Pocałunki w mroku: Akt XIII: Ostatnia litania

 

Sadhel lecąc wprost przed siebie dotarł na krańce miasta a stąd tylko mały kawałek do jego mieszkania. Był dopiero wieczór ale on już chciał się spotkać z Araelem. Chciał go ujrzeć i objąć i już nigdy nie puścić. Czuł się źle po tym co zrobił, po tym jak wypił krew tym wszystkim demonom i teraz ona krążyła w jego żyłach. Chciał się poczuć znów bezpieczny, po tych wszystkich przeżyciach z dzisiejszego dnia.

 

Wampir po parunastu minutach lecąc nad miastem znalazł się z powrotem w swoim mieszkaniu. Był cały przemoczony toteż zdjął mokry płaszcz i koszulę i rozpalił w kominku. Chciał aby jak najszybciej jego przeznaczenie przyleciało do niego z nieba. Położył się do łóżka i zasnął z myślami o Araelu.

 

***

 

Anioł wyszykował się już do lotu na ziemię gdy do pokoju wszedł Raum.

 

- Co tu robisz? – zapytał spokojnie aniołka

 

- Przyszedłem się pożegnać. – odpowiedział smutnym głosem

 

- Pożegnać?

 

- Na pewno macie zamiar uciec, prawda? Bo przecież nie możecie tu zostać. – Arael się mocno zdziwił. Sam nie wiedział co zrobią. Uciekną czy zostaną...

 

- Może. Jeszcze nie wiem.

 

- No co ty! Przecież go zabiją! – Raum zapłakał – A wtedy ty będziesz smutny i nic cię nie pocieszy. A jak anioł jest smutny i nic nie może ukoić jego bólu to anioł umiera. A ja nie chcę abyś ty umarł. – gorzkie krople spływały mu coraz gęściej po policzkach.

Arael bardzo posmutniał. Podszedł do aniołka i go mocno przytulił, Raum objął go w pasie.

 

- Jeśli miałbym umrzeć to tylko z miłości, a jeśli tak by się stało to i tak zawsze pozostanę w twoim sercu, przecież wiesz. – srebrnowłosy odsunął lekko od siebie aniołka, popatrzył mu głęboko w zapłakane oczy poczym pocałował delikatnie w czoło. Raum się lekko zarumienił.

 

- Nigdy o tobie nie zapomnę Araelu. – spróbował się uśmiechnąć i wybiegł szybko z pokoju nadal roniąc łzy.

 

- Ja ciebie też aniołku. – uśmiechnął się smutno. Wziął swój płaszcz i wyszedł.

 

 

Był cały przesiąknięty deszczem lecąc nad miastem. Była już jedenasta gdy dolatywał do mieszkania Sadhela. Arael podleciał do okna i zobaczył przez nie śpiącego wampira. Wszedł do środka po cichu. Zdjął przemoknięty płaszcz i ogrzał się chwilę przy kominku. Nie zapomniał też o zdjęciu swojego krzyżyka. Podszedł do łóżka, ukucnął i spojrzał się na śpiącego Sadhela. Wydał mu się piękny. Odgarnął z jego twarzy kosmyki włosów i pocałował go lekko w różowe usta. Wampir otworzył oczy i jakiż piękny wydał mu się widok jaki ujrzał. Wprost przed sobą miał bladobłękitne oczy Araela wpatrzone w niego. Uśmiechnął się do tego widoku, miał wielką nadzieję, że to nie sen.

 

- Dzieńdobry, a raczej dobry wieczór śpiochu. – anioł się do niego uśmiechnął.

 

- Też byś spał. – Sadhel usiadł na łóżku i przytulił mocno do siebie ukochanego – cały dzień cię nie widziałem. Stęskniłem się. Tak bardzo chciałem cię znów ujrzeć.

Arael odwzajemnił uścisk

 

- Też tęskniłem. – z oczu spłynęła mu łza radości. Sadhel ją zauważył i scałował, wiedział dlaczego anioł teraz płacze.

 

- Nie możemy tu długo zostać, ścigają mnie.

 

- Jak to ścigają? Co się stało?

 

- Dopadły mnie trzy demony i zabrano mnie do Rady Najwyższych. Wampiry wydały na mnie wyrok śmierci. Belial zabrał mnie do piekła gdzie mieli mnie zgładzić za zabicie Girthiona no i uciekłem. – Arael otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.

 

- Jak to?! To stało się dzisiaj? To znaczy, że mogą tu niedługo przylecieć!

 

- Wiem, dlatego musimy już iść. Czekałem na ciebie bo przecież nie pozwolę aby cię dopadły. – Sadhel teraz się szybko ubrał. To samo nakazał zrobić aniołowi. Złapał go za rękę i wylecieli z powrotem w nocny deszcz.

 

Wampir sam nie wiedział gdzie lecą, teraz nie miał zamiaru gdzieś daleko uciekać, deszcz by im tylko teraz przeszkadzał. Musieli schronić się na tą jedną noc gdzieś gdzie ich nie znajdą. Arael nie wiedział o czym teraz myśli Sadhel, leciał za nim posłusznie trzymając go mocno za rękę.

 

Po jakimś czasie dotarli prawie na drugi koniec miasta i podlecieli do starego budynku, w którym wszystkie okna były pozabijane deskami. Sadhel wyrwał je w jednym oknie i wlecieli do środka, w pomieszczeniu unosił się zaduch i pełno kurzu. Arael gdy wleciał zakaszlnął trochę.

 

- Nic ci nie jest?

 

- Nie, to tylko od tego kurzu i pyłu.

 

- Jakoś to musimy dzisiaj przeżyć. – wampir uśmiechnął się niepewnie. Arael go przytulił i już chciał pocałować, lecz Sadhel odwrócił twarz.

 

- Co się stało?

 

- Nic, przepraszam...to znaczy...ja... – wampir chciał to z siebie wyrzucić, ciążyło mu to na sercu, szczególnie gdy był z Araelem, poczuł się jakby go okłamywał, dlatego... - ...ja...zabiłem każdego napotkanego demona w Piekle i wypiłem ich krew. – powiedział jednym tchem nie patrząc w oczy swojemu rozmówcy. Anioł chwilę milczał lecz w końcu go pocałował namiętnie w usta. Sadhel się zdziwił.

 

- Jeśli to było jedyne wyjście, to rozumiem. Wiem, że jesteś wampirem i to jest silniejsze od ciebie chociaż nie chciałbym tego...

 

Sadhel pogładził aniołka po policzku

 

- Właśnie za to cię pokochałem, za twoją wyrozumiałość. – i odwzajemnił jego namiętny pocałunek. Stali tak przez chwilę jedynie się całując i przytulając, nie zauważyli nawet gdy przestało padać. Obydwaj prawie jednocześnie obejrzeli się w kierunku okna patrząc teraz na bezchmurne niebo z milionem gwiazd i lśniącym na srebrno księżycem. Arael podszedł do okna i ostrożnie się rozglądając wokoło wyleciał na dach, Sadhel podążył za nim.

 

- Nie możemy przecież stracić tak pięknej nocy. – anioł uśmiechnął się do wampira a ten patrzył również z uśmiechem na ustach jak Arael cieszy się widokiem gwiazd na niebie jak małe dziecko. Srebrnowłosy krzyknął nagle radośnie

 

- Patrz! Spadająca gwiazda! Trzeba pomyśleć życzenie! – i szybko zamknął oczy. Sadhel tylko się znów uśmiechnął. Jedno życzenie już mu się spełniło a Arael pomyśli za niego drugie.

 

Anioł ledwo zdążył otworzyć oczy jak Sadhel go namiętnie pocałował. Tym razem w pocałunkach przeszedł na szyję i obojczyk, znów chciał poczuć ciepło ciała anioła, którego tak kochał. Położyli się na zimnym i mokrym betonie, ale to im nie przeszkadzało, mieli siebie. Światło księżyca odbijało się teraz w srebrnych włosach Araela i białych kosmykach Sadhela. Znów byli razem a jedynymi widzami były gwiazdy i księżyc.

 

Leżeli później przytuleni do siebie, przykryci tylko płaszczem i wpatrywali się w gwiazdy. Sadhel przeczesywał palcami włosy anioła, czuł się tak dobrze u jego boku, taki wyzwolony od wszystkich trosk jakie cały czas nękają jego serce i przytulił go jeszcze mocniej. Arael poczuł się teraz jeszcze bezpieczniej, uwielbiał czuć jego ciepło.

Leżeli tak chyba jeszcze przez pół godziny gdy Arael nagle wstał i spojrzał w niebo.

 

- Czuję jakiś niepokój.

 

- To pewnie demony i diabły się zbliżają. – wampir zaczął się pośpiesznie ubierać. Anioł też już się ubrał i nagle coś go tknęło.

 

- To nie Piekło, to... – Sadhel spojrzał się zdziwiony na Araela, ten patrzył z niepokojem w jego stronę. Nagle wokół nich rozbłysło jasne światło oślepiając ich obojga. Wampir zdążył jeszcze tylko krzyknąć imię ukochanego.

 

Czarnowłosy otworzył powoli oczy osłaniając się ręką od jasnego światła. Znajdowali się teraz w białym pomieszczeniu, obok niego stał Arael, nie patrzył się na niego lecz w inną stronę ale ściskał mocno jego dłoń. Wampir spojrzał się tam gdzie spoglądał Arael i ujrzał jakąś postać w bieli. Dopiero po chwili zrozumiał, że to...Bóg. Postać zbliżyła się do nich powoli, Sadhel musiał mrużyć oczy przed jego poświatą. Arael puścił jego rękę i uklęknął.

 

- Panie, skoro z taką łatwością nas teraz ściągnąłeś to czemu nie wcześniej?

 

- Araelu, wstań. – anioł posłuchał, lecz gdy tylko wstał złapał od razu dłoń Sadhela, ten czuł że anioł drży...ze strachu.

 

- Są na świecie rzeczy nieprzewidywalne, jak ta – ciągnął dalej Bóg – i nie na wszystko można dostać odpowiedź. Wiesz, że popełniłeś grzech.

 

- To znaczy, że miłość jest grzechem?! Ludzie cały czas się zakochują, a anioły nie mogą, tak? – Arael już prawie płakał.

 

- No właśnie, jesteś aniołem, nie dałem wam możności się zakochiwać.

 

- A jednak, ja się zakochałem i nic na to nie poradzę. – anioł spojrzał w oczy Sadhelowi  a po policzku popłynęła mu łza. Wampir nie wiedział co ma powiedzieć.

- Skoro nie możemy kochać to w jaki sposób kocham Ciebie? – z tymi słowami zwrócił się do Boga.

 

- Tak już jest, to nie jest taka sama miłość jak ludzka, taka jaką teraz nosisz w sercu. Taka miłość jest zakazana, dlatego teraz musisz odejść. – Arael spojrzał Mu w oczy, po policzkach płynęło już rzesze łez.

 

- To znaczy, że...to oznacza...wygnanie...Jak możesz być tak okrutny? Teraz nie jesteś lepszy od... – Sadhel mu przerwał i powiedział do niego po cichu

 

- Nie, nie jesteś taki sam jak tamte wszystkie Upadłe anioły.

 

- Ależ teraz jestem... – Sadhel popatrzył na niego ze smutkiem i bólem w sercu.

 

- Czyli obaj zostaliśmy wygnani – wampir zwrócił się teraz do Boga – skazujesz świadomie tego anioła na taki sam los co Upadłe ale on nie jest taki sam jak one. – Bóg nic mu nie odpowiedział – Dobrze więc, niech tak będzie. Odejdziemy w zapomnienie jak kiedyś ja stając się wampirem. – Sadhel przytulił aniołka, znów ich otoczyło białe światło i znaleźli się spowrotem na dachu.

Arael osunął się na ziemię i zaczął głośno płakać. Wampir uklęknął przy nim i go przytulił.

 

- Przynajmniej ty mnie nie opuściłeś – anioł powiedział szlochając – Nie odejdziesz nigdy, prawda?

 

- Nigdy, obiecuję. – i przytulił go jeszcze mocniej.

 

Z zachodu nadciągnęły następne burzowe chmury i po chwili znowu zaczął padać deszcz. Lecz Sadhel i Arael nie ruszyli się z miejsca, siedzieli jak dwa posążki wtulone w siebie. Anioł cały czas płakał a deszcz zmywał łzy jednocześnie łącząc się z nimi. Nie chciał aby wampir go puścił, nie teraz, chciał aby ktoś go przytulał już do końca świata i nigdy go nie wypuścił. Sadhel nie miał zamiaru go teraz puszczać, bał się że jeśli to zrobi anioł rozpłynie się w tęsknocie i zniknie na zawsze.

 

Wkrótce na horyzoncie pojawiły się czarne postacie o czarnych skrzydłach.