Dobra, ciąg dalszy nastąpił ^_^ Teraz będzie trochę z innej mańki, ale tak po mojemu, to się zaczyna ciekawie robić ^_^

 

Part 16

 

–Panie, proszę, nie!

Błękitnowłosy młodzieniec usiłował się wymknąć z objęć napastującego go mężczyzny. Nairikumu przyciskał go do ściany. Obejmował go wpół i szeptał do ucha.

–Nie bój się mnie. Przecież nie zrobię ci krzywdy. – delikatnie przygryzł mu ucho

–Panie… – wymruczał

–Yuki, dziecinko… Ja mam imię. – uśmiechnął się kusząco

Yuki powoli poddawał się pieszczotom. Osunął się na ziemię. Nairikumu uklęknął przy nim, zamiatając włosami podłogę. Yuki wplótł w nie palce. Przesunął rękę na kark Nairikumu, próbując rozwiązać splatający włosy rzemień. Mężczyzna odsunął go z gniewną miną.

–Nigdy tego nie próbuj!

–Dlaczego nie? Na pewno ślicznie tak wyglądasz. – przymrużył oczy

Nairikumu ściągnął brwi. Zachowanie Yukiego nieźle go wkurzyło.

–Nie rób tak! – z miejsca odeszła mu ochota na pieszczoty

Yuki przytulił się do niego. Nairikumu wstał szybko, zostawiając chłopaka na ziemi.

–Zachowujesz się jak nic nie warta ladacznica! Nie zbliżaj się więcej do mnie! – odwrócił się i odszedł

Yuki chciał zaoponować, ale zrezygnował. W końcu i tak wiedział, ze to Nairikumu za nim ganiał, nie na odwrót. Zdawał sobie sprawę z tego, że czerwonowłosemu nie do końca chodziło o jego ciało. Po prostu chciał go zdobyć na wszystkie możliwe sposoby. A *jedyne*, czego jeszcze nie dostał, to jego ciało. Yuki uśmiechnął się do siebie. „I tak przyjdzie.” Wstał i wrócił do swojej komnaty.

 

~*~

 

„Mineły cztery dni, a Nairikumu nie przyszedł!” Yuki kręcił się w zdenerwowaniu po swojej komnacie. To się jeszcze nie zdarzyło. Nairikumu przychodził zawsze na drugi dzień. Po prostu nie umiał się złościć na Yukiego. „O co mogło chodzić? Coś zrobiłem nie tak… Chodzi o włosy! Dam sobie głowę uciąć! Musze się dowiedzieć.”

Wyszedł z komnaty i skierował się do Nairikumu. Bał się. Jeszcze nigdy nie był u niego. Zawsze to czerwonowłosy jego odwiedzał. Najczęściej w nocy, w celu wiadomym.

Yuki stanął przed drzwiami. Zapukał cicho i, nie czekając na odpowiedź, wsunął się do środka. Nairikumu siedział przy biurku i zawzięcie coś zapisywał. Yuki podszedł do niego i objął go za szyję.

–Co się dzieje?

–Nic, grzebię się w archiwum. – odpowiedział oschle

To już Yukiego zupełnie zbiło z tropu. Nie rozumiał dlaczego, ale teraz, gdy Nairikumu go olał, miał na niego ochotę.

–Panie… - wyszeptał

–Czego?

„Już się nie czepia, ze nie mówię do niego po imieniu!”

–Streszczaj się, bo mam robotę. – wycedził przez zęby

–Panie…

–Czego, pytam grzecznie? Jak chcesz coś, to mów. Jak nie, to mi stąd zjeżdżaj! – wykrzyczał

Yukiemu zaszkliły się oczy.

–Nie rycz mi, bo papiery zalejesz.

–Co ja ci zrobiłem?

–Chyba wiesz. – pochylił się z powrotem nad dokumentami

–Próbowałem rozpuścić ci włosy. Co jest nie tak?

–To nie ma znaczenia. Po prostu nigdy tego nie próbuj. Rozumiesz?

–Taa…

Yuki chciał wyjść, ale Nairikumu złapał go za rękę. Uśmiechnął się niedwuznacznie.

–Skoro tu jesteś, może to wykorzystamy?

–Panie, ja…

–Mówiłem ci, że mam imię. – wstał i objął go

„Wrócił mu humorek. Dobrze, zobaczymy…”

–Nairikumu… ja…

–Przestań tyle gadać. No, chodź tu. – przyciągnął go do siebie i pocałował

Delikatnie przesuwał palcami po kręgosłupie Yukiego, jednocześnie napierając na niego. Chłopak zaczął się cofać. Zatrzymał się, czując za sobą łoże. Nairikumu przysunął się bliżej.

–Nai…

–Shh… Nie bój się…

Yuki posłusznie opadł na łoże. Nairikumu błądził ustami po jego szyi i torsie. Yuki jęczał cicho. Z rozkoszy i ze strachu.

–Nai… proszę…

 –Co byś chciał, dziecinko?

–Przestań…

–Czego się boisz? Twój pierwszy raz?

Yuki zarumienił się lekko i pokiwał głową.

–Milusio… - wymruczał Nairikumu

Yuki spojrzał z niemałym przerażeniem w oczach. Chciał go, ale się bał. Nie wiedział, czy bardziej przerażało go zawstydzenie czy ból.

–Dobrze… Jak będzie dla ciebie za dużo, powiedz…

Yuki pokiwał głową. Syknął, gdy Nairikumu przejechał mu językiem po szyi.

–Yuki… kocham cię…

Błekitnowłosy otworzył szeroko oczy. Czegoś takiego by się nie spodziewał. Domyślał się, że Nairikumu  żywił do niego jakieś uczucia. Ale spodziewał się najwyżej zauroczenia. Albo pożądania. Miłość? Nigdy by na to nie wpadł!

Nairikumu mruczał jak kot, bawiąc się jego ciałem. Yuki tylko syczał, gdy mężczyzna dotknął jakiegoś czułego punktu. Na razie nie oponował. Do czasu. Gdy poczuł rękę Nairikumu na swoim udzie, zatrząsł się.

–Nai…

–Już dobrze. – odsunął się od niego

–Nie… – wyszeptał oddychając ciężko – Potrzebuję tylko trochę cierpliwości…

–Na pewno?

Yuki pokiwał głową. Uśmiechnął się zachęcająco. Nairikumu objął go czule i na nowo rozpoczął swoją wędrówkę po jego ciele. Yuki odprężał się coraz bardziej. Zwinął się w sobie, gdy poczuł podniecenie mężczyzny. Nairikumu uniósł się, chcąc przyjrzeć się kochankowi. Pogładził go ręką po policzku. Yuki ucałował ją.

–Proszę… – wyszeptał

Nairikumu zaczął bawić się jego włosami, patrząc mu w oczy. Nie bardzo wiedział, o co chłopak prosił.

–Nai… weź mnie… - wyszeptał cicho, prawie niedosłyszalnie

Nairikumu uśmiechnął się. W końcu dostał to, czego chciał. Całując mocno Yukiego, wszedł w niego. Chłopak krzyknął z bólu. Później tylko płakał i wił się z rozkoszy.

 

~*~

 

Yuki leżał wtulony w kochanka. Uśmiechał się lekko. Teraz trochę żałował swojego irracjonalnego strachu. Nairikumu pocałował go w czoło, uśmiechając się lekko.

–No to już wszystko wiem… – wyszeptał

–Co wiesz?

–Byłem ciekaw, czy jesteś lepszy od niego. Ale nie jesteś.

–Słucham? – podniósł się na łokciu

–Jesteście prawie tacy sami. Różni nas tylko zachowanie w łóżku. I kolor włosów. – uśmiechnął się drwiąco

Yuki przyglądał mu się szeroko otwartymi oczyma. „Czyli on po prostu chciał się ze mną przespać. To było kłamstwo…”

–Sprawdziłem cię i zawiodłeś moje oczekiwania. Dlatego cieszę się, że go znalazłem. Odzyskam go, zobaczysz!

–A…

–Ty? – przerwał mu – Powiedziałem ci: jesteś nikim. Sądziłeś, że te głupie słówka coś znaczą? Kocham cię, kocham! – zaśmiał się szyderczo – Jak chcesz, mogę ci to w kółko powtarzać!

Yuki zerwał się z łoża. Złapał szatę i, ledwie się nią okrywszy, wybiegł z komnaty. Czerwonowłosy przeciągnął się na łożu. Podłożył sobie ręce pod głowę, uparcie wpatrując się w sufit.

–Kujaku… – wyszeptał