Uprzedzam, że to opowiadanko było
nie planowane. Miałam uczyć się biologii _-_
Miłej lektury życzę.
Znałam go od zawsze. Razem
dorastaliśmy. Od początku wiedziałam, że nie jest zwykłym chłopakiem. Bawiliśmy
się razem w dom, w szkołę. Zawsze chodziliśmy do jednej klasy, więc wspólnie
odrabialiśmy lekcje. Dopiero gdy zaczęliśmy dojrzewać, zrozumiałam co jest nie
tak. Był gejem. No to co? Ale był moim najlepszym przyjacielem. *Był *. Już go
nie ma wśród nas. I to przeze mnie...
To się zdarzyło gdy chodziliśmy do
liceum. Był piękny, wiosenny dzień. Było ciepło, więc siedzieliśmy na
dziedzińcu szkoły i jedliśmy drugie śniadanie. Ale nie dane nam było w spokoju
dokończyć.
- E, TY! CIOTA!
- Nie reaguj- wycedziłam przez zęby. To byli oni. Ta
beznadziejna banda głupków. No i jeszcze ten idiota, ich, hmmm, „przywódca”.
Dosiadł się do nas, a cała reszta stanęła wkoło stołu.
- Jak tam *cioto *? Znalazłeś już sobie chłoptysia do
pieprzenia?
Cała to gromadka zaczęła się
okrutnie śmiać. Widziałam jak mojemu przyjacielowi szklą się oczy. Nie mogłam
tego znieść.
- A ty fagasie? Znalazłeś kogoś? Wątpię. Pieprzysz się jak
stara baba na urlopie.
- A skąd ty możesz wiedzieć dziwko? Najpierw sprawdź, a potem
pogadamy.
Wkurzyłam się. Chwyciłam gnoja za
krocze. Zbladł, widać nikt wcześniej tego nie robił.
- Z czym do ludzi?! Mój żółw ma większego. Takim czymś nie
trafiłbyś do żadnej dziury.
Mówiąc to, ręką wprawiałam go w
niezłe podniecenie. Miał obcisłe spodnie, wiec to co zaplanowałam będzie baaardzo
widoczne^^.
- Zamknij jadaczkę głupia krowo!
- A co? Prawda w oczy kole? Zdaj się na mnie, przecież jestem
dziwką, * mikrusie*!
Cała banda zaczęła się śmiać.
Gnojek nie wytrzymał. Mocno uraziłam jego męska dumę. Wstał. Wszyscy ryknęli
śmiechem. To czym się bawiłam, było teraz bardzo uwydatnione.
- Nawet teraz nie masz się czym chwalić!
Koleś zrobił się czerwony jak
jabłuszko. Wbiegł do szkoły, zasłaniając to i owo plecakiem. Udało mi się.
Upokorzyłam gnojka i to przed jego własna bandą. „I dobrze mu tak. Już nie
będzie zadzierał”. Oj, jak bardzo się wtedy myliłam. Gdybym wiedziała to, co
wiem teraz...
Ferajna bez wodza nie miała już
czego szukać przy naszym stoliku, więc wzięli srania w troki i poszli.
- Ale mu dogniotłaś. Dzięki. Prawdziwy z ciebie przyjaciel.
- Raczej przyjaciółka^^. Nie ma za co. Wiem, że ty zrobiłbyś
to samo dla mnie.
- No nie wiem. Chyba nie starczyłoby mi odwagi.
- To nie odwaga. To po prostu taki odruch. Chronimy tych, na
których nam zależy.
Od tamtego dnia minęło kilka
tygodni. Nikt już go nie zaczepiał, ani nie dokuczał. Natomiast ten koleś
bardzo rzadko pokazywał się w szkole.
Nadszedł dzień rozdania świadectw.
Super. Zdaliśmy do klasy maturalnej i to z całkiem dobrymi wynikami. Wreszcie
wakacje! Czas polowań na facetów!
- Wiesz, teraz chciałbym znaleźć kogoś na stałe. Kogoś, kto
powie „kocham cię” i nie będzie mu zależało tylko na seksie.
- Taak. Też bym tak chciała. Ale takich facetów trudno
znaleźć.
No nic. Nasze poszukiwania trwały
i trwały. Kończył się lipiec. Wtedy przyszedł do mnie rozpromieniony.
- MAM CHŁOPAKA!!!
- Gratuluję. Chociaż ty, mnie jak na razie się nie
poszczęściło. I co, jaki jest?
- Wiesz, jesteśmy ze sobą dopiero tydzień. Ale zazwyczaj było
tak, że po dwóch dniach chcieli mnie ciągnąć do łóżka. A on nie chce. Powiedział,
że na to przyjdzie odpowiednia pora. Najpierw musimy się dobrze poznać.
- Ale z ciebie farciarz. Ja tez takiego chcę! Opowiedz cos o
nim.
- No więc jest od nas starszy o cztery lata.
- WOW! Student?
- No, jest przystojny, wysportowany, dobrze się ubiera i w
ogóle jest super!
- Hej zwolnij, bo ci go odbiję!
- Ani mi się waż! On jest * mój*!
- Spox, tylko żartuję^^.
Minął cały miesiąc. A ja niestety
nie znalazłam ideału ;_;. Ciągle tylko kręciły się za mną jakieś głupki, gotowe
w każdej chwili wymacać mi cycki. Ble, ohyda. Mój przyjaciel stracił cnotę, ale
był szczęśliwy i nie żałował.
- Myślę, ze go kocham i nawet mu to powiedziałem.
- A on?
- A on odpowiedział, że jeszcze nie wie, czy może nazwać to
miłością. W każdym razie bardzo mu na mnie zależy. A dla mnie to i tak dużo.
Ech, piękne były te wakacje, ale
niestety, jak zwykle za krótkie. Czas do szkoły.
Ubrani na galowo, szliśmy we
dwójkę na rozpoczęcie roku. Gadaliśmy jak najęci >jak zwykle zresztą<. I
wtedy to się stało. Niewiadomo skąd pojawił się ten gnojek. Trzymał w ręku
spluwę.
- Zapłacisz mi dziwko! Zniszczyłaś mnie!
Wycelował. Wszystko działo się tak
szybko. Jednocześnie usłyszałam strzał i krzyk mojego przyjaciela: NIE!.
Zasłonił mnie własnym ciałem. Dostał w plecy. Zobaczyłam jego przerażone oczy.
Chwyciłam go i razem osunęliśmy się na ziemię. Ktoś chyba wezwał karetkę, policje, sama nie wiem.
Gnojek uciekł. Było tam tyle krwi...
- ...chy..chyba.. z tego nie wyjdę...
- O czym ty bredzisz! To tylko mała rana! Wyjdziesz,
obiecuję...
- Nie... nie umiesz... kłamać... nigdy nie umiałaś....
- Dlaczego to zrobiłeś?! To była kulka dla mnie!
- .... to ..... to taki... odruch....chro....chronimy
tych,.....na których nam... zależy....
Łzy same mi popłynęły, nie umiałam
ich powstrzymać.
- Po...powiedz mu.... że bardzo go.... kocham.... obiecaj...
- Obiecuję....
- On mi.... nigdy nie powiedział...... ale ja wiem...
- Proszę, nie odchodź. Nie zostawiaj mnie!
- Dziękuję......za..... to.....że..... byłaś.... ze.......
- NIE!!!!!
Już nie dokończył. Mój najlepszy
przyjaciel, moja bratnia dusza, odszedł. Oddał za mnie życie. Zostałam sama.
Stoję teraz sama nad twoim grobem,
drogi przyjacielu. Ocieram łzy. Słyszę za sobą głos.
- Nigdy nie powiedziałem, że go kocham. Nie zdążyłem.
- Ale on o tym dobrze wiedział.....