Felieton Wojtka Wieczorka z cyklu "Prawym
okiem" przygotowany dla audycji radiowej "Polska Fala",
2/07/2000, Auckland
---
o ---
Szanowni Sluchacze,
Dzisiaj zaprezentuje Panstwu zapowiedziany przed dwoma tygodniami felieton o
dobroczynnosci.
Najpierw kilka uwag o akcjach pomocy roznym grupom wspolobywateli Nowej
Zelandii. Biorac pod uwage wysokosc placonych przez nas podatkow, wszystkie
pilne potrzeby mieszkancow tego kraju powinny byc zaspokojone. Tak jednak nie
jest, gdyz co i roz slyszymy o zbiorce funduszy na jakies zywotnie wazne
przedsiewziecie. Zawsze przy takiej okazji zastanawiam sie, co Panstwo zrobilo z
pieniedzmi, ktore powinny byc przeznaczone na walke z rakiem, finansowanie
Plunket'u czy pomoc chorujacym na astme. Czy przypadkiem nie placimy za to samo
dwa razy? Wspierajac rozne szlachetne skoninad projekty czuje sie jak gospodarz,
ktory najpierw kupuje psa a potem sam musi szczekac przy furtce.
Poniewaz jednak o podatkach mowilem juz kilkakrotnie, dzisiaj skupie sie na
innym aspekcie akcji dobroczynnych. Zbiorki pieniedzy sa czesto organizowane za
posrednictwem wyspecializowanych firm promocyjnych. Znaczy to, ze miedzy nami
jako ofiarodawcami i wspomagana organizacja zwykle jest jeszcze kosztowny
posrednik. W dziale "Fundraising Organizations and Supplies" ksiazki
telefonicznej Auckland oglaszaja sie az 44 firmy pomagajace zbierac pieniadze na
rozne zacne cele. Jaka czesc datkow pochlaniaja posrednicy? Nie ma chyba regul,
ale musze tu wspomniec pewien przyklad o ktorym ostatnio slyszalem. Wynajeta do
zbiorki pieniedzy firma sprzedawala mianowicie ksiazki kucharskie po 25 dolarow
informujac nabywcow, ze dochod zasili pewna znana organizacje charytatywna. W
istocie do koncowego odbiorcy docieralo tylko poltora dolara + GST od kazdej
transakcji. Ilu ofiarodawcow zdawalo sobie sprawe, ze lwia czesc ich datkow
wzbogaca drukarnie, roznosicieli ksiazek i ich szefow? Inny przyklad. Kilka lat
temu jeden z bankow chelpil sie wspomaganiem programu ochrony pingwinow. Wedlug
dostepnych mi informacji bank wydal okolo 50 000 dolarow na same pingwiny, a
ponad pol miliona na reklamy telewizyjne informujace nas o swojej
wspanialomyslnosci. W tym wypadku dotacja pochodzila posrednio od klientow
banku. Ilu z nich wiedzialo, ze wspomagali glownie nowozelandzka telewizje?
Jezeli kontaktuja sie ze mna zbierajacy pieniadze na jakis cel z zasady
pytam, czy sa czlonkami organizacji firmujacej kweste. Dla profesjonalnych
posrednikow nigdy nie mam czasu.
Teraz zastanowmy sie nad organizacjami zbierajacymi datki na pomoc ludziom
mieszkajacym w innych krajach. Los ofiar glodu w Afryce, czy dzieci wegetujacych
w slumsach Brazylii jest duzo bardziej wstrzasajacy niz dola nowozelandzkich
pingwinow. Czy w zwiazku z tym miedzynarodowe organizacje charytatywne bardziej
zasluguja na wsparcie od lokalnych? Nie ukrywam, ze mam watpliwosci, czy nasz
dolar dziennie kupi lepsza przyszlosc na przyklad dziecku w Sudanie. W biednych
krajach Afryki nawet wyksztalceni za zachodnie pieniadze obywatele nie maja
zadnej szansy na godne zycie. Brak jest niezawislych sadow, gwarancji
nienaruszalnosci mienia, swobod obywatelskich i wielu innych niezbednych
komponentow panstwa prawa. Problemy czarnego kontynentu siegaja duzo glebiej niz
tylko brak dolara dziennie na nakarmienie dzieci. Dopoki biedne kraje Afryki sa
rzadzone przez despotycznych dyktatorow, toczone przez korupcje i wstrzasane
krwawymi plemiennymi wasniami, nikt w nich nie bedzie bezpieczny.
Aby dac glodujacym dzieciom nadzieje na ludzkie zycie musielibysmy przeszczepic
na afrykanski grunt kompletny model nowoczesnego zachodniego panstwa. Taki
program dzialania nie bylby jednak zgodny z linia ideowa wiekszosci
charytatywnych organizacji. Na wstepie stracilibysmy poparcie grup dzialajacym
pod parasolem ONZ. Przeciez powielajac nasz model panstwowosci w jakims sensie
narzucilibysmy innym krajom cos z zewnatrz. ONZ popiera idee samostanowienia,
wiec byloby przeciwne takiej ingerencji. Przejsciowo trzebaby tez ograniczyc
wysoki przyrost naturalny, ktory aktualnie powoduje, ze zaludnienie Afryki
rosnie szybciej niz srodki produkcji. Tu grzecznie podziekowalyby za wspolprace
dobroczynne organizacje katolickie. Wreszcie trzebaby powiedziec sobie jasno, ze
Islam jest trudny do pogodzenia z idea rownouprawnienia obu plci, ktora lezy u
podstawy nowoczesnego panstwa. Ta obserwacja zniechecilaby do nas organizacje
charytatywne krajow muzulmanskich. Widac z tego, ze o zadnym skutecznym
dzialaniu w kierunku przezwyciezenia tragedii glodu i biedy nie moze byc mowy.
Zbyt rozbiezne sa ideologie pomagajacych. Jestesmy wiec skazani na finansowanie
malych programow, ktore wycinkowo probuja zaradzic plagom nekajacym kraje
trzeciego swiata. Lepsze to niz nic, ale nie miejmy zludzen co do skutecznosci
naszych dzialan. Jedno wspomagane przez nas dziecko pewnie skonczy szkole, ale
nastepna runda porachunkow miedzy Hutu i Tutsi moze zmiesc na przyklad pol
miliona ludzi. Obecny system pomocy biednym nie jest w stanie temu zapobiec.
Na koniec wspomne jeszcze, ze prawdziwa tragedia Afryki rozpoczela sie, kiedy
wiekszosc krajow czarnego ladu uzyskalo niepodleglosc w latach 50-tych i
60-tych. Ten przelom byl wspomagany przez Zwiazek Radziecki opanowany
megalomanska idea rozprzestrzenienia komunizmu na caly swiat. W miare sprawne
administracje kolonialne zostaly wtedy zastapione przez lokalnych kacykow o
lewicowych przekonaniach. Ci natychmiast zaczeli obsadzac rzadowe stanowiska
swoimi krewnymi. Niedlugo potem rozpoczely sie fale represji grup plemiennych,
ktore popadly w nielaske panujacych. Rzady cesarza Bokassy czy Idi Amina byly
skrajnymi przykladami wynaturzen, do ktorych prowadzi proba przeskoczenia kilku
szczebli w rozwoju spolecznym. Cierpienie ludzi w zle rzadzonych i
skorumpowanych do szpiku krajach spowodowalo odruch pomocy wsrod obywateli
zachodnich spoleczenstw. Obecny kierunek zmian w RPA i Zimbabwe wrozy niestety,
ze w najblizszym czasie organizacje charytatywne beda mialy jeszcze wiecej
pracy.
Za tydzien bede mowil o tym, czy cokolwiek w zyciu mozna dostac za darmo.
Do uslyszenia.