Ta historia z wieczorkiem kawalerskim wydarzyła się naprawdę ^____^ Jak ktoś nie wierzy, to… to jego sprawa :P

 

Part 6

 

–Ej, chłopaki, idziecie w sobotę do Szymka?

–Do Szymka? A po co? – Domi podniósł łepetynkę

–Ma wolną chatę. Urządzimy u niego kawalerkę dla Michała!

–Nie ma sprawy. Ja idę!

–Z Krystkiem?

–Coście się go tak uczepili? Może go zabiorę… - uśmiechnął się złośliwie – Sebek, idziesz?

–Zobaczę…

No i się zobaczyło: w sobotę mieszkanie Szymka okupowało ok. 20 studentów EiA. Michał był wręcz zachwycony. Jakoś niewiele go obchodziło, że za tydzień zmieni stan cywilny. Mimo, że wszyscy byli równo narąbani, było stosunkowo cicho. W pewnym momencie zadzwonił dzwonek u drzwi. Domi podszedł chwiejnym krokiem, spodziewając się, ze za drzwiami stoi zamówiona striptizerka. Zdziwił się, gdy zobaczył dwóch gliniarzy.

–Panów nie zapraszaliśmy.

–Kto zamówił pedałów?? – z pokoju dał się słyszeć czyjś zapijaczony głos

–Sąsiedzi skarżą się, że jest głośno – odpowiedział jeden z groźną miną, drugi w tym czasie zapuszczał żurawia do mieszkania

–Głośno to tu może być. – odpowiedział gniewnie Dominik

–Nie kłóć się z panem władzą. – Krystek uwiesił się na szyi kochanka – Co się stało?

–Czy możemy porozmawiać z właścicielem mieszkania?

–Szymek, do ciebie!!

–Odpierdol się, rzygam!!

–Co tu się tak właściwie dzieje? – zapytał wyższy gliniarz?

–Student polibudy ma wieczorek kawalerski. – wytłumaczył Krystek z uśmiechem

–Skoro tak… Tylko, żeby było spokojnie, zgoda?

–Ależ oczywiście – posłał im uwodzicielski uśmiech

–I powiedzcie koledze, żeby się dobrze zastanowił – gliniarz uśmiechnął się porozumiewawczo

Dziesięć minut później zjawiła się striptizerka i impreza trwała dalej.

 

~*~

 

Wrócili do domu koło czwartej nad ranem. Domi z Krystianem od razu rąbnęli się spać. Sebek natomiast przez dobrą godzinę kręcił się po domu. W końcu jednak i on postanowił chociaż spróbować zasnąć. Położył się i nagle zawładnęły nim wspomnienia. Przypomniała mu się siostra… I wtedy jakaś postać zamajaczyła tuż obok jego łóżka. Sebastian wyciągnął rękę przed siebie. Jego siostra siedziała na brzegu łóżka. Uśmiechała się. Zawsze tak robiła, gdy coś przeskrobał.

–Znalazłeś w końcu to, czego szukałeś?

Głos był tak odległy, że ledwo docierał do jego uszu. A może istniał tylko w umyśle Sebastiana?

–Zniszczę go! – zacisnął pięści

–Nie tego od niego wymagasz. Spójrz w głąb siebie...

–Pomszczę cię, zobaczysz!

–Zastanów się dobrze... Czy tego pragniesz?

Zjawa zaczęła znikać. Zwyczajnie rozpłynęła się w powietrzu. Sebek wyciągnął obie ręce, jakby chciał ją złapać, sprowadzić z powrotem na ziemię.

–Siostrzyczko!

Rozpłakał się. Rozpacz zawładnęła jego sercem. Bo i po cóż miałby to robić? Śmierć tego nędznego demona nie wróci jej życia. I właściwie nawet jemu nic nie da. Patrzył ślepo przed siebie. Podszedł do okna i otworzył je. Powoli usiadł na parapecie. Przerzucił lewą nogę za okno. Potem prawą. Siedział tak chwilę. Wysoko... Wystarczająco... Uśmiechnął się szyderczo do własnych myśli. Jakież to proste...

–Wracaj tu natychmiast! – oplotły go silne ramiona i wciągnęły do środka

–Zostaw mnie!

–To już nie chcesz mnie zniszczyć? – Dominik uśmiechnął się czule, delikatnie

–Nie wiem. Ja już wszy...

Gorące usta spoczęły na jego wargach, nie pozwalając mu dokończyć. W jednej chwili z esencji rozpaczy zamienił się w czyste pożądanie. Dlaczego? Nawet on sam nie potrafił na to pytanie odpowiedzieć. Dominik odsunął go od siebie.

–Nie wiem, kim jesteś. Nie wiem, kim była twoja siostra. Nie wiem, czemu obwiniasz mnie o jej śmierć. Ale jedno mogę o tobie powiedzieć – uśmiechnął się drwiąco – masz naprawdę słodkie usta.

Sebastian zarumienił się. Zakłopotaniem czy gniewem?