Heloł. No cóż mogę powiedzieć,
następna część, która jest lekko w rozsypce, będzie już ostatnia. Miłego
czytania i .... narzekać proszę na 241285@interia.pl
~~Uciekaj!~~
- GDZIE JESTEŚ?!?!?!?!?!
- No przecież mówię, że tu.....
Natt wychylił głowę zza sterty
ubrań....ufff.....Aron już myślał, że go zgubił.
- I dlaczego się tam chowasz?
- Nie wiem.....z nudów chyba.
- Nudów?
- No.
- Chcesz w łeb?
- Jak chcesz to się możemy
bić...ale jestem ciekaw kto wygra kochany....
- Kochany??????
- Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele,
użyłem tego słowa jako metafory.....
- .....aha.....kupiłeś już co
trzeba?
- Tak.....chyba....tak, raczej
tak.
- No....to pomieszkamy razem przez
ten tydzień nie?
- Nie.
- O. To teraz już nie chcesz?
- Ja ci przytaknąłem.
- Aha...no to chodźmy stąd......
- O ile dobrze pamiętam, a pamięć
mam bardzo dobrą....miałeś coś kupić na jakieś drzewo...czekaj....świeczki?
- Lampki. >eureka<
- No właśnie.
- A wiesz z jakiej to okazji
wiesza się lampki na choinkach?
-Tak i to wyjątkowo durny zwyczaj.
- Durny? Wspaniały.....i
bombki.....
- ........i ci idiotyczni
dziadkowie w czerwonych ubrankach.....
- ....i domowe wypieki.....
- .......te debilne łosie......
- .........pierwsza gwiazdka......
- .........podniecanie się na
widok jakiegoś zielska..... ( chodzi o jemiołę )......
- ......prezenty........
- .........głodówka przez dzień
cały......
- .........siedzieć z rodziną przy
kominku.....
- .........zwęglić sobie
stopy........skończyłeś?
- Skutecznie zabijasz dobry
nastrój. >naburmuszył się<
- Nie moja wina, że to idiotyzmem
na kilometr jedzie. >niewiniątko<
- Dobra, nie będę się z tobą
kłócił, bo i tak przegram....chodźmy lepiej do działu z migotkami na choinkę.
>pociągnął go za rękaw czarnego płaszcza<
- Z czym? >zmarszczył brwi<
- Mam na myśli zabawki. No rusz
się wreszcie.....
- Myślałem, że wyrosłeś z
zabawek.... >ironicznie<
- Tak się potocznie
mówi.......morderca nastrojów. >pod nosem<
- Słyszałem.
- No widzisz jaki masz dobry
słuch?
Tymczasem Ranwe siedział w fotelu, a Michał na podłodze, od tamtego
wieczoru nie odezwał się ani słowem.....każdy szmer, każdy odgłos budził go ze
snu, był teraz czujniejszy od kota i....wiecznie przestraszony. Ranwe tylko
patrzył jak powoli uchodzi z niego życie, próbował z nim porozmawiać....ale
Michał tylko siedział w milczeniu i zamykał swe myśli przed światem.
- Ładny dziś wieczór......
>głaszcząc go po głowie<
- ..............
- Może pójdziemy na spacer?
- ......................
- ......Michał, mówię do ciebie.
>cierpliwy<
Westchnął, to nic nie da, chłopak
i tak nie odpowie. Nie chce słyszeć słów Ranwe, nie chce.
- .....masz zamiar tak przemilczeć
życie?
- .....................
- Dobrze, dam ci spokój, nie musimy
rozmawiać.......
Przez dłuższą chwilę panowała
cisza, Ranwe ani drgnął, Michał zresztą też.
- ................
- ................
- ...............
- ..............
- Ale.......nie musimy iść do
parku? >cichutko i nieśmiało<
- Nie, nie musimy. >objął go od
tyłu, mocno ścisnął materiał bluzy<
Idąc przez las w stronę krypty Michał po raz pierwszy od dłuższego czasu
odpowiadał na jego pytania. Nigdy nie był gadatliwy, ale powoli wracała mu
równowaga w psychice.
Wieczór był naprawdę piękny,
księżyc w pełni, niebo obsypane złotymi łzami niebios, nieskazitelnie biały
śnieg odbijający ich światło, śniące o wiośnie drzewa, które zgubiły już dawno
swe liście. Ale najważniejsze- cisza, nienaruszona cisza.
- Gdybyś miał się zamienić w
zwierzę, jakie byś wybrał? >tak znienacka<
- Hm.......chyba sowę. Lubię nocne
życie.
- Sowę?
- Tak, a ty?
- Ja? Nie wiem.......a co by
pasowało?
- ......>uśmiechnął
się<.......wiewiórka. >wrzucił mu kawałek lodu za kurtkę<
Na tle księżyca pojawił się cień,
skrzydlaty....obniżył swój lot i usiadł na starym i bardzo dużym drzewie
nieopodal krypty.
Delikatne dłonie obejmowały gałąź
nad głową, złożyło czarne, pierzaste skrzydła.
Lekki wiaterek rozczochrał
cytrynowe, bardzo jasne włosy do pół pleców, księżyc odbijał się w lazurowych oczach.....
- Tu go nie ma.......dlaczego
zawsze ja? Dlaczego to ja muszę go szukać?
Rozłożył czarne skrzydła,
odleciał......gdzie się podziewa ten Udine?!
Żółta szata ozdobiona była
klejnotami wszelkich odcieni zieleni. W dłoniach trzymał długą, powyginaną
laskę czarodzieja.
Gwałtownie odwrócił głowę,
zabrzęczały kolczyki w kształcie pawich ogonów.....co tu robi Ranwe? Jego
rodzony brat?
Zawiał silniejszy wiatr.
Wampir, który właśnie opowiadał
dowcip Michałowi zamarł......znajomy zapach, bardzo znajomy.....kto
to?.....chwila......pachnie tak żywo i rześko.....
- Co się stało?
- Ktoś tu jest.....
- .............. >najgorsze
myśli<
- Ale spokojnie....to
chyba.....chyba.....
Rozległ się za nimi głos,
delikatny ale i gwałtowny zarazem.
- Twój brat. >ręce pod boki<
Ranwe powoli się odkręcił,
Michałowi serduszko mało co z klatki piersiowej nie wyskoczyło.
Bracia uścisnęli się.
- Co ty tu robisz Ranwe......????
- Mógłbym ciebie spytać o to samo
Ael. >podejrzliwy wzrok<
- No wiesz ja........a kto to
jest? >wskazał na Michała<
- To jest....
- ........zabawka.
- Nie, przyjaciel......
- Rozumiem. >nie
bardzo<......i co ty tu porabiasz?
- Nic, pracuję w szkole jako
nauczyciel od wychowania fizycznego....fajna robota, mówię ci....można się nad
ludźmi wyżywać i nie spotka cię za to żadna kara.
- Ach tak?
- A co ty robiłeś?
- Ech tam, robiłem porządki w
korytarzu czasu.....teraz wszystko jest spokojnie i szukam Udine, żeby mnie
zastąpił.
- Udine? To flegmatyczne......
- Tak, mówimy o tej samej
osobie....
- .........>westchnął<
- A! Byłbym zapomniał....mam złe
wieści.
- Oby nie były aż tak złe.
- Obawiam się, że są.......ON
wrócił. >przerażenie w oczach<
- ON? >wspomnienia<
- Tak.....i nie mam pojęcia jak do
tego doszło.
- Zabieraj stąd Udine i zmiataj
jak najszybciej...... jutro ma cię tu już nie być....inaczej sam się tobą
zajmę.
Tymczasem Aron cieszył się jak dziecko, Rita i ciotka wyjechały, wrócą
za tydzień.....do tej pory zamieszka z nim Natt.....
Następnego dnia chłopak przyszedł
do sypialni Natta by go zbudzić......zastał niecodzienny widok. Natt okryty
czym tylko się da kasłał i kichał.....i klął, przede wszystkim klął.
- Co ci się stało? >podszedł do
łóżka i położył mu dłoń na czole<
-
.....chyba.....ACIUUUUUUUUUUUUUU!!!!!!!!!!!............chyba się przeziębiłem......
- Ale ty przecież.....jak to......
- Za dużo ciepła. Mój organizm
działa odwrotnie jak twój.
- Aaaa......potrzebujesz czegoś?
- Nie. Chcę tylko mieć spokój.
- Bo ja muszę wyjść Natt......i
przyjdą do mnie później koledzy ze szkoły....mogę?
- Możesz....i po co się mnie
właściwie pytasz?
- Tak jakoś..... >usiadł
obok<.....czy to jest zakaźne?
- Dla ciebie nie. Dla demona lub
wampira tak.......
- Aha....to mogę cię.....?
- Jakie znowu „cię”?
- ......dasz mi buzi?
- Czy ty nie myślisz o niczym innym?
Aron pokazał mu czarną tasiemkę na
nadgarstku......Natt uśmiechnął się, przyciągnął do siebie i namiętnie
pocałował.......Aron w końcu opadł na niego.
- A teraz zmiataj i mnie nie
denerwuj.
Chłopak wyszedł z pokoju, miał
kolana jak z waty....usłyszał za sobą krzyk.
- KUP MI JAKIEGOŚ KOTA NA
OBIAD!!!!!! >on nie żartuje, Aron zaś potraktował to jako żart<
Wyszedł z mieszkania.
Tymczasem Natt wstał z łóżka i się
wykąpał.......a potem zjadł rybki z akwarium Arona. Nie smakowały mu, w
ręczniku wyszedł na balkon.......zimno dobrze mu zrobi.....O! Śliczny,
tłuściutki kotek sąsiadki.
Natt zmrużył oczy, nakazał kotu
przyjście do siebie....przyszedł, był grubszy niż się Nattowi wydawało. Zdjął
zwierzakowi obrożę z karku i cisnął nią w stronę psa pilnującego podwórka....ucieszył
się nową zabawką.
Śliczny, biały, perski i gruby
kotek szybko został pozbawiony krwi i opróżniony z wnętrzności. Resztę Natt
przerobił na rękawiczki i pożywny napój dla siebie, gdy Aron zapomni go
nakarmić czymś żywym.
Zadowolony z siebie poprawił
ręcznik na biodrach i rozczesał włosy, popieścił bestyjki (znaczy włosy)
palcami i otworzył wszystkie okna w domu.....przyjemny chłód.
Dookoła jego ciała zawirowały
czarne smugi, na grzbiecie pojawiła się biała, luźna i rozpięta koszula i
czarne spodnie ze skóry.
Włosy zaplótł w warkocz, a raczej
same się zaplotły.
Uprzątnął pobojowisko, jakie miało
miejsce przed chwilą w kuchni i schował swój napój do zamrażarki, z wodą będzie
lepiej smakował, albo jako lód- jeszcze lepiej.
Wrócił do swojego tymczasowego
pokoju i zdrzemnął się, dawno nie spał w tak miękkim łóżku.
Ze snu wyrwało go skrzypnięcie
drzwi- przyszedł Aron....pewnie pozamykał już okna.
- Śpisz? >na paluszkach<
- Nie, udaję......a gdzie koledzy?
- Przyjdą dopiero za pół
godziny......do tego czasu......mogę z tobą posiedzieć.
Aron położył się obok i przytulił
do dłoni.
- Masz takie długie i smukłe
palce, nie są powykrzywiane ani zgrubiałe- idealne powiedziałbym....zwinne i
delikatne....silne.....
- Do czego zmierzasz?
- Do niczego, chcę się po prostu
popieścić.
Natt wstał.
- Popieścić? Zaraz ci pokażę
pieszczoty.
Położył się na nim, jedną ręką
odsunął luźną bluzę i całował ramię, a drugą zsunął na rozporek
Arona.....chłopak aż się wyprężył, gdy dowiedział się jak bardzo był bliski
prawdy jeśli chodzi o ręce Natta.
Zajęczał cichutko.
- Nie o to mi chodziło.......
>wygiął się niczym łuk<
- Jeśli nie o to, to dlaczego się
tak prężysz złotko?
- ....>burak<.....nie wiem.
- Ale ja wiem......i uświadomię
cię dziś wieczorem......
- To była prośba czy groźba?
- I jedno i drugie.....kupiłeś mi
coś do jedzenia?
-
.....>uuuuups!<.....emmm.....nie......bo byłem w innym sklepie i ........
- Tak też myślałem, chcesz mnie
zagłodzić.
- Wcale nie........a mam
pytanie.....co się stało z moimi rybkami? Akwarium jest puste.
- Zżarłem je, bo byłem
głodny....nie martw się nie smakowały mi i urządziłem im pogrzeb w toalecie.
>wielkoduszny jak zwykle, szczególnie jeśli chodzi o zabawę ofiara- kat<
Aron aż usiadł, Natt położył głowę
na jego kolanach, mruczał jak kot, bawił się jego dłońmi.
- Co zrobiłeś??????????
- Zjadłem je....byłem głodny...
>niewiniątko<
- Ale to były.......
- Troszczysz się o jakieś
bezmózgie krewetki bardziej niż o mnie.....mrrrrruuuuuuu. >łapka na
podbródku, na ustach<
- Nie ale......
- Nie gniewaj się, brzunio mnie
już z głodu bolał....a ty i tak nic mi nie kupiłeś! >oskarżycielsko<
- Przepraszam......nie gniewam
się....i tak tylko jadły..... >oj tak łatwo to mu nie przeszło, tylko
udaje<
- Wynagrodzę ci to,
obiecuję........ >cmoknął go w policzek i poszedł do kuchni<
- Oby...... >pod nosem<
- Słyszałem....!!!!
- No widzisz jaki masz dobry
słuch?!
********************
- Idziesz ze mną Udine!
>ciągnąc go za rękaw<
- Nigdzie nie idę! >trzyma się
jakiegoś filara<
- Owszem idziesz, mam cię stąd
zabrać! >ciągnie dalej<
- Wypchaj się, nie chcę!!
>trzyma obiema rękami<
- Udine nie bądź dzieckiem!!!
>podpiera się już nogami<
- Odwal się, nie chcę!!!!
- Musisz!
- Musi to w Rusi.
- Ale Polska koło Rusi i też
musi.......NO CHODŹ WRESZCIE!!!!!!!
- Dlaczego?!!!
- Musisz mi pomóc w korytarzu, sam
nie daję rady!!!
- Ranwe mówiłeś coś innego!!!
- Podsłuchiwałeś?! To bezczelne!
- Śnieg jest wszędzie nie? A śnieg
to zamarznięta woda....czy jakoś tak......puszczaj!
- Chodzi o to, że nie mam siły
tego wszystkiego pilnować, w każdej chwili może zajść do spięcia i wtedy co?!
- ......nigdzie nie idę, to nie
był wystarczająco dobry argument!!!
- *&^%# bo jak
cię........przeze mnie ON wrócił!!!!
- ON?
- Tak i jest zły!!!!! No chodź
wreszcie!
Udine puścił filar, obaj
wylądowali na podłodze.
- Nie powiedziałeś bratu, że to
przez ciebie.
- Wiem....i co z tego? Zabiłby
mnie.....albo i gorzej.......dlatego musisz mi pomóc....
- Ale przecież władca jest
łagodny....
- Z reguły....ale teraz się wkurzył.....na
wiesz kogo.
- Gorąco będzie.
- ......ty mi to
mówisz.....POMÓŻ!!!!! >rozpacz<
- No dobra, ale będziesz mi wisiał
przysługę. >powaga<
- Cokolwiek, tylko mi pomóż.
>panika<
**********************
Aron wysypał ciasteczka na talerzyk, zagotował wodę na herbatkę.......i
opowiadał Nattowi jak to sąsiadka posądziła biednego Burka o zjedzenie jej
monstrualnego kota......zdziwaczała kobieta, znalazła tam jego obróżkę.....ale
przecież Burek bał się tego kota....
Chłopak odwrócił się by spytać o
zdanie Natta.......puścił mu oczko....wszystko jasne, ten kot to jego sprawka.
- Co z nim zrobiłeś?
>bolejąc<
- Ja? Nic takiego.
>świętoszek<
- Jakoś nie chce mi się w to
wierzyć......z......zjadłeś go?
- ........zaraz, zastanówmy
się......tak. >obojętnie<
- .....>głośno przełknął
ślinę<..........dobry był chociaż? >wymuszony uśmiech<
- Strasznie spasiony.....ale dobry
był......tylko......on chyba nigdy w życiu myszy na oczy nie widział.
- .......>przelotny
uśmiech<......ta czarownica chce teraz uspać Burka.....
- To co mam zrobić? Iść do niej i
powiedzieć, że to ja go zjadłem? Dobry pomysł, ale chyba nie wypali.
- Nie wiem co......ale zrób coś,
tan pies jest tu odkąd pamiętam, jak byłem mały i tu przyjeżdżałem.....bawiłem
się z nim........
- No dobra, tylko się nie
rozpłacz, coś wymyślę. >pociągnął łyk gotowanej wody<......twoi koledzy
będą tu za trzy sekundy.
-
Skąd.......
>Ding
Dong<
- Ale ty jesteś dokładny, ja nie
mogę.
- Idź i otwórz......ja tu sobie
grzecznie posiedzę.......albo pójdę do pokoju.
- Dobra....ale nie........no
bo.....
- Nie będę się pokazywał,
spokojnie.
Wymaszerował.
Aron otworzył drzwi......
Stał tam uśmiechnięty, grubiutki i
niewysoki blondynek, a obok chudy i niski chłopak z okularami większymi niż on
sam i......Michał.
- Cześć chłopaki, wejdźcie.
Aron zamknął za nimi drzwi.
- Fajną masz chatę Aron.....jesteś
sam? >grubasek siłował się z butami<
- ....yyyy.......tak.....zupełnie
sam, ciotka z siostrą wrócą za tydzień.
- Masz komputer w domu......?
>okularniczek mówił przez nos, miał troszkę przetłuszczone włosy....obcięty
na pazia<
- Mam, a co?
- To może byśmy weszli na strony
Erotyczne co? >grubaskowi Janek na imię było<
Michał westchnął.
- Ja proponuję posiedzieć i najzwyczajniej
w życiu pogadać.....i przy okazji wytłumaczyć Aronowi tą matematykę.
>sznurówki Michałowi się zaplątały<
- Nie....ja chciałbym zobaczyć jak
działa najnowszy program matematyczny, który pożyczył mi kolega.....
>chrumkał^^<
Aron wywrócił oczami, ale
towarzystwo...w szkole uważają Michała za dziwoląga, a tu okazuje się, że to
oni są nienormalni.
Natt usłyszał ich, śmiał się z
okularnika i grubaska........znajomy zapach.....mleko, ciasteczka..........i
Ranwe.....hohoho.....musi się przyjrzeć znajomemu z bliska.
We czterech siedzieli na kanapie w
dużym pokoju....no, okularnik dobrał się do komputera.
- No to jak Aron, masz jakieś
świerszczyki pod łóżkiem?
Zaczerwienił się, Michał
zachichotał.
- Nie, szczerze mówiąc mam lepsze
rzeczy do roboty niż oglądać gołe baby z silikonem gdzie tylko się da.
- .....czyżbyś był......ciepły?
- Jaki?
- Kochasz inaczej......?
>świdrujące małe oczka<
- Janek, daj mu spokój, to jego
sprawa nie?
- NO właśnie, ciebie mógłbym
uważać za dziwaka....tylko za babami ganiasz.
Z kuchni dobiegł głos Natta.
- A ja bym powiedział, że kobiety
w życiu na oczy nie widział....z bliska.
- Kto to?
Nawet okularnik spojrzał na niego
przestraszony....Michał analizował ten niezwykły głos....już gdzieś go słyszał.
Janek panikował.
- Mówiłeś, że jesteś sam........
- Bo jestem.....
- Więc kto to jest?
- Mój....mój.....mój opiekun na
czas nieobecności ciotki......zapoznać was?
- Wolałbym nie..... >nadal
siedzi przestraszony przy kompie<
- Ja też nie chcę......to jeden z
tych twoich garbatych wujków......ble...>obrzydzenie<
W Aronie krew się zagotowała, jak
on śmie nazywać jego anioła garbatym wujkiem.......to się zdziwisz grubasie.
- Natt chodź tu na
chwilę....przedstawię cię!!!
- A co dostanę w zamian?!
- Odrobisz mi pracę domową z
matmy....ostatnio dostałem piątkę!! No chodź!!
Stanął w drzwiach, robił wrażenie
w tym swoim domowym stroju.......Janek i okularnik wytrzeszczyli
oczy......Michał go znał....to on zabił tego psychola! Ale cicho....
Natt podał im wszystkim rękę.
Okularnik, Kamil, aż odszedł od
komputera, gdy opiekun Arona przysiadł się do nich..... gapił się w niego jak w
obrazek.
Natt ukradkiem uśmiechnął się do
Michała, gdy nikt nie patrzył położył palec na ustach w geście „ciiiiii”.
Michał też się uśmiechnął, zajął
oczy czymś innym....jako jedyny....no i Aron, nie zachowywał się jak głupek,
jak idiota i ciamajda przy dopiero co poznanej dziewczynie.
Od tej pory Aron i Michał uczyli
się razem matematyki, a Janek i Kamil zadręczali pytaniami Natta.
- A skąd pochodzi twoje imię?
>aż mu okulary się zsunęły<
- Od nocy......i nie przysuwaj się
tak. >pociągnął łyczek wody<
- Niezłe masz mięśnie....jak to
robisz? >zajada się ciastkami<
- Nic, taki już jestem.
- Masz dziewczynę? >Janek
zrobił się czerwony na twarzy<
- Nie....a co? Startujesz?
Wszyscy prócz grubaska się śmiali.
Natt poczochrał go po włosach.
- Tylko żartowałem.
>pieszczotliwie<
Michał nie potrafił rozwiązać
zadania Aronowi, głowił się i głowił....ale nic mu do głowy nie
przychodziło.....wynik wychodził ujemny, a nie powinien!
- Co tam robicie chłopaki?
- Rozwiązujemy zadania....to
znaczy on rozwiązuje a ja próbuję je zrozumieć.....
- Aha.....a w czym tkwi problem?
>byleby z daleka od tych dwóch dziwaków<
Michał włożył długopis za ucho i
podał zeszyt Nattowi.
- Nie mogę sobie z tym
poradzić....wynik wychodzi ujemny a nie może....
-
.....................>uśmiechnął się<........stosujesz nie ten ciąg co
trzeba, spróbuj wykorzystać arytmetyczny a nie geometryczny....jeśli nadal
będzie wychodzić ujemnie to mi powiedz, będę kombinował dalej.
Oddał zeszyt, Michał wziął się do
rozwiązywania.....tymczasem Natt odpowiedział jeszcze na kilka głupich
pytanek......nerwy mu puszczały.
- A skąd wiedziałeś jak to zrobić?
>okularnik<
- Studiowałem matematykę i
informatykę.
- To tak się da? >Janek<
- Da się wiele rzeczy.
- Lubisz parówki?
>okularnik<
- W stanie pierwotnym.
>filuternie przechylił głowę w bok<
- A co to znaczy? >Janek<
- A to znaczy, że jeśli nie dacie mi
spokoju to was pozjadam......zadowoleni? Jeszcze jakieś głupie pytania?
Wyszedł z pokoju.....poszedł
pogrzebać w rzeczach Arona.
- Ekhem....to....to właśnie jest
Natt.
.................Entliczek
pentliczek rozwalony stoliczek......................
Szklana ława pękła, szkło leżało
bezwładnie na podłodze.....została tylko metalowa, połyskująca konstrukcja.
Michał i Aron siedzieli z
rozdziawionymi buźkami, Janek i Kamil wzięli nogi za pas i do domu......
- Michał....czy.....on sam się
popsuł?
- ........tak........
Natt stał w drzwiach.
- Ja tego nie zrobiłem......Ranwe
na pewno też nie....prawda Michał?
- .....pppprawda.....
Aron rozdziawił buźkę.
- Ty go znasz?
- Tak, raz przyszło nam się
spotkać na dachu jakiegoś tam budynku.....
-...........
- Ale wiedz mój mały, że jak tylko
stąd wyjdziesz znów będę cię chciał zabić....miej się na baczności i nie
wychodź nigdzie bez tego swojego kochasia.
Skrzyżował ręce na torsie i
wyszedł.
- Czy on powiedział kochasia?
- Tak....i co?
- Ty z tym....no......
- A ty z nim nie?
- Z kim?
- Z tym czarnym....
- ....no.......nie....jeszcze....
- Żałuj. >drapieżny uśmiech<
Co jak co, ale potem obaj się
zastanawiali co w nich wstąpiło.
Akysz
ty diable!
THE END
Autor: Bi-Ewi
- Ewciu....ja nie chcę nic mówić....ale
to miało mieć tylko trzy części....
- Tak, i co z tego Ranwuś?
- A no to z tego, że to ciągnie
się już na trzy.....naście.......
- A.....rozumiem, na emeryturę ci
się spieszy?
- No....nie.....ale....
- Dobra, nie ma sprawy, od
następnej części cię wykluczam z zabawy....a na twoje miejsce wsadzimy kogoś
lepszego i w ogóle......co ty na to?
- Udajmy, że tej rozmowy nie było
dobrze?
- No nie wiem, musiałabym się
zastanowić.
- Nie graj mi na nerwach....i tak
są już przez ciebie w strzępkach......
- Ewentualnie się zgodzę.....a co
z tego będę miała?
- Już nigdy, przenigdy nie będę
marudził.
- Trzymam cię za słowo.