No tak, w końcu zajęłam się
przepisywaniem ^^ Chociaż właściwie jeszcze dużo mi zostało _-_
Part 4
Cały
czas zastanawiałem się nad jego słowami. Czego on ode mnie chce? *Jest* dziwką.
Co w tym takiego nadzwyczajnego, że to zauważam? Wpatrywałem się uparcie w
sufit, czekając aż się ściemni.
–Muszę
z nim pogadać. – postanowiłem
Gdy w
końcu za oknem zapanowała czerń, wyszedłem z domu. Chciałem jak najszybciej
znaleźć Adama. Łaziłem po ulicy chyba od godziny, ale nigdzie go nie widziałem.
W końcu zrezygnowałem z poszukiwań. Zdeptałem chyba pół miasta, nawet nie
wiedząc kiedy i jak dotarłem do dziwnie podejrzanego klubu. Niewiele myśląc,
zapłaciłem i wszedłem do środka. Jakiś chłopak podszedł do mnie i zapytał, czy
nie potrzebuję towarzystwa. Przyjrzałem mu się: wyglądał jak anioł – może
czternastoletni dzieciak. Aż się wzdrygnąłem na myśl, że ten „anioł” pracuje.
Odsunąłem go i poszedłem do baru. Zamówiłem sobie piwo i sączyłem je, wpatrując
się w rozstawione na pólkach trunki.
Nagle z
głośników popłynęła znajoma melodia. „Lola”… Czy ta piosenka będzie mnie teraz
prześladować?! Już miałem wyjść, gdy nagle ktoś przytulił się do moich pleców.
–„Mówił
że to wielki grzech, gdy zarabiam ciałem na chleb.” – usłyszałem
Z
wrażenia nie byłem w stanie się ruszyć. Czy to na pewno on? Przechyliłem nieco
głowę. Zobaczyłem tylko ścianę czarnych włosów. Odwróciłem się raptownie. Adam!
Nie wiedziałem właściwie, co robię. Odruch: objąłem go, tuląc się jak małe
dziecko.
–A
tobie co? – zapytał zdziwiony, po chwili jednak roześmiał się – Nie wiedziałem,
że tacy jak ty odwiedzają tego typu speluny…
–Ja nie
wiedziałem nawet, że „tego typu speluny” istnieją. – uśmiechnąłem się lekko
–No
jasne! Znajdziesz tu wszystko, czego zapragniesz. Podobno najlepszy towar w
mieście. – mrugnął porozumiewawczo – Na co masz dzisiaj ochotę?
–Na
ciebie. – przytuliłem go mocniej, całując jego szyję
–Tyle
tu ciekawych osób – odsunął się – A ty chcesz takie byle co?
–Nie
przesadzaj! No, chodź… – złapałem go za rękę i pociągnąłem za sobą
–Ale…
ale ja nie mogę… - przyjrzał mi się niepewnie
–Jak
to?
–Ano
tak. – wskazał ruchem głowy na mężczyznę stojącego w drzwiach
Przyjrzałem
mu się: facet miał dobre 40 lat. I wyglądał na bogacza. Ale na pewno nie mógł
mu dać tego, co ja zamierzałem…
–Ile ci
dał? – zapytałem nagle, dziwiąc tym nawet samego siebie
–Dwa
tysiące za noc. – na jego twarzy widać było niezadowolenie z zaistniałej
sytuacji – A co? Dasz więcej?
–Ile
chcesz…?
–Nie
ważne. Po prostu zabierz mnie od niego. Proszę… – wtulił się, tak ufnie, że aż
zachciało mi się płakać
–Dobrze.
– przypomniałem sobie o nagrodzie od Miszy – Dycha wystarczy?
–Wyjdź
z piątką, to go zgasi. – uśmiechnął się – Chodź ze mną…
Pociągnął
mnie za rękę do tego faceta. Koleś uśmiechał się jadowicie, patrząc na nas.
Adam odwzajemnił uśmiech i, wskazując na mnie, oznajmił:
–Zrywam
umowę. Dostałem więcej od niego.
–Ile? –
facet spojrzał na mnie podejrzliwie, a jednocześnie jakby z litością
–Pięć.
– odpowiedziałem krótko, wpatrując się w niego
–Zwariowałeś
chyba, człowieku! – roześmiał się – Tyle kasy za tego śmiecia?!
–Może i
zwariowałem, ale jestem ciekaw „tego śmiecia” – odpowiedziałem ironicznie
–A rób
jak uważasz. Ale powiem tobie, ze nawet tych dwóch tysiaków, które mu
proponowałem, nie jest wart.
–Możliwe.
Pan pozwoli, ale chcę się sam przekonać. Naszła mnie ochota na zabawę. –
uśmiechnąłem się porozumiewawczo
–Życzę
szczęścia.
Koleś
bardzo skutecznie popsuł mi humor. W efekcie do mojego mieszkania prowadziłem
Adama w całkowitym milczeniu, jakby w ogóle nie istniał. Wszystko zaczęło mi
przeszkadzać: samochody na ulicy, brudna klatka schodowa, skrzypiące drzwi do
mieszkania. A szczególnie obecność chłopaka. Gdy w końcu dotarliśmy do
mieszkania, szybko wyciągnąłem pieniądze i rzuciłem je na stolik w salonie.
–Bierz
i rób co chcesz. – burknąłem
Wkurzał
mnie ten dzieciak! Coraz więcej przez niego traciłem. Nie tylko pieniędzy, ale
też czasu i nerwów. Byłbym niesamowicie wdzięczny, gdyby zabrał tę forsę i
wyszedł.
Adam
uklęknął przy mnie i położył mi głowę na kolanach. Spojrzałem na niego z uśmiechem.
Niedawna złość szybko minęła, na widok tej jego słodkiej minki.
–No co?
– zapytałem
–Powiedziałeś,
że masz na mnie ochotę. – uśmiechnął się rozbrajająco
–Ale
już mi się odechciało. – droczyłem się z nim
–No coś
ty? Nie gadaj bzdur! Z resztą: „bierz kasę i rób co chcesz”.
–Co ty
znowu kombinujesz? – spojrzałem na niego wilkiem
–Przekonasz
się.
Powoli
rozpiął mi spodnie. Przez chwilę zastanawiałem się, czy go nie powstrzymać, ale
ta chwila wystarczyła. Westchnąłem, czując jego usta na sobie. Jeszcze nikt
mnie tak szybko nie nakręcił. Złapałem go za włosy, odsuwając od siebie.
–Przestań…
– wyszeptałem ciężko
–Tylko
nie mów, że ci się nie podoba. – niezaprzeczalnie: tym uśmiechem mógł uwieść
każdego.
Nie
odpowiedziałem. Pociągnąłem go na siebie, zmuszając, by usiadł mi na udach.
Rozebrałem go najszybciej, jak mogłem. Był diabelnie kuszący. Coś kołatało mi
się w głowie: „Nie powinieneś! Jeszcze nie!”, ale było już za późno. Krzyknął,
wbijając mi paznokcie w plecy.
–Coś ty
taki ostry? – jęknął
Uśmiechnąłem
się tylko, zwalniając nieco. Adam odchylił głowę i zagryzł wargę. Był cholernie
seksowny w tym wcieleniu…
–Mocniej…
- wyszeptał błagalnie
* * *
Obudziłem
się nagle. Dopiero po chwili zrozumiałem, co wyrwało mnie ze snu: byłem sam.
Rozejrzałem się po pokoju. Wszystko wyglądało tak, jak wieczorem. Moje ciuchy
walały się po podłodze, a na stole wciąż leżały pieniądze. Tylko po Adamie nie
pozostało ani śladu. Przez chwilę zastanawiałem się, czy to nie był sen.
Wstałem
i poczłapałem do kuchni. Wstawiając wodę na kawę, doszedłem do wniosku, że to
nie mogło być prawdą. Nie wziąłby takiej kasy?! To chyba niemożliwe.
–Z
jednej strony dobrze z drugiej źle… – podsumowałem
Usiadłem
na kanapie i włączyłem telewizor. Nagle jakiś błysk na podłodze przykuł moją
uwagę. Podniosłem to. Srebrny kolczyk…
–A więc
jednak…