Heja! Witam witam, jak tam samopoczucie?
Zapraszam do lektury i życzę miłej zabawy. I proszę się nie martwić życiem, bo
ono samo i tak się ułoży^^.
Skargi na 241285@interia.de
~Uciekaj!~
Ranwe zaszył się na strychu, usadowił wygodnie w starym, bujanym fotelu
i próbował zajrzeć w przyszłość.
Obraz, który pojawił się w jego
umyśle był bardzo niewyraźny i zamazany....wrócił do punktu wyjścia, zacznie
wszystko od początku.
W swoich myślach siedział na
ziemi, wszystko dookoła było czarne....tylko on wydawał się być jasnym
punktem.....a raczej mężczyzną w białych spodniach i koszuli...poczuł
przenikliwy chłód, nie mógł na powrót przywołać obrazu przyszłości....coś go
zablokowało.
Podłoże stało się płynne jak woda,
Ranwe uniósł się odrobinę w powietrze. Podłoże zaczęło falować, dostrzegł w
nich ludzkie kształty....jakiś mężczyzna....jakiś mężczyzna zbliżał się do
Ranwe.
Wampir był co najmniej zdziwiony,
przecież nikogo tu nie powinno być, to jest jego punkt startowy, jego
psychika....a jednak ktoś postanowił go „odwiedzić”.
Tuż przed nim wyrosła spiczasta
skała...rosła i rosła, na jej czubie stał wysoki mężczyzna odziany w
czerń....jedyne co Ranwe zdążył zobaczyć, ( osobnik stał tyłem ) to czarne,
duże skrzydła...a właściwie ich czworo....jakiś hałas wybił go z rytmu i musiał
powrócić do rzeczywistości.
Leniwie otworzył oczy, promyki
zachodzącego słońca przedzierały się przez stare, dziurawe zasłony. Przeciągnął
się. Ziewnął. Pewnie Anka gania za Aonem....uch.
Trochę później, pod barem stał
Raja, ubrał się lekko jak łowca mu poradził i czekał. Ciekawe co też Kato
chce....
O wilku mowa, zza zakrętu, pewnym
krokiem wyszedł Kato...był w wyśmienitym humorze....cos tu nie gra, jest zbyt
zadowolony~~~~~~
- Spóźniłeś się! >tupiąc z
zimna<
- Musiałem jeszcze cos
załatwić......gotowy?
- Na co?
- Jak to na co? Przecież miałeś mi
udowodnić swe intencje.....już zapomniałeś?
- A jakże bym mógł.
- Chodź za mną.
Wracając do naszego Ranwusia. Zszedł na dół, był bardzo ciekaw co też
Aon i Marion wyprawiają....może się w cholerę pozabijali?...Ach, nadzieja matką
głupich!
Schodząc po pokrytych beżowym
dywanem schodach usłyszał rozmowę Mariona i Michała....widocznie wrócili z
łyżew czy rolek? E tam, jak go zwał tak go zwał.
Wszedł do pokoju....umilkli, Aon
też tam był. Ranwe usiadł w fotelu i włączył telewizor, wyglądał na bardzo
zmęczonego.... no może zmęczony to mało powiedziane, był wypompowany.
Michałek nadal się go bał, Ranwe
niepotrzebnie nastawił uszy na myśli chłopca.
- ( Nie odwracaj się do mnie ty
morderco.....jesteś wampirem i jedyną rzeczą jaką potrafisz robić to
zabijać!.....idź sobie..... ).
- Aon? A co ty dziś robiłeś?
Walczyłeś z oporną siostrą Michała? >chichot<
Aon pokiwał głową.
- A ty panie? Co robiłeś? Wypiłeś
dziś może już coś? Bo jak nie to widziałem w pobliży ładną blondynkę z....
Ranwe zaczął szlag trafiać, co
prawda był mordercą ale nie lubił być o to posądzany....sam siebie zaczął
łajać, zmiękł czy co? Przecież morderstwo i krew to jego żywioły...
Niestety mordka Marionowi się nie
zamykała, gadał głupoty o pobliskich kobietach, Michał modlił się w duchu by
ten na niego nie patrzył, Aon miał samobójcze myśli....w sumie każdy zajmował
się sobą...no prawie.
Ranwe nie wytrzymał nerwowo,
wszystko zaczęło mu się zlewać w jedną całość- myśli Michała i Aona, głupia
gadka Mariona.....to było nie do zniesienia. Gwałtownie wstał.
- ZAMKNIJCIE
SIĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!>błysk
w oku<
Wszyscy umilkli zarówno pod
względem myśli jak i głosów....nawet telewizor się wyłączył.
- Jestem otoczony debilami!!!
Głupim sługa, który posiada kurzy móżdżek, przyjacielem, który wciąż tylko
użala się nad sobą i głupim chłopakiem, który nie potrafi nawet sam sobie
sznurowadeł zawiązać i myśli, że wampir to rzecz podrzędna i jedyne co potrafi
robić to zabijać....GŁUPI JESTEŚCIE I TYLE!!!! WSZYSCY!!!! CO DO
JOTY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Marion jak widać stracił troszkę
szacunku do swego pana, nie dał sobie w kaszę dmuchać, jednak to co teraz
powie, prędzej czy później obróci się przeciwko niemu...też coś, Ranwe niby nie
miałby się mścić? Phi....
- Nie jestem głupi i nie posiadam
kurzego móżdżku, może ty ale nie ja!!! >stanowczo, ręce pod boki<
Aon też wtrącił swoje trzy grosze.
- ( I kto tu się nad sobą użala? A
zresztą nikt cię nie prosił, żebyś mnie tu przyprowadzał!!!! )
Michałowi zrobiło się głupio,
spuściwszy głowę wyszedł zawstydzony z pokoju.
- TAK, MASZ RACJĘ!!! IDŹ DO MAMUSI
TO MOŻE CIĘ UTULI DO SNU DZIECIACZKU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Potem to już była wojna na sto
dwa, dziwne, że się nie pomordowali nawzajem.
Tymczasem Kato zaprowadził Raję do
baru „SUPERLASKI” ( czyli bar ze striptizem...tylko dla kobiet ).
- Nie rozumiem co to ma wspólnego
z nami Kato. Jeśli chcesz pooglądać gołych facetów to proszę bardzo....ale ja
chyba nie muszę co?
- Ty nic nie rozumiesz?
- Niby skąd bym miał? Uśmiechasz
się od ucha do ucha a ja nawet nie wiem co jest grane chłopie!!!!
- No więc, wejdziemy tam i.....
- I dlaczego ja mam takie złe
przeczucie?
- Nie wiem, pójdziesz tam tylko i
udowodnisz....
- Mów o co chodzi, bo ci oczy
wydrapię!
- Zrobisz mały striptiz kotku.
- Jaja se robisz?
- Nie, wejdziesz tam i będziesz
się rozbierał dla tłumu rozszalałych kobiet, które tylko czekają na takie
smaczne kąski jak ty. >uśmiech od ucha do ucha<
Raja się wystraszył, to
niesprawiedliwe, dlaczego on musi iść się rozbierać....a co jeśli im się nie
spodoba????? CHOLERA!!!!! DLACZEGO W TAKICH CHWILACH DOSTAJE PIETRA???!!!!!!
Następnego dnia Michał miał iść do szkoły. Ubrał się i umył, bał się
zejść na dół, ale w końcu kiedyś będzie musiał to zrobić!....schodząc do kuchni
zdążył zauważyć, że oni nadal się kłócą, mają siłę nie ma co....... poszedł do
szkoły bez śniadania, lepiej się nie narażać i szybko znikać.
Dzień mijał mu paskudnie, co
prawda nikt się już do niego nie przyczepiał, ale gryzło go sumienie......fakt,
postąpił trochę niesłusznie i ocenił książkę po okładce.....zastanawiał się teraz
jak musi czuć się Ranwe, pewnie jest mu smutno i czuje się zdołowany....będzie
go musiał przeprosić bo tak dalej być nie może....a zresztą już chyba czas
najwyższy zakopać wojenny topór.
Po lekcjach szedł do domu z myślą,
że już wszystko jest dobrze......
Przekręcił klucz w drzwiach i
popchnął....cisza zdawałoby się....NIC BARDZIEJ BŁĘDNEGO!!!!! Michał musiał
zrobić unik przed srebrnym świecznikiem mamy....a potem jeszcze przed jej
porcelaną. Nadal się darli w niebogłosy, rzucali czym popadnie i nawet zaczęli
się lać.
Zrezygnowany i zaniepokojony
Michał usiadł na schodkach ganku, lepiej będzie zaczekać aż się
uspokoją....rozmyślał. Przeczekał godzinę...nic, dalej się drą, drugą....nic,
walka trwa dalej.
W końcu zabrał plecak i poszedł
posiedzieć w parku, tam chociaż będzie miał spokój i ciszę.....i nie będzie
musiał się martwić, że ktoś czymś w niego rzuci.
Usiadł pod drzewem....dębem
dokładniej, wiał całkiem silny wiatr i zaczęło lekko kropić.....jakiś dziwny
facet do niego podszedł i się przysiadł, bez żadnych ceregieli. Miał czarne,
gdzieniegdzie czerwone włosy i był ubrany jak najprawdziwszy metalowiec.....
- Co tu robisz mały?
- Siedzę.... >nieśmiało<
- Aha......problem z kolegami?
>wścibski<
- Nie.
- NO, a może jesteś pedałkiem?
>jak głupi<
- Słucham? >zdziwiony<
- No gejem....wiesz, oni sobie
wsadzają w.....no z tyłu......
- ......... >przełknął głośno
ślinę<
- Zademonstrować ci jak to
idzie?.........Ależ proszę bardzo...
Facet złapał go w pasie i położył
pod sobą, Michał zaczął się wyrywać i drzeć. Facet pachniał jakoś tak
znajomo...może tak jak Ranwe z początku......to nie zmieniało jednak faktu, że
ktoś tu kogoś chce zgwałcić! W końcu uwolnił się kopiąc faceta w krocze i
pobiegł na oślep...w ostatniej chwili złapał całkiem ciężką teczkę, która trochę
go spowalniała.
Słyszał za sobą nie wycie z bólu (
bo kopnął bardzo mocno, a tak mu się przynajmniej wydawało ) a gardłowy śmiech.
W biegu obejrzał się za siebie i
niespodziewanie na kogoś wpadł, tracąc równowagę upadł tyłkiem w kałużę pozostawioną
po ostatnim deszczu. Podniósł wzrok....to był Ranwe, poważny i opanowany.
- Chodź do domu, nie odrobiłeś
jeszcze lekcji. >głęboki głos<
Podał mu rękę.
Zdziwiony Michał zawahał się przez
chwilę, ale w końcu podał mu swoją i wstał.
- Z w-f-u... >filuternie się
uśmiechając<
Ranwe wziął od Michała teczkę i
zarzucił ją sobie przez ramię. Szedł w stronę motoru, który jakiś czas temu
zwędził. Kilka kroków od Michała, zauważywszy, że tamten za nim nie idzie
odwrócił się.
- Masz zamiar tu nocować?
Chłopak pokręcił głową.
- To czego tak stoisz? Chodź
szybciej bo na deszcz się zbiera a ja nie lubię wody jak diabli....RUSZAJ
SIĘ!!!!!!
Michałek pomaszerował za dużo
większym i silniejszym od siebie Ranwe.
Ranwe usiadł na motorze, umocował
przed sobą teczkę i poklepał miejsce za sobą, jako znak zachęty.
Mały nie bardzo wiedział jak się
na tym siada, więc Ranwe troszkę się pośmiał zanim Michał przybrał odpowiednią
pozę.
Zapalił silnik.
- Radzę ci się złapać mnie w pasie
jeśli nie chcesz ciągnąć się za motorem....
Tak też zrobił, z początku objął
go tylko dłońmi.
Ranwe ruszył, jechał w miarę
powoli żeby nie zgubić małego.
Michał doszedł do genialnego
wniosku, że Ranwe jest cieńszy w pasie niż mu się wydawało.....przypomniał
sobie o wyrzutach sumienia, ten wampir wcale nie jest taki zły....zabrał go z
parku...nie ugryzł jeszcze, był dla niego w miarę miły i nie wrzeszczał.
Chłopak objął go w pasie i się
wtulił.
Teraz to dopiero Ranwe był
skonsternowany, jeszcze przed chwilą dzieciak o mały włos w gacie by narobił a
teraz się do niego przytula? Naćpał się czy co? A może jest chory?
Przyspieszył.
To nie było ze strachu bo mocniej
go nie ścisnął i nie połamał mu żeber, więc małemu musi coś odbijać i
tyle....logiczniejszego wytłumaczenia po prostu nie ma.
Wampir usłyszał, że coś bredzi.
- .......szam...... >cichutko,
prawie szeptem<
- Co????!!!!!
Motor nagle się
zatrzymał....zepsuł się jak na złość.....właśnie zaczęło padać~~~~~~~~~~
Ranwe przyrżnął metalowej puszce,
jak motor nazywał, porządnego kopa....aż wylądował pod drzewem oddalonym o
cztery metry.
Podszedł, kopnął jeszcze raz i
zabrał teczkę Michała. Stanowczym krokiem szedł w stronę domu...był napuszony i
zły, że zaraz zmoknie.
A Michał jak to Michał, przez całą
drogę się nie odzywał. Zaczęło lać. Ranwe zatrzymał się i chwilę poczekał aż
dzieciak dotrzyma mu kroku.
- Chodź tu. >rozpinając płaszcz
<
- .... >przestraszony<
Serce walił Michałowi jak
oszalałe, co ten psychopata może chcieć? Usłuchał i podszedł.
Ranwe przygarnął go do siebie i okrył
płaszczem, zrobił z niego „namiot”, by mały nie zmókł.
A to ci niespodzianka!
- ...... >zaskoczony<
- A ty myślałeś, że co chcę
zrobić?
- ......... >zawstydzony<
- ...co za
temperament....>kręcąc głową<
Przez dłuższą chwilę panowała
cisza.
- .....nie......było cię dzisiaj w
szkole? >cicho i niepewnie<
- Nie, nie chciało mi się do tych
matołów iść.
- Dlaczego? >troszkę
odważniej<
- Nie wiem....chyba byłem zbyt
zajęty kłótnią z Aonem i Marionem....w końcu i mi zdarza się o czymś zapomnieć
nie?
- ......mhmmm.....
- Wszyscy przynieśli na dziś
referaty? >żartobliwie<
- ....... >pokiwał głową<
- I co z nimi zrobili?
- Mi dali.
Chwila ciszy. Ranwe spojrzał na
Michała.....objął go ręką i wziął w palce kosmyk włosów.
- Wiesz, rudy jesteś.....ponoć
rudzi są bardzo namiętni......a ty?
- ................ >buraczek,
zawstydzony na całego<
Znajdowali się już w bramie,
weszli na ganek, Michał miał już otwierać drzwi, kiedy Ranwe go zatrzymał. Ręką
uniósł mu podbródek do góry.....
- Ciekawe kiedy uda mi się cię
rozbudzić?
- .........>znowu burak<
Ranwe zaśmiał się...
- Sądząc po twoich policzkach,
właśnie mi się to udało.
I wszedł do domu.
Michał przyłożył ręce do palących
polików, odetchnął głęboko kilka razy i poszedł w ślady wampira.
W przedpokoju Ranwe zdjął płaszcz
i powiesił go na wieszaku, stał do chłopaka tyłem, poczuł, że czyjeś drobne
ramiona oplatają go od tyłu, znieruchomiał z wrażenia.
Przez ubranie czuł oddech Michała,
który zdawał się zaraz rozpłakać.
- Przepraszam.
Po głosie poznał, że Michał ze wszystkich
sił powstrzymuje płacz....nie myśli nad tym co robi i jak to się może
skończyć...
Wampir nie odwracał się do niego,
położył swoje smukłe dłonie na jego i głęboko odetchnął.
- Przepraszam....>łkając<,
że tak o tobie myślałem...a....a ty o tym słyszałeś.... >chlip<
Ranwe zamknął oczy, wyobrażał
sobie jak rozbiera niewinnego i przestraszonego chłopca, kładzie go na podłodze
i.......zrobiło mu się gorąco....
Musiał uważać, by nie pomylić snu
z jawą.
- Idź na górę....... >zamknięte
oczy, chciał jak najdłużej zatrzymać obraz rozebranego Michała przed oczyma<
Chłopak pobiegł po schodach, nie
oglądał się za siebie......>TRZASK<......głośno zamknął drzwi.
Ranwe poszedł do kuchni, wysypał
na talerz czekoladowe ciasteczka, które, jak sądził, wszyscy chłopcy i
dziewczęta w jego wieku lubią, nalał do szklanki podgrzanego mleka, postawił to
wszystko na tacy i zaniósł na górę.
Zapukał.
Nikt nie odpowiadał, więc otworzył
drzwi i wszedł, tacę postawił na biurku obok „uczącego” się Michała. Stał jak
wryty, nie ruszał się wcale, nawet oddech wstrzymał.
- Smacznego. >po chwili
ciszy<
Ranwe chwycił za klamkę, otworzył
drzwi.....
- Zaczekaj! >wystraszony<
Wampir zamknął drzwi na powrót,
nie wypowiedział ani słowa. Podszedł do biurka, za którym siedział Michał.
Chłopak wydawał mu się taki drobny
i ....”chrupiący”....przyłapał się na głupich myślach. Porównywał człowieka do
ciastka, które można schrupać.
Michał wstał, spuścił głowę i
splótł ręce.
- Czy....kiedykolwiek....mi
wybaczysz......Ranwe? >próbując opanować nerwy<
Wampir się ocknął, jeszcze nie
słyszał by wypowiedział jego imię w tak spokojny sposób....w ogóle nie słyszał
by je wypowiadał.
Chłopak nieśmiało wyciągnął do
niego rękę na zgodę. Ranwe powoli jej dotknął, jakby upewniał się czy jest
prawdziwa. Delikatnie trzymał ją w swojej, bał się by jej nie zmiażdżyć.
Niespodziewanie uniósł rękę Michała do ust i złożył na jej spodniej stronie
delikatny pocałunek. Poczuł jak ciarki przechodzą mu po plecach a chłopak
dostaje gęsiej skórki. Oczy Michała zaszły mgłą, szeroko je otworzył i uchylił
nieświadomie usta. Ranwe miał wrażenie, że Michał zaraz zemdleje.....w końcu
już słaniał się na nogach....poleciał prosto w objęcia wysokiego, czerwono
włosego mężczyzny.
Ranwe posadził go na biurku, głowa
chłopaka była bezwładnie oparta na jego ramieniu.
Wampir trzymając go za ramiona
lekko nim potrząsał, Michał doszedł do siebie, ale nadal zafascynowanym
wzrokiem patrzył się na twarz wampira. Ranwe wdarł się w jego umysł, wyczytał
pragnienie i strach....ciekawość, napięcie, wstyd.....
Michał wprost się topił pod
dotykiem smukłych, śniadych dłoni, które właśnie podkreślały linię jego
drobnych ust.
Ranwe przyciągnął go do siebie i
pocałował w policzek, szeptał mu do ucha coś w niezrozumiałym języku.
Chłopak zaczął podświadomi
reagować. Zacisnął ręce na biurku. Ranwe bez oporów chłopca zdjął mu błękitny
sweter. Potem zaczął rozpinać mu guziki od koszuli......zauważył na szyi małego
drobny pentagram....zaśmiał się w duchu, Michał chciał pewnie przyciągnąć do
siebie Ranwe.
Chwilę potem naszyjnik leżał na
podłodze a chłopak, który go nosił....był pozbywany spodni.
Wampir walczył właśnie z
rozporkiem na guziki, za nic w świecie nie mógł sobie z nim poradzić.....więc
je po prostu rozerwał.
Michał miał głowę wtuloną we włosy
Ranwe, objął go ramionami i pozwolił robić ze sobą co tylko chce.
W całym domu było cicho jak makiem
zasiał, Marion siedział na dole przy rozpalonym kominku i próbował się skupić
nad swoją lekturą szkolną „Lalka”, nie mógł tego zrobić przez Aona, cały czas na
niego dziwnie patrzył....Marion czuł się jakby go właśnie pozbywano ubrania.
- Przestań się tak na mnie gapić.
Aon usiadł na fotelu, pod którym
siedział Marion, położył mu ręce na ramionach i zaczął masować.
- EJ! Przestań....to
jest......jest..........jest >mrrrrrrrrr<........
Przestał protestować, dłonie Aona
zręcznie ugniatały obolałe ramiona dając im wytchnienie i ulgę.
- Trochę w lewo......niżej...o,
o...o tak.........
Marion odłożył książkę na bok,
chyba już dziś nie poczyta.
Aon zaczął spychać ręce w przód,
na klatkę piersiową, po pewnym czasie wślizgnął się pod białą bluzę Mariona i
zaczął bawić się jego sutkami.
- Gdzie ........łapy.......?
>otumaniony<
Aon zdążył nauczyć się troszkę
pisać i czytać, napisał palcem na torsie Mariona słowo „kot”. Chłopak się
zaśmiał.
Potem odszyfrował słowo
„mysz”......
- Co? Kot i mysz?
Aon zamruczał. Był w tej chwili
naprawdę rozkoszny i taki......misiowy.
Tymczasem Michał, jeszcze
nietknięty i Ranwe leżeli na łóżku nadzy. Michał leżał zawstydzony pod Ranwe a
tamten zadowolony z siebie kombinował jak by tu go ośmielić......zdecydował się
na metodę psychologiczną.
Obejmował go w tej chwili w pasie
a drugą ręką miał zanurzoną we włosach chłopaka....szeptał mu do ucha.
- Zrobiłbym dla ciebie wszystko
gdybyś tylko przestał się mnie tak panicznie bać..... >zmysłowy szept<
Po tych słowach muskał usta
Michała, próbował to robić delikatnie i nie zjeść go żywcem....tak jak to
wymyślone przez siebie ciasteczko.
- Nic na siłę, jeżeli chcesz żebym
przestał to mi to powiedz.....zanim będzie za późno..... >szept<
-
........................nie.....chcę............ >cichutko<
Ranwe zmarszczył brwi, kurde,
dziwny ten chłopak....najpierw siódme niebo....a zaraz potem precz z łapami bo
nie chcę.....
Westchnął i zszedł z chłopca,
okrył go a sam się ubrał i wyszedł z pokoju. Nie da za wygraną....o nie!
Zdobędzie go, najpóźniej za trzy dni.
Poszedł na strych, gdzie chciał
koniecznie sprawdzić, czy mu się to uda. Jednocześnie otępiały Michał niewiele
myśląc po prostu zasnął. Dla niego to było zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień.
Marion usłyszał skrzyp drzwi,
akurat wtedy Aon dobierał mu się do rozporka......
- PRECZ Z ŁAPAMI!!!!!!!!!!!!
>gwałtownie wstał<
- ......... >szok<
- Jestem facetem i ty też jesteś
facetem....nic z tego nie wyjdzie! KAPUJESZ???!!!!! I nie dotykaj mnie
więcej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zabrał książkę i pomaszerował na
górę do swojego pokoju.....troszkę później, dał upust swojemu napięciu jakie
Aon wywołał.
Hmmm....niestety dwóch uparciuchów
pod jednym dachem się zebrało, Aon, podobnie jak Ranwe, nie miał zamiaru dać za
wygraną. Marion będzie jego i tylko jego.......
Na strychu, Ranwe zapadł w sen,
przedzierał się przez teraźniejszość......znów wszystko diabli wzięli, obraz
znów stał się czarny, wampir był ubrany na biało a przed nim stała wysoka,
stroma skała. Na czubku nie było widać nikogo....za to kto złapał go od tyłu i
przystawił do gardła ostre, czarne pazury, które raptownie się wydłużyły.
Znajomy zapach, bardzo
znajomy......jak diabli, tylko do kogo należał?
- Jak się teraz czujesz? Role
niedługo się zamienią.
Zaskoczony wampir nie odważył się
na żadne ruch, jeżeli zginie we śnie to i na jawie również.
- Pokaż się.
- Nie jestem na tyle głupi by to
zrobić Ranwe, radziłbym ci uważać na siebie i na tego chłopaczka......
Potem właściciel dłoni rozwiał się
pozostawiając po sobie przez chwilę palące się w powietrzu iskierki.
Ranwe złapał jedną z nich w dłoń i
mocno ścisnął, parzyła, z ręki popłynęła stróżka krwi.....wampir był wściekły,
że nie może sobie go przypomnieć..... co się z nim ostatnio dzieje?!
THE END