~~Uciekaj!~~
- Ranwe?
- Co?
- Zejdź ze mnie, duszno mi.
- Niezbyt przekonywujący to
argument.
- Przygniatasz mnie.
- No dobra.
Gra została zakończona, Michał
musiał się zajmować znudzonym wampirem przez cały dzień.
Chłopak usiadł nieopodal na
fotelu, głupio mu było.....
Ranwe tymczasem podsłuchiwał myśli
chłopca i składał grę do pudełka.
Ho ho ho, Michał tylko dlatego nie
był jeszcze jego.....bo się bał......wstydził się swojego „chuderlawego”
ciała......
Wampir ledwo powstrzymywał się od
śmiechu. Czyżby chłopak zapomniał, że jego współlokator umie czytać w myślach?
Siedząc na fotelu rozmyślał, czy
.....no ten tego Ranwe.....wejdzie w.....no ....niego.....przecież był „dobrze
zbudowany”.
Ranwe jak tylko to usłyszał,
spojrzał na chłopaka, chciał....ale się wstydził....HAHAHAHA!!!! Od tej pory
nie ma „zmiłuj”!
- Michał?
- Co? >wyrwany z zamyśleń<
- W tej chwili powiedziałeś
najgłupszą rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałem.
- Przecież ja nic nie mówiłem.
- Ale myślałeś. >diaboliczny
uśmiech<
- .....>głośno przełknął
ślinę<.....ty....słuchałeś moich myśli?
- Tylko dlatego, że tak naprawdę
sam tego chciałeś. >kłamstwo, ale białe<
- Wszystko? >oj oj oj<
- Od A do Z. >oblizał się<
- Jesteś pewien?
- Czy ja kiedykolwiek się myliłem?
***********************************************************************************************************
Udine wszystko obserwował w tafli
wody.
- Co za
ważniak......>westchnął<....biedny chłopak.
„Wyłączył” się, czyjąś prywatność
należy szanować.
***********************************************************************************************************
Ranwe wyciągnął Michała z fotela i
zaciągnął do jego pokoju. Tam zamknął drzwi na klucz i zasłonił okna, zapalił
tylko małą lampkę, która stała na biurku.
- Ranwe. >ostrzegawczo...a przynajmniej
miało tak to zabrzmieć<
- Ranwe pojechał na urlop, teraz
jestem tylko ty i ja.
- Czyli kto? >wystraszony<
- Ranwe, który nie da zrobić się w
balona.
Wampir rzucił chłopca na jego
łóżko, chciał zwiać, ale tamten złapał go za nogę i przyciągnął z powrotem....klęknął
nad nim mające swoje nogi po bokach jego.
- Ostatnio powiedziałeś...nic na
siłę….....a ja nie chcę.
- Ale ostatnio nie słyszałem
twoich myśli....a poza tym już ci mówiłem, że tamten Ranwe pojechał na urlop.
Ściągnął z małego bluzę i rzucił w
kąt.
Michał wyrywał się jakby mieli go
obedrzeć ze skóry.
- Przestaniesz się szarpać czy
nie?
- ALE JA NIE CHCĘ!!!
- I przestań się drzeć, bo cię
zaknebluję.
Ale chłopak nadal się darł, Ranwe
po prostu go pocałował, najpierw delikatnie i powierzchownie, a potem próbował
wsunąć mu język.
Nic z tego, Michał zacisnął usta.
- Chcesz, żeby było przyjemnie?
Czy chcesz grać rolę męczennika?
- ............................w
ogóle nie chcę!
- Dlaczego?
-
Bo....bo.......>burak<.....bo.......
- Telefon do przyjaciela?
- .............bo....bo się
wstydzę! Zadowolony?
- Nawet nie wiesz jak
bardzo....nie rozumiem tylko dlaczego?
- Przecież czytałeś w moich
myślach.
- Ale chcę to usłyszeć od ciebie.
- Ślepy jesteś czy co? Popatrz na
siebie i na mnie!
- Kompleksy?
Michał zmarszczył gniewnie czoło.
- Żartowałem......
Ranwe przesunął językiem po szyi
chłopaka, zaczerwienił się jeszcze bardziej.
- Twoje ciało mi się
podoba.....miękkie jak aksamit, niewinne......moje.
- A....co z tymi „zabawkami”?
Czar prysł.
- Jakimi zabawkami?
- Tymi, o których opowiadał mi
Marion.
- A co on może o tym wiedzieć,
jego tam nie było!
- Czyli to prawda?
- Ale co?
- Długość mojego żywota zależy od
tego, czy będę posłuszny?
- Że co?
- Jak tylko skończysz, albo nie dam
ci się do siebie dobrać, zabijesz mnie prawda?
- ........ >brwi do góry....ten
chłopak bajki plecie<
- Lepiej zabij mnie od razu.
Ranwe usiadł nad nim rozkrokiem.
Uniósł dłoń, był nad wyraz poważny. Paznokcie wydłużyły się. Michał zamknął
oczy i zacisnął pięści.
Ranwe zapewne go teraz zabije, to
już koniec. Czuł zimne pazury za klatce piersiowej i słyszał rozrywany
materiał. Otworzył oczy....miał przecięte szelki od ogrodniczek.
- Po pierwsze: zabawki
miałem....ale to była inna historia, po
drugie: Marion nic o tym nie wie, bo go tam nie było....więc bajki plótł, po
trzecie: jak tylko go znajdę, to dostanie łomot i wreszcie po czwarte: do
diabła z pozostałymi podpunktami, kocham cię i tyle. Wystarczy? Czy mam jeszcze
wyrwać sobie serce i podać ci je na tacy?
- .....nie.....trzeba.
- To jak będzie? Grasz męczennika?
- .........>zawahał
się<............będziesz mi reperował spodnie.
Ranwe wyszczerzył ostre kły. Nie
do końca to chciał usłyszeć....ale lepszy rydz niż nic.
Wampir zbliżył się do ust chłopca.
- Zaciśnij je jeszcze raz, a
będziesz szorował podłogę jęzorem.
Ranwe pocałował Michała, najpierw
musnął.....cholera jedna zaciskał usta! Położył mu rękę na tyłku, od razu
rozwarł wargi, Ranwe wsunął doń rozdwojony język.
Położył się na nim, podpierał się
tylko na łokciach by zbytnio go nie przygnieść.
Michał wyprężył się i wyślizgnął
spod wampira.
- O Jezu!
- Co znowu? >lekko
zirytowany<
- Ty......no.... >czerwony<
- Aaaa.....o to chodzi. >wsunął
go z powrotem<.....to już moja partia.
Wodził językiem po kruchej szyi,
po uchu i skroni. Zarzucił sobie jego ręce na szyję.
- To tak na wszelki wypadek.
- Na jaki wypadek?
>przestraszony<
- Gdybyś chciał mi zwiać...
- Będzie.....bolało? >zaraz
ducha wyzionie<
- To będzie coś między „auć” a
„błagam, dobijcie mnie”. >wisielczy humor<
- Aha......
Ranwe zdjął koszulę, rzucił ją na
ziemię.
Powoli, bez pośpiechu zsuwał
spodnie Michałowi.
Całował go czule i namiętnie.....i
delikatnie zarazem.
*************************************************************************************************************
Udine chciał sprawdzić czy już po
wszystkim.
- O cholera........
Spadł z krzesła. On też tak by
chciał.
*************************************************************************************************************
Ranwe odwrócił Michała na plecy,
przylgnął do niego.
- Jesteś napięty jak struna,
rozluźnij się to nie będzie bolało.
Łatwo mówić, trudniej zrobić.
Michał szeroko otworzył oczy.
- Auuu.......
Ranwe na chwilę przestał, potem
powoli, w miarę delikatnie......
- Boli. >pisk<
- Wiem. >całując czule jego
szyję<
Wampir włożył mu rękę pod
miednicę, drugą kontrolował ruchy chłopca.
- I? >zmysłowy szept<
W odpowiedzi usłyszał tylko cichy
jęk.
- Już lepiej prawda? >szept<
- ..............tak.....
>jęk<
Kilka godzin później Ranwe leżał na łóżku a Michał na nim spał.
Wampir rozmyślał...kim był ten
facet z jego jaźni? Ten, który przystawił mu pazury do gardła.
Natt był już w swoim „domu”, leżał na podłodze, skulony i
zagubiony.....znajomość z tym dzieciakiem doprowadzała go do szału.
- Natt?
No nie, to znowu on....Natt udał,
że śpi.
Aron podszedł do niego, kucnął
przy twarzy.
- Wiem, że nie śpisz.
- Czy ktoś ci kiedyś mówił, że
jesteś strasznie natrętny? >usiadł<
- Tak, wiele razy.
- Doprowadzasz mnie do szału, zastanawiam
się dlaczego cię jeszcze nie zabiłem.
- Może dlatego, że.......mnie
lubisz?
Natt sprzecznie pokiwał głową.
Włożył do ust kawałek kości,
pogryzł i przełknął.
- Głodny jesteś?
- Nie.
- To....dlaczego....?
- Bo jestem zły, próbuję się
powstrzymać, by cię nie uszkodzić.
- Działam ci na nerwy? >łepek w
dół<
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
>syknął<
- To może ja już pójdę?
- Tak, sądzę, że tak będzie
najlepiej dla nas obu.
Aron był już w drzwiach, łzy
cisnęły się do oczu, przykro było tracić kogoś bliskiego, wrócił się i usiadł
tuż przy ramieniu Natta.
- Co tu jeszcze robisz?
- Chciałbym się dowiedzieć
dlaczego?
Natt złapał go za włosy i
przyciągnął do siebie.
- Bo jesteś wstrętnym
chłopaczkiem, który ubzdurał sobie, że się zaprzyjaźnił z bardzo złą istotą.....rozumiemy
się?
- Nie bardzo. >łkanie<
- Policzę do trzech, jeśli do tej
pory jeszcze tu będziesz.....połamię ci ręce i nogi. >puścił go<
- ..............
- Raz........
- Proszę nie.
- Dwa......
- Ale ja.....ja.....
- Trzy.......
Natt wstał, Aron zrobił to samo,
zaszedł go od tyłu i chwycił wyprostowane ramię. Przyłożył dłoń do łokcia.
- Chcesz wiedzieć jakie to
uczucie, gdy pęka kość?
- Nie....proszę.....>przez
łzy<
- Ostatnia szansa....wyniesiesz
się stąd?
- .....nie.
Natt pchnął rękę przyłożoną do
łokcia, coś chrupnęło, chłopak skrzywił się z bólu i krzyknął.
-
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
- Obiecałem i słowa
dotrzymałem....masz jeszcze rękę i dwie nogi....wynoś się stąd.
- Nie. >przez łzy<
Natt powtórzył czynność z drugą
ręką.
- Jesteś pewien. >syk<
- Tak.....proszę.......nie rób
tego.....to boli......
Powoli naciskał na zgięcie łokcia.
- AAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!
- I jak? Jeszcze nie złamana, ale
już nadwerężona.
- Przestań........ >zaciskając
zęby<
Natt nie złamał mu ręki, ale
pchnął pod przeciwległą ścianę.
- Co cię tu trzyma?
- Ty.....>ledwo<
- Co ma piernik do wiatraka?
>wściekły<
- Mąkę. >uśmiechnął się
mdło<
Natt był naprawdę wściekły, zdarł
kurtkę i bluzę z Arona, przyszpilił go do podłogi.
- Co powiesz na to?
Zrobił mu kolejne trzy kreski na
klatce piersiowej, przecinające się z tymi, które zrobił Ignus.
- Będziemy grać w kółko i krzyżyk?
>leżąc na zimnym śniegu<
Dostał po twarzy.
- Czy ty jesteś aż tak głupi,
przecież zabiję cię jeśli nie odejdziesz!
- Jeśli ci w ten sposób ulży......
>ciężko oddychając<
Pazur jednego ze skrzydeł wbił się
w kamienną podłogę tuż obok jego głowy, drugi po drugiej stronie.
- Ostatnia szansa, odchodzisz,
albo zrobię ci krzywdę.
- Zostanę tu z tobą.
Natt wstrzymał powietrze, uniósł
do góry ostre pazury.
Ktoś złapał go od tyłu za rękę.
- Natt, nie rób tego.....
Obejrzał się.
- Nie wtrącaj się Udine!
- Tak proszę pana, niech się pan
nie wtrąca.
- Jeżeli odejdę, on cię zabije
chłopcze.
- Jeżeli taka jest jego wola.
- Nie rozumiem cię Aronie,
dlaczego nie uciekasz?
- Bo ja go kocham.
Obaj stanęli jak wryci.
- Więc ....
- ..................
Udine zniknął równie szybko jak
się pokazał.
- Kłamiesz!
- Nie..... >słabiutko<
- Czemu nie uciekasz? Czemu do
jasnej cholery nie uciekasz??!!!!!!
Natt walił dłońmi w podłogę tuż
obok głowy chłopca.
- Bo cię kocham...... >stracił
przytomność<
Aron obudził się w szpitalu, nad
jego łóżkiem stał bardzo miły pan doktor i ......Natt!
Rozmawiali.
Chłopak był cały obolały.
- Gdzie........?
- Jesteś w szpitalu synku,
przyniósł cię twój brat. W samą porę zresztą, jeszcze trochę i ci chuligani
załatwiliby cię na amen.
- Chuligani? >spojrzał w stronę
Natta<.......tak chuligani.
- No więc zostawiam was samych,
tylko nie męcz młodszego brata Natanie, on musi dużo wypoczywać. >poklepał
Natta po ramieniu i wyszedł<
Aron pytająco patrzył się na
Natta, podszedł i usiadł przy nim.
- Dlaczego.......mnie.....nie
zabiłe.....eś.....?
Nie odpowiedział, w jego oczach aż
iskrzyło się ze złości.
- Nie......ro......
- Mógłbym przycisnąć ci poduszkę
do twarzy i udusić.
-
To....dla......te....nie.....zro....bi.....isz....?
- To przez ciebie, źle na mnie
działasz!
- A....jed....na....aak.
- Nie chwal dnia przed zachodem
słońca.
Pochylił się nad uchem Arona.
- Załatwię cię jak tylko
wyzdrowiejesz..... >szept<....natrętna bestyjo.....a zresztą jak chcesz
to mnie wydaj, to tylko przyspieszy twój wyrok śmierci.
- Nie.....zro....obię
....te....ego......
Rurka w ustach chłopca wyraźnie mu
przeszkadzała....ale z drugiej strony, gdyby ją usunąć....
- No właśnie, głupi jesteś!
-
Wczo....oraj....mó......wiłem.....pra.....w...dę.....
- Ale ja ciebie nie kocham, nigdy
nie kochałem i kochać nie będę. Mam nadzieję, że nie przeżyjesz nocy.
Wstał.
- Po....ocze....kaj.....
Natt nachylił się nad bezwładnym
ciałem....było takie kruche i ....na swój sposób słodkie.
- Na co?
- Nie....od....cho........
Natt wrednie się uśmiechnął,
polizał kącik jego ust i złożył pocałunek na czole.
Smukłą dłonią odgarnął włosy z
bladego czoła chłopca.
- Nie odchodzę, możesz być tego
pewien.
Wyszedł.
Aron tak się bał, czuł się
winny....ale chociaż ma zagwarantowane, że jeszcze go zobaczy....
Czy jest powód by się śmiać?
Ignus siedział w grobowcu i czekał na swojego pana, w końcu się
doczekał.
- Złu humor?
Natt popatrzył na niego, jakby
zaraz miał go zdmuchnąć w powierzchni ziemi.
- Można tak powiedzieć.
- Mam kogoś zabić?
- Tak.......pamiętasz tą małą na
wózku?
- Ją?
- Tak, masz ją zabić.....a jeżeli
nie, to sam ją zabiję....i ciebie też.
- W jaki sposób? >nie było mu
raczej do śmiechu<
- Hmmm...pomyślmy,
może.....uduszenie? Nie....mam, przebij ją na wylot......albo zakop żywcem.
Zrobisz jak będziesz chciał, ale ma zginąć.
- Dobrze.
Wstał.
- Zaraz, jeszcze nie teraz,
poczekaj troszkę....najpierw muszę się upewnić, że jej brat będzie tą śmierć
oglądał.
- .... >skrzywił się<
- A teraz wynoś się stąd, chcę
pobyć sam.
Ignus głęboko się ukłonił i
opuścił grobowiec.
- Ostrzegałem i prosiłem..... za
swoją głupotę teraz zapłacisz.
Usiadł pod ścianą, zapadł w swojego
rodzaju chwilowy letarg.....odszukał umysł Ranwe.
Wampir wyczuł, że ktoś się doń
wdarł.
.......Czego chcesz?.......
........Moje myśli same ci to
powiedzą..........
Obraz, cały czarny...po środku
szklany krzyż......na nim chłopiec.......cały pocięty i poraniony, głowę miał
spuszczoną w dół, z rany na piersi ciekła krew.
Był ukrzyżowany....
Ranwe nie mógł dostrzec twarzy.
.........Czy znasz
go?.........>diabolicznie<
.........Michał.........?....
>przerażony<
.........Czy coś ci to przypomina?
Po mojej śmierci tak właśnie zabiłeś pewnego młodego chłopca.....na znak
zwycięstwa, jak to określiłeś.......
Wampir nie widział twarzy swego
„prześladowcy”, ale czuł, że się wstrętnie uśmiecha.
..........Natt......?........>złość<
..........Ach, aż tyle czasu ci to
zajęło?......
.....................................................
...........Widzę, że nie cieszysz
się zbytnio z naszego spotkania....no cóż, jest nas dwóch........
...........Zabiłem cię raz, zabiję
i drugi......
Do rozmowy wtrąciła się trzecia osoba-
Udine, znowu.
.........Nie zabiłeś tylko
uspałeś.....Ej no! Przestańcie się kłócić, koniecznie się chcecie powyrzynać
prawda?......
.........Udine, jestem cierpliwy,
ale do pewnej granicy....i ty tą granicę właśnie przekroczyłeś mój
drogi.....lepiej trzymaj się ode mnie z daleka, jeśli ci życie
miłe......>podły szept<
Natt się odłączył, jednocześnie
odszedł i Ranwe. Sam jeden Udine został w nicości....
Przepływające tędy myśli i obrazy
nie obchodziły go wiele.
Przydałoby się z kimś porozmawiać,
z kimś normalnym......
...........Wicher
>szept<...........
Na środku „przestrzeni” pojawiła
się niebieska kula, uformowała się w ludzką sylwetkę, pojawił się Wicher.
To był tylko jego obraz przywołany
z przeszłości, więc wyglądał jak duch, przezroczysty, lekko falujący.
Biła od niego biała poświata.
Był poważny, zresztą, zawsze
był....od tego małego incydentu, kiedy to zdradził swojego pana i
przyjaciela.....jego zdaniem przynajmniej.
.............Och jak miło cię znów
widzieć mój Wicherku drogi, co tam słychać?........
............Wszędzie jest głucho i
ciemno............
............No nie no, ty
też...........
............Słyszałem waszą
rozmowę........
...........No, ja też ją słyszałem
i nie jestem z tego powodu zbytnio zadowolony........
...........Natt się nie
zmienił......Ranwe też nie............
...........I dlatego się martwię,
ci dwaj zawsze mieli zbyt dużo do powiedzenia....>westchnął<......Trzeba
wymyślić coś, żeby się nie pozabijali......
...........Dlaczego się o nich
troszczysz?..............
...........Nie chciałbym, żeby
skończyli jak skamieniałości....żywi są ładniejsi........
...........A prawdziwy
powód?............
...........Ech, no
cóż.......widziałeś do czego doprowadził spór pomiędzy władcą czasu a
Nattem?............
...........Tak, wciąż mnie to
prześladuje.........
..........No więc, ja nie chcę,
żeby i ten śliczniutki świat zniszczyli....a poza tym, kto by tam chciał czekać
następnych kilka milionów lat?...........
...........Fakt, ale ty ich nie
powstrzymasz......poproś przyjaciół Ranwe i Natta o pomoc......
...........O przepraszam
bardzo....to oni mają przyjaciół?..........
..........Ranwe tak....ale co do
Natta nie jestem pewien.....czuję jak często przywołuje moje wspomnienie, więc
pewnie kogoś do mnie porównuje....
..........Sprytne
mały.....nieźle.......
..........Spryt po śmierci nie
bardzo się przydaje.......
..........>zachichotał<....powiedz
mi coś.....w jaki sposób zginąłeś?..........
............Po co ci ta
wiedza?............
...........Uzupełniam pewne luki w
zdarzeniach........
..........Raja mnie zabił.....to
znaczy „drzewo”......
............Co????? Przecież
tamten zupełnie inaczej wyglądał.........!
...........Przywłaszczył sobie
moją krew i rozum, sam przecież go nie posiadał....przestroił go na swoje potrzeby
i postanowił zamienić się w wampira.....to najprostsza wersja.......
.........Bardzo
pocieszająca.......
..............Żebyś ty wiedział
jak ja się wtedy czułem......
.............Nie sądzę bym chciał
to wiedzieć.........
.............Idź już, przed tobą
trudne zadanie......jak zwykle zresztą......i pamiętaj, ostatnio ci się nie
udało, a trzeciej szansy nie dostaniesz, świat zawsze się zmienia....ludzie
też....a władca czasu zginął i nie odnowi już nic.......
............Tak, wiem....ale
pocieszę się faktem, że ta powłoka jest silniejsza od mojej poprzedniej....i
zresztą nigdy nic nie wiadomo......
Wicher uśmiechnął się mdło, powoli
zaczął znikać.
...........Pospiesz się Udine,
trzeciej szansy nie dostaniesz......
THE END
Autor: Bi-Ewi