Tamto było wprowadzeniem. Mam
nadzieję, że nikt nie usnął z nudów, ale jakoś musiałam nakreślić postać. I tak
wszyscy zawsze mi zarzucają, że zaczynam opowiadanie od środka. Dobra, część
druga gotowa! Oby się spodobała =____=
Part
2
Ble,
nie znoszę tej roboty! Zgadnijcie, od czego musiałem zacząć? Od nauki polskich
zwrotów bankowych! Jak ja nie znoszę tego języka!
–Fuck! I’m never gonna make it!
–Przepraszam,
przeszkodziłem?
Podniosłem
głowę znad książki. Gdyby nie to, że siedziałem, pewnie leżałbym na ziemi z
wrażenia. To aby na pewno chłopak??
–Zna
pan polski?
–Troszkę.
Tylko się nie śmiej!!
Reakcja
chłopaka zaskoczyła mnie zupełnie. Spodziewałem się, że usłyszę parę
nieprzyjemnych słów, ale on uśmiechnął się nieśmiało i... zarumienił. Jejciu,
był taki słodki! Ktoś kiedyś stwierdził, że Matt jest śliczny. Nee, Matt może
się schować!!
–Powinien
pan sprawdzić przelewy. Koniec miesiąca już blisko. Trzeba ustalić wypłaty. –
mówił, jakby tłumaczył coś małemu dziecku
Rąbnął
mi na biurko dość pokaźny stosik papierów. Co to za zacofany kraj! Komputerów
nie mają, czy jak?
–Mamy.
– „Powiedziałem to na głos? O w mordę!” – Ale chodzi o podpisanie przelewów. Z
resztą: pan to powinien wiedzieć. Ja tu jestem tylko posłańcem.
Wyszedł.
Stwierdziłem, że sprawdzę to później. Na razie musiałem uspokoić wyobraźnię
i... swoje ciało. Jeszcze nikt nigdy tak na mnie nie działał. Fakt, jeszcze
nigdy nie widziałem tak ślicznej osóbki. Wydawało mi się, że to sen. Spojrzałem
na biurko – papiery leżały tam, gdzie je położył. Czyli to nie mógł być sen.
Super, przynajmniej będę miał powód, żeby tu przyłazić. Tylko naprawdę będę
musiał się kontrolować. W końcu obiecałem matce, że z nikim nie będę flirtować.
~*~
–Jedz!
Pracę już zostawiłeś za sobą!
Mamuśka
doskonale wiedziała, jak mnie obudzić. Blee, ja wcale nie chciałem wracać do
domu. Mógłbym siedzieć w biurze. Pokręciłem głową, chcąc pozbyć się natrętnych
myśli. Matka, niczym nie zrażona, szczebiotała dalej:
–No i
mam nową sekretarkę. Całkiem sympatyczna, tylko brzydka jak noc. Aha, posłańca
widziałeś, prawda? Znowu nam z tego banku pracy przysłali dzieciaka. Fakt
faktem, że zdolna bestia. Nic mu nie trzeba dwa razy powtarzać. Widziałeś go,
prawda? – na samą myśl o chłopaku uśmiechnąłem się – Wcale mi się ten uśmiech
nie podoba! To chłopak! – jakby to coś zmieniało
–No i
co? Wygląda jak dziewczyna.
–Ale to
dzieciak. Ma 17 lat. No tak, Michał ostrzegał mnie przed twoimi dziwacznymi
pomysłami.
–Michael, mamuś, Michael! Zapamiętasz
to w końcu? A co do tego „dzieciaka”: sama przyznasz, że jest słodki.
–Tak,
jest. Ani mi się waż! – krzyknęła, widząc mój zadowolony uśmieszek
–Och,
ty też byś mu się nie oparła! Nie bój się, w pracy go nie dotknę. Ale może
zgodzi się gdzieś wyjść, kto wie? – rozmarzyłem się troszeczkę
–Jesteś
okropny! Chyba mi w tych Stanach dzieciaka podmienili! – uśmiechnęła się
–Chcesz
zrobić test DNA?
–Pozwoliłbyś
mi troszkę pomarzyć...
Cała
mamuśka! Dziwne, nawet szybko przyzwyczaiłem się do życia tutaj. Może dlatego,
że nie było m żal zostawiać znajomych. Nawet za nimi nie tęskniłem, nawet nie
dałem znaku życia. I dobrze! Zerwałem się z nowym pomysłem: gdzieś musi być
umowa o zatrudnienie!
–Muszę
coś sprawdzić! – rzuciłem
–Adrian.
– spojrzałem na mamuśkę zdziwiony – O to chodziło, prawda?
–Jesteś
wspaniała! – cmoknąłem ją w policzek
–To
dobrze. Zabierzesz się w końcu za te rozliczenia?
–Lecę!
–Wariat!!