Hej ho, hej ho,
na Secular Dream by się szło....
Plis komentarze
241285@interia.pl
~~Uciekaj!~~
Wieczorem Michał miał kiepski humorek, w
szkole był taki wstrętny przedmiot zwany.......”MUZYKĄ”, za Chiny ludowe nie
mógł się nauczyć gry na flecie.....a o piosenkach już nie mówiąc.
Był w swoim pokoju, spakował
właśnie książki na jutro......teraz musi poćwiczyć rozpisywanie nut.....
Siedział nad tym bite dwie
godziny, nie mógł się skupić....ciągle tylko Ranwe i Ranwe.....ach, gdyby to on
go nauczył rozpisywać nuty.........
Otrząsnął się, co za głupoty
plecie, trzeba się wziąć w garść.
Lepiej z tym wampirem nie
zadzierać, ostatnio podał mu narkotyki....kto wie co tym razem wymyśli.....brrrr,
aż strach się bać.
- Wołałeś? >z przekąsem<
Ciarki przeszły mu po
plecach......odwrócił się, w drzwiach stał Ranwe....oparty o framugę.
- Nie.....nie wołałem.....
>spokojnie, tylko spokojnie, nerwy na bok, tu się liczy rozum<
- Hmmm......może mi się wydawało.
>zmarszczył brwi<
- To znaczy......myślałem....
- Taaaaaak? >słodko jak
miód<
- No......czy....umiesz grać na
......flecie?
- Flecie?....... >jednoznaczny
uśmiech, aż się ożywił<
- Tak.....flecie.
- Oczywiście, kładź się i zdejmij spodnie,
już ja ci zagram na flecie. >zacierając łapki i niebezpiecznie się zbliżając
do bladego Michała<
- Nie, nie, nie, nie, nie,
nie...... >uniósł dłonie w niemym proteście<....chodzi mi o instrument.
- Było tak od razu...... >mina
mu zrzedła<....no ale ja nie potrafię grać na flecie...nigdy też nie
potrafiłem.....sory, ale ci nie pomogę, muzyka to nie mój konik.
- Szkoda, jutro będę musiał coś
zagrać na ocenę, a nie umiem nawet nazewnictwa nut.....
- ...................ale zaraz
może się stać.......... >zrobił coś tak śmiesznego z brwiami, że Michał
ledwo powstrzymał się od śmiechu<
- Co?
- Nico, dawaj książki i zostaw
mnie tu na godzinę, potem cię wszystkiego nauczę. >siadając do biurka<
- Naprawdę? >nadzieja<
- Naprawdę......ale pod jednym
warunkiem.... >wredny uśmieszek<
- Warunkiem? >mina
męczennika<
- Taaa......spełnisz moje jedno
życzenie.
- .......no dobra.....
>rezygnacja całkowita<
- Ha! Okej >zacierając
łapki< wychodząc zamknij za sobą drzwi. >to było w- y- p- r- o- s- z- e-
n- i- e<
Michał wyszedł i zamknął drzwi,
już ósma......lepiej się wykąpać zanim Ranwe skończy, przynajmniej będzie
bezpieczny.
Ranwe siedział nad książkami z muzyki....ciekawe, bardzo ciekawe,
obiecał chłopakowi pomóc, a sam nic z tego nie rozumie.....o kurza twarz.
No i tak, ta godzinka przedłużyła
się do trzech....chłopak był już troszkę zdenerwowany.....postanowił zajrzeć na
górę.
Cichutko uchylił
drzwi.....taaa....oczywiście, Ranwe studiował książkę Michała na leżąco, robił
notatki.......temperował co chwilę ołówek.....nieźle go już pogryzł.
Wstał, chodził teraz po
pokoju......coś tam gadał pod nosem.
Michał chrząknął, wampir podrzucił
notatki do góry, gniewnie spojrzał w stronę drzwi....napotkał nieśmiały uśmiech
chłopaka.
- Czy....już skończyłeś?
- UAAAAAAA........tak.
- Przy ziewaniu zatyka się usta.
- Cicho bądź.....no dobra....
Usiedli razem przy biurku, Ranwe
wszystko mu wytłumaczył, od A do Z.
- A co z....fletem?
- O rany,
zapomniałem....UAAAAAAAAAAA.....
Położył się na łóżku Michała.
- Będę ci mówił co masz robić......
I w ten sposób Michał nauczył się
gry na flecie i polubił muzykę.....następnego dnia dostał szóstkę, a instrukcje
Ranwe były jasne i przejrzyste.....no, musiał niestety spać z wampirem, ale to
szczegół....Ranwe był na szczęście zbyt zmęczony, by czegokolwiek próbować.
Kilka dni później stan Arona znacznie się poprawił i już jutro miał
wracać do domu.
Leżał sobie w łóżku i drzemał,
Natt postanowił, że troszkę go dziś przestraszy.
Nachylił się nad uchem śpiącego
chłopaka, szepnął cicho.....dźwięk jego głosu był bardzo zimny i nieprzyjemny,
już sam ten szept wystarczył, by zbudzić umarłego.
- Natt?
- No. >uśmiechnął się podle i
usiadł po prawej stronie łóżka, na drewnianym krzesełku<
- Przyszedłeś mnie odwiedzić?
>ożywiony<
- Można tak powiedzieć. >ten
uśmiech nie schodził mu z ust, był przerażający i naprawdę podły<
- Jak tam?
- Bardzo dobrze, przyszedłem ci
coś zadeklarować....ale to tajemnica.... >szept<
- Tajemnica?
- Tak.....powiem ci na ucho....
Nachylił się, skubnął płatek ucha
chłopaka, popłynęła mała stróżka krwi....
- Chcesz zobaczyć jak umiera twoja
siostra?....jak rozrywam jej ciało? Chcesz posmakować krwi....?.......wiem, że
tego chcesz....... >wredny i namiętny szept<
Co jak co, ale to przeraziło Arona
na amen, cały zdrętwiał i pobladł.....
- Co się stało? Czyżbym cię
przestraszył? >przesłodzony i fałszywy ton<
Aron nie odpowiedział...
- Szkoda, no cóż....wpadnij
jeszcze kiedyś do mnie do domu, to może pogadamy......
Wstał i wyszedł, na stoliku obok
łóżka chłopca zostawił duże pawie pióro, którego koniec był zanurzony w krwi.
Chłopak się rozpłakał, co go tu
właściwie jeszcze trzyma?
Tymczasem Udine, siedząc nad małym jeziorkiem, skreślił kilka podpunktów
w swoich planach:
- Nie pójdę do ich przyjaciół,
czuję się obrażony, nie chcę mieć z nimi nic wspólnego, mam to wszystko
gdzieś......jak tylko się pokażę na oczy Ranwe, pewnie mnie poćwiartuje i
ugotuje..... >brrrrrr<......tak, tak....najlepiej będzie jak zostanę tu
sobie i będę podziwiał wschody i zachody słońca.....taaaaa......
- Taaaa, zima to piękny okres
czasu, ale nieodpowiedni na podziwianie wschodów i zachodów.....nie uważasz?
Udine podskoczył do góry,
przestraszył się.....zresztą wszystko było ostatnio takie wredne i
przerażające....~~~~
- Ignus, nie strasz mnie w ten
sposób!
- Nie znam innego. >powaga<
- Pewnie nie wyjdzie mi to na
zdrowie, ale co tam......co ci jest?
- Odpowiedź też nie wyjdzie ci na
zdrowie....jestem tu tylko przez przypadek.
- No, ty słyniesz z takich
odpowiedzi.
- Co to miało znaczyć? >pewne ożywienie,
zmierzające w złym kierunku<
- A nic takiego, przecież wiesz,
że ja bardzo często bredzę...... >uniósł dłonie w niemym proteście<
- Wszyscy to ostatnio powtarzają.
- Więc nie będę
gorszy........bredzę.....jestem wkurzony i źle się w tym świecie czuję.
- To jest nas dwóch.
Marion był załamany.....
Tu jakiś czerwono włosy diabeł,
który robi go swoim sługą, dręczy i wciąż powtarza, że działa mu na
nerwy......tam napaleniec, który zaciąga go do piwnicy i tam robi
swoje.....bardzo interesujące życie, ciekawe co będzie dalej? Może wreszcie
któryś go w końcu zabije i spełni choć to jedno jedyne marzenie o spokoju
duszy?
Wtulił się w fotel, w dłoniach
trzymał kubek ciepłej czekolady.....spoglądał na ogień palący się w
kominku.....taki dziki.
Aon zaniepokojony przysłuchiwał
się myślom desperata, samobójcze, nie ma co. Trzeba coś z tym zrobić.....
Wyszedł z pokoju, po chwili wrócił
z.........bukietem czerwonych róż!
Stanął przed nim, uklęknął i
filuternie przechylił głowę w bok.
Marion zrobił taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaakie
oczy i upuścił kubek.
Oki, zmiana planów.....a może.....no.....Udine miał trudności z
opanowaniem się, nie mógł sobie odpuścić wtrącania się w życie innych.....może
tylko troszeczkę ostrzeże tego małego....jak mu tam.....Avon? Aron? Wszystko
jedno, ważne, żeby przestał kręcić z Nattem.
Postawił sobie za punkt honoru,
odwieźć Arona od przyjaźni z Nattem, tak będzie najlepiej dla wszystkich....a
potem się zobaczy.
Wszedł przez okno, Aron od razu go
zobaczył
- Coś ty za jeden?
- Ja? Ja jestem Udine....już raz
się chyba spotkaliśmy, kolego twojego kolegi Natta.....pamiętasz go? To ten
psychopata w czerni.
- Tak, trudno bym o nim
zapomniał......w końcu chce mnie zabić.
- Zabić? No patrzcie, nic o tym
nie wiedziałem....no ale cóż.....
Podsunął sobie krzesełko i usiadł.
- Ty też jesteś....no ....
- Nie, ja jestem panem wody, nie
martw się, nie ugryzę cię w szyję i nie wypiję twojej krwi......
>żartobliwie<
- Po co przyszedłeś?
- No więc, chciałem cię odwieźć od
przyjaźnienia się z panem och-jaki-ja-jestem-podły. Nie wolno ci się do
niego....”zbliżyć”... >zakłopotanie<
- Zbliżyć?
- No wiesz, te sprawy......
>wstydzi się<
- Dlaczego?
- Bo....tak będzie dla nas lepiej.
- Włazisz przez okno do mojego pokoju
i bredzisz....jak myślisz jak to wygląda w moich oczach?
- Tak, tak.....wiem....ale
posłuchaj, tego maniaka trzeba będzie przyfolgować....robi się niebezpieczny.
- ..........
- Wiesz, on i taki jeden wampir-
Ranwe, mają ze sobą porachunki, jeżeli zaczną się rozliczać, to możesz być
pewny, że z tego miasta...a w ogóle z tej półkuli nic już nie zostanie.
- ..........
- I tak sobie planuję, żeby go
unieszkodliwić........rozumiesz?
- Tak.....ale skąd wiesz, że ci
się to uda?
- Jest taki proszek zwany......czekaj....jak
to było.......nimilium....? Nie pamiętam, w każdym bądź razie już raz, a nawet
dwa razy Natt został nim uspany na bardzo długo.
- I chcesz to powtórzyć?
- Tak, w ten sposób nie dopuszczę
do katastrofy.
- A dlaczego akurat ty? I dlaczego
chcesz unieszkodliwić Natta a nie tego drugiego?
- Tamten da sobie spokój jeśli
Natt nie zacznie....a co do tego pierwszego, to czuję się odpowiedzialny za
poprzedni raz i.....muszę odpokutować mały.
- Poprzedni raz?
- Tak, nasz świat został
doszczętnie zniszczony......oczywiście w troszkę innych okolicznościach, wtedy
Natt miał na bakier z Władcą Czasu, jedynie jako duch dał mu radę......potem,
jak już powstał wasz świat, Wicher pomógł Ranwe załatwić Natta dla
bezpieczeństwa tego świata....przynajmniej tak sądził Wicherek, ale w
rzeczywistości chodziło o osobiste porachunki.........i teraz Natt jest na
Ranwe wkurzony i.....nie każ mi tłumaczyć, bo to strasznie powikłane.
- To jest niesprawiedliwe,
dlaczego Natt musi zawsze cierpieć? Dlaczego on a nie ktoś inny? Pomyślałeś
kiedyś o tym, jak bardzo go to boli? No powiedz. Pomyślałeś???
Udine schylił głowę.
- Myślałem....i jest mi go
żal.....ale nic na to nie poradzę.....on musi zostać unieszkodliwiony, inaczej
wszyscy zginiemy.
- Ojej, poświęcenie jednostki dla
dobra ogółu co? Dla mnie to zwykłe......
- Morderstwo?
- Tak.
- Więc mi nie pomożesz?
- Nie.
- Nawet jeśli uratuje ci to życie?
- Nawet. To co robisz jest
niesłuszne i nie mam zamiaru się pod tym podpisywać.
- >uśmiechnął się< Widzę, że
jesteś inny niż Wicher, tamten miał o wiele słabszy charakterek, łatwiej
ulegał.....no a ty.....
- Idź już, nie chcę na ciebie
patrzeć. >odwrócił się plecami<
- Umarłbyś dla miłości?
Aron wrócił do poprzedniej
pozycji.
- Co to ma do rzeczy?
- Odpowiedz, czy umarłbyś dla miłości?
- ......................chyba tak.
- Pewnie tak też się stanie...
- ..................
- Zaraz sobie pójdę, chciałbym cię
prosić byś nikomu nie mówił, że znasz tego chłopca Michała...
- Tego fajtłapę? Co on ma do tego?
- Bardzo wiele.....ale nikomu nie
mów, że go znasz, nawet Nattowi.....co ja mówię, w szczególności Nattowi.
Znów się do niego odwrócił.
- Idź już sobie, nie mam ochoty
przyjmować gości.
- Ta, jasne, odwróć się od
starego, poczciwego Udine......wszyscy go olewają, nikt nie słucha jego
rad.....dobra, jak chcesz. >nagłe oburzenie<
Aron dyskretnie się zaśmiał.
Udine wyszedł tą samą drogą co
wszedł, był wściekły, wszyscy go tylko wypraszają....albo
zabijają.....bezczelność do kwadratu!!!!!
******
- Zwolni nas pan dzisiaj wcześniej
z w- f- u?
- A co z tego będę miał?
>szelmowski uśmiech<
- Yyyyy......złożymy panu Michała
w ofierze. >zadowolona z siebie<
Wszyscy prócz Michała w śmiech.
- Ach doprawdy??? No nie
wiem....NIE!
- Ale dlaczego?
- A pójdziesz za mnie siedzieć?
- Gdzie?
- W pierdlu, a gdzie?
- Dlaczego?
- Ponieważ....ty i te twoje
głupawe koleżanki będziecie szły sobie ulicą.....tralalalala....będziecie tak
namiętnie rozmawiać o waszym przystojnym i bezczelnym nauczycielu od w- f- u,
że na samochody patrzeć nie będziecie.....potem stuknie was jakaś
ciężarówka....z korzyścią dla mnie, nie będę musiał już słuchać tych waszych
głupot o nie dysponowaniu dziesięć razy w miesiącu, wyciągniecie nogi, zjedzie
się policja i mnie zapuszkują, ponieważ was wcześniej puściłem....kapujemy? Czy
mam wytłumaczyć na przykładzie jabłuszka i gruszki? >słodki, zbyt słodki
uśmiech- bezczelny<
- Kapujemy.... >przeciągle i
jęcząco<
- To właśnie nazywamy
metodą....kto wie jaką? Postawię piątkę.
- Spławiania?
- No Maryśka, jeszcze wyjdziesz na
ludzi.....ale nie w tym życiu, to się nazywa bezczelność nauczycieli wobec
uczniów....będą o mnie pisać dowcipy....ach słodka sławo.....okej, dość tego
dobrego, DO ROBOTYYYYY!!!!!!!!!.......MICHAŁ DO MNIE!!!
Zrezygnowany chłopak podszedł do
rozbawionego nauczyciela, który wręcz zżerał go wzrokiem.....czuł się jak danie
główne na przyjęciu u kanibali.....ale to szczegół.
- Tak?
Reszta klasy właśnie męczyła się z
dwudziestym którymś okrążeniem sali. Nie zwracali uwagi na zadowolonego z
siebie Ranwe.
- Nie zapomnij, jesteś mi winien
przysługę mały. >szept<
- Za....?......aaaa.....o to
chodzi......
- Noooo. >przeciągle<
- A co to ma być? >oby coś w
stylu „przynieś talerz, pozamiataj”<
- Nie wiem, jeszcze się
zastanowię......a w międzyczasie leć do sklepu i kup mi colę .....straszna tu
duchota.
- Tak jest.
Ranwe wręczył mu kilka
monet....chwilunia..... przecież on nie pije coli....*%$#$!!!!!!
- Zaczekaj, lepiej kup wodę....nie
gazowaną, niestety właśnie zapomniałem o pewnym ważnym szczególe.
- >uśmiechnął się<
Do domu poszli razem, Michasia
czekały jeszcze porządki domowe, jego pokój wyglądał jak jedno wielkie
wysypisko śmieci.....chciał sobie wszystko uporządkować, ale jak
wiadomo....Ranwe znów się nudził, a jak się nudził to stawał się nieznośny i
niemożliwy w obejściu, marudny i wstrętny!
Chłopak męczył się i męczył,
efektów jeszcze długo nie było widać.
- Ranwe!!! >zbierając zawartość
swojego biurka z podłogi, Ranwe niby niechcący ją zrzucił<
- Co???? >słodko i
niewinnie<
- Złaź z biurka i nie rób mi większego
bałaganu niż już jest!!!
- Oj, oj, oj.....zauważyłem, że
ostatnio jesteś zbyt odważny, trzeba cię będzie dziś wieczorem utemperować.
>diaboliczny uśmiech godny najprawdziwszego świra<
- Ranwe~~~~~~~~~ >zrezygnowanie
całkowite<
- No co? >właśnie zrzucił
zawartość temperówki na dywan...niby niechcący<
- Bądź grzecznym wampirkiem i
przestań mi bałaganić. >jęęęęęęk<
- Ale ja nie jestem grzeczny....i
wolę nie być, tak jest fajniej. >bawi się doniczką<
- Dlaczego mi to robisz.
>odkurzacz w łapki<
- Bo lubię patrzeć jak się
schylasz.... >tak się uśmiechnął, że aż upuścił doniczkę, w efekcie cała jej
czarna zawartość zapoznała się bliżej z włochatym dywanem<
- Ranwe!!! >przejechał mu
odkurzaczem po głowie<
Ranwe zachichotał.
- Zrób tak jeszcze raz....
>chichot<
- ~~~~~~~~~~~~~ >skrajne
wyczerpanie emocjonalne<
- No dobra. >zeskoczył z
biurka< Tylko się pospiesz, bo nie będę miał co robić.
Opuścił pokój, Michał mógł
nareszcie sobie spokojnie posprzątać.
Ranwe zszedł na dół, będzie mógł sobie
coś poczytać.....tylko nie playboya, tam zawsze to samo, w kółko i w kółko.
- RANWE!!!!!!
Znudzony wampir czytał gazetę w
swoim ulubionym fotelu.....głos Mariona~~~~
- CZEGO?!?!?!?!
Marionek wbiegł do pokoju
zdyszany, no i czymś strrrasznie podniecony.
- Właśnie coś odkryłem.
- Co? Że Ziemia jest okrągła?
>ironicznie<
- Nie, my możemy pić alkohol.
>ale radocha....hik<
- To dlatego tak od ciebie jedzie
piwkiem?.....Boże, pomyślałeś o efektach ubocznych?.....Jutro będziesz miał
takiego kaca, że się nie pozbierasz a śmierć będzie ci się wydawała
wybawieniem. >wrócił do lektury gazety<
- Kac?
- Ta, póki co korzystaj z życia.
- Bujasz, chcesz mnie przestraszyć
co?
- Możesz to sobie tak tłumaczyć,
radzę ci przyszykować sobie kilka opakowań aspiryny i jakieś środki
znieczulające.....jutro będziesz na takiej karuzeli, ......a zresztą, żyć ci
się odechce.
- Powiedz, że chcesz mnie
przestraszyć.
- Nie.
- Ale jako człowiek chyba miałem
kiedyś kaca.....to chyba nie było aż takie okropne.....
- Pomyślałeś kiedyś, że wampiry
czują zarówno ból jak i przyjemność intensywniej niż ludzie? O wiele
intensywniej?
- Nie... >głośno przełknął
ślinę<
- No tak, przecież ty nie myślisz.
- Ale, ale ja nie wypiłem
dużo....może mnie ominie?
- A ile dokładnie wypiłeś?
- Zaraz....piwo,
.....potem....piwo.....potem Janek przyniósł butelkę.......sześć.......O
BOŻEEEEEEE!!!!!!!!
Wyliczał na palcach, im dalej
szedł tym bardziej zrozpaczenie na twarzy mu się malowało.
- Kop sobie dołek.
- ALE JA NIE CHCĘ UMIERAĆ!!!!!!!!!
Ranwe bił mu brawo.
- Mówiłem ci tylko prawdę, kiedyś
się upiłem.....i jako facet twardy zaprzysięgłem, że nigdy w życiu już tego nie
zrobię.....nigdy.
- A.....a co wtedy się dzieje?
>przerażony<
- Łeb puchnie ci jak balon,
czujesz jakby ktoś ci tam dynamit podłożył, no i te pragnienie.....zabiłem
osiemdziesiąt parę osób nim udało mi się je ugasić......życzę powodzenia.
- ........._-_
>gleba<.......
- Myślałem wtedy, że płuca mi
wypali, a żołądek wywraca mi się do góry nogami.....
- ......>litości<.....
- Kiszki skręcają ci się .......
- .......>zabijcie od
razu<.....
- Oczy cię pieką.......
- ......>zemdlał<...
Ranwe zorientował się, że jego
słuchacz padł.....z radości.....popatrzył na niego.
- Jednak nie wyszedłem z wprawy.
>zadowolony z siebie<
**********
- Co masz zamiar zrobić Raja?
Kato i wyżej wymieniony osobnik
stali na dachu szkoły i obserwowali młodzież w czasie długiej przerwy.
- Trafić w słaby punkt
Ranwe....widzisz tego rudego chłopca?
- Tak.
- To o niego chodzi.
- Chcesz go zabić?
- Jeszcze nie, na razie go porwać
i zmusić Ranwe do kapitulacji.....albo zrzeczenia się tytułu.....co ty na to?
- Pomogę ci, ale jestem pewien, że
to nie wypali.
- Skąd wiesz?
- Zbyt oklepany plan. Wręcz stary
jak świat.
- Ale każdy taki ma w sobie coś,
czego nikt się nie spodziewa......
- A mianowicie?
- Zakończenie.
Raja odgarnął włosy z czoła, znów
zaczął padać śnieg.
- Idziemy, muszę przemyśleć
szczegóły.
-................
THE END
Autor: Bi-Ewi