Komentarze na
241285@interia.pl
~~Uciekaj!~~
Aron wziął z domu statuetkę przedstawiającą żywioł wiatru....Nattowi się
bardzo podobała...
Poszedł do grobowca, już na
wejściu powitał go obłąkany śmiech Natta, chłopak zmusił się by iść dalej, mimo
woli cały się trząsł ze strachu, to mógł być jego ostatni spacer.
To co zobaczył nie było zbyt
piękne....w kącie dostrzegł dwa ciała, oba z wypatroszonymi wnętrznościami,
leżały bezwładnie w kałuży krwi, miały poderżnięte gardła.
Trzeci człowiek chyba jeszcze żył,
patrzył jak Natt, który nad nim klęczał, przecinał pazurami delikatną skórę
brzucha.....chrupnęły kości....pewnie żebra, Aron przytknął dłoń do ust by nie
zwymiotować.
Zmuszenie się do podejścia bliżej
kosztowało go niemało wysiłku, odwrócił się by odetchnąć.....wrócił wzrokiem w
poprzednie miejsce- wypatroszony człowiek z otwartą klatką piersiową i jeszcze
bijącym sercem.....zachwiał się na nogach, złamaną rękę przeszedł ból.
Chrupnął gips.....czyjaś dłoń
zacisnęła się na nadgarstku....czyjaś?
Natt miał ręce i twarz w stróżkach
i plamkach krwi, widać świetnie się bawił.
Miał na ustach ten obłąkany
uśmiech.....
- Czego tu szukasz? Może chcesz
bym zdjął z twych wątłych ramion ciężar tego nic niewartego życia?
- .......Nie, przyszedłem, by ci
to dać.....i przeprosić. >wyjął z kieszeni zawiniątko, zapomniał o bólu
złamanej ręki<
Natt puścił Arona, rozwinął
porcelanowa figurkę........ był rozczulony, chłopak odetchnął z
ulgą......czarne pazury zgniotły figurkę........tak pięknie się rozsypywała,
wiatr wzniósł drobinki porcelany......zmieszały się ze śniegiem i
krwią....śliczne.
- Nienawidzę porcelany. >ton
zimny i ponury<
- Myślałem, że ci się podoba.....
- Podobała.....ale już nie. Teraz
mam inną lalkę....chcę teraz patrzeć jak rozsypuje się na drobne kawałki.....
Popatrzył w stronę Arona, oczy zaświeciły
mu złowieszczo.
- Chodzi....ci o mnie?
Pogłaskał go po policzku, miał
zimne ręce....bardzo zimne.
- Bystry chłopiec.....a teraz
powiedz mi, znasz takiego chłopaka o imieniu Michał?
- Znam. >drżał mu glos<
Natt podszedł bliżej.
- To bądź tak grzeczny i powiedz
mi, gdzie on teraz przebywa.....
- Nie.
Tej reakcji Natt się nie
spodziewał. Zachował jednak ten niezrównoważony spokój.
- Dlaczego? >dalej głaszcze
czerwoną skórę na policzkach<
- Bo.....Udine mi nie kazał......
Aron poczuł ostre pazury na podbródku,
raniły go boleśnie.
- Udine to głupiec, który zbyt
często się „rozsypuje”! >syk<
- ...........
- Bądź tak miły i odpowiedz
chłopczyku. >diametralna zmiana tonu<
- Nie mogę........
Natt puścił, nie poddał się
jednak, ta mała kreaturka nie może mu dyktować warunków!
- Więc cię zmuszę.
Mocnym uderzeniem powalił go na
podłogę, Aronowi zaszumiało w głowie.
- Ała. >jęk<
- Boli?????? Będzie jeszcze
bardziej, jeśli mi nie powiesz gdzie ten chłopaczek przebywa.
Natt usiadł na chłopcu rozkrokiem,
odgarnął mu włosy z czoła i wytarł łzy.
- Co ten dziwak ci powiedział?
- Że.....że chce cię
unieszkodliwić.
- Unieszkodliwić? >brew do
góry<
- Tak, użyje do tego nimilium czy
coś takiego......ała!
- Nimilium? Aaaaaa......trzeci raz
z rzędu nie dam się nabrać na coś tak głupiego.......i co ci jeszcze powiedział
kochanie?
- Nic.....
- Koniec zabawy, nie będę cię już
grzecznie prosił o informacje, sam je sobie wezmę.
Natt przyłożył zimne dłonie do
skroni Arona, mocno ścisnął.
- AAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
- Siedź cicho.......>w jego
oczach odbijały się różne obrazy......więc tak to idzie? Z taką łatwością może
zdobyć informacje?<
- PRZEEEEESTAAAAAŃ!!!!!!!
Natt puścił, popatrzył na Arona.
- I po co mi powiedziałeś jak
Udine chce mnie unicestwić.....twój móżdżek chyba nie pracuje na pełnych
obrotach wiesz?
- Przecież wszystko już o mnie
wiesz....po co więc pytasz? >jęk<
- Bo nie rozumiem twojego toku
myślenia.....jest co najmniej..... dziwny......to z tą miłością też sobie w
głowie zakodowałeś.... >westchnął<
- To prawda....co mam zrobić,
żebyś mi uwierzył????? >rozpacz<
Natt wstał i podszedł do kupki
gruzu, usiadł na niej.
Rzucił w stronę Arona sztylet.
- Przebij się nim. >podły
uśmiech<
Chłopak wziął nóż do rąk, obejrzał
go dokładnie. Był w kształcie krzyża, był na nim ukrzyżowany złoty anioł z
połamanymi skrzydłami, nad nim siedziała śmierć i upajała się smakiem jego
krwi- prawdziwe arcydzieło.
Aron spojrzał na siedzącego
nieopodal Natta.
- Ty to zrób. >zdecydowanie<
- Nie mamy odwagi?
>przesłodzony głos<
- Nie, chcę żebyś udowodnił mi, że
nic do mnie nie czujesz.
Tego się Natt nie spodziewał, był
zaskoczony......wstał i podszedł do chłopaka.
- Jeżeli taka twoja wola, jeżeli
życie ci niemiłe....
- Bez ciebie jest jak śmierć, z
tobą jak niebo.
- ........ >zmarszczył brwi<
- ..........
- Zastanów się czy tego chcesz,
jesteś młody, twoje życie dopiero się zaczęło, wiele jeszcze nie rozumiesz.
- Rozumiem więcej niż ci się
wydaje....a jeśli chcesz żebym umarł, jeśli sprawi ci to przyjemność- zrobię
to.
Natt pokiwał przecząco głową,
naprawdę nie rozumiał tego chłopca.
- IGNUS!
Jak na życzenie obok Natta pojawił
się Ignus, a dookoła niego małe płomyczki.
- Ignus kochanie, przywiąż go do
tego krzyża na ścianie. Łańcuchu leżą nieopodal mojego obiadu.
Natt wskazał na kamienny krzyż
postawiony tuż przy ścianie, był duży, dwa razy wyższy od Natt, a przecież
tamten był naprawdę wysoki.
Chwilę potem Aron miał przywiązane
łańcuchami ręce i nogi do krzyża, wisiał.
- A żeby było zabawniej, zdejmij
mu kurtkę.
- Panie, on zamarznie....
>niepewność<
- Co ci do tego? Sam tego chciał.
>oblizał usta<
W momencie gdy Ignus zdejmował
Aronowi kurtkę, usłyszał jego szept: „Zabierz stąd Ritę”. Nic nie odpowiedział,
dało mu to jednak do myślenia......
- Ignus, jeszcze bluzę....
>podły uśmiech<
Zdarł z chłopca bluzę, ciekawe jak
długo przeżyje? Pewnie ok. 10 godzin, nie więcej, w nocy było naprawdę mroźno i
sporo poniżej zera.
W dodatku miał złamaną rękę,
musiał się nią teraz podtrzymywać....bolało....
- Dobra, możesz już odejść....idź
się pobaw. >wrednie<
Ignus skłonił się nisko i wyszedł.
- No i co? Wygodnie ci teraz?
- Nie.
- Zimno prawda?
- >zacisnął zęby gdy włożył mu
za spodnie kawałek lodu<.....tak.... >jęk<
- Ty sobie tu poczekasz, ja muszę
załatwić kilka ważnych spraw......tylko nigdzie się nie ruszaj......trzymaj się
ciepło. >wisielczy humorek<
********************************
Coś podkusiło Michała, żeby pójść do parku późną porą, nic nie mówił
Ranwe, Aonowi ani Marinowi o tym, że wychodzi.
Po prostu czuł taką potrzebę.
Szedł zaśnieżonymi alejkami, tu i
ówdzie dostrzegał zakochane pary spacerujące brzegiem niewielkiego
jeziorka.....romantycznie.
Uśmiechnął się pod nosem, głupio
by było, gdyby to spacerował z Ranwe.....pewnie musiałby wtedy robić za
kobietę.
Do rzeczywistości przywróciła go
świadomość, że ktoś za nim idzie....krok w krok....
Przyspieszył.
Jego prześladowca również,
odwrócił się.....zderzył się z kimś.
Masując obolały nos zwrócił do
góry wzrok.......no cóż, facet był wysoki i straszny.....czy on go już gdzieś
nie widział?
- Chodź ze mną dobrowolnie, a nie
stanie ci się krzywda.... >wyciągnął dłoń do Michała<
Chłopak usłyszał za sobą drugi
głos.
- Chyba żartujesz, bierzemy go
siłą i spadamy, chcę jeszcze zdążyć na Koło Fortuny.
Jeden z nich, ten wyższy go
obezwładnił a drugi przyłożył do ust chusteczkę z takim dziwnym, lekko miętowym
zapachem.....Michał poczuł się bardzo senny, nogi się pod nim ugięły, szarpnął
się, zahaczył o kolczyk jednego ze sprawców.....ktoś zaklął....opadał w dół,
coraz niżej i niżej, tracił kontakt ze światem....zasnął.
- Dobra Kato, bierz go na ręce i
spadamy, nie lubię przyciągać do siebie uwagi innych śmiertelników.....ten mały
gnojek oberwał mi ucho!!!
- .......>westchnął<........nie
oberwał, jeszcze jest na swoim miejscu...jeszcze.
- Co to miało znaczyć?
>śmieszny gniew<
- A nic takiego.
*******************************
Ranwe chodził z okna do okna,
niepokoił się cholernie.
Marion obdzwonił już wszystkich
kolegów i znajomych, Michała ani śladu.
- I?
- Nic, nikt nie wie gdzie jest
Michał..... >chwieje się na nogach, jest już druga w nocy, a on właśnie
poznaje nowe znaczenie słowa „kac”<
- .......sprawie mu takie lanie,
że się nie pozbiera.... >zaciskając ręce na stoliku- połamał go<
- Jeżeli pozwolisz....to pójdę się
położyć....głowa mi pęka...... >masując skronie<
- Idź....z ciebie....
>powstrzymał się od kąśliwej uwagi<.....idź spać..... >padł na
fotel<
W takim wypadku Ranwe był
bezsilny, nie wiedział gdzie jest Michał, nie mógł go wywęszyć......nie mógł
nic zrobić, pozostaje tylko czekać i bzikować.
Wrócił Aon.
- I? >nadzieja<
- ....( Nigdzie go nie ma, byłem w
szkole, na placu zabaw, w krypcie....wszędzie.....byłem też w parku i znalazłem
to... ). >dał mu mały kolczyk w kształcie srebrnego kwiatuszka z malutkimi
pędami dookoła<
Ranwe wziął od niego kolczyk, był
umoczony we krwi.....liznął......skrzywił się.
- Drzewiec... >syk<
- ....( Kto? ).
- .....później ci powiem.
Ranwe zabrał w biegu swój płaszcz
i skierował się do parku, stamtąd poszedł już po śladach....jak głupim można
być? Zostawiać ślady na śniegu? To pewnie pułapka, ale co tam, trzeba odebrać
swoją ukochaną zabawkę z rąk rozpieszczonych bachorów.
Szedł wściekły jak stado os, które
właśnie odkryły w swym ulu obecność niedźwiedzia. Oczy nie miały już koloru
przejmującej szarości, były czerwone i lśniły jak dwa pogrzebowe znicze.
Skończy z tą przebrzydłą kreaturką jak tylko wpadnie mu w łapki. Puści lejce
swojej wyobraźni i postara się o bardzo wymyślne i bolesne tortury!
Trop urwał się przy starej
fabryce, tam gdzie znalazł Aona.....no cóż, to miejsce robi się jakieś
takie....pamiątkowe, niedługo postawią tu pomnik: „Na cześć najbardziej
denerwującego dla Ranwe miejsca na całym świecie”.
Wszedł na pierwsze piętro, poczuł
zapach Michała.....ale jego nos wywęszył też niebezpieczeństwo....dwie osoby,
drzewiec, jak nazywał Raję, i ten głupi Kato....ciekawe co tym razem wymyśli?
Wszedł jeszcze wyżej, tu nikogo
nie było, pozostaje jeszcze tylko dach.....z ciekawością i złością wszedł na
górę......!!!!!!!!!
Roztrzęsiony Michał stał na
krawędzi budynku, Raja celował doń z pistoletu. Z tego wszystkiego Ranwe nie
wiedział gdzie jest Kato, jego przebrzydły zapach był wszędzie....
- Jeszcze jeden krok a mały
zginie. >bezczelny uśmiech<
Michał spojrzał błagalnie i ze
łzami w oczach na Ranwe.
- Jeżeli ty wystrzelisz, ja cię
zabiję......i tego twojego głupawego kumpla też. >syk<
- I co z tego, tak czy siak
wygram......
- ....Czego chcesz? >ton zimny
i opanowany<
- Chcę, żebyś zrzekł się tytułu
księcia na moją rzecz....jestem następny w kolejce.....
- Następny? >brew do góry<
Kto ci tak powiedział, jesteś OSTATNI na liście do władzy! Pewnie trzymałeś ją
do góry nogami fajtłapo! Nie jesteś nawet prawdziwym wampirem cioto! >nerwy
mu puszczają<
- ...Nie, to nieprawda....!
>obłęd<
- Tak to sobie tłumacz.....puść
Michała.
- Nie, masz się zrzec tytułu i
prawa do władzy....
- Jak?! Tylko osoba, która mi go
nadała może go zdjąć! A mój ojciec już zdech idioto!!!!
- To nieprawda!!!!
- Wypuść chłopaka. >wyciągnął
do niego dłoń<
Gwałtownie zza pleców Raji wyszedł
Kato, objął go.......Raja płakał, miał teraz naprawdę obłąkany wyraz
twarzy.....i co najgorsze, nadal celował w Michała.
- Zabij go Kato.....
>szloch<
Jak na rozkaz, Kato wyjął zza
pleców ten swój denerwujący i wiele już razy łamany miecz.
- Nie daruję ci tego, nie daruję,
że doprowadziłeś go do łez.
- Odwal się popaprańcu!!!!
Rozpoczęła się walka, Rawne dał mu
trochę przewagi, wiedział że jeden fałszywy ruch a Michał zostanie potraktowany
kulką w łepek.
Udawał, że ledwo odparowuje ataki
Kato, Raja tylko patrzył nienawistnie na rozwój wydarzeń, ten książę odebrał mu
jego marzenia, jego jedyne życzenie..... on też będzie cierpiał, niezależnie od
rozwoju akcji on też będzie cierpiał.
Na dachu jednego z wieżowców
siedział Natt, wykorzystywał właśnie swój sokoli wzrok do obserwacji, świetnie
się bawił. Ciekawe czy chłopak zginie, jeśli tak, to dobrze, sam nie będzie już
musiał go zabijać......chociaż z drugiej strony cała przyjemność odfrunie w
siną dal.....hmmm...zastanówmy się........nie, nie można pozwolić mu teraz
zginąć......jeszcze nie teraz.
Rozłożył błoniaste skrzydła,
stanął na sąsiednim dachu, patrzył jak Kato wysila się nad udającym Ranwe,
dostrzegł go przerażony i zapłakany Michał, Natt puścił mu oczko i położył
palec na ustach.....schował się, chłopak dalej patrzył na Ranwe i Kato....i na
lufę pistoletu.
W końcu cierpliwość Ranwe się wyczerpała, włosami już nie mógł
zaszkodzić Kato.......
Wyrwał mu miecz i wbił prosto w
serce.....nasz Kato zaczął się „sypać”........szybko starzeć, kruszyć.....aż w
końcu zamienił się w kupę popiołu.
- To by było na tyle...
>ocierając krew z ust<
- Nie tak szybko......pożegnaj się
ze swoją zabaweczką.......
Ranwe szerzej otworzył oczy, kula
właśnie zmierzała prosto w serce Michała.....czas stanął w
miejscu..........ktoś pchnął Raję daleko na bok, Ranwe błyskawicznie znalazł
się przy Michale, by odciągnąć go przed kulą. Szybko jak błyskawica, kucając na
krawędzi pokazał się Natt, obezwładnił Raję swoimi włosami, które strasznie go
poraniły.
No nie, teraz Ranwe ma dwóch
psycholi na głowie.
Raja zdołał jeszcze raz
wystrzelić, tym razem w stronę Natta, kula jednak zatrzymała się tuż przed jego
nienawistnymi, srebrzącymi się dziko oczyma i zmieniła tor.....w stronę Ranwe.
Wampir w ostatniej chwili zrobił
unik.
Czarne jak smoła, długie włosy
Natta mocniej owinęły ciało Raji i posiekały je na kawałki, krew zamieniła się
w czarną maź....
Z ciałem stało się dokładnie to
samo co z ciałem Kato- popiół.
- Jeśli w starciu ze mną będziesz
tak samo otępiały, to mogę się już cieszyć zwycięstwem Ranwe..... >syk<
Zniknął w czarnym dymie.
Wampir trzymał mocno w ramionach
roztrzęsionego i zapłakanego Michała, chłopak przyczepił się do niego jak rzepa
i nie zapowiadało się na szybkie „odczepiny”.
- Już wszystko w porządku.
>szept<
Obaj siedzieli, wampir poczuł jak
płaczące ciasteczko, bo tak go pieszczotliwie nazywał, jeszcze mocniej się w
niego wtula.
Ranwe wziął go na ręce i zeskoczył
z dachu, owinął go swoim płaszczem by nie zmarzł zbytnio...i tak już dość
wrażeń jak na jeden wieczór, prowadził go do domu.
*************
Natt wrócił do „domu”, Aron dalej wisiał na krzyżu, był blady, usta miał
sine z zimna, cały był zimny jak bryłka lodu, trząsł się niemożebnie.
- Kochanie, wróciłem. >ton
Freda Flintstona<
- ............... >jęknął coś
pod nosem, nie miał nawet siły by mówić<
Natt podszedł bliżej, dokładnie
przyjrzał się zmarzniętemu Aronowi....może trochę przesadził? W końcu to tylko
słaby człowieczek......
Poprzecinał łańcuchy, drobne ciało
bezwładnie opadło w puszysty śnieg, nie poruszyło się.
- Aron? >szturchnął go< Nie
umieraj mi tu, to zepsuje całą zabawę.
- ......zi.....m.....no......
>dygocząc<
- Zimno? A myślałem, że lubisz
zimę...
- ........... >nie ma siły,
ciało odmawia posłuszeństwa, cały zziębnięty<
- No dobra, zaraz cię ogrzeję.....
>jak dziecko idące na kompromis<
Natt stanął kawałek od Arona,
utworzył małą kulkę ognia, którą cisnął w podłoże, nagrzało się, lód zniknął.
Potem zaciągnął tam chłopaka,
poczekał aż przyzwyczai się do temperatury.....
Usiadł obok, podparł się o ścianę
i przyciągnął do siebie chłopaka, otoczył go ramionami i mamrotał jakieś
zaklęcia, które powodowały, że drobne i zziębnięte ciało stawało się powoli
coraz cieplejsze.
Aron odzyskawszy władzę nad
ciałem....a przynajmniej częściowo, założył Nattowi ręce na szyję i przylgnął
doń całym ciałem w poszukiwaniu ciepła.
Natt nie zareagował, okrył ich
jeszcze skrzydłami, po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuł ciepło i rytm
ludzkiego, żywego serca.
Przypomniał sobie chwilę, gdy
tamten chłopak przytulił się do Ranwe, wyglądał podobnie do Arona teraz,
bezradny, zagubiony.....
Ech, czyżby Natt zmiękł, śmieszne.
- I? >znienacka<
Aron tylko zadrżał w odpowiedzi.
- ....cie....eplej.....
>cichutko<
Zastanawiał się czy ten chłopak
mówił prawdę, to że go kocha itd., inaczej chyba nie zniósłby tych wszystkich
cierpień jakich ostatnio przysporzył mu Natt.
Automatycznie mocniej go
przytulił, Aron się szarpnął…
- Tsssss...... >skrzywił<
Uraził go w złamaną niedawno rękę.
Natt ścisnął w dłoni złamanie,
ciepłe dłonie.......ręka już nie boli, chłopak może nią swobodnie ruszać.....
- Dziękuję. >jeszcze mocniej
się wtulił, demon głaskał go po głowie<
- Nie powinieneś się zadawać z
takimi łachudrami jak ja. >szept<
- Nie jesteś łachudrą. >musnął
wargami szyję Natta, zrobił to, choć nie wiedział dlaczego<
- Nie chciałem....to znaczy
chciałem, ale....... >chłopak położył mu palec na ustach<
Przez dłuższą chwilę panowała
niezmącona cisza, Natt kołysał w ramionach Arona.
- Przysięgam, że już nigdy nie
zrobię ci krzywdy.... >szepnął i objął ciaśniej Arona<
- Trzymam cię za słowo.....ale to
zależy co nazywasz krzywdą.
- >zaśmiał się<
Maltretowanie twojego ciała i psychiki.
- Aha, a czy.........
Zbliżał swoje różane usteczka do
czarnych warg Natta, poczuł jego zimny oddech i zimne ręce zaciskające się na
plecach, smoliste, długie włosy łaskotały go za uchem...
Pocałowali się, najpierw niewinnie
i delikatnie, potem Natt zmusił Arona by uchylił wargi i pozwolił mu na
wślizgnięcie się do ust rozdwojonego języka.
Chłopak był wyraźnie zaskoczony i
nie bardzo wiedział co ma robić, nieporadnie naśladował Natta.
Skrzywił się, bo nie nadążał,
demon trochę zwolnił tempo.
Włosy, wstrętne zwierzaki, uznały
że powinny zająć się rozporkiem chłopca.....rozpięły go bezczelne, Aron szerzej
otworzył oczy i spojrzał w dół, by sprawdzić co się dzieje..... zaczerwienił
się.
Natt przyciągnął go bliżej i dalej
całował, no i wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie wlazł Ignus.
Iskry leciały, Ignus wiał aż się
za nim kurzyło.
- Idź już do domu.
Aron nie miał siły protestować, to
i tak nic by nie dało, ewentualnie rozwścieczyłoby Natta. Zebrał to co zostało
z jego ubrania i zmierzał ku wyjściu, właśnie sobie pomyślał o tym jak szybko niszczą
mu się ubrania, niedługo będzie musiał chodzić nago.
- Mały.
Chłopka odwrócił się.
- Zawiąż sobie na lewym nadgarstku
czarną tasiemkę.....w razie gdybym zapomniał.....i bądź jutro w domu, trzeba
cię będzie wyposażyć w kilka rzeczy, które ci zniszczyłem.
Aron uśmiechnął się i
wyszedł....udało mu się, wreszcie mu się udało....ale lepiej nie chwalić dnia
przed zachodem słońca, kto wie co może odbić Nattowi.
Nieźle musiał udawać przed
ciotką......ręka niby go jeszcze bolała i w ogóle....po kryjomu zrobił sobie
zastępczy gips.
Ciekawe co przyniesie jutrzejszy
dzień?
THE END
Autor: Bi- Ewi