Pocałunki w mroku: Akt IX: Grzech śmiertelny

 

Zimny jesienny wiatr obudził Araela. Gdy otworzył oczy ujrzał blado świecący księżyc a później ciało Girthiona. Patrzył się na niego jeszcze chwilę przerażonymi oczami po czym rozpłakał się. Dopiero teraz łzy mu mogły swobodnie płynąć wyrzucając z siebie wszystkie uczucia, które kłębiły się w sercu, wcześniej sparaliżował je strach. Anioł wtulił się jeszcze mocniej w ramiona Sadhela. Ten się w tym momencie obudził i widząc jego płacz przytulił go mocno. Ten się na niego spojrzał zapłakanymi oczyma.

 

- Zabiłeś go, prawda?

 

Słowa anioła zabrzmiały jak wyrok w sądzie skazujący na śmierć, która i tak dawno go dopadła, a raczej jej część.

 

- Tak.

 

- To...dobrze. – Arael powiedział to z takim spokojem w głosie i obojętnością, że Sadhel się przeraził, czy anioł w ogóle wiedział co mówi?!

 

- Ratowałeś mi życie, czyż nie dlatego go zabiłeś? Ratowanie kogoś bliskiego jest ważniejsze niż życie porywacza.

 

Sadhel słuchał z przerażeniem tych słów, przecież niebo głosi, każde życie jest cenne, nawet to najgorsze. Złapał Araela za ramiona i spojrzał mu w oczy, które zdawały się być nieobecne. Czoło anioła zrosił pot, wampir dotknął go ręką, było gorące.

 

- Schowaj skrzydła, muszę cię stąd zabrać!

 

Arael zrobił jak mu nakazał Sadhel, lecz lewe skrzydło sprawiło mu ból. Wampir ubrał go w płaszcz i wziął na ręce, ale zaraz odezwała się rana na ramieniu. Arael lekko jej dotknął.

 

- To...przeze mnie...przepraszam... – łzy mu ciekły po policzkach. Spojrzał na Sadhela zamglonymi przez gorączkę oczyma. Ujął go za twarz i pocałował.

 

- Przepraszam...

 

- To nie twoja wina, sam tu przyłaziłem, a poza tym, gdybym nie uciekł z Klatki Potępionych w ogóle by cię tu nie było. – ironia w jego głosie nie uspokoiła jednak Araela. Postanowił samodzielnie dolecieć tam gdzie zmierzał z nim Sadhel. Wampir natychmiast przywrócił mu zdrowy rozsądek. Usta zamknął pocałunkiem aby nie było protestów i wziął go na ręce i nawet ból ramienia mu w tym nie przeszkodził. Wolał sam cierpieć niż żeby Arael cierpiał jeszcze bardziej.

Gdy wylecieli przez okno anioł złapał się mocno za szyję Sadhela, oparł głowę na jego ramieniu i zamknął oczy w półśnie. Wampir zerknął na niego, wyglądał słodko, tylko krople potu i szramy mąciły spokój jego twarzyczki.

 

- Ty naprawdę jesteś aniołem. – i Sadhel uśmiechnął się życzliwie do Araela choć on tego nie zauważył.

 

Gdy lecieli przez miasto zaczął padać deszcz więc Sadhel przyspieszył trochę i wkrótce byli na miejscu, w „mieszkaniu” Sadhela na 51 ulicy, w starym gotyckim budynku.

 

Wampir położył Araela na łóżku i rozpalił w kominku. (raczej w tym co z niego zostało^^ - dop. autorka) Anioła przykrył kołdrą a sam usiadł na podłodze obok ognia i zaczął rozmyślać o tym co zrobił. Zabił Girthiona. Wypił mu krew gdy powinien go zostawić na wpół żywym, wtedy by cierpiał za to co zrobił Araelowi. Ale on zrobił to, pragnienie było silniejsze, wypił tą plugawą krew piekieł, która jednak była słodsza niż wszystkie inne na ziemi. Miała smak potępienia jakże bliski wampirowi, stworzeniu upokorzonemu przez los i naznaczonego piętnem niewyobrażalnie długiego życia. Lecz wampir był bliżej śmierci niż szczęścia, dlatego odbierał ludziom ten życiodajny eliksir zwany krwią by uciec od zbliżającej się pustki. Tak rozumiał swój żywot Sadhel i gdy inni nazywali to darem, on przeklinał ten „dar” po wsze czasy.

 

Gdy wampir rozmyślał ktoś z tyłu objął do za szyję a wampir zobaczył srebrne kosmyki spływające po jego ramieniu.

 

- Masz gorączkę, powinieneś leżeć!

 

- Chciałem ci podziękować. Nie zrobiłem tego jeszcze, prawda? – miękkość głosu Araela uspokoiła wampira. Odwrócił się i posadził go obok siebie.

Słychać było jedynie szum deszczu i trzaskanie płomieni gdy siedzieli chwilę w milczeniu i wpatrywali się sobie w oczy. Arael przypomniał sobie jak mu się zrobiło żal gdy pierwszy raz  zajrzał w oczy Sadhelowi, lecz teraz już wiedział, że nie odczuwał tylko żalu i smutku ale coś jeszcze. Nagle jego wzrok przykuła jeszcze nie zagojona rana przy ramieniu. Przysunął się bliżej wampira i delikatnie pocałował go w to miejsce.

 

- Jutro nie będzie po niej śladu.

 

- Ale na długo zostanie blizna. – troska w głosie Araela aż go uszczęśliwiła.

 

- Nigdy nikt nie był dla mnie taki dobry jak ty. Przynajmniej nie w tym życiu.

 

Arael tylko się słodko uśmiechnął i pocałował delikatnie go w usta. Sadhel odwzajemnił tą słodkość. Po chwili nie mogli oderwać się od siebie, gorące pocałunki błądziły zarówno po ustach jak i po szyi. Sadhel powoli położył Araela na podłodze nie przestając go całować i jednocześnie ściągając kołdrę z łóżka aby nie kładł się na zimnych deskach. Anioł zarzucił mu ręce na szyję palcami bawiąc się długimi kosmykami jego czarnych włosów. Wampir delikatnie i powoli wsunął rękę pod sweter Araela i błądził nią po jego nagim torsie dopóki nie natrafił palcem na krzyżyk.

 

- A! To ten twój krzyżyk! Kurcze, sam ci go zawiesiłem.

 

Arael zmieszał się. Co z tego, że to Sadhel mu go zawiesił. To jego, teraz głupi, krzyżyk przerwał najpiękniejszą chwilę na ziemi jakiej anioł nigdy nie zaznał. Inaczej to robił Belial i Girthion, brutalnie, bez czułości, a Sadhel tak delikatnie, pieszczotliwie, aż nie można było się oderwać, a tu taka gafa! Arael pośpiesznie zdjął krzyżyk i położył go na kominku poczym ucałował palec wampira w miejscu gdzie święty znak go poparzył.

 

- Przepraszam. – poczym zaczął go całować w usta, złapał za koszulę i delikatnie pociągnął na dół. Wampir się temu nie opierał.

 

Ich pocałunki chodziły po twarzy i szyi, a ręce błądziły po ciele jak u ślepca. Sadhel zdjął z Araela sweter a jego usta pieściły teraz nagi tors. Włosy anioła rozrzucone po podłodze odbijały czerwony blask płomieni, które ogrzewały ich ciała. Sadhel zdjął koszulę ukazując umięśnione ciało z piętnem na ramieniu. Teraz również ręce i usta Araela krążyły po skórze wampira. Ich wargi znów się spotykały w namiętnych pocałunkach, których oboje nie mieli dosyć. Zakochali się w spijaniu słodyczy ze swych ust.

Nie przestając całować Sadhel powoli zjechał rękami po ciele Araela w kierunku spodni i bardzo wolno zaczął je rozpinać. Wiedział, że musi być dla niego delikatny i uważać co robi chociaż to było nie wykonalne gdyż równie mocno pragnął jego ciała co wcześniej miłości, a zakochał się w nim bardzo mocno, jak nigdy jeszcze żaden wampir w aniele, samemu nie wiedząc jak i dlaczego.

Arael nie miał nic przeciwko temu, nawet sam pomógł mu rozpiąć swoje spodnie. Gdy wampir ściągnął je z niego rozpiął swoje spodnie i je zdjął o wiele szybciej niż Araela. Pochylił się nad nim i złożył mu jeszcze jeden z mocnych pocałunków, które dzisiejszej nocy rozgrzały mu ciało. Lecz anioł nie sądził, że to co teraz się stanie dosłownie rozpali mu ciało goręcej niż wszystkie dotychczasowe pocałunki.

Sadhel wszedł w Araela najgoręcej jak tylko potrafił. Anioł złapał się mocno kołdry i zroszone potem ciało zaczął wyginać w różnych kierunkach. Sadhel nie przestając całował go po brzuchu. Włosy przykleiły mu się do mokrej twarzy, a ręce błądziły w okolicy bioder anioła. Ich oddechy zrównały się teraz z szybkimi biciami serc i ruchem ich ciał. Mimo iż przez otwarte okna do pokoju wpadał zimny wiatr nic nie mogło ostudzić rozgrzanych ciał kochanków, którzy upajali się każdą chwilą swojej obecności.

Arael powoli zapominał o tym co mu się dzisiaj przytrafiło, o złamanym skrzydle i zbrukanym ciele. Teraz liczył się tylko Sadhel, jego bliskość. Zapomniał o ziemi, zapomniał o niebie, nic nie było prócz Sadhela, który rozpalał jego ciało od środka. Paznokcie anioła niemalże wbijały się w podłogę, kręgosłup wyginał się w różne strony, a pot i jęki rozkoszy wiły się po każdym zakamarku jego ciała.

Sadhel powoli przyspieszał tempa, czuł, że od środka go zaraz rozerwie. To były najpiękniejsze chwile w jego życiu, chciał by trwały jak najdłużej, nie, aby trwały wiecznie. Chciał zatrzymać tą chwilę na zawsze. Pocałował jeszcze parę razy ciało Araela poczym nadszedł szczyt i wampir czuł się jakby dotknął znienawidzonego nieba, które w tym momencie wydało mu się obojętne. Szczyt ten wygiął jego ciało do tyłu odrzucając tym samym czarne włosy, z których spadające srebrne krople zrosiły podłogę. Arael wygiął głowę do tyłu i mimowolnie rozłożył swe skrzydła w tym pięknym momencie rozkoszy. Anioł nawet nie poczuł bólu złamanego skrzydła. Pojedyncze pióra pospadały gdzieniegdzie na podłogę. Sadhel opadł nachylając się nad Araelem ciężko dysząc. Jego czarne włosy zgubiły się pośród srebrnej rzeki długich włosów Araela. Wampir patrzył chwilę w oczy aniołowi. Ten zarzucił mu ręce na szyję i gorąco pocałował. Sadhel odrzucił włosy Araela gdzieniegdzie przyklejone przez pot do jego twarzy.

 

- Już dawno nie czułem takiej słodkości na ustach i jednocześnie takiej goryczy w sercu w obawie, że mógłbym cię kiedykolwiek stracić. – i pocałował anioła w czoło.

 

Arael posmutniał. Jutro będą go szukać, nie było go cały dzień i noc. Nie może z nim zostać. Przy tej myśli rozkosz w sercu ustąpiła miejsca smutkowi. Oczy mu się zaszkliły od napływających łez. Nie chciał teraz uciekać od szczęścia. Wampir domyślił się o czym myśli Arael, lecz nie chciał aby znów płakał. Pocałował go w powieki a gdy pojawiła się pierwsza łza zmył ją również pocałunkiem.

 

- Nie płacz – i uśmiechnął się – bo się przeziębisz.

 

Anioł się lekko roześmiał przez łzy. Złożył skrzydła gdyż dzięki Sadhelowi chociaż teraz nie czuł bólu. Wampir wziął prześcieradło z łóżka gdyż na kołdrze leżeli i położył się obok Araela przykrywając jego i siebie. Anioł położył mu na piersi głowę i pogładził brzuch ręką. Sadhel objął go ramieniem, teraz jego dręczyły myśli o rozstaniu, lecz to Arael odezwał się pierwszy

 

- Wiesz, że rano muszę wrócić.

 

- Nie musisz. Uciekniemy gdzieś razem.

 

- To głupie, znajdą nas.

 

- No to uciekniemy na inny kontynent. Miną wieki zanim nas wyśledzą.

 

Anioł usiadł i spojrzał na Sadhela.

 

- I bym każdego dnia z niepokojem wpatrywał się w niebo i czekał aż po nas przylecą?! Za zabicie anioła i za gwałt na nim jest taka sama kara!

 

- Przecież cię nie zgwałciłem!

 

- Oni to tak odbiorą!

 

- Bo są niesprawiedliwi i głupi!

 

- Nie mów tak! Kto przy zdrowych zmysłach może pomyśleć, że anioł zakocha się w wampirze?!

 

- To znaczy, że co, ty jesteś nienormalny?!

 

Araelowi napłynęły do oczu łzy gniewu.

 

- WIDOCZNIE JESTEM NIENORMALNY, SKORO CIĘ KOCHAM!

 

Anioł uderzył Sadhela po twarzy, położył się do niego plecami i zapłakał. Były to łzy gniewu, ale także bezsilności i złości na samego siebie, że wygadywał głupoty. Dlaczego cały czas wymyślał powody, dla których mieliby nie uciekać, bo niby nie ma sensu. Chyba za bardzo był przywiązany do nieba, w końcu to był jego dom, tam mieszkają jego bracia, przyjaciele oraz Bóg. (sorry za tą religijność i wiarę, ale to w końcu anioł, więc lubi Boga, ne?^^ dop. autorka). Ale kocha też Sadhela i nie chce aby znów trafił do Klatki Potępionych.

Sadhel za to obwiniał siebie, że za mocno naciskał aby uciekli, bo przecież miejscem Araela jest niebo, nie umie żyć na ziemi. Poza tym przez jego słowa anioł się rozpłakał, a wampir przyrzekł sobie, że nie dopuści do tego aby on ronił łzy, szczególnie przez niego samego. Była to pierwsza ich kłótnia, chyba jedyna w wampirzym życiu Sadhela gdzie pierwszy postanowił przeprosić. Przytulił mocno Araela, ale nie na tyle by mu zrobić krzywdę, ale wystarczyło aby nie mógł się wyrwać dopóki wampir nie powie mu wszystkiego co ma do powiedzenia.

 

- Puść mnie! Słyszysz?! Zostaw! – Arael próbował się uwolnić z uścisku, lecz gdy poczuł delikatny pocałunek na uchu i miękkie, ciche słowa

- Proszę, wysłuchaj mnie mój aniołku. – uspokoił się trochę.

 

- Nie powinienem naciskać i przesadziłem z osądami, ale chcę stąd uciec, dla ciebie, dla nas. Chcę opuścić to przeklęte miejsce razem z tobą. Nawet gdyby nas znaleźli to cieszyłbym się, że spędziłem chwile wolności z tobą. Nie wytrzymam rozstania po miłowaniu cię tylko parę dni. Chciałbym aby ta noc nigdy nie minęła, ale wiesz że to niemożliwe. Chcę być z tobą. Kocham cię. – po tych słowach pocałował anioła w kark.

 

- Oboje zawiniliśmy. Ty chcesz uciec od nieba na zawsze, ja chcę zostać z nim na zawsze, lecz zawsze chcę być także z tobą. – anioł zamknął oczy a po policzkach popłynęły mu łzy.

 

Sadhel rozluźnił uścisk i już miał zabrać ręce gdy złapał je Arael.

 

- Nie, proszę. Jeśli to miałaby być ostatnia nasza noc to jeszcze chcę czuć bliskość twego ciała.

 

Anioł przytulił się jego rękoma. Wampir usłyszał, że Arael mówi przez łzy próbując żeby on tego nie usłyszał. Ale tym razem Sadhel nie odwrócił go w swoją stronę, tak mu było dobrze gdy obejmował srebrnowłosego, wtedy czuł, że może go cały czas chronić. Pocałował go tylko na dobranoc w kark. Arael natomiast czuł się bezpieczny w jego ramionach, jak nigdy dotąd, nawet w niebie.