Site hosted by Angelfire.com: Build your free website today!

Felieton Wojtka Wieczorka z cyklu "Prawym okiem" przygotowany dla audycji  "Radio Polonia", 1/10/2000, Auckland

--- o ---

  Szanowni Sluchacze,

  Bede dzisiaj mowil o srodkach modyfikujacych swiadomosc zwanych potocznie narkotykami. Na wstepie trzy uwagi. Po pierwsze, moj felieton nie ma absolutnie nic wspolnego ze zblizajaca sie rozprawa sadowa kilku czlonkow polskiego srodowiska oskarzonych o sprowadzanie do Nowej Zelandii nielegalnych substancji. Po drugie, poza winem nie spozywam zadnych innych srodkow oduzajacych, wiec moje zainteresowanie kwestia legalizacji narkotykow nie ma egoistycznego podloza. Po trzecie, felietony z cyklu “Prawym okiem” prezentuja moje osobiste przekonania, niekoniecznie zgodne z pogladami redakcji Radia Polonia czy zarzadu Radia Planet 104.6FM.

  Po tych niezbednych wyjasnieniach przejdzmy do rzeczy. Niechetnie uzywam w odniesieniu do stymulantow okreslenia “narkotyki”, gdyz jest to termin bardzo nieprecyzyjny i do tego obarczony jednoznacznie negatywnymi konotacjami. Srodki zmieniajace swiadomosc nie stanowia zadnej zwartej grupy w sensie chemicznym i roznia sie miedzy soba diametralnie w oddzialywaniu na ustroj czlowieka. Zaliczenie jakiejs konkretnej substancji do narkotykow zalezy wiec od aktualnego stanu wiedzy, pogladow spoleczenstwa i opinii Ustawodawcy. Na przyklad roztwor opium w alkoholu zwany laudanum byl jeszcze na poczatku XX-go wieku swobodnie dostepny w aptekach jako lek nasenny. Dzisiaj za sprzedawanie opiatow bez recepty mozna trafic do wiezienia. Podobnie liscie koki sa powszechnie uzywane przez Indian w kolumbijskich Andach jako srodek pobudzajacy. Na odleglej o 1500km Florydzie sprzedawanie zawartej w nich kokainy jest powaznym przestepstwem. Nawet alkohol na roznych etapach historii byl na zmiane srodkiem legalnym, kontrolowanym przez Panstwo lub nawet zupelnie zabronionym. Do dzis nie wolno go wytwarzac ani pic w wielu krajach Islamu. Zmierzam do tego, ze zaliczenie jakiejs substancji do narkotykow jest aktem natury spolecznej i prawnej a nie kwalifikacja oparta na jej wlasciwosciach fizycznych, chemicznych czy innych obiektywnych cechach. Wielu lekarzy twierdzi dzisiaj, ze cukier powoduje u dzieci stan hiperaktywnosci w ktorym sa one trudne do opanowania. Moge latwo wyobrazic sobie sytuacje w ktorej po publikacji kilku kolejnych rozpraw doktorskich na ten temat i wytworzeniu psychozy wsrod mlodych matek cukier stalby sie substancja nielegalna. Byc moze za 20 czy 30 lat helikoptery policyjne zamiast poletek  marihuany beda tropic ukryte w buszu plantacje cukrowego buraka. Zadecyduje o tym spoleczna opinia na temat szkodliwosci saharozy i mechanizmy polityczne, ktore moga zmienic powszechne przekonanie w prawo.

  Przykladem nieporozumienia jezykowo-znaczeniowego demonstrujacego zmiane w podejsciu do narkotykow, ktora dokonala sie na przestrzeni ostatniego wieku jest przypisywane Leninowi stwierdzenie, ze "religia jest opium dla ludu". Uwaga ta jest zwykle cytowana jako dowod nienawisci wodza rewolucji do Kosciola. We wspolczesnym rozumieniu slowa te oznaczaja przeciez, ze religia probuje narod oduzyc, oglupic i uzaleznic od siebie. Lenin za Kosciolem nie przepadal, ale sa sugestie, ze oryginalna wymowa cytowanych tu slow byla zupelnie inna. 100 lat temu opium bylo znane glownie jako srodek przeciwbolowy i nasenny. W tym kontekscie Lenin mogl chciec powiedziec, ze religia jest lekarstwem na ludzkie cierpienie, chwilowa ulga dla uciskanych. Tak to zmiana zabarwienia znaczeniowego slowa "opium" spowodowala przeinaczenie sensu slow wodza rewolucji. Mysle, ze ofiara podobnego nieporozumienia moze pasc wkrotce okreslenie "przywitac chlebem i sola". Jak wiadomo, sol podwyzsza cisnienie krwi i jest w nadmiarze bardzo niezdrowa. Wsrod dietetykow jest tez dzisiaj wielu zdecydowanych wrogow weglowodanow zawartych w chlebie. Jest wiec bardzo prawdopodobne, ze dla naszych dzieci przywitanie chlebem i sola zamiast staropolskiej goscinnosci bedzie oznaczac chec skrocenia odwiedzajacym zycia.

  Zazywanie srodkow modyfikujacych swiadomosc nie jest wcale w dziejach ludzkosci zjawiskiem nowym. Wrecz przeciwnie, rozne silnie dzialajace na umysl substancje sa od wiekow istotna czescia zycia wielu spolecznosci. Natrafiamy wiec tu na ciekawy paradoks. Jezeli zazywanie narkotykow istotnie musi prowadzic do tragicznych skutkow, to jak zdolaly przetrwac do dzisiejszego dnia grupy etniczne regularnie korzystajace z narkotycznych stymulantow? Przykladem moga byc zyjacy w Stanach Zjednoczonych i Meksyku Indianie, ktorych zycie jest od wiekow zwiazane z halucynogennym kaktusem peyote. Podczas wiekszych uroczystosci dorosli czlonkowie plemienia zazywaja wysuszone kaktusy zawierajace silny srodek psychodeliczny meskaline. Wedlug zachodniej wiedzy o narkotykach, po latach szprycowania sie Indianie ci powinni byc dogorywajaca na pustyni grupa zalosnych degeneratow. To prawda, ze wszystkie plemiona maja duze problemy z odnalezieniem sie we wspolczesnym swiecie, ale Indianie zazywajacy kaktusa peyote wcale nie radza sobie gorzej od innych. Wrecz przeciwnie, wydaja sie oni mniej podatni na aloholizm, depresje, przestepczosc i inne plagi dziesiatkujace grupy plemienne na calym swiecie. Trudno nie zauwazyc, ze to spoleczny kontekst uzywania srodkow modyfikujacych swiadomosc decyduje o ich wplywie na zycie ludzi. Wedlug relacji naocznych swiadkow ceremonie zwiazane z kaktusem peyote maja charakter gleboko religijny, integruja one spolecznosc i wzbogacaja wewnetrznie jej czlonkow. Kazdy uczestnik tych seansow moze liczyc na wsparcie i pomoc innych a doswiadczenia psychodeliczne sa czescia plemiennej tradycji. Moze wiec dramaty zwiazane z narkomania sa raczej efektem niz powodem problemow spolecznych w zachodnim swiecie. Mlode i slabe jednostki, przechodzac przez trudne okresy w zyciu szukaja drog ucieczki przed poczuciem wlasnej alienacji. Niestety, ludzie z tego typu problemami rzadko moga liczyc w zachodnich spoleczenstwach na pomoc bliznich. Wsrod prawdziwych przyczyn dramatu narkomanii wymienilbym wiec rozklad wiezi miedzyludzkich, degeneracje instytucji rodziny i wymuszone przez prawo traktowanie dzieci jak doroslych. Zamiast zmierzac do rozwiazania tych problemow politycy wola jednak znalezc kozla ofiarnego na ktorego moznaby zrzucic cala wine. Takim wygodnym chlopcem do bicia sa narkotyki. Prawne represjonowanie uzaleznionych nie dotyka jednak istoty zjawiska i jest tylko objawowym leczeniem duzo glebszych spolecznych problemow.

  Za dwa tygodnie skupie sie na podejsciu jakie moim zdaniem powinno miec do srodkow modyfikujacych swiadomosc sprawiedliwe Panstwo.

  Do uslyszenia.