Heja! Witam witam, jak tam samopoczucie? Zapraszam do lektury i życzę miłej zabawy. I proszę się nie martwić życiem, bo ono samo i tak się ułoży^^.

Skargi na 241285@interia.de

 

            ~Uciekaj!~

  Ranwe zaszył się na strychu, usadowił wygodnie w starym, bujanym fotelu i próbował zajrzeć w przyszłość.

Obraz, który pojawił się w jego umyśle był bardzo niewyraźny i zamazany....wrócił do punktu wyjścia, zacznie wszystko od początku.

W swoich myślach siedział na ziemi, wszystko dookoła było czarne....tylko on wydawał się być jasnym punktem.....a raczej mężczyzną w białych spodniach i koszuli...poczuł przenikliwy chłód, nie mógł na powrót przywołać obrazu przyszłości....coś go zablokowało.

Podłoże stało się płynne jak woda, Ranwe uniósł się odrobinę w powietrze. Podłoże zaczęło falować, dostrzegł w nich ludzkie kształty....jakiś mężczyzna....jakiś mężczyzna zbliżał się do Ranwe.

Wampir był co najmniej zdziwiony, przecież nikogo tu nie powinno być, to jest jego punkt startowy, jego psychika....a jednak ktoś postanowił go „odwiedzić”.

Tuż przed nim wyrosła spiczasta skała...rosła i rosła, na jej czubie stał wysoki mężczyzna odziany w czerń....jedyne co Ranwe zdążył zobaczyć, ( osobnik stał tyłem ) to czarne, duże skrzydła...a właściwie ich czworo....jakiś hałas wybił go z rytmu i musiał powrócić do rzeczywistości.

Leniwie otworzył oczy, promyki zachodzącego słońca przedzierały się przez stare, dziurawe zasłony. Przeciągnął się. Ziewnął. Pewnie Anka gania za Aonem....uch.

Trochę później, pod barem stał Raja, ubrał się lekko jak łowca mu poradził i czekał. Ciekawe co też Kato chce....

O wilku mowa, zza zakrętu, pewnym krokiem wyszedł Kato...był w wyśmienitym humorze....cos tu nie gra, jest zbyt zadowolony~~~~~~

- Spóźniłeś się! >tupiąc z zimna<

- Musiałem jeszcze cos załatwić......gotowy?

- Na co?

- Jak to na co? Przecież miałeś mi udowodnić swe intencje.....już zapomniałeś?

- A jakże bym mógł.

- Chodź za mną.

  Wracając do naszego Ranwusia. Zszedł na dół, był bardzo ciekaw co też Aon i Marion wyprawiają....może się w cholerę pozabijali?...Ach, nadzieja matką głupich!

Schodząc po pokrytych beżowym dywanem schodach usłyszał rozmowę Mariona i Michała....widocznie wrócili z łyżew czy rolek? E tam, jak go zwał tak go zwał.

Wszedł do pokoju....umilkli, Aon też tam był. Ranwe usiadł w fotelu i włączył telewizor, wyglądał na bardzo zmęczonego.... no może zmęczony to mało powiedziane, był wypompowany.

Michałek nadal się go bał, Ranwe niepotrzebnie nastawił uszy na myśli chłopca.

- ( Nie odwracaj się do mnie ty morderco.....jesteś wampirem i jedyną rzeczą jaką potrafisz robić to zabijać!.....idź sobie..... ).

- Aon? A co ty dziś robiłeś? Walczyłeś z oporną siostrą Michała? >chichot<

Aon pokiwał głową.

- A ty panie? Co robiłeś? Wypiłeś dziś może już coś? Bo jak nie to widziałem w pobliży ładną blondynkę z....

Ranwe zaczął szlag trafiać, co prawda był mordercą ale nie lubił być o to posądzany....sam siebie zaczął łajać, zmiękł czy co? Przecież morderstwo i krew to jego żywioły...

Niestety mordka Marionowi się nie zamykała, gadał głupoty o pobliskich kobietach, Michał modlił się w duchu by ten na niego nie patrzył, Aon miał samobójcze myśli....w sumie każdy zajmował się sobą...no prawie.

Ranwe nie wytrzymał nerwowo, wszystko zaczęło mu się zlewać w jedną całość- myśli Michała i Aona, głupia gadka Mariona.....to było nie do zniesienia. Gwałtownie wstał.

- ZAMKNIJCIE SIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!>błysk w oku<

Wszyscy umilkli zarówno pod względem myśli jak i głosów....nawet telewizor się wyłączył.

- Jestem otoczony debilami!!! Głupim sługa, który posiada kurzy móżdżek, przyjacielem, który wciąż tylko użala się nad sobą i głupim chłopakiem, który nie potrafi nawet sam sobie sznurowadeł zawiązać i myśli, że wampir to rzecz podrzędna i jedyne co potrafi robić to zabijać....GŁUPI JESTEŚCIE I TYLE!!!! WSZYSCY!!!! CO DO JOTY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Marion jak widać stracił troszkę szacunku do swego pana, nie dał sobie w kaszę dmuchać, jednak to co teraz powie, prędzej czy później obróci się przeciwko niemu...też coś, Ranwe niby nie miałby się mścić? Phi....

- Nie jestem głupi i nie posiadam kurzego móżdżku, może ty ale nie ja!!! >stanowczo, ręce pod boki<

Aon też wtrącił swoje trzy grosze.

- ( I kto tu się nad sobą użala? A zresztą nikt cię nie prosił, żebyś mnie tu przyprowadzał!!!! )

Michałowi zrobiło się głupio, spuściwszy głowę wyszedł zawstydzony z pokoju.

- TAK, MASZ RACJĘ!!! IDŹ DO MAMUSI TO MOŻE CIĘ UTULI DO SNU DZIECIACZKU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Potem to już była wojna na sto dwa, dziwne, że się nie pomordowali nawzajem.

Tymczasem Kato zaprowadził Raję do baru „SUPERLASKI” ( czyli bar ze striptizem...tylko dla kobiet ).

- Nie rozumiem co to ma wspólnego z nami Kato. Jeśli chcesz pooglądać gołych facetów to proszę bardzo....ale ja chyba nie muszę co?

- Ty nic nie rozumiesz?

- Niby skąd bym miał? Uśmiechasz się od ucha do ucha a ja nawet nie wiem co jest grane chłopie!!!!

- No więc, wejdziemy tam i.....

- I dlaczego ja mam takie złe przeczucie?

- Nie wiem, pójdziesz tam tylko i udowodnisz....

- Mów o co chodzi, bo ci oczy wydrapię!

- Zrobisz mały striptiz kotku.

- Jaja se robisz?

- Nie, wejdziesz tam i będziesz się rozbierał dla tłumu rozszalałych kobiet, które tylko czekają na takie smaczne kąski jak ty. >uśmiech od ucha do ucha<

Raja się wystraszył, to niesprawiedliwe, dlaczego on musi iść się rozbierać....a co jeśli im się nie spodoba????? CHOLERA!!!!! DLACZEGO W TAKICH CHWILACH DOSTAJE PIETRA???!!!!!!

   Następnego dnia Michał miał iść do szkoły. Ubrał się i umył, bał się zejść na dół, ale w końcu kiedyś będzie musiał to zrobić!....schodząc do kuchni zdążył zauważyć, że oni nadal się kłócą, mają siłę nie ma co....... poszedł do szkoły bez śniadania, lepiej się nie narażać i szybko znikać.

Dzień mijał mu paskudnie, co prawda nikt się już do niego nie przyczepiał, ale gryzło go sumienie......fakt, postąpił trochę niesłusznie i ocenił książkę po okładce.....zastanawiał się teraz jak musi czuć się Ranwe, pewnie jest mu smutno i czuje się zdołowany....będzie go musiał przeprosić bo tak dalej być nie może....a zresztą już chyba czas najwyższy zakopać wojenny topór.

Po lekcjach szedł do domu z myślą, że już wszystko jest dobrze......

Przekręcił klucz w drzwiach i popchnął....cisza zdawałoby się....NIC BARDZIEJ BŁĘDNEGO!!!!! Michał musiał zrobić unik przed srebrnym świecznikiem mamy....a potem jeszcze przed jej porcelaną. Nadal się darli w niebogłosy, rzucali czym popadnie i nawet zaczęli się lać.

Zrezygnowany i zaniepokojony Michał usiadł na schodkach ganku, lepiej będzie zaczekać aż się uspokoją....rozmyślał. Przeczekał godzinę...nic, dalej się drą, drugą....nic, walka trwa dalej.

W końcu zabrał plecak i poszedł posiedzieć w parku, tam chociaż będzie miał spokój i ciszę.....i nie będzie musiał się martwić, że ktoś czymś w niego rzuci.

Usiadł pod drzewem....dębem dokładniej, wiał całkiem silny wiatr i zaczęło lekko kropić.....jakiś dziwny facet do niego podszedł i się przysiadł, bez żadnych ceregieli. Miał czarne, gdzieniegdzie czerwone włosy i był ubrany jak najprawdziwszy metalowiec.....

- Co tu robisz mały?

- Siedzę.... >nieśmiało<

- Aha......problem z kolegami? >wścibski<

- Nie.

- NO, a może jesteś pedałkiem? >jak głupi<

- Słucham? >zdziwiony<

- No gejem....wiesz, oni sobie wsadzają w.....no z tyłu......

- ......... >przełknął głośno ślinę<

- Zademonstrować ci jak to idzie?.........Ależ proszę bardzo...

Facet złapał go w pasie i położył pod sobą, Michał zaczął się wyrywać i drzeć. Facet pachniał jakoś tak znajomo...może tak jak Ranwe z początku......to nie zmieniało jednak faktu, że ktoś tu kogoś chce zgwałcić! W końcu uwolnił się kopiąc faceta w krocze i pobiegł na oślep...w ostatniej chwili złapał całkiem ciężką teczkę, która trochę go spowalniała.

Słyszał za sobą nie wycie z bólu ( bo kopnął bardzo mocno, a tak mu się przynajmniej wydawało ) a gardłowy śmiech.

W biegu obejrzał się za siebie i niespodziewanie na kogoś wpadł, tracąc równowagę upadł tyłkiem w kałużę pozostawioną po ostatnim deszczu. Podniósł wzrok....to był Ranwe, poważny i opanowany.

- Chodź do domu, nie odrobiłeś jeszcze lekcji. >głęboki głos<

Podał mu rękę.

Zdziwiony Michał zawahał się przez chwilę, ale w końcu podał mu swoją i wstał.

- Z w-f-u... >filuternie się uśmiechając<

Ranwe wziął od Michała teczkę i zarzucił ją sobie przez ramię. Szedł w stronę motoru, który jakiś czas temu zwędził. Kilka kroków od Michała, zauważywszy, że tamten za nim nie idzie odwrócił się.

- Masz zamiar tu nocować?

Chłopak pokręcił głową.

- To czego tak stoisz? Chodź szybciej bo na deszcz się zbiera a ja nie lubię wody jak diabli....RUSZAJ SIĘ!!!!!!

Michałek pomaszerował za dużo większym i silniejszym od siebie Ranwe.

Ranwe usiadł na motorze, umocował przed sobą teczkę i poklepał miejsce za sobą, jako znak zachęty.

Mały nie bardzo wiedział jak się na tym siada, więc Ranwe troszkę się pośmiał zanim Michał przybrał odpowiednią pozę.

Zapalił silnik.

- Radzę ci się złapać mnie w pasie jeśli nie chcesz ciągnąć się za motorem....

Tak też zrobił, z początku objął go tylko dłońmi.

Ranwe ruszył, jechał w miarę powoli żeby nie zgubić małego.

Michał doszedł do genialnego wniosku, że Ranwe jest cieńszy w pasie niż mu się wydawało.....przypomniał sobie o wyrzutach sumienia, ten wampir wcale nie jest taki zły....zabrał go z parku...nie ugryzł jeszcze, był dla niego w miarę miły i nie wrzeszczał.

Chłopak objął go w pasie i się wtulił.

Teraz to dopiero Ranwe był skonsternowany, jeszcze przed chwilą dzieciak o mały włos w gacie by narobił a teraz się do niego przytula? Naćpał się czy co? A może jest chory?

Przyspieszył.

To nie było ze strachu bo mocniej go nie ścisnął i nie połamał mu żeber, więc małemu musi coś odbijać i tyle....logiczniejszego wytłumaczenia po prostu nie ma.

Wampir usłyszał, że coś bredzi.

- .......szam...... >cichutko, prawie szeptem<

- Co????!!!!!

Motor nagle się zatrzymał....zepsuł się jak na złość.....właśnie zaczęło padać~~~~~~~~~~

Ranwe przyrżnął metalowej puszce, jak motor nazywał, porządnego kopa....aż wylądował pod drzewem oddalonym o cztery metry.

Podszedł, kopnął jeszcze raz i zabrał teczkę Michała. Stanowczym krokiem szedł w stronę domu...był napuszony i zły, że zaraz zmoknie.

A Michał jak to Michał, przez całą drogę się nie odzywał. Zaczęło lać. Ranwe zatrzymał się i chwilę poczekał aż dzieciak dotrzyma mu kroku.

- Chodź tu. >rozpinając płaszcz <

- .... >przestraszony<

Serce walił Michałowi jak oszalałe, co ten psychopata może chcieć? Usłuchał i podszedł.

Ranwe przygarnął go do siebie i okrył płaszczem, zrobił z niego „namiot”, by mały nie zmókł.

A to ci niespodzianka!

- ...... >zaskoczony<

- A ty myślałeś, że co chcę zrobić?

- ......... >zawstydzony<

- ...co za temperament....>kręcąc głową<

Przez dłuższą chwilę panowała cisza.

- .....nie......było cię dzisiaj w szkole? >cicho i niepewnie<

- Nie, nie chciało mi się do tych matołów iść.

- Dlaczego? >troszkę odważniej<

- Nie wiem....chyba byłem zbyt zajęty kłótnią z Aonem i Marionem....w końcu i mi zdarza się o czymś zapomnieć nie?

- ......mhmmm.....

- Wszyscy przynieśli na dziś referaty? >żartobliwie<

- ....... >pokiwał głową<

- I co z nimi zrobili?

- Mi dali.

Chwila ciszy. Ranwe spojrzał na Michała.....objął go ręką i wziął w palce kosmyk włosów.

- Wiesz, rudy jesteś.....ponoć rudzi są bardzo namiętni......a ty?

- ................ >buraczek, zawstydzony na całego<

Znajdowali się już w bramie, weszli na ganek, Michał miał już otwierać drzwi, kiedy Ranwe go zatrzymał. Ręką uniósł mu podbródek do góry.....

- Ciekawe kiedy uda mi się cię rozbudzić?

- .........>znowu burak<

Ranwe zaśmiał się...

- Sądząc po twoich policzkach, właśnie mi się to udało.

I wszedł do domu.

Michał przyłożył ręce do palących polików, odetchnął głęboko kilka razy i poszedł w ślady wampira.

W przedpokoju Ranwe zdjął płaszcz i powiesił go na wieszaku, stał do chłopaka tyłem, poczuł, że czyjeś drobne ramiona oplatają go od tyłu, znieruchomiał z wrażenia.

Przez ubranie czuł oddech Michała, który zdawał się zaraz rozpłakać.

- Przepraszam.

Po głosie poznał, że Michał ze wszystkich sił powstrzymuje płacz....nie myśli nad tym co robi i jak to się może skończyć...

Wampir nie odwracał się do niego, położył swoje smukłe dłonie na jego i głęboko odetchnął.

- Przepraszam....>łkając<, że tak o tobie myślałem...a....a ty o tym słyszałeś.... >chlip<

Ranwe zamknął oczy, wyobrażał sobie jak rozbiera niewinnego i przestraszonego chłopca, kładzie go na podłodze i.......zrobiło mu się gorąco....

Musiał uważać, by nie pomylić snu z jawą.

- Idź na górę....... >zamknięte oczy, chciał jak najdłużej zatrzymać obraz rozebranego Michała przed oczyma<

Chłopak pobiegł po schodach, nie oglądał się za siebie......>TRZASK<......głośno zamknął drzwi.

Ranwe poszedł do kuchni, wysypał na talerz czekoladowe ciasteczka, które, jak sądził, wszyscy chłopcy i dziewczęta w jego wieku lubią, nalał do szklanki podgrzanego mleka, postawił to wszystko na tacy i zaniósł na górę.

Zapukał.

Nikt nie odpowiadał, więc otworzył drzwi i wszedł, tacę postawił na biurku obok „uczącego” się Michała. Stał jak wryty, nie ruszał się wcale, nawet oddech wstrzymał.

- Smacznego. >po chwili ciszy<

Ranwe chwycił za klamkę, otworzył drzwi.....

- Zaczekaj! >wystraszony<

Wampir zamknął drzwi na powrót, nie wypowiedział ani słowa. Podszedł do biurka, za którym siedział Michał.

Chłopak wydawał mu się taki drobny i ....”chrupiący”....przyłapał się na głupich myślach. Porównywał człowieka do ciastka, które można schrupać.

Michał wstał, spuścił głowę i splótł ręce.

- Czy....kiedykolwiek....mi wybaczysz......Ranwe? >próbując opanować nerwy<

Wampir się ocknął, jeszcze nie słyszał by wypowiedział jego imię w tak spokojny sposób....w ogóle nie słyszał by je wypowiadał.

Chłopak nieśmiało wyciągnął do niego rękę na zgodę. Ranwe powoli jej dotknął, jakby upewniał się czy jest prawdziwa. Delikatnie trzymał ją w swojej, bał się by jej nie zmiażdżyć. Niespodziewanie uniósł rękę Michała do ust i złożył na jej spodniej stronie delikatny pocałunek. Poczuł jak ciarki przechodzą mu po plecach a chłopak dostaje gęsiej skórki. Oczy Michała zaszły mgłą, szeroko je otworzył i uchylił nieświadomie usta. Ranwe miał wrażenie, że Michał zaraz zemdleje.....w końcu już słaniał się na nogach....poleciał prosto w objęcia wysokiego, czerwono włosego mężczyzny.

Ranwe posadził go na biurku, głowa chłopaka była bezwładnie oparta na jego ramieniu.

Wampir trzymając go za ramiona lekko nim potrząsał, Michał doszedł do siebie, ale nadal zafascynowanym wzrokiem patrzył się na twarz wampira. Ranwe wdarł się w jego umysł, wyczytał pragnienie i strach....ciekawość, napięcie, wstyd.....

Michał wprost się topił pod dotykiem smukłych, śniadych dłoni, które właśnie podkreślały linię jego drobnych ust.

Ranwe przyciągnął go do siebie i pocałował w policzek, szeptał mu do ucha coś w niezrozumiałym języku.

Chłopak zaczął podświadomi reagować. Zacisnął ręce na biurku. Ranwe bez oporów chłopca zdjął mu błękitny sweter. Potem zaczął rozpinać mu guziki od koszuli......zauważył na szyi małego drobny pentagram....zaśmiał się w duchu, Michał chciał pewnie przyciągnąć do siebie Ranwe.

Chwilę potem naszyjnik leżał na podłodze a chłopak, który go nosił....był pozbywany spodni.

Wampir walczył właśnie z rozporkiem na guziki, za nic w świecie nie mógł sobie z nim poradzić.....więc je po prostu rozerwał.

Michał miał głowę wtuloną we włosy Ranwe, objął go ramionami i pozwolił robić ze sobą co tylko chce.

W całym domu było cicho jak makiem zasiał, Marion siedział na dole przy rozpalonym kominku i próbował się skupić nad swoją lekturą szkolną „Lalka”, nie mógł tego zrobić przez Aona, cały czas na niego dziwnie patrzył....Marion czuł się jakby go właśnie pozbywano ubrania.

- Przestań się tak na mnie gapić.

Aon usiadł na fotelu, pod którym siedział Marion, położył mu ręce na ramionach i zaczął masować.

- EJ! Przestań....to jest......jest..........jest >mrrrrrrrrr<........

Przestał protestować, dłonie Aona zręcznie ugniatały obolałe ramiona dając im wytchnienie i ulgę.

- Trochę w lewo......niżej...o, o...o tak.........

Marion odłożył książkę na bok, chyba już dziś nie poczyta.

Aon zaczął spychać ręce w przód, na klatkę piersiową, po pewnym czasie wślizgnął się pod białą bluzę Mariona i zaczął bawić się jego sutkami.

- Gdzie ........łapy.......? >otumaniony<

Aon zdążył nauczyć się troszkę pisać i czytać, napisał palcem na torsie Mariona słowo „kot”. Chłopak się zaśmiał.

Potem odszyfrował słowo „mysz”......

- Co? Kot i mysz?

Aon zamruczał. Był w tej chwili naprawdę rozkoszny i taki......misiowy.

Tymczasem Michał, jeszcze nietknięty i Ranwe leżeli na łóżku nadzy. Michał leżał zawstydzony pod Ranwe a tamten zadowolony z siebie kombinował jak by tu go ośmielić......zdecydował się na metodę psychologiczną.

Obejmował go w tej chwili w pasie a drugą ręką miał zanurzoną we włosach chłopaka....szeptał mu do ucha.

- Zrobiłbym dla ciebie wszystko gdybyś tylko przestał się mnie tak panicznie bać..... >zmysłowy szept<

Po tych słowach muskał usta Michała, próbował to robić delikatnie i nie zjeść go żywcem....tak jak to wymyślone przez siebie ciasteczko.

- Nic na siłę, jeżeli chcesz żebym przestał to mi to powiedz.....zanim będzie za późno..... >szept<

- ........................nie.....chcę............ >cichutko<

Ranwe zmarszczył brwi, kurde, dziwny ten chłopak....najpierw siódme niebo....a zaraz potem precz z łapami bo nie chcę.....

Westchnął i zszedł z chłopca, okrył go a sam się ubrał i wyszedł z pokoju. Nie da za wygraną....o nie! Zdobędzie go, najpóźniej za trzy dni.

Poszedł na strych, gdzie chciał koniecznie sprawdzić, czy mu się to uda. Jednocześnie otępiały Michał niewiele myśląc po prostu zasnął. Dla niego to było zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień.

Marion usłyszał skrzyp drzwi, akurat wtedy Aon dobierał mu się do rozporka......

- PRECZ Z ŁAPAMI!!!!!!!!!!!! >gwałtownie wstał<

- ......... >szok<

- Jestem facetem i ty też jesteś facetem....nic z tego nie wyjdzie! KAPUJESZ???!!!!! I nie dotykaj mnie więcej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Zabrał książkę i pomaszerował na górę do swojego pokoju.....troszkę później, dał upust swojemu napięciu jakie Aon wywołał.

Hmmm....niestety dwóch uparciuchów pod jednym dachem się zebrało, Aon, podobnie jak Ranwe, nie miał zamiaru dać za wygraną. Marion będzie jego i tylko jego.......

Na strychu, Ranwe zapadł w sen, przedzierał się przez teraźniejszość......znów wszystko diabli wzięli, obraz znów stał się czarny, wampir był ubrany na biało a przed nim stała wysoka, stroma skała. Na czubku nie było widać nikogo....za to kto złapał go od tyłu i przystawił do gardła ostre, czarne pazury, które raptownie się wydłużyły.

Znajomy zapach, bardzo znajomy......jak diabli, tylko do kogo należał?

- Jak się teraz czujesz? Role niedługo się zamienią.

Zaskoczony wampir nie odważył się na żadne ruch, jeżeli zginie we śnie to i na jawie również.

- Pokaż się.

- Nie jestem na tyle głupi by to zrobić Ranwe, radziłbym ci uważać na siebie i na tego chłopaczka......

Potem właściciel dłoni rozwiał się pozostawiając po sobie przez chwilę palące się w powietrzu iskierki.

Ranwe złapał jedną z nich w dłoń i mocno ścisnął, parzyła, z ręki popłynęła stróżka krwi.....wampir był wściekły, że nie może sobie go przypomnieć..... co się z nim ostatnio dzieje?!

 

THE END

Autor: Bi-Ewi