To, w porównaniu do poprzednich
jest naprawdę super długie ^_^ Nie ma to, jak wena twórcza, kopiąca cię w zadek,
gdy siedzisz na drzewie -_^ Ale zdążyłam zleźć, zanim mnie stamtąd zrzuciła ^_^
Part
3
Ze
starego Ikarusa wysypała się dość pokaźna grupka studentów. Z około dwudziestu
gardeł poleciały przekleństwa w stronę kierowcy, inni w ten sposób wyrażali
„zachwyt” podróżą i otaczającą ich przestrzenią. Ma się rozumieć, że tylko
nieliczni byli w miarę trzeźwi.
Dominik
wysiadł, silnie opierając się o Krystiana. Spojrzał bykiem na teren dookoła,
zaklął, po czym stwierdził, że idzie spać.
–Nie
cierpię takich podróży. – rzucił jako wytłumaczenie i walnął się na łóżko
Jak się
rąbnął, tak zasnął. Krystian i Sebek spojrzeli po sobie i wyszli. Na korytarzu
toczył się dość zacięty spór:
–Ja tam
nie pójdę!
–Wierzysz
w duchy?
–Idziemy
wszyscy!
–A
gdzie? – Sebek postanowił włączyć się do akcji
–Podobno
za tym sadem, pod lasem stoją resztki spalonego domku myśliwskiego. I tam
straszy!
–Super!
Idziemy! Ale może lepiej w nocy? – Krystianowi aż oczka zabłyszczały
–Chyba
powariowaliście?!
–Ej,
Fatso, nie gadaj, że wierzysz w duchy!
–A to
już moja sprawa! – zapytany odwrócił się i wszedł do pokoju
–No
cóż, tak bywa...
–Chodź!
– Sebastian szarpnął Krystka
Wyszli.
Sebek skierował się w stronę sadu.
–Ale
mamy tam iść wieczorem! – Krystian zatrzymał się nagle, najwidoczniej nie ufając
współlokatorowi (też bym mu nie ufała -_^ - dop. autorki)
–Będzie
ciemno, a my nie mamy latarek. Wypadałoby najpierw sprawdzić drogę, nie
sądzisz?
–Niech
ci będzie... – Krystian jakoś dziwnie nie miał ochoty się przeciwstawiać
Poszli.
Nie ma co, pomysł Sebastiana był całkiem niezły. Do sadu droga była nawet
znośna, dalej była zarośnięta i najwidoczniej już dawno nikt nią nie chodził. W
końcu odnaleźli ruiny. Czarne resztki murów, czarne belki. Co najdziwniejsze,
nawet ziemia była wypalona. Mimo, że domek spłonął ponad sto lat temu, nic nie
wyrosło na jego pozostałościach.
–No,
droga jest. Możemy wracać.
–Czyżbyś
się bał? – Sebastian złapał Krystka wpół – Wierzysz w duchy? – wyszeptał mu do
ucha
–To nie
ma znaczenia. Puść mnie!
Ale nie
tak łatwo było wyrwać się z objęć chłopaka. Szarpnął Krystianem tak, że ten
musiał się obrócić. Ich usta prawie się stykały.
–I co
teraz? – w złotych oczach tliły się figlarne ogniki
–Panie,
pomóż! – dobiegł ich głos z ruin
–Chłopaki
się wydurniają. – Sebek powiedział to, jakby chciał uspokoić nie Krystka, a
siebie
–Dushta!
Panie, błagam! – znów ten sam głos
Sebastian
wyprostował się i obrócił w stronę ruin. Krystian wykorzystał to, aby uciec.
Ale ledwie odbiegł kilka kroków, stanął i spojrzał na kolegę. Tamten stał jak
wryty. Przyglądał się temu miejscu, jakby chciał wypatrzyć osobę, która
wypowiedziała te słowa. Sebek rzeczywiście poszukiwał ducha. Teraz już był
pewien, że tu straszy. W końcu żaden student nie wymówiłby, ba!, nawet nie zna
Zakazanego Imienia. No, chyba, że on sam by tutaj przyszedł. Nie, to niemożliwe
– on śpi!
–Przyprowadzę
go do ciebie! Dziś w nocy! – krzyknął w przestrzeń
Nagła
cisza była tak gęsta, że aż przytłaczała, odbierając oddech. Krystek stał,
przyglądając się sytuacji, oniemiały. Ruszył się z miejsca dopiero, gdy Sebek
pociągnął go za rękę.
–Chodź,
już po wszystkim...
~*~
–Dominik,
wstawaj! Idziemy na duchy!
Krystian
potrząsał kochankiem tak silnie, że mało nie zwalił go z łóżka. A ten spał jak
zabity.
–Zostaw,
Krystek. Ja się nim zajmę.
Gdy
Krystian wyszedł, Sebastian położył dłoń na szyi Dominika i pochylił się nad
nim. Uśmiechnął się złośliwie i wyszeptał:
–Jeżeli
nie pójdziesz z nami, sam zajmę się twoim kochankiem. Będzie mu lepiej niż z
tobą, zapewniam.
Dominik
zerwał się jak oparzony. Rzucił Sebkowi wściekłe spojrzenie i wyszedł.
Sebastian za nim. Gdy wyszedł, Dominik obejmował zaborczo kochanka i obserwował
Sebka z morderczym błyskiem w czerwonych oczach.
Rzeczywiście,
po ciemku trudno było dojść do ruin domku. Dobrze, że Sebastian utorował drogę,
bo ciężko byłoby się tam teraz dostać. W końcu dotarli. Jedni stali, pewni
siebie i swojej niewiary w duchy, inni strwożeni, wyczekując istoty z drugiego
świata. Ale niczego nie ujrzeli.
–Chodźmy
stąd! Tu nic nie ma.
–Nie,
zostańmy...
I wtedy
usłyszeli głos:
–Dushta,
panie!
–Kto
się wygłupia? – czyjś przerażony głos zmącił powstałą ciszę
Wszyscy
obrócili się w stronę ruin. W miejscu, gdzie kiedyś prawdopodobnie było
wejście, stała postać. Młody chłopak, mniej więcej w ich wieku. Ubrany w białą
koszulę i beżowe spodnie wyglądał jak żywy. A jednak wiało od tej istoty
nieprzeniknionym chłodem. Ludzie spojrzeli po sobie i... rzucili się w panice
do ucieczki. Krystian odbiegł zaledwie kawałek, gdy poczuł na nadgarstku czyjąś
dłoń. Odwrócił się. Przed nim stał Sebastian i uśmiechał się tajemniczo.
–Powinieneś
to zobaczyć. – wyszeptał
Pociągnął
go z powrotem w stronę ruin. Po chwili wepchnął go w zarośla na obrzeżu
spalonej połaci ziemi. Krystian spojrzał przerażony na Sebka, ale tamten przyłożył mu palec do ust i ruchem
głowy wskazał na ruiny. Duch nadal stał w tym samym miejscu, a przed nim...
Dominik. Mało brakowało, aby Krystian wyskoczył w ukrycia. Ale Sebastian wcale
nie chciał go puścić.
–Panie!
Błagam, pomóż mi... – usłyszeli głos ducha
–To
twoja wina! – Domi prychnął gniewnie – Nawet nie zadałeś sobie trudu
zniszczenia tego, który cię zabił.
–To był
wypadek...
–Nie.
On chciał mieć twoją siostrę, a ty się na to nie zgadzałeś. Rozwiązaniem
problemu była twoja śmierć. I on to sprytnie wykorzystał. A teraz zejdź mi z
oczu!!
–Ależ
panie!
–Wkurzasz
mnie, wiesz? Podejdź tu!
Duch
posłusznie wykonał rozkaz. Dominik złapał go za rękę (nie wiem, jak on tego
dokonał: jego pytajcie – dop. autorki) i spojrzał mu w oczy.
–Wart
jesteś tej zabawy. – uśmiechnął się – Zgoda, pomogę ci.
Dominik
cofnął się i zamknął oczy. Po chwili jego ciało oplotła purpurowa poświata. Gdy
opadła, oczom „szpiegów” ukazała się zupełnie inna postać
–Pan
Demonów... Władca Duchów... – Sebastian wyszeptał nieco zdławionym głosem; bał
się
Bo to
właśnie był Dushta. Zło Wcielone, jak mawiali niektórzy. Białe włosy opadały mu
na plecy, a czerwone kosmyki wiły się dookoła twarzy. Oczy nadal miały barwę
rubinów, ale był w nich błysk śmierci i władzy. U nasady nosa (i znów oko duszy
się kłania – dop. autorki) widniał granatowy, odwrócony pentagram. Dushta
spojrzał na ducha z kpiącym uśmieszkiem
–Gotowy?
Nie
czekając na odpowiedź wyjął z ucha kolczyk, na którym wisiały cztery
krwistoczerwone koraliki. Ściągnął jeden, po czym założył kolczyk z powrotem.
Położył koralik na otwartej dłoni.
–Daj
rękę i będzie po wszystkim. – rozkazał
Duch
wyciągnął rękę, dotykając koralika. Oblekło go fioletowe światło. Po chwili
duch jakby nim wybuchnął. Koralik wciągnął go do środka, zmieniając swą barwę
na głęboką czerń.
–No,
koniec zabawy. – Dushta uśmiechnął się do siebie
Wyjął z
ucha drugi kolczyk, na którym wisiały już trzy czarne koraliki. Dołożył
kolejny, po czym wpiął kolczyk na jego miejsce. Wyprostował się, zamknął oczy i
po chwili przed ruinami znów stał Dominik.
–Silny
ten duch. Przyda się. – wyszeptał i odszedł
Nic nie
rozumiejąc z całego tego przedstawienia, Krystian siedział na ziemi z szeroko
otwartymi oczyma. Spojrzał na Sebastiana, jakby od niego oczekiwał wyjaśnień.
Tamten pokiwał głową.
–Twój
kochanek jest demonem, dziecinko. I co ty na to?