Heloł. No cóż mogę powiedzieć, następna część, która jest lekko w rozsypce, będzie już ostatnia. Miłego czytania i .... narzekać proszę na 241285@interia.pl

 

~~Uciekaj!~~

 

- GDZIE JESTEŚ?!?!?!?!?!

- No przecież mówię, że tu.....

Natt wychylił głowę zza sterty ubrań....ufff.....Aron już myślał, że go zgubił.

- I dlaczego się tam chowasz?

- Nie wiem.....z nudów chyba.

- Nudów?

- No.

- Chcesz w łeb?

- Jak chcesz to się możemy bić...ale jestem ciekaw kto wygra kochany....

- Kochany??????

- Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, użyłem tego słowa jako metafory.....

- .....aha.....kupiłeś już co trzeba?

- Tak.....chyba....tak, raczej tak.

- No....to pomieszkamy razem przez ten tydzień nie?

- Nie.

- O. To teraz już nie chcesz?

- Ja ci przytaknąłem.

- Aha...no to chodźmy stąd......

- O ile dobrze pamiętam, a pamięć mam bardzo dobrą....miałeś coś kupić na jakieś drzewo...czekaj....świeczki?

- Lampki. >eureka<

- No właśnie.

- A wiesz z jakiej to okazji wiesza się lampki na choinkach?

-Tak i to wyjątkowo durny zwyczaj.

- Durny? Wspaniały.....i bombki.....

- ........i ci idiotyczni dziadkowie w czerwonych ubrankach.....

- ....i domowe wypieki.....

- .......te debilne łosie......

- .........pierwsza gwiazdka......

- .........podniecanie się na widok jakiegoś zielska..... ( chodzi o jemiołę )......

- ......prezenty........

- .........głodówka przez dzień cały......

- .........siedzieć z rodziną przy kominku.....

- .........zwęglić sobie stopy........skończyłeś?

- Skutecznie zabijasz dobry nastrój. >naburmuszył się<

- Nie moja wina, że to idiotyzmem na kilometr jedzie. >niewiniątko<

- Dobra, nie będę się z tobą kłócił, bo i tak przegram....chodźmy lepiej do działu z migotkami na choinkę. >pociągnął go za rękaw czarnego płaszcza<

- Z czym? >zmarszczył brwi<

- Mam na myśli zabawki. No rusz się wreszcie.....

- Myślałem, że wyrosłeś z zabawek.... >ironicznie<

- Tak się potocznie mówi.......morderca nastrojów. >pod nosem<

- Słyszałem.

- No widzisz jaki masz dobry słuch?

   Tymczasem Ranwe siedział w fotelu, a Michał na podłodze, od tamtego wieczoru nie odezwał się ani słowem.....każdy szmer, każdy odgłos budził go ze snu, był teraz czujniejszy od kota i....wiecznie przestraszony. Ranwe tylko patrzył jak powoli uchodzi z niego życie, próbował z nim porozmawiać....ale Michał tylko siedział w milczeniu i zamykał swe myśli przed światem.

- Ładny dziś wieczór...... >głaszcząc go po głowie<

- ..............

- Może pójdziemy na spacer?

- ......................

- ......Michał, mówię do ciebie. >cierpliwy<

Westchnął, to nic nie da, chłopak i tak nie odpowie. Nie chce słyszeć słów Ranwe, nie chce.

- .....masz zamiar tak przemilczeć życie?

- .....................

- Dobrze, dam ci spokój, nie musimy rozmawiać.......

Przez dłuższą chwilę panowała cisza, Ranwe ani drgnął, Michał zresztą też.

- ................

- ................

- ...............

- ..............

- Ale.......nie musimy iść do parku? >cichutko i nieśmiało<

- Nie, nie musimy. >objął go od tyłu, mocno ścisnął materiał bluzy<

   Idąc przez las w stronę krypty Michał po raz pierwszy od dłuższego czasu odpowiadał na jego pytania. Nigdy nie był gadatliwy, ale powoli wracała mu równowaga w psychice.

Wieczór był naprawdę piękny, księżyc w pełni, niebo obsypane złotymi łzami niebios, nieskazitelnie biały śnieg odbijający ich światło, śniące o wiośnie drzewa, które zgubiły już dawno swe liście. Ale najważniejsze- cisza, nienaruszona cisza.

- Gdybyś miał się zamienić w zwierzę, jakie byś wybrał? >tak znienacka<

- Hm.......chyba sowę. Lubię nocne życie.

- Sowę?

- Tak, a ty?

- Ja? Nie wiem.......a co by pasowało?

- ......>uśmiechnął się<.......wiewiórka. >wrzucił mu kawałek lodu za kurtkę<

Na tle księżyca pojawił się cień, skrzydlaty....obniżył swój lot i usiadł na starym i bardzo dużym drzewie nieopodal krypty.

Delikatne dłonie obejmowały gałąź nad głową, złożyło czarne, pierzaste skrzydła.

Lekki wiaterek rozczochrał cytrynowe, bardzo jasne włosy do pół pleców, księżyc odbijał się w lazurowych oczach.....

- Tu go nie ma.......dlaczego zawsze ja? Dlaczego to ja muszę go szukać?

Rozłożył czarne skrzydła, odleciał......gdzie się podziewa ten Udine?!

Żółta szata ozdobiona była klejnotami wszelkich odcieni zieleni. W dłoniach trzymał długą, powyginaną laskę czarodzieja.

Gwałtownie odwrócił głowę, zabrzęczały kolczyki w kształcie pawich ogonów.....co tu robi Ranwe? Jego rodzony brat?

Zawiał silniejszy wiatr.

Wampir, który właśnie opowiadał dowcip Michałowi zamarł......znajomy zapach, bardzo znajomy.....kto to?.....chwila......pachnie tak żywo i rześko.....

- Co się stało?

- Ktoś tu jest.....

- .............. >najgorsze myśli<

- Ale spokojnie....to chyba.....chyba.....

Rozległ się za nimi głos, delikatny ale i gwałtowny zarazem.

- Twój brat. >ręce pod boki<

Ranwe powoli się odkręcił, Michałowi serduszko mało co z klatki piersiowej nie wyskoczyło.

Bracia uścisnęli się.

- Co ty tu robisz Ranwe......????

- Mógłbym ciebie spytać o to samo Ael. >podejrzliwy wzrok<

- No wiesz ja........a kto to jest? >wskazał na Michała<

- To jest....

- ........zabawka.

- Nie, przyjaciel......

- Rozumiem. >nie bardzo<......i co ty tu porabiasz?

- Nic, pracuję w szkole jako nauczyciel od wychowania fizycznego....fajna robota, mówię ci....można się nad ludźmi wyżywać i nie spotka cię za to żadna kara.

- Ach tak?

- A co ty robiłeś?

- Ech tam, robiłem porządki w korytarzu czasu.....teraz wszystko jest spokojnie i szukam Udine, żeby mnie zastąpił.

- Udine? To flegmatyczne......

- Tak, mówimy o tej samej osobie....

- .........>westchnął<

- A! Byłbym zapomniał....mam złe wieści.

- Oby nie były aż tak złe.

- Obawiam się, że są.......ON wrócił. >przerażenie w oczach<

- ON? >wspomnienia<

- Tak.....i nie mam pojęcia jak do tego doszło.

- Zabieraj stąd Udine i zmiataj jak najszybciej...... jutro ma cię tu już nie być....inaczej sam się tobą zajmę.

   Tymczasem Aron cieszył się jak dziecko, Rita i ciotka wyjechały, wrócą za tydzień.....do tej pory zamieszka z nim Natt.....

Następnego dnia chłopak przyszedł do sypialni Natta by go zbudzić......zastał niecodzienny widok. Natt okryty czym tylko się da kasłał i kichał.....i klął, przede wszystkim klął.

- Co ci się stało? >podszedł do łóżka i położył mu dłoń na czole<

- .....chyba.....ACIUUUUUUUUUUUUUU!!!!!!!!!!!............chyba się przeziębiłem......

- Ale ty przecież.....jak to......

- Za dużo ciepła. Mój organizm działa odwrotnie jak twój.

- Aaaa......potrzebujesz czegoś?

- Nie. Chcę tylko mieć spokój.

- Bo ja muszę wyjść Natt......i przyjdą do mnie później koledzy ze szkoły....mogę?

- Możesz....i po co się mnie właściwie pytasz?

- Tak jakoś..... >usiadł obok<.....czy to jest zakaźne?

- Dla ciebie nie. Dla demona lub wampira tak.......

- Aha....to mogę cię.....?

- Jakie znowu „cię”?

- ......dasz mi buzi?

- Czy ty nie myślisz o niczym innym?

Aron pokazał mu czarną tasiemkę na nadgarstku......Natt uśmiechnął się, przyciągnął do siebie i namiętnie pocałował.......Aron w końcu opadł na niego.

- A teraz zmiataj i mnie nie denerwuj.

Chłopak wyszedł z pokoju, miał kolana jak z waty....usłyszał za sobą krzyk.

- KUP MI JAKIEGOŚ KOTA NA OBIAD!!!!!! >on nie żartuje, Aron zaś potraktował to jako żart<

Wyszedł z mieszkania.

Tymczasem Natt wstał z łóżka i się wykąpał.......a potem zjadł rybki z akwarium Arona. Nie smakowały mu, w ręczniku wyszedł na balkon.......zimno dobrze mu zrobi.....O! Śliczny, tłuściutki kotek sąsiadki.

Natt zmrużył oczy, nakazał kotu przyjście do siebie....przyszedł, był grubszy niż się Nattowi wydawało. Zdjął zwierzakowi obrożę z karku i cisnął nią w stronę psa pilnującego podwórka....ucieszył się nową zabawką.

Śliczny, biały, perski i gruby kotek szybko został pozbawiony krwi i opróżniony z wnętrzności. Resztę Natt przerobił na rękawiczki i pożywny napój dla siebie, gdy Aron zapomni go nakarmić czymś żywym.

Zadowolony z siebie poprawił ręcznik na biodrach i rozczesał włosy, popieścił bestyjki (znaczy włosy) palcami i otworzył wszystkie okna w domu.....przyjemny chłód.

Dookoła jego ciała zawirowały czarne smugi, na grzbiecie pojawiła się biała, luźna i rozpięta koszula i czarne spodnie ze skóry.

Włosy zaplótł w warkocz, a raczej same się zaplotły.

Uprzątnął pobojowisko, jakie miało miejsce przed chwilą w kuchni i schował swój napój do zamrażarki, z wodą będzie lepiej smakował, albo jako lód- jeszcze lepiej.

Wrócił do swojego tymczasowego pokoju i zdrzemnął się, dawno nie spał w tak miękkim łóżku.

Ze snu wyrwało go skrzypnięcie drzwi- przyszedł Aron....pewnie pozamykał już okna.

- Śpisz? >na paluszkach<

- Nie, udaję......a gdzie koledzy?

- Przyjdą dopiero za pół godziny......do tego czasu......mogę z tobą posiedzieć.

Aron położył się obok i przytulił do dłoni.

- Masz takie długie i smukłe palce, nie są powykrzywiane ani zgrubiałe- idealne powiedziałbym....zwinne i delikatne....silne.....

- Do czego zmierzasz?

- Do niczego, chcę się po prostu popieścić.

Natt wstał.

- Popieścić? Zaraz ci pokażę pieszczoty.

Położył się na nim, jedną ręką odsunął luźną bluzę i całował ramię, a drugą zsunął na rozporek Arona.....chłopak aż się wyprężył, gdy dowiedział się jak bardzo był bliski prawdy jeśli chodzi o ręce Natta.

Zajęczał cichutko.

- Nie o to mi chodziło....... >wygiął się niczym łuk<

- Jeśli nie o to, to dlaczego się tak prężysz złotko?

- ....>burak<.....nie wiem.

- Ale ja wiem......i uświadomię cię dziś wieczorem......

- To była prośba czy groźba?

- I jedno i drugie.....kupiłeś mi coś do jedzenia?

- .....>uuuuups!<.....emmm.....nie......bo byłem w innym sklepie i ........

- Tak też myślałem, chcesz mnie zagłodzić.

- Wcale nie........a mam pytanie.....co się stało z moimi rybkami? Akwarium jest puste.

- Zżarłem je, bo byłem głodny....nie martw się nie smakowały mi i urządziłem im pogrzeb w toalecie. >wielkoduszny jak zwykle, szczególnie jeśli chodzi o zabawę ofiara- kat<

Aron aż usiadł, Natt położył głowę na jego kolanach, mruczał jak kot, bawił się jego dłońmi.

- Co zrobiłeś??????????

- Zjadłem je....byłem głodny... >niewiniątko<

- Ale to były.......

- Troszczysz się o jakieś bezmózgie krewetki bardziej niż o mnie.....mrrrrruuuuuuu. >łapka na podbródku, na ustach<

- Nie ale......

- Nie gniewaj się, brzunio mnie już z głodu bolał....a ty i tak nic mi nie kupiłeś! >oskarżycielsko<

- Przepraszam......nie gniewam się....i tak tylko jadły..... >oj tak łatwo to mu nie przeszło, tylko udaje<

- Wynagrodzę ci to, obiecuję........ >cmoknął go w policzek i poszedł do kuchni<

- Oby...... >pod nosem<

- Słyszałem....!!!!

- No widzisz jaki masz dobry słuch?!

********************

- Idziesz ze mną Udine! >ciągnąc go za rękaw<

- Nigdzie nie idę! >trzyma się jakiegoś filara<

- Owszem idziesz, mam cię stąd zabrać! >ciągnie dalej<

- Wypchaj się, nie chcę!! >trzyma obiema rękami<

- Udine nie bądź dzieckiem!!! >podpiera się już nogami<

- Odwal się, nie chcę!!!!

- Musisz!

- Musi to w Rusi.

- Ale Polska koło Rusi i też musi.......NO CHODŹ WRESZCIE!!!!!!!

- Dlaczego?!!!

- Musisz mi pomóc w korytarzu, sam nie daję rady!!!

- Ranwe mówiłeś coś innego!!!

- Podsłuchiwałeś?! To bezczelne!

- Śnieg jest wszędzie nie? A śnieg to zamarznięta woda....czy jakoś tak......puszczaj!

- Chodzi o to, że nie mam siły tego wszystkiego pilnować, w każdej chwili może zajść do spięcia i wtedy co?!

- ......nigdzie nie idę, to nie był wystarczająco dobry argument!!!

- *&^%# bo jak cię........przeze mnie ON wrócił!!!!

- ON?

- Tak i jest zły!!!!! No chodź wreszcie!

Udine puścił filar, obaj wylądowali na podłodze.

- Nie powiedziałeś bratu, że to przez ciebie.

- Wiem....i co z tego? Zabiłby mnie.....albo i gorzej.......dlatego musisz mi pomóc....

- Ale przecież władca jest łagodny....

- Z reguły....ale teraz się wkurzył.....na wiesz kogo.

- Gorąco będzie.

- ......ty mi to mówisz.....POMÓŻ!!!!! >rozpacz<

- No dobra, ale będziesz mi wisiał przysługę. >powaga<

- Cokolwiek, tylko mi pomóż. >panika<

**********************

   Aron wysypał ciasteczka na talerzyk, zagotował wodę na herbatkę.......i opowiadał Nattowi jak to sąsiadka posądziła biednego Burka o zjedzenie jej monstrualnego kota......zdziwaczała kobieta, znalazła tam jego obróżkę.....ale przecież Burek bał się tego kota....

Chłopak odwrócił się by spytać o zdanie Natta.......puścił mu oczko....wszystko jasne, ten kot to jego sprawka.

- Co z nim zrobiłeś? >bolejąc<

- Ja? Nic takiego. >świętoszek<

- Jakoś nie chce mi się w to wierzyć......z......zjadłeś go?

- ........zaraz, zastanówmy się......tak. >obojętnie<

- .....>głośno przełknął ślinę<..........dobry był chociaż? >wymuszony uśmiech<

- Strasznie spasiony.....ale dobry był......tylko......on chyba nigdy w życiu myszy na oczy nie widział.

- .......>przelotny uśmiech<......ta czarownica chce teraz uspać Burka.....

- To co mam zrobić? Iść do niej i powiedzieć, że to ja go zjadłem? Dobry pomysł, ale chyba nie wypali.

- Nie wiem co......ale zrób coś, tan pies jest tu odkąd pamiętam, jak byłem mały i tu przyjeżdżałem.....bawiłem się z nim........

- No dobra, tylko się nie rozpłacz, coś wymyślę. >pociągnął łyk gotowanej wody<......twoi koledzy będą tu za trzy sekundy.

- Skąd.......

>Ding Dong<

- Ale ty jesteś dokładny, ja nie mogę.

- Idź i otwórz......ja tu sobie grzecznie posiedzę.......albo pójdę do pokoju.

- Dobra....ale nie........no bo.....

- Nie będę się pokazywał, spokojnie.

Wymaszerował.

Aron otworzył drzwi......

Stał tam uśmiechnięty, grubiutki i niewysoki blondynek, a obok chudy i niski chłopak z okularami większymi niż on sam i......Michał.

- Cześć chłopaki, wejdźcie.

Aron zamknął za nimi drzwi.

- Fajną masz chatę Aron.....jesteś sam? >grubasek siłował się z butami<

- ....yyyy.......tak.....zupełnie sam, ciotka z siostrą wrócą za tydzień.

- Masz komputer w domu......? >okularniczek mówił przez nos, miał troszkę przetłuszczone włosy....obcięty na pazia<

- Mam, a co?

- To może byśmy weszli na strony Erotyczne co? >grubaskowi Janek na imię było<

Michał westchnął.

- Ja proponuję posiedzieć i najzwyczajniej w życiu pogadać.....i przy okazji wytłumaczyć Aronowi tą matematykę. >sznurówki Michałowi się zaplątały<

- Nie....ja chciałbym zobaczyć jak działa najnowszy program matematyczny, który pożyczył mi kolega..... >chrumkał^^<

Aron wywrócił oczami, ale towarzystwo...w szkole uważają Michała za dziwoląga, a tu okazuje się, że to oni są nienormalni.

Natt usłyszał ich, śmiał się z okularnika i grubaska........znajomy zapach.....mleko, ciasteczka..........i Ranwe.....hohoho.....musi się przyjrzeć znajomemu z bliska.

We czterech siedzieli na kanapie w dużym pokoju....no, okularnik dobrał się do komputera.

- No to jak Aron, masz jakieś świerszczyki pod łóżkiem?

Zaczerwienił się, Michał zachichotał.

- Nie, szczerze mówiąc mam lepsze rzeczy do roboty niż oglądać gołe baby z silikonem gdzie tylko się da.

- .....czyżbyś był......ciepły?

- Jaki?

- Kochasz inaczej......? >świdrujące małe oczka<

- Janek, daj mu spokój, to jego sprawa nie?

- NO właśnie, ciebie mógłbym uważać za dziwaka....tylko za babami ganiasz.

Z kuchni dobiegł głos Natta.

- A ja bym powiedział, że kobiety w życiu na oczy nie widział....z bliska.

- Kto to?

Nawet okularnik spojrzał na niego przestraszony....Michał analizował ten niezwykły głos....już gdzieś go słyszał.

Janek panikował.

- Mówiłeś, że jesteś sam........

- Bo jestem.....

- Więc kto to jest?

- Mój....mój.....mój opiekun na czas nieobecności ciotki......zapoznać was?

- Wolałbym nie..... >nadal siedzi przestraszony przy kompie<

- Ja też nie chcę......to jeden z tych twoich garbatych wujków......ble...>obrzydzenie<

W Aronie krew się zagotowała, jak on śmie nazywać jego anioła garbatym wujkiem.......to się zdziwisz grubasie.

- Natt chodź tu na chwilę....przedstawię cię!!!

- A co dostanę w zamian?!

- Odrobisz mi pracę domową z matmy....ostatnio dostałem piątkę!! No chodź!!

Stanął w drzwiach, robił wrażenie w tym swoim domowym stroju.......Janek i okularnik wytrzeszczyli oczy......Michał go znał....to on zabił tego psychola! Ale cicho....

Natt podał im wszystkim rękę.

Okularnik, Kamil, aż odszedł od komputera, gdy opiekun Arona przysiadł się do nich..... gapił się w niego jak w obrazek.

Natt ukradkiem uśmiechnął się do Michała, gdy nikt nie patrzył położył palec na ustach w geście „ciiiiii”.

Michał też się uśmiechnął, zajął oczy czymś innym....jako jedyny....no i Aron, nie zachowywał się jak głupek, jak idiota i ciamajda przy dopiero co poznanej dziewczynie.

Od tej pory Aron i Michał uczyli się razem matematyki, a Janek i Kamil zadręczali pytaniami Natta.

- A skąd pochodzi twoje imię? >aż mu okulary się zsunęły<

- Od nocy......i nie przysuwaj się tak. >pociągnął łyczek wody<

- Niezłe masz mięśnie....jak to robisz? >zajada się ciastkami<

- Nic, taki już jestem.

- Masz dziewczynę? >Janek zrobił się czerwony na twarzy<

- Nie....a co? Startujesz?

Wszyscy prócz grubaska się śmiali. Natt poczochrał go po włosach.

- Tylko żartowałem. >pieszczotliwie<

Michał nie potrafił rozwiązać zadania Aronowi, głowił się i głowił....ale nic mu do głowy nie przychodziło.....wynik wychodził ujemny, a nie powinien!

- Co tam robicie chłopaki?

- Rozwiązujemy zadania....to znaczy on rozwiązuje a ja próbuję je zrozumieć.....

- Aha.....a w czym tkwi problem? >byleby z daleka od tych dwóch dziwaków<

Michał włożył długopis za ucho i podał zeszyt Nattowi.

- Nie mogę sobie z tym poradzić....wynik wychodzi ujemny a nie może....

- .....................>uśmiechnął się<........stosujesz nie ten ciąg co trzeba, spróbuj wykorzystać arytmetyczny a nie geometryczny....jeśli nadal będzie wychodzić ujemnie to mi powiedz, będę kombinował dalej.

Oddał zeszyt, Michał wziął się do rozwiązywania.....tymczasem Natt odpowiedział jeszcze na kilka głupich pytanek......nerwy mu puszczały.

- A skąd wiedziałeś jak to zrobić? >okularnik<

- Studiowałem matematykę i informatykę.

- To tak się da? >Janek<

- Da się wiele rzeczy.

- Lubisz parówki? >okularnik<

- W stanie pierwotnym. >filuternie przechylił głowę w bok<

- A co to znaczy? >Janek<

- A to znaczy, że jeśli nie dacie mi spokoju to was pozjadam......zadowoleni? Jeszcze jakieś głupie pytania?

Wyszedł z pokoju.....poszedł pogrzebać w rzeczach Arona.

- Ekhem....to....to właśnie jest Natt.

.................Entliczek pentliczek rozwalony stoliczek......................

Szklana ława pękła, szkło leżało bezwładnie na podłodze.....została tylko metalowa, połyskująca konstrukcja.

Michał i Aron siedzieli z rozdziawionymi buźkami, Janek i Kamil wzięli nogi za pas i do domu......

- Michał....czy.....on sam się popsuł?

- ........tak........

Natt stał w drzwiach.

- Ja tego nie zrobiłem......Ranwe na pewno też nie....prawda Michał?

- .....pppprawda.....

Aron rozdziawił buźkę.

- Ty go znasz?

- Tak, raz przyszło nam się spotkać na dachu jakiegoś tam budynku.....

-...........

- Ale wiedz mój mały, że jak tylko stąd wyjdziesz znów będę cię chciał zabić....miej się na baczności i nie wychodź nigdzie bez tego swojego kochasia.

Skrzyżował ręce na torsie i wyszedł.

- Czy on powiedział kochasia?

- Tak....i co?

- Ty z tym....no......

- A ty z nim nie?

- Z kim?

- Z tym czarnym....

- ....no.......nie....jeszcze....

- Żałuj. >drapieżny uśmiech<

Co jak co, ale potem obaj się zastanawiali co w nich wstąpiło.

Akysz ty diable!

 

THE END

Autor: Bi-Ewi

 

- Ewciu....ja nie chcę nic mówić....ale to miało mieć tylko trzy części....

- Tak, i co z tego Ranwuś?

- A no to z tego, że to ciągnie się już na trzy.....naście.......

- A.....rozumiem, na emeryturę ci się spieszy?

- No....nie.....ale....

- Dobra, nie ma sprawy, od następnej części cię wykluczam z zabawy....a na twoje miejsce wsadzimy kogoś lepszego i w ogóle......co ty na to?

- Udajmy, że tej rozmowy nie było dobrze?

- No nie wiem, musiałabym się zastanowić.

- Nie graj mi na nerwach....i tak są już przez ciebie w strzępkach......

- Ewentualnie się zgodzę.....a co z tego będę miała?

- Już nigdy, przenigdy nie będę marudził.

- Trzymam cię za słowo.