A teraz dalszy ciąg programu ^_^
Wróćmy na Dark Castle…
Part 17
–Suiren!
Suiren, do jasnej cholery! – Shoubi wydzierał się, szarpiąc brata za ramię –
Mógłbyś ożyć?
–Daj mi
spokój. – przekręcił się na drugi bok
–Braciszku,
co ci jest?
–Wszystko
mi się na łeb zwaliło! Co ty sobie wyobrażasz? Że będę się cieszył?
–Nogiku?
–Tak! A
ty myślałeś, że co? Już raz kogoś przez ciebie straciłem. Nie chcę, żeby to się
powtórzyło…
–Dlaczego
zrzucasz to na mnie? Zdrajcy należała się kara. Więc…
–Nie o
t mi chodzi! – przerwał mu – Posłuchaj. – dodał już spokojniej – Nie czepiam
się o Murasakiego. Chodzi mi o Nogiku. Gdyby zrobił to ktoś inny, jakaś
ważniejsza osoba, dostałaby chłostę. Ale Nogiku musi zginąć, bo jest tylko
służącym, prawda? Taka jest twoja sprawiedliwość??
–Teraz
to już kombinujesz na siłę. Nie próbuj mi się buntować!
–Gdyby
ktoś chciał zabrać ci Kujaku, co byś zrobił?
–Nic.
Suiren
zamrugał zdziwiony. Przecież niedawno…
–Wiesz
dobrze, że on nic dla mnie nie znaczy. A jeśli myślałeś, że jest inaczej, to
tylko dowodzi moich zdolności aktorskich.
–Ty
draniu! – Suiren zerwał się z łoża o rzucił na brata – Jak możesz?
Chaotycznie
okładał go pięściami, wykrzykując przeróżne określenia (przytaczać nie będę –
dop. autorki). Shoubi leżał, czekając aż bratu przejdzie. Nie osłaniał się –
takie ciosy niewiele mogły mu zrobić. W końcu Suiren uspokoił się nieco.
Przytulił się do brata, płacząc.
–Dlaczego
mi to robisz?
Shoubi
odsunął go od siebie. Powoli ściągnął z szyi złoty łańcuszek. Wisiał na nim
niewielki kluczyk.
–Idź do
skarbca i wyjmij pięć tysięcy. Zobaczymy, czy ty też jesteś dobrym aktorem. –
uśmiechnął się
Suiren
wyrwał mu łańcuszek z ręki, nie czekając aż się rozmyśli. Pobiegł do skarbca
najszybciej, jak tylko potrafił.
~*~
Nogiku
czekał. Było mu wszystko dokładnie obojętne. Przyznał sam przed sobą, że nie
miał dla kogo żyć.
Suiren
stał pod ścianą, wpatrując się w brata. Czekał na jakiś sygnał od niego. Nie
wiedział, co ma zrobić. I kiedy. Ważył w ręku mieszek z pieniędzmi.
–Wiesz,
z jakiego powodu ten sąd? – głos brata docierał do niego jak przez mgłę
Nogiku
nie odzywał się. Głos ugrzązł mu w gardle.
–Zabrałeś
coś bardzo cennego. Przynajmniej dla mnie. A jako, że nie jesteś w stanie mi
tego oddać, musisz ponieść karę.
Zielonowłosy
uśmiechnął się drwiąco. Shoubi zatrząsł się z gniewu. Miał ochotę zabić go
własnymi rękoma. Powstrzymał się, zaciskając dłonie na poręczy fotela.
–Śmierć
pod chłostą. Zabrać go!
–Stój!
– Suiren wyszedł z cienia
Jeszcze
raz zważył mieszek w dłoni. Rzucił go Shoubiemu pod nogi.
–Wykup
z kary śmierci wynosi pięć tysięcy, prawda?
–Widzę,
że zabaweczka ci się spodobała… – uśmiechnął się drwiąco – No cóż, nie mogę
sprzeciwić się prawu. Jest twój.
Suiren
uśmiechnął się, zadowolony. Objął Nogiku i wyprowadził z sali. Zabrał go do
siebie. Opadł na fotel. Nogiku stał, czekając na jakiekolwiek wytłumaczenie.
Suiren uśmiechnął się czule.
–Należę
do ciebie. – Nogiku skrzywił się
–Co z tego?
Czy to w jakiś sposób cię zmieniło? Jesteś nadal tym samym człowiekiem.
–Twoim
niewolnikiem… Tego chciałeś, czyż nie?
–Przestań!
– wstał i przytulił chłopaka – Mówiłem przecież, że cię kocham.
–Nie
rozumiem twoich uczuć…
–Zrozumiesz…
~*~
Shoubi
wstał i podniósł pieniądze. „Udało ci się.” Nagle drzwi do komnaty otworzyły
się z hukiem i wpadł strażnik.
–Panie!
Posłaniec!!