Heja! Wiem, obiecałam zrobić sobie przerwę ale.....no cóż, to wszystko wina Ange! To ona mnie zmusiła....ale jest jeszcze coś, jak mi nie odpowie na moje pytanie to w każdej chwili mogę przestać, Masz czas do końca miesiąca**....listopada^^

A potem wiesz co się może stać prawda? BUAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!

Wszelkie kontrowersje na ( 241285@interia.pl ). I jeszcze jedno, „ ...kwiaty”, jest tam odrobinka o przeszłości Ranwe....wpadł mi bardzo głupawy pomysł do głowy i postanowiłam te dwie opowieści ze sobą powiązać^^, no cóż, po mnie można się dziwnych rzeczy spodziewać nie?^^

 

                ~~Uciekaj!~~

 

   Ranwe od niechcenia włączył telewizor- nudy na pudy! Usiadł w obszernym fotelu i oparł swoje długie nogi o drewniany stolik.....NUDY!!!!!!

Słuchał wiadomości.

- „Informujemy, że mężczyzna, ok. 178 cm. wzrostu, czarne włosy, ubrany w kolczugę.....i...i....z mieczem w dłoni stanowi niebezpieczeństwo dla mieszkańców miasta. Są przypuszczenia iż uciekł z zakładu dla psychicznie chorych....prosimy zachować ostrożność i nie wychodzić wieczorem z domu. .....”

Ranwe aż z fotelika spadł.....czarne włosy? Średni wzrost? Kolczuga? O rany...

Wziął swój płaszcz i wyszedł, musi odnaleźć swojego przyjaciela zanim policja wsadzi go do czubków.

   Noc była paskudna, lało i lało....wampir klął siarczyście, dlaczego on zawsze musi być mokry?????? NO dlaczego????!!!!!!

W powietrzu wyczuł zapach przerażenia....nie, rozpaczy, bezradności....tak to musiał być Aon.

Ranwe szedł wzdłuż starej ulicy, na której mieszkała cała biedota i hołota z miasta.

Po drodze zaczepiło go kilka dziwek i jakiś dziadzio proszący o fajki....po prostu przeszedł obok nie zwracając na nich uwagi. Niech żyje duma....

Przed nim rysowała się stara fabryka, która została zamknięta jakieś 150 lat temu i czekała aż ktoś ją zburzy. Wszedł do środka, potem skierował się schodami na trzecie piętro...było tam najcieplej....zapach stawał się coraz silniejszy.

Po długich poszukiwaniach ( tzn. przeszukiwaniach zakamarków ) jego oczom ukazała się skulona sylwetka...Ranwe podszedł trochę bliżej by się przyjrzeć.

Kolczuga, czarne włosy, które kręciły się na końcach, szczupły, średniego wzrostu....i jak najbardziej bezbronny.

Wampir ukucnął i szturchnął go lekko....chłopak otworzył oczy, stanął w bojowej pozie....mało co nie posiekał Ranwe na kawałki swoim mieczem, na szczęście w ostatniej chwili się opanował, gdy dostrzegł twarz swojego przyjaciela.

Rzucił mu się w ramiona, Ranwe kołysał go jak małe dziecko....Aon był w szoku, to co zobaczył po kilku stuleciach snu przeraziło go. Olbrzymie, błyszczące zamki, szybko poruszające się demony....te, które mają błyszczące oczy i głośno hałasują.....a dziewki? Odziane w krótkie, kolorowe szmatki....obściskujące pierwszego lepszego przedstawiciela płci męskiej...KOSZMAR!!!!!!!

Ranwe czuł jak oddech jego przyjaciela powoli się stabilizuje.

- Nie spodziewałem się tu ciebie Aonie.....myślałem, że jeszcze śpisz....

Aon nie potrafił mówić, języka migowego też nie umiał....więc czasem coś pisał na wierzchu dłoni...a raczej rysował....bo pisać nie umiał~~~~

Z Ranwe mógł porozumiewać się telepatycznie....niestety tylko on go słyszał.

- Chodź, pójdziesz ze mną do domu.

Z oczu Aona wyzierał żółty kolor źrenic, które otoczone były czarną „ramką”.

Wampir zdjął płaszcz i opatulił nim go, poszli razem do domu.

No cóż, po drodze mieli kilka przygód, np. żółtooki prawie rzucił się na radiowóz....albo mało co psa nie zjadł....chciał wziąć jedną z dziwek na ulicy...ależ ten Ranwe miał ubaw.....i kłopotów no niemiara.

   Do domu doszli dopiero rano o ósmej, już w przedpokoju doszedł do nich ostry zapach spalonych tostów....czyżby Marion próbował swoich sił w kuchni? Panie Boże, zlituj się.

Ranwe postanowił, że najpierw położy Aona do jakiegoś łóżka...niech sobie odpocznie. Wszedł na piętro, otworzył drzwi do pierwszego lepszego pokoju....uważając by to drzwi Michała nie były....

Okazało się, że to był pokój Anki, której na szczęście tam nie było.

- Posłuchaj, zdejmij te ubrania...powiem Marionowi, żeby przygotował ci kąpiel....a jak się zdrzemniesz to pogadamy.

Aon przytaknął.

Ranwe opuścił pokój i skierował swe kroki prosto do kuchni, ten zapach był nie do zniesienia.

Tymczasem Aon rozglądał się po obszernym, różowym pokoju.... łóżko było wąskie i miękkie, wszędzie pełno było książek i misiów, wszystko pachniało lawendą i wanilią...zrobiło mu się niedobrze.

Jego wzrok przykuły dwie pary drzwi, otworzył jedne...szafa, otworzył drugie.....Anka w ręczniku i jakąś papką na twarzy, zaczęła wrzeszczeć na widok Aona.

- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Chłopak zamknął drzwi i zatkał uszy, krzyk ustał.

Znów otworzył drzwi- dziewczyna stała bez ruchu z suszarką w ręku. Aon nie bardzo wiedział co zrobić, kobieta wyglądała, jego zdaniem, prześmiesznie, zielona na twarzy, w ręku jakiś dziwny przedmiot, owinięta skrawkiem materiału.....z czymś w rodzaju turbany na głowie.

Zdobył się na uśmiech, Anka doszczętnie zgłupiała, co prawda Ranwe i Marion nie robili na niej wrażenia ( hipnoza, a cóż by innego ) ale tego gościa tu jeszcze nie widziała, w dodatku była półnaga....STRRRRASZNE!!!!!!!!!!!!!!!!!

- Nie zbliżaj się do mnie bo...bo....bo ci trwałą zrobię.....

- ........ >pytający wyraz twarzy<

- Zapomniałeś języka w gębie czy co?

-........

Anka spojrzała na niego pożądliwie, aż się chłopak przestraszył i zaczął cofać.

- Wiesz...jesteś całkiem milutki....trochę taki...niewinny. >nie ma nic straszniejszego od napalonej kobiety- zdanie Aona<

Anna w porę zamknęła drzwi, zaczęła go rozbierać.........z bardzo widocznym rezultatem, po dwóch minutach stał goły i wesoły, bliski płaczu zakrywał swoją męskość.

Dziewczyna wepchnęła do wanny niczego nie spodziewającego się chłopaka, odkręciła ciepłą wodę.

- ........ ( RANWE!!!!!!!!!!!!! )

- Uuuuuu, misiu, jaki ty masz tatuaż na plecach....... >imponujące<

Jeździła rękoma po dużych, wytatuowanych skrzydłach nietoperza, które ciągnęły się aż do pośladków Aona.

- Ależ ty cuchniesz!

Wylała mu na głowę całą butelkę szamponu, do wody wrzuciła kilka opakowań pachnideł i wylała na niego dwa litry mydła w płynie.

- ......( Co to za mazidło???!!! )

- Dlaczego się jeszcze nie odezwałeś ani słowem kotku?

W drzwiach stał rozbawiony Ranwe.

- Bo on nie potrafi mówić dziewczyno.

- A ty co? Nie umiesz pukać?

- A ty co? Zapomniałaś twarzy?

- Bardzo zabawne.

- ..... ( Czy ja tu nie mam nic do powiedzenia...?......O ironio, przecież ja nie umiem mówić....ciężki los ).

No i tak kłócili się przez następną godzinę, tymczasem Marion zaniósł, tzw. śniadanie do pokoju Michała. Chłopak spał na ziemi, więc Marion go zbudził....bardzo niedelikatnie zresztą.

- Wstawaj!!!!!!!!

Michał zerwał się na równe nogi.

- Kto z kim gdzie i za ile???????

- Przyniosłem ci coś do jedzenia..... >pokazując tacę<

- Co ty robisz w moim domu? >zaskoczony<

- Ja?????? No bo.....ja....no..... >skonsternowany<

- Jesteś z Ranwe, zgadza się? >bliski płaczu<

- Tak. Sugeruję byś nie sprzeciwiał mu się. >filozofuje<

- Bardzo bym chciał, żeby zniknął z mojego życia raz i na zawsze....on jest chory. >rozum górą nad uczuciami<

Marion uśmiechnął się ciepło.

- Boisz się prawda?

- Jeszcze jak! Wczoraj przyszedł do mnie i....i....całował mnie! >obrzydzenie<

- To jeszcze nie takie straszne....ciesz się, że nie jesteś na moim miejscu..... >rozmarzył się<

- A tak właściwie to jakim cudem u mnie przebywacie?

- To długa historia.......

- Mam czas. >zakopując się w kołdrach<

- No więc......

Marionowi zajęło dużo czasu wytłumaczenie wszystkiego.....

- Zahipnotyzował moich rodziców????!!!!!!!!!

- No.

- Wiedziałem, że tak będzie... >płaczliwie<

- Muszę ci powiedzieć, że nie mam pojęcia do czego jesteś mu potrzebny.

- Może chce mnie zabić?

- Hehe, gdyby tak było, już od dawna byłbyś martwy. A może.....

- Co?

- Nic, tak tylko myślę.

- No powiedz!

- A może chce cię jako zabawkę? W sumie jesteś bardzo niewinny i....delikatny?

- Co to ma do rzeczy?

- On takich lubi....

- Co lubi?

- Takich chłopców, lubi się nimi bawić.....wiesz? Nawet nie mam pojęcia skąd to wiem.....

- Nie chcę już żadnych wyjaśnień, wolę tkwić w słodkiej niewiedzy.

- Ja bym ci radził zdobycie jego sympatii poprzez posłuszeństwo..... w ten sposób dłużej pożyjesz.

Słowa Mariona przeraziły Michała....więc to czy będzie dłużej żył zależy od jego „posłuszeństwa” ? Musi znaleźć wyjście z tej sytuacji.....tylko jak? Był tchórzem, w dodatku płaczliwym....ma nie lada problem.

   Czyściutki i pachnący Aonek, w białej koszuli i czarnych dżinsach, zamiast odpoczywać musiał uciekać od napalonej dziewczyny....cholera jedna nie chciała dać za wygraną, koniecznie chciała sprawdzić gdzie się skrzydełka kończą.

Ranwe z kolei nie miał na nic ochoty, zaszył się na strychu i drzemał....no może raczej próbował zajrzeć w przyszłość.

A Marionek, wykapany chłopak pokazał Michałowi, że współlokatorzy wcale nie muszą być tacy źli.....zabrał go na rolki.

Michał na nich nie umiał jeździć toteż bardzo często lądował na ziemi....boleśnie.

- Ja przecież nie umiem na rolkach jeździć. >rozpacz<

- To proste, musisz tylko przebierać nogami. >piruet<

- Łatwo ci mówić, za każdym razem, kiedy przebieram nogami to ląduję na tyłku! >aj boli boli<

- Tajemnica tkwi w równowadze wiesz? >kolejny piruecik<

- MAM DOŚĆ!!!!!!!

- Oj przestań narzekać, dzidziuś wielki...jesteś podobny do Ranwe, marudzisz jak nie dostaniesz tego czego chcesz.

- Nie porównuj mnie do tego ....

- Mordercy? Psychopaty? Wampira? Krwiopijcy? I różnych takich?

- Dokładnie... >Łup< .....aaaałaaaaaa........ >wylądował na tyłku<

- Ale musisz przyznać, że czarującego, pięknego i tajemniczego faceta....który ma nierówno pod sufitem?

- N.......no...... >nieśmiało<

- Mam szczęście, że teraz jest zajęty, gdyby podglądał moje myśli to leżałbym już martwy. >westchnięcie<

- To on coś takiego potrafi?

- No pewnie, przecież jest księciem wampirów.

- Księciem? To ja nie chcę widzieć króla i królowej.

- Nie martw się, nie zobaczysz bo są martwi.

- Czy to byli jego rodzice?

- Tak, Ranwe jako jeden z niewielu urodził się wampirem....chyba.......nadążasz?

- Tak jakby.

- Stąd ta jego potężna moc.

- Pewnie bardzo przeżył śmierć swoich rodziców... >zamyślił się<

- Chyba żartujesz, to on ich zabił.

- A....ale dlaczego?

- Ograniczali go jak twierdził.

- Ja bym nie mógł zabić moich własnych rodziców.

- I to właśnie was różni, ty jesteś taki niewinny i delikatny a on...no sam przecież wiesz.

- .... >zamyślił się<...opowiadałeś mi dzisiaj rano, że miał takie...no....”zabawki”.....opowiedz mi o nich.

- Jak ja ci mogę o tym opowiedzieć, skoro mnie przy tym nie było. Ale może Aon coś o tym wie.

- Ten, za którym moja siostra tak się ugania?

- No, on nie może mówić, więc to pewnie trochę potrwa zanim cokolwiek nam opowie.

- Są takie wynalazki jak kartka i ołówek wiesz?

- On nie umie pisać.

- A....

- .... języka migowego też nie potrafi.

- A rysować umie?

- Jako tako.

-......

- Powiedz..... >zatrzymał się<... dlaczego ci tak na tym zależy?

-........ >odwrócił się<.....nie wiem....

- Zauroczony?

- ..............

- No dobra, nie będę już o nic pytał. >znów zaczął jeździć<

-....... >głowa w dół<

- Czy mi się wydaje, czy pogodziłeś się ze swoim losem???? >dociekliwy<

 

THE END

Autor: Bi-Ewi