Pocałunki w mroku: Akt V: Zauroczenie

 

Powoli się ściemniało. Arael postanowił wyruszyć wcześniej aby mieć więcej czasu. Jest jesień więc noc jest dłuższa, a co za tym idzie w mieście bawi się więcej wampirów. Anioł postanowił od razu udać się do gotyckiego budynku. Gdy podleciał na bezpieczną odległość nie usłyszał żadnych dźwięków muzyki, widocznie dzisiaj wampiry przeniosły się gdzie indziej z imprezą. Mimo to wszedł do środka.

 

Słońce zaszło. Sadhel otworzył swoje zielone oczy i od razu coś wyczuł. Wyczuł Araela. Wstał z łóżka, założył koszulę i powoli zaczął iść w kierunku pokoju na końcu korytarza.

 

Anioł rozejrzał się po pomieszczeniu. W kącie nadal leżały ludzkie zwłoki, smród zgnilizny już się roznosił. Arael jeszcze raz wyjął swój krzyżyk i pomodlił się. W ciszy wyczuł czyjąś obecność, poczuł, że z pewnością jest to wampir. Wstał lecz tym razem nie schował krzyża. Sadhel wszedłszy do pokoju zobaczył anioła, któremu srebrne włosy połyskiwały w świetle księżyca. Arael go nie poznał gdyż wampir stał w cieniu, błyszczały mu jedynie białe pasemka wyróżniające się na tle czarnych włosów.

 

- Jak się nazywasz? – pierwszy zapytał Sadhel.

 

- Zwą mnie Arael, jestem jednym z aniołów Zwierzchnictwa.

 

- A więc jednak to prawda. – i Sadhel zaśmiał się sam z siebie.

 

- Słucham? A kim ty jesteś? Czy to ty byłeś tutaj dziś rano?

 

- Czyli jednak mnie wyczułeś.

 

- Więc widziałeś jak rozmawiałem z demonem?

 

- Tak, widziałem. Nawet sam z nim rozmawiałem i powiedział mi parę ciekawych rzeczy na twój temat.

 

- Powiedział ci, że szukam Sadhela!?

 

- Tak, że szukasz Sadhela, aby z powrotem wrócił do Klatki Potępionych. Ale ja tam nie wrócę.

 

- „Nie wrócę”? – anioł się wzdrygnął.

 

Sadhel wyszedł z cienia ukazując swoje zielone, błyszczące w ciemności oczy.

 

- SADHEL! – anioł się cofnął.

 

- Co, zdziwiony? – wampir się uśmiechnął – Chcesz to zrobić w trudniejszy sposób czy się jakoś dogadamy? Co ty na to? Zostawisz mnie w spokoju, albo się trochę zabawimy, ale to nie będzie zabawne, przynajmniej dla jednego z nas.

 

- Nigdy nie odpuszczę! Muszę wykonać zadanie!

 

- A, zadanie! Trzeba słuchać tych z góry no nie?

 

- Jestem aniołem, to mój obowiązek.

 

- No tak, obowiązki. Czyli nie zrezygnujesz?

 

- Nigdy! – Arael się ucieszył, że potrafił być taki stanowczy, lecz niestety czekała go teraz walka.

 

Sadhel szybko rozejrzał się po pokoju. Zauważył kominek, a nad nim wisiały dwie szable (obok jeszcze dwa miecze, ale szable są ładniejszą bronią białą -dop. autorka). Wampir skoczył do nich po czym jedną rzucił aniołowi.

 

- Co ty na to żeby było fair? Niech lepszy zwycięży. – Sadhel nie chciał zabić anioła, nie chciał aby się powtórzyła tamta sytuacja, no i był jeszcze jeden powód...

 

Arael pierwszy się rzucił do walki, nie chciał aby wampir go czymś zaskoczył. Sadhel zrobił unik. Od początku było jasne, że jest od anioła lepszy i silniejszy, ale na razie mu tego nie pokazywał. Po paru pchnięciach, natarciach i uskokach Arael został przybity do ściany, a szabla przebiła płaszcz na ramieniu. Sadhel przybliżył się do niego, stali teraz prawie twarzą w twarz, gdyż wampir był od niego prawie wyższy o głowę. Arael zaglądał mu w zielone oczy, były jak dwa rozpalone ogniki świecące raz na żółto, raz na zielono. Anioł się zdziwił gdy wpatrywał im się dłużej. Nie miały takiego samego blasku co oczy wampira, którego wcześniej spotkał, były inne, pełne żalu. Prosiły o przebaczenie i zrozumienie. Sadhel zauważył co robi Arael i spuścił wzrok.

 

- Czemu wpatrujesz się w moje oczy? – powiedział to zimnym i pustym głosem.

 

- One...są takie...smutne... – Arael nie mógł kryć co czuje – Są pełne smutku zebranego po wielu chwilach męczarni.

 

- One nie są smutne. Są pełne nienawiści. – Sadhel znów spojrzał na anioła, tym razem jednak ze złością.

 

- Czemu sam się oszukujesz? Twoje serce cierpi, powiedz czemu.

 

- To nie twoja sprawa dzieciaku. – wampir ledwo się powstrzymywał przed powiedzeniem wszystkiego co mu leży na sercu. Ta dobroć płynąca z oczu i twarzy anioła przyprawiała go o zawroty głowy. Nie mógł już wytrzymać bólu.

 

- Jak twoje serce może się litować nad kimś kto za chwilę może cię zabić?

 

- A zabijesz mnie? – Arael próbował ciągnąć dalej rozmowę. Wiedział, że to go może uratować, ale czuł też potrzebę pomóc temu wampirowi. Coś go ciągnęło do jego potępionej duszy. Mimowolnie spojrzał na jego usta, były krwistoczerwone i wąsko ściągnięte; twarz, biała jak śnieg cera i te oczy.

Sadhel widział ruchy jego wzroku, sam też patrzył gdzie indziej. Jego wzrok obłędnie szukał żyły tętniczej na szyi jego ofiary. Po przespanym dniu czuł głód. Serce Araela biło tak szybko, że wampir widział pulsującą krew w jego żyłach. Jedną rękę nadal trzymał na rękojeści szabli, drugą zaś ścisnął mocno nadgarstek ofiary po czym zbliżył swe usta do szyi anioła a wysunięte kły zaświeciły złowieszczo. Araelowi strach przesłonił oczy, wiedział co go czeka. Głodnego wampira nic nie odwiedzie od pożywienia się. Sadhel dotknął wargami teraz już bladej z przerażenia skóry anioła. Była delikatna jak aksamit, serce zaczęło mu bić szybciej; jeśli to zrobi-zabije go, głód był tak potworny, że wypił by mu całą krew. Dotknął kłami miejsca gdzie pulsowała żyła. Wampir nie mógł już się opanować, teraz coś innego zawładnęło jego ciałem, dawno już się tak nie czuł. Arael zamiast wbitych zębów na szyi poczuł nań delikatny pocałunek, potem drugi. Pocałunki Sadhela były tak miłe i przyjemne. Anioł zamknął oczy i wszystkimi zmysłami czuł teraz jedno, jak usta wampira muskają jego skórę. Czarnowłosemu popłynęła łza, nie wiedział co się z nim dzieje, dalej całował anioła po szyi zmierzając w kierunku twarzy. Spojrzał teraz Araelowi prosto w oczy i rozluźnił uścisk ręki, wyjął szablę ze ściany i upuścił na podłogę, rozległo się głośne brzęknięcie. Lecz nic nie rozproszyło uwagi wpatrujących się w siebie postaci majaczących w ciemności, oświetlanych jedynie przez promienie księżyca. Anioł spojrzał na jeszcze nie wyschniętą łzę na policzku Sadhela. Przybliżył się i pocałował go w miejscu gdzie była owa łza.

 

- Nie płacz… - powiedział to strasznie cicho gdyż głos mu się jeszcze załamywał, lecz wampir to usłyszał, chciał to usłyszeć.

 

Zbliżył powoli swe usta do anielskich i złożył na nich delikatny ciepły pocałunek. Gdy otworzył oczy zobaczył, że Arael mu się przypatruje. Pocałował go jeszcze raz, lecz tym razem anioł odwzajemnił pocałunek tak samo gorącymi ustami jak wampira. Sadhel przybliżył się jeszcze bardziej lecz poczuł pieczenie na skórze. Gdy spojrzał w dół zauważył srebrny krzyżyk na piersi anioła, jego oczy zaiskrzyły się żółtym blaskiem. Złapał krzyż, tak że ręce zaczęły mu się palić, pociągnął i zerwał łańcuszek, odrzucił srebrny naszyjnik na podłogę. Ten podskoczył parę razy i zniknął w ciemnościach. Sadhel podpierał się jedną ręką na ścianie i patrząc w stronę gdzie rzucił krzyż ciężko dyszał. Arael patrzył z przerażeniem na męki wampira. Podniósł jego prawą rękę i ucałował miejsce poparzenia.

 

- Przepraszam, to moja wina. Gdybym schował krzyżyk…

 

Sadhel gwałtownie odwrócił się do twarzy Araela, jego kły błyszczały a kosmyki włosów przyklejały się do spoconej twarzy.

 

- NIGDY NIE MÓW, ŻE COŚ JEST Z TWOJEJ WINY! – wycedził przez zęby a jego niegdyś zielone oczy, teraz świeciły na żółto.

 

Anioł się przestraszył. Przed chwilą taki zagubiony i czuły a teraz zwykła wampirza bestia. Ale jego żółty ogień zgasł a z oczu popłynęły łzy. Spuścił głowę, nie chciał żeby Arael widział jak on płacze, nie zniósł by tego smutku w jego oczach, tej litości, tej…miłości. Ale Arael się opanował, od razu odrzucił myśl o tym, że Sadhel jest zwykłą bestią, on był inny, pełen czułości i miłości. Patrzył jeszcze chwilę na jego spuszczoną głowę poczym przytulił się do niego jak najmocniej, wtulił się w jego ramiona i po cichutku rzekł

 

- Nie płacz już więcej, proszę cię…

 

Sadhel spojrzał na niego ze zdziwieniem. Jego łzy kapały teraz na srebrne włosy anioła. Przez okno wpadł mocniejszy zimny wiatr, który rozwiał mu czarne długie włosy. Wampir także przytulił anioła.

 

- Aniołku, twa dobroć przeszywa na wskroś moje serce i pali mą potępioną duszę. Czy muszę tak cierpieć za męki mej przeszłości?

 

- Myślałem, że chociaż trochę ukoję twoje serce.

 

- Mojego serca nic już nie ukoi.

 

Arael spojrzał na Sadhela, jego oczy patrzyły teraz ze spokojem na twarz anioła. Wampir przeczesał jego srebrzyste włosy poczym ujął go za podbródek i wtopił się delikatnie w jego usta pochłaniając słodki smak jego warg, Arael odwzajemnił pocałunek z rozkoszą.