Tetsu ze zdziwieniem spojrzał na
„napastnika”. Ran przylgnął do niego całym ciałem opierając szatyna o ścianę,
jedną ręką zatykał mu usta.
- Tylko nie krzycz, przecież nic
ci nie zrobię. – Tetsu patrzył teraz prosto w piwne oczy chłopaka.
Ran odsunął się od niego i wyjrzał
na ulicę. Szatyn nadal stał pod murem z wybauszonymi oczyma. Starszy chłopak
spojrzał na niego.
- No co tak stoisz? Chodź, nie
chce mi się wracać samemu do domu, odprowadzisz mnie. – powiedział to z takim
spokojem jakby znali się od lat a nagłe porywanie w zaułek było normalką. Tetsu
się otrząsnął.
- Że co proszę?! Dlaczego ja?! –
oczy nadal wychodziły mu z orbit ze zdziwienia.
- Normalnie. Grzecznie cię proszę
abyś mnie do domu odprowadził. Ojciec mnie przywiózł samochodem do szkoły więc
będzie mi raźniej z kimś wracać. Jeszcze mogę się zgubić. – Ran się tak
ślicznie uśmiechnął, że Tetsu kopara opadła. Brunet już nie mówił tak spokojnie
i dostojnie jak do dziewczyn w klasie, mówił całkiem normalnie, jak zwykły
chłopak, tyle tylko że barwa głosu się nie zmieniła. Taka czysta i delikatna.
- N, no dobrze. Tylko czemu ja? –
„Czemu ja się zgadzam?! To przecież jakiś świr! Ale ma taki śliczny głos. Boże,
co ja gadam?!” Tetsu wciąż przyglądał się brunetowi, który wyglądał na ulicę.
- Wszystkie dziewczyny już poszły.
Możemy iść. – poklepał Tetsu po ramieniu i lekko pociągnął za rękaw kurtki.
Szli jakiś kawałek w ciszy lecz
Tetsu wciąż zadręczało pytanie dlaczego to właśnie jego poprosił o odprowadzenie.
Ran zauważył jak młodszy chłopak bije się z myślami.
- Chciałeś mnie o coś zapytać?
- Co? Nie, nie. To znaczy tak! –
„Jaki ze mnie palant, pewnie że tak!” Ran mrugnął oczami czekając na pytanie.
- No, dlaczego to mnie poprosiłeś
o to abym ci towarzyszył do domu? Przecież wcześniej też szli chłopcy z naszej
klasy.
- Aaa, no tak. Sorki, zapomniałem
ci wyjaśnić dlaczego. Ale to w sumie jest bardzo proste. – brunet ślicznie się
uśmiechnął. Tetsu nie mógł się oderwać od tego uśmiechu, był jak magnes, no i
jego też przyciągały jego uwagę.
- Masz na imię Tetsu, tak? –
zaczął całkiem spokojnie. Szatyn przytaknął.
- No więc nie chciałem wracać z
dziewczynami bo już dzisiaj nie chce mi się z nimi rozmawiać. Co za dużo to nie
zdrowo. – znów się uśmiechnął – Więc
czekałem aż sobie pójdą. Potem stwierdziłem, że nie chce mi się samemu wracać,
ale raczej chłopaki mnie nie polubili, tylko ty z zaciekawieniem mi się
przyglądałeś. – Tetsu spojrzał na niego ze zaciekawieniem lecz starszy chłopak
nie patrzył się w jego stronę.
- Skąd wiedziałeś, że patrzę się z
zaciekawieniem, a nie na przykład ze złością?
- To się wie. Inni chłopcy
patrzyli ze złością, ty jeden nie Tet-chan.
- Hej, tylko nie –chan!
- Dlaczego? Przecież jesteś
młodszy. – Tetsu nie wiedział jak z tego wybrnąć. W sumie Ran miał rację, ale
on po prostu nie lubił jak do niego mówi się per –chan. Nawet wściekał się na
rodzinę gdy tak mówiła.
- Bo... – zaczął niepewnie – I co
z tego, że młodszy? Nie lubię jak się tak do mnie mówi! Ja do ciebie będę mówić
Ran więc ty mów mi normalnie po imieniu. – szatyn stwierdził, że to
wystarczające wyjaśnienie i powód.
- Mów do mnie jak chcesz Tet-chan.
– Ran powiedział to z wielkim przekąsem no i oczywiście znowu się uśmiechnął, a
tego Tetsu nie mógł przebić. Nie mógł się przemóc aby coś powiedzieć gdy
widział ten jego uśmiech. Zrezygnował.
Po dwudziestu minutach doszli do
ulicy, na skraju której mieszkał Testu.
- Tutaj mieszkam. Dalej chyba
trafisz sam. – powiedział to z wielką nadzieją w głosie.
- Mieszkam tam za rogiem. Szkoda,
że mnie do domu nie odprowadzisz, w końcu o to cię prosiłem.
- A niby co to? Dziewczyną jesteś,
że pod same drzwi muszę cię odprowadzać?
- Nie, ale szkoda. – Ran zaczął
się powoli oddalać. – Dzięki, że zechciałeś mi towarzyszyć! Na razie! – machnął
ręką na dowidzenia i ruszył szybkim krokiem do domu.
Tetsu popatrzył za nim. Był lekko
poirytowany, lecz szczęśliwy, tak to sam w myślach określił.
- Nie ma sprawy. Do jutra. –
powiedział to już do powietrza. Uśmiechnął się sam do siebie i poszedł do domu.
Tetsu położył się późno do łóżka
lecz nie mógł zasnąć.
„Ten Ran jest jakiś dziwny. Niby
taki normalny, zwykły chłopak, a jednak. No i jeszcze te oczy i uśmiech.”
Przypomniał sobie jak chłopak
wygląda, jego myśli skupiły się głównie na oczach i uśmiechu oczywiście. Tetsu
gwałtownie usiadł na łóżku.
- I co z tego, że ma takie śliczne
oczy! Przecież nie jest babą aby mi się podobały jego oczy! – był na siebie
wściekły. Niemal wykrzyczał to zdanie w ciemność. W tym momencie drzwi do jego
pokoju otworzyły się i stanął w nich jego młodszy brat.
- Mógłbyś po nocy nie wrzeszczeć,
rodziców obudzisz. – powiedział zaspanym głosem i ziewnął.
- A ty co robisz o tej godzinie
Souji?
- No co? W łazience byłem.
- To idź spać dalej.
- Jak mam spać jak się drzesz na
cały głos?
- Wcale się nie drę, a jeśli tak
to więcej nie będę więc wyjdź i zamknij drzwi!
- Widzisz. Znowu.
- Po prostu wyjdź!
- Jak jesteś zakochany i wściekły
z tego powodu to nie musisz się od razu na mnie wyżywać.
- CO?!
- To co słyszałeś. Wychodzę. –
Souji zdążył wyjść gdy poduszka uderzyła w drzwi.
- Co ten smarkacz sobie myśli?! –
Tetsu położył się z powrotem.
„Po prostu nie będę myśleć o nim a
w szkole nawet się nie spojrzę, a już na pewno się nie odezwę!”
Z tym postanowieniem szatyn w
końcu zasnął.
***
Gdy Tetsu wszedł do klasy Ran już
tam był, na szczęście otoczony wianuszkiem dziewczyn więc o tyle łatwiej było
chłopakowi nic do niego nie mówić. Przeszedł obok udając, że go nie widzi i
usiadł do ławki. Ran tylko zerknął na szatyna lecz nic się nie odezwał.
Podczas lekcji Tetsu próbował się
na niego w ogóle nie patrzeć lecz długo nie mógł wytrzymać. Już po paru
minutach jego wzrok tkwił na oczach Ran o ile dało się je dojrzeć spod włosów.
A za każdym razem gdy z jakiegoś powodu starszy chłopak się uśmiechał wzrok
Tetsu spoczywał na jego ustach. Dopiero głos nauczyciela wyrwał go ze
„śpiączki”.
- Tetsu, odpowiedz mi na pytanie.
- Yyyy... a mógłby pan profesor je
powtórzyć?
- Pytałem już trzy razy. O czym tak
intensywnie myślałeś, że nie mogłeś skupić się na lekcji?
Cała klasa wybuchła śmiechem.
Tetsu spojrzał się na Ran, który z zaciekawieniem mu się przyglądał. Szatyn się
lekko speszył gdyż to przecież o nim myślał.
- A więc? – nauczyciel ponowił
pytanie
- O niczym panie profesorze.
- No, tak. Czyli chyba jak zwykle.
– klasa znowu się zaśmiała. – Wpisuję ci uwagę do dziennika, że nie uważasz na
lekcji. Siadaj.
Omi odwrócił się do Tetsu
- O czym ty w ogóle myślałeś?
- No przecież powiedziałem, że o
niczym.
- Tet-kun, chyba za często
siedzisz do późna w nocy. – szatyn nic nie odpowiedział a Omi odwrócił się z
powrotem w stronę nauczyciela.
Tetsu do końca lekcji próbował się
skupić tylko na przerabianym temacie.
Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę
Ran podszedł jak gdyby nigdy nic do ławki szatyna. Omi i Ryuichi spojrzeli na
niego dziwnym wzrokiem.
- Pożyczyłbyś mi zeszyty, bo nie
mam poprzednich lekcji i niezbyt jestem w temacie?
Omi i Ryuichi teraz ze zdziwieniem
spojrzeli się na Tetsu i zrobili głupie miny a’la o_co_tu_biega?
- Dobra, pożyczę ci. – szatyn czuł
się lekko zmieszany. Jeszcze wczoraj obgadywał Rana z kolegami a teraz pożycza
mu zeszyty. No i jeszcze jego plan nie odzywania się do bruneta poszedł gdzieś
spać.
Starszy chłopak uśmiechnął się
życzliwie po czym oddalił się od ławki.
- Czegoś tu nie rozumiem. –
Ryuichi nie krył zdziwienia – Czy coś nas ominęło? Kiedy się
„zaprzyjaźniliście”?
- No, wczoraj spotkałem go
wracając do domu i pogadaliśmy sobie trochę.
- Pogadaliście sobie?! Przecież on
jest naszym „wrogiem”. My go nie lubimy! – Omi nacisnął na słowo ‘my’ mając na
myśli całą trójkę.
- To znaczy....on jest....całkiem
spoko. – wydukał Tetsu mając na sobie karczący wzrok przyjaciół. Omi się
chwilkę zamyślił.
- No, skoro mówisz, że z nim
gadałeś i jest podobno spoko to ja nie będę się go czepiał, ale to nie znaczy
że go lubię! – szatyn uśmiechnął się porozumiewawczo.
- No widzisz, jak chcesz to
potrafisz być miły. – cała trójka zaczęła się wesoło śmiać.
Gdy lekcje się skończyły Ran znowu
wyszedł pierwszy. Tetsu myślał że może zapomniał o tym, że chciał pożyczyć
zeszyty, ale jak tylko pożegnał się z Omim i Ryuichim i szedł w stronę domu
usłyszał znajomy głos z ślepej uliczki.
- Już myślałem, że nigdy się
ciebie nie doczekam Tet-chan!
- A sądziłem, że już sobie
poszedłeś. – odpowiedział z przekąsem. Ran się tylko uśmiechnął i poprawił
niedbale grzywkę odsłaniając przy tym swoje duże piwne oczy wpatrujące się
prosto w Tetsu.
„O kurcze.” Szatyn czuł, że się
zaraz zaczerwieni. Zaczerwieni?! Czy to w ogóle możliwe?!
„Tylko spokojnie, znasz go tylko
dwa dni, a poza tym to NIE dziewczyna!” Tetsu zamknął oczy i wziął głęboki
oddech. Gdy otworzył oczy zobaczył przed sobą Rana w BARDZO bliskiej
odległości.
„O kurde!”
- Czy coś się stało? Dobrze się
czujesz?
- T, tak, tylko lekko zakręciło mi
się w głowie. To chyba z głodu więc chodźmy już. „Głodny chyba też jestem.”
Idąc Ran spoglądał czasem na
młodszego chłopaka czy aby na pewno nic mu nie jest. Tetsu tylko szedł w
milczeniu spoglądając na ziemię.
„To chyba nie tylko głód.” Ran
uśmiechnął się lekko do siebie po tej myśli. Szatyn nie wiedział, że wtedy
zdążył się zarumienić a Ran to zauważył.