic
takiego.....>uśmiechnął się<...tylko, że to ja jestem następny w kolejce
do korony.....rozumiesz?
- Nie jestem głupi, chodzi ci o
władzę.
- ....no a ty nie chcesz pomścić
swojego syna??????
- ...............
- Pomyśl tylko, nie dość, że
klątwa zostanie zdjęta i twój synek zazna spokoju, to jeszcze połączysz się z
rodziną.........co ty na to?
- Nie wchodzę w układy z
krwiopijcą.
- Hmmm....mocny argument...ale
jestem w stanie złożyć ci obietnicę....jeżeli mi pomożesz zabić Ranwe i ja
obejmę władzę.....to....obiecam ci, że
żaden wampir....już nigdy....nikogo nie zabije.....to jak?
- Nie wierzę. Tym bardziej, że
kłamstwo jest twoim żywiołem.
- Mam ci to udowodnić?
- Jak chcesz.
- Masz jakieś życzenie?
- Moim życzeniem jest spotkać się
z tobą w uczciwej walce i cię unicestwić.
Raja uderzył pięściami w stół.
- Już nie wiem jak mam ci
udowodnić moje szczere intencje......
- Idź do diabła.
Raja się uśmiechnął....szczerze!
- Byłem....uwierz mi, to nie jest
przyjemne miejsce.
Kato stukał łyżeczką w stół.
- Może i mógłbyś udowodnić mi
swoje „szczere” intencje....
- Czekam.
- Przyjdź tu jutro o 18.00.......i
lepiej ubierz się lekko.
Poczym wstał od stołu i kierował
się ku wyjściu.
- Ej! Zapomniałeś........
Kato odwrócił się i uniósł do góry
długie zawiniątko.
-...........miecza........
>zamyślił się<
- Nie tylko ty propagujesz takie
sztuczki.
Poczym wyszedł.
Raja został sam ze swoimi myślami.
Z jednej strony chciał zabić Ranwe i objąć władzę nad wampirami.......ale z
drugiej....miał wątpliwości czy temu podoła. No cóż, życie to sztuka wyboru,
czym dłuższe tym powinno być łatwiejsze....tylko dlaczego jest odwrotnie?
~THE END~