Jeden oddech: Akt II: Nie odchodź z nich jeszcze

 

Tetsu ze zdziwieniem spojrzał na „napastnika”. Ran przylgnął do niego całym ciałem opierając szatyna o ścianę, jedną ręką zatykał mu usta.

 

- Tylko nie krzycz, przecież nic ci nie zrobię. – Tetsu patrzył teraz prosto w piwne oczy chłopaka.

Ran odsunął się od niego i wyjrzał na ulicę. Szatyn nadal stał pod murem z wybauszonymi oczyma. Starszy chłopak spojrzał na niego.

 

- No co tak stoisz? Chodź, nie chce mi się wracać samemu do domu, odprowadzisz mnie. – powiedział to z takim spokojem jakby znali się od lat a nagłe porywanie w zaułek było normalką. Tetsu się otrząsnął.

 

- Że co proszę?! Dlaczego ja?! – oczy nadal wychodziły mu z orbit ze zdziwienia.

 

- Normalnie. Grzecznie cię proszę abyś mnie do domu odprowadził. Ojciec mnie przywiózł samochodem do szkoły więc będzie mi raźniej z kimś wracać. Jeszcze mogę się zgubić. – Ran się tak ślicznie uśmiechnął, że Tetsu kopara opadła. Brunet już nie mówił tak spokojnie i dostojnie jak do dziewczyn w klasie, mówił całkiem normalnie, jak zwykły chłopak, tyle tylko że barwa głosu się nie zmieniła. Taka czysta i delikatna.

 

- N, no dobrze. Tylko czemu ja? – „Czemu ja się zgadzam?! To przecież jakiś świr! Ale ma taki śliczny głos. Boże, co ja gadam?!” Tetsu wciąż przyglądał się brunetowi, który wyglądał na ulicę.

 

- Wszystkie dziewczyny już poszły. Możemy iść. – poklepał Tetsu po ramieniu i lekko pociągnął za rękaw kurtki.

 

 

Szli jakiś kawałek w ciszy lecz Tetsu wciąż zadręczało pytanie dlaczego to właśnie jego poprosił o odprowadzenie. Ran zauważył jak młodszy chłopak bije się z myślami.

 

- Chciałeś mnie o coś zapytać?

 

- Co? Nie, nie. To znaczy tak! – „Jaki ze mnie palant, pewnie że tak!” Ran mrugnął oczami czekając na pytanie.

 

- No, dlaczego to mnie poprosiłeś o to abym ci towarzyszył do domu? Przecież wcześniej też szli chłopcy z naszej klasy.

 

- Aaa, no tak. Sorki, zapomniałem ci wyjaśnić dlaczego. Ale to w sumie jest bardzo proste. – brunet ślicznie się uśmiechnął. Tetsu nie mógł się oderwać od tego uśmiechu, był jak magnes, no i jego też przyciągały jego uwagę.

 

- Masz na imię Tetsu, tak? – zaczął całkiem spokojnie. Szatyn przytaknął.

- No więc nie chciałem wracać z dziewczynami bo już dzisiaj nie chce mi się z nimi rozmawiać. Co za dużo to nie zdrowo.  – znów się uśmiechnął – Więc czekałem aż sobie pójdą. Potem stwierdziłem, że nie chce mi się samemu wracać, ale raczej chłopaki mnie nie polubili, tylko ty z zaciekawieniem mi się przyglądałeś. – Tetsu spojrzał na niego ze zaciekawieniem lecz starszy chłopak nie patrzył się w jego stronę.

 

- Skąd wiedziałeś, że patrzę się z zaciekawieniem, a nie na przykład ze złością?

 

- To się wie. Inni chłopcy patrzyli ze złością, ty jeden nie Tet-chan.

 

- Hej, tylko nie –chan!

 

- Dlaczego? Przecież jesteś młodszy. – Tetsu nie wiedział jak z tego wybrnąć. W sumie Ran miał rację, ale on po prostu nie lubił jak do niego mówi się per –chan. Nawet wściekał się na rodzinę gdy tak mówiła.

 

- Bo... – zaczął niepewnie – I co z tego, że młodszy? Nie lubię jak się tak do mnie mówi! Ja do ciebie będę mówić Ran więc ty mów mi normalnie po imieniu. – szatyn stwierdził, że to wystarczające wyjaśnienie i powód.

 

- Mów do mnie jak chcesz Tet-chan. – Ran powiedział to z wielkim przekąsem no i oczywiście znowu się uśmiechnął, a tego Tetsu nie mógł przebić. Nie mógł się przemóc aby coś powiedzieć gdy widział ten jego uśmiech. Zrezygnował.

 

 

Po dwudziestu minutach doszli do ulicy, na skraju której mieszkał Testu.

 

- Tutaj mieszkam. Dalej chyba trafisz sam. – powiedział to z wielką nadzieją w głosie.

 

- Mieszkam tam za rogiem. Szkoda, że mnie do domu nie odprowadzisz, w końcu o to cię prosiłem.

 

- A niby co to? Dziewczyną jesteś, że pod same drzwi muszę cię odprowadzać?

 

- Nie, ale szkoda. – Ran zaczął się powoli oddalać. – Dzięki, że zechciałeś mi towarzyszyć! Na razie! – machnął ręką na dowidzenia i ruszył szybkim krokiem do domu.

Tetsu popatrzył za nim. Był lekko poirytowany, lecz szczęśliwy, tak to sam w myślach określił.

 

- Nie ma sprawy. Do jutra. – powiedział to już do powietrza. Uśmiechnął się sam do siebie i poszedł do domu.

 

 

Tetsu położył się późno do łóżka lecz nie mógł zasnąć.

„Ten Ran jest jakiś dziwny. Niby taki normalny, zwykły chłopak, a jednak. No i jeszcze te oczy i uśmiech.”

Przypomniał sobie jak chłopak wygląda, jego myśli skupiły się głównie na oczach i uśmiechu oczywiście. Tetsu gwałtownie usiadł na łóżku.

 

- I co z tego, że ma takie śliczne oczy! Przecież nie jest babą aby mi się podobały jego oczy! – był na siebie wściekły. Niemal wykrzyczał to zdanie w ciemność. W tym momencie drzwi do jego pokoju otworzyły się i stanął w nich jego młodszy brat.

 

- Mógłbyś po nocy nie wrzeszczeć, rodziców obudzisz. – powiedział zaspanym głosem i ziewnął.

 

- A ty co robisz o tej godzinie Souji?

 

- No co? W łazience byłem.

 

- To idź spać dalej.

 

- Jak mam spać jak się drzesz na cały głos?

 

- Wcale się nie drę, a jeśli tak to więcej nie będę więc wyjdź i zamknij drzwi!

 

- Widzisz. Znowu.

 

- Po prostu wyjdź!

 

- Jak jesteś zakochany i wściekły z tego powodu to nie musisz się od razu na mnie wyżywać.

 

- CO?!

 

- To co słyszałeś. Wychodzę. – Souji zdążył wyjść gdy poduszka uderzyła w drzwi.

 

- Co ten smarkacz sobie myśli?! – Tetsu położył się z powrotem.

„Po prostu nie będę myśleć o nim a w szkole nawet się nie spojrzę, a już na pewno się nie odezwę!”

Z tym postanowieniem szatyn w końcu zasnął.

 

***        

 

Gdy Tetsu wszedł do klasy Ran już tam był, na szczęście otoczony wianuszkiem dziewczyn więc o tyle łatwiej było chłopakowi nic do niego nie mówić. Przeszedł obok udając, że go nie widzi i usiadł do ławki. Ran tylko zerknął na szatyna lecz nic się nie odezwał.

 

Podczas lekcji Tetsu próbował się na niego w ogóle nie patrzeć lecz długo nie mógł wytrzymać. Już po paru minutach jego wzrok tkwił na oczach Ran o ile dało się je dojrzeć spod włosów. A za każdym razem gdy z jakiegoś powodu starszy chłopak się uśmiechał wzrok Tetsu spoczywał na jego ustach. Dopiero głos nauczyciela wyrwał go ze „śpiączki”.

 

- Tetsu, odpowiedz mi na pytanie.

 

- Yyyy... a mógłby pan profesor je powtórzyć?

 

- Pytałem już trzy razy. O czym tak intensywnie myślałeś, że nie mogłeś skupić się na lekcji?

 

Cała klasa wybuchła śmiechem. Tetsu spojrzał się na Ran, który z zaciekawieniem mu się przyglądał. Szatyn się lekko speszył gdyż to przecież o nim myślał.

 

- A więc? – nauczyciel ponowił pytanie

 

- O niczym panie profesorze.

 

- No, tak. Czyli chyba jak zwykle. – klasa znowu się zaśmiała. – Wpisuję ci uwagę do dziennika, że nie uważasz na lekcji. Siadaj.

 

Omi odwrócił się do Tetsu

- O czym ty w ogóle myślałeś?

 

- No przecież powiedziałem, że o niczym.

 

- Tet-kun, chyba za często siedzisz do późna w nocy. – szatyn nic nie odpowiedział a Omi odwrócił się z powrotem w stronę nauczyciela.

 

Tetsu do końca lekcji próbował się skupić tylko na przerabianym temacie.

 

Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę Ran podszedł jak gdyby nigdy nic do ławki szatyna. Omi i Ryuichi spojrzeli na niego dziwnym wzrokiem.

 

- Pożyczyłbyś mi zeszyty, bo nie mam poprzednich lekcji i niezbyt jestem w temacie?

 

Omi i Ryuichi teraz ze zdziwieniem spojrzeli się na Tetsu i zrobili głupie miny a’la o_co_tu_biega?

 

- Dobra, pożyczę ci. – szatyn czuł się lekko zmieszany. Jeszcze wczoraj obgadywał Rana z kolegami a teraz pożycza mu zeszyty. No i jeszcze jego plan nie odzywania się do bruneta poszedł gdzieś spać.

Starszy chłopak uśmiechnął się życzliwie po czym oddalił się od ławki.

 

- Czegoś tu nie rozumiem. – Ryuichi nie krył zdziwienia – Czy coś nas ominęło? Kiedy się „zaprzyjaźniliście”?

 

- No, wczoraj spotkałem go wracając do domu i pogadaliśmy sobie trochę.

 

- Pogadaliście sobie?! Przecież on jest naszym „wrogiem”. My go nie lubimy! – Omi nacisnął na słowo ‘my’ mając na myśli całą trójkę.

 

- To znaczy....on jest....całkiem spoko. – wydukał Tetsu mając na sobie karczący wzrok przyjaciół. Omi się chwilkę zamyślił.

 

- No, skoro mówisz, że z nim gadałeś i jest podobno spoko to ja nie będę się go czepiał, ale to nie znaczy że go lubię! – szatyn uśmiechnął się porozumiewawczo.

 

- No widzisz, jak chcesz to potrafisz być miły. – cała trójka zaczęła się wesoło śmiać.

 

 

Gdy lekcje się skończyły Ran znowu wyszedł pierwszy. Tetsu myślał że może zapomniał o tym, że chciał pożyczyć zeszyty, ale jak tylko pożegnał się z Omim i Ryuichim i szedł w stronę domu usłyszał znajomy głos z ślepej uliczki.

 

- Już myślałem, że nigdy się ciebie nie doczekam Tet-chan!

 

- A sądziłem, że już sobie poszedłeś. – odpowiedział z przekąsem. Ran się tylko uśmiechnął i poprawił niedbale grzywkę odsłaniając przy tym swoje duże piwne oczy wpatrujące się prosto w Tetsu.

 

„O kurcze.” Szatyn czuł, że się zaraz zaczerwieni. Zaczerwieni?! Czy to w ogóle możliwe?!

„Tylko spokojnie, znasz go tylko dwa dni, a poza tym to NIE dziewczyna!” Tetsu zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Gdy otworzył oczy zobaczył przed sobą Rana w BARDZO bliskiej odległości.

„O kurde!”

 

- Czy coś się stało? Dobrze się czujesz?

 

- T, tak, tylko lekko zakręciło mi się w głowie. To chyba z głodu więc chodźmy już. „Głodny chyba też jestem.”

 

Idąc Ran spoglądał czasem na młodszego chłopaka czy aby na pewno nic mu nie jest. Tetsu tylko szedł w milczeniu spoglądając na ziemię.

 

„To chyba nie tylko głód.” Ran uśmiechnął się lekko do siebie po tej myśli. Szatyn nie wiedział, że wtedy zdążył się zarumienić a Ran to zauważył.