Piszę, bo mi Ange – chan nie daje spokoju… A tak na marginesie, to nawet mi się udalo tak, jak chciałam. Nie, żeby to było jakieś super – cudo, ale nie jest złe ^_^

 

Part 2

 

–Panie, i ty mu wierzysz? Ostatnio przyprowadził ci jakieś nie-wiadomo-co. Tym razem będzie tak samo!

–Och, nie wydziwiaj! Już są!

Rzeczywiście, w progu stały dwie osoby. Gdy podeszły bliżej po sali rozległ się pomruk głodnego drapieżcy.

–Piękny...

–Wszystkie jego prezenty mają wady...

–Podejdź tu, chłopcze.

Blondyn wypełnił polecenie. Czarnowłosy mężczyzna wstał ze swego fotela (to miał być tron _-_  - dop. autorki), mrucząc z podziwu.

–Skąd go wytrzasnąłeś? Taki cud...

–Z targowiska, panie... Tylko, że on...

–Nie ważne! Wypróbujmy prezencik. Won!

Całe towarzystwo jak najprędzej wyszło z komnaty. Cóż, każdy wiedział, jak bardzo nieobliczalny może być rozgniewany Shoubi.

–Nie bój się. Jak będziesz grzeczny, nie będzie bolało. – uśmiechnął się szyderczo

Wprowadził go do innej komnaty. Była jasna i w miarę przestronna. Ale podobnie jak wszystkie inne, zdobiona czernią.

–Podoba ci się tu? Będzie twoja, pod warunkiem, że mi dogodzisz.

Chłopak westchnął zrezygnowany. Było mu już wszystko jedno. Dlaczego to już się nie mogło skończyć?

–Jak ci na imię?

Blondyn nieznacznie pokręcił głową, dotykając dłonią ust.

–Niemowa? Tym lepiej!

Uderzył go na odlew. Chłopak wylądował na ziemi. „Zaczęło się…” Shoubi podniósł go i rzucił na łoże. Zdarł z niego szatę. Chłopak starał się wyrwać. Uniemożliwiły mu to dłonie zaciśnięte na szyi.

–Nie podoba się? Życie się dziecku znudziło?

Znów go uderzył. Z rozciętej wargi popłynęła krew. Łzy zaszkliły się w jego oczach.

–Tylko mi tu nie rycz, bo cię zatłukę. Ostrzegam!

Przełknął łzy. Nie reagował na ból. Na nic nie reagował.

 

~*~

 

Chłopak przekręcił się na łożu. Czuł niesamowity ból, nieporównywalny z niczym, co dotychczas przeżył. „Jeżeli tak ma to wszystko wyglądać, to wolę się zabić...”

–Byłeś całkiem niezły. Dobrze, że jesteś niemową. Dzięki temu będę cię mógł używać, kiedy tylko zechcę. Leż tu! Zaraz kogoś przyślę, żeby cię obmył. – w krok za mężczyzną wyszedł jego szyderczy śmiech.

„Używać? O bogowie! Czy to się nigdy nie skończy?” Zwinął się w kłębek. Chciał być tak maleńki jak mrówka, aby nikt go nie mógł znaleźć.

–To nie wygląda zbyt dobrze.

Młodzieniec podszedł do łóżka. Przyjrzał się zwiniętemu ciału. „On jeszcze żyje?” Dotknął ramienia chłopaka. Tamten wykonał nieokreślony ruch ręką.

–Nie mogę cię zostawić. Taki jest rozkaz. Muszę go wypełnić. Za dobrze mi się żyje!

–„Rozumiesz mnie?”

–Jasne, że rozumiem! Mój kuzyn też posługiwał się językiem znaków.

–„Gaduła z ciebie”

–Faktycznie. Lubię sobie pogawędzić. A teraz z łaski swojej się nie ruszaj i daj się opatrzyć.