Site hosted by Angelfire.com: Build your free website today!

Felieton Wojtka Wieczorka z cyklu "Prawym okiem" przygotowany dla audycji "Radio Polonia", 10/06/2001, Auckland

--- o ---

  Szanowni Sluchacze,

  Powracajac po dluzszej przerwie na radiowa antene chcialem dzis zaproponowac Panstwu wysluchanie zapowiedzianego juz dawno felietonu o samotnym macierzynstwie. Zanim przejde do rzeczy wspomne jeszcze, ze zawarte w nim poglady sa moimi osobistymi przemysleniami a nie wykladnia stanowiska redakcji Radia Polonia czy rozglosni Planet 104.6 FM.

  Za mojego zycia dokonala sie zasadnicza zmiana w podejsciu do rozwodow i problemu nieslubnych dzieci. Pamietam jak w latach 70-tych w Polsce sprawy te nalezaly do tematow o ktorych nie wypadalo mowic w towarzystwie. Rozwody prawie sie nie zdarzaly, gdyz wiekszosc par probowala wspolnie przebrnac przez problemy malzenskie dla dobra potomstwa. Dzieci nieslubnych bylo jeszcze mniej a ich babcie palily sie ze wstydu, ze cos takiego przydarzylo sie w ich rodzinie. 30 lat pozniej w zachodnim swiecie mamy zupelne odwrocenie sytuacji. Na przyklad w Stanach Zjednoczonych prawie 1/3 dzieci wychowuje sie bez ojca, ktory albo opuscil rodzine, albo tez nigdy z matka nie mieszkal. Samotne macierzynstwo jest obecnie tak powszechne, ze w niektorych grupach socjo-ekonomicznych stalo sie prawie spoleczna norma. Zastanowmy sie jakie sa konsekwencje takiego stanu rzeczy i jakie stanowisko zajmuje wobec samotnego macierzynstwa opiekuncze Panstwo.

  Nie ukrywam, ze moje rozwazania na rozne tematy czesto prowadza mnie w kierunku niezgodnym ze spoleczna nauka Kosciola. Mowie tu miedzy innymi o kontroli urodzen czy badaniach genetycznych. Inaczej jest jednak w kwestiach dotyczacych instytucji rodziny. Kosciol Katolicki jest dzisiaj bodaj jedyna organizacja publicznie gloszaca oczywista prawde, ze dzieci powinny miec matke i ojca zyjacych  ze soba w fizycznym i duchowym zwiazku. Wiekszosc innych organizacji zabierajacych glos w tej sprawie twierdzi, ze rownie dobre sa inne modele rodziny. Mam tu na mysli wychowywanie dzieci przez samotne matki czy tez dwie zyjace ze soba kobiety. Ostatnio toczy sie nawet walka o przyznanie praw adoptowania dzieci parom homoseksualistow, co dodatkowo poszerzyloby definicje pelnoprawnej rodziny. Trzeba tez zauwazyc, ze rowniez Panstwo poprzez swoje agencje przejmuje na siebie wiele funkcji wychowawczych i staje sie w jakims sensie substytutem rodziny. Obowiazkowa szkola w ktorej dziecko spedza do 8-miu godzin dziennie ma w swoim programie coraz wiecej spolecznych tresci majacych uksztaltowac przyszlego obywatela zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Oswiaty. Wszystko to odbywa sie kosztem nauk podstawowych i nastolatki dzisiaj maja problemy z pisaniem i liczeniem ale za to swietnie znaja Karte Praw Dziecka ONZ-u .

  Jestem bardzo nieufny wobec tego nowatorskiego podejscia do instytucji rodziny. Czy przemawiaja przeze mnie tylko niczym nie uzasadnione uprzedzenia? Czy rzeczywiscie samotny rodzic rownie dobrze wychowa dzieci jak tradycyjne malzenstwo? Odwolam sie tu do wynikow badan przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych i opublikowanych w 1998 roku pod tytulem "Fatherless boys grow up into dangerous men". Zainteresowani moga z latwoscia znalezc wiecej szczegolow na internecie poslugujac sie dowolna wyszukiwarka. Otoz badania te przesledzily rozwoj 6400 chlopcow przez okres okolo 20-tu lat, od wieku nastoletniego do doroslosci. Okazalo sie, ze chlopcy wychowujacy sie bez pelnej rodziny ponad dwukrotnie czesciej laduja w wiezieniu niz ci mieszkajacy z matka i ojcem. Synowie matek, ktore nigdy nie wyszly za maz schodzili na zla droge ponad dwu-i-polkrotnie czesciej od grupy porownawczej. Ojciec mieszkajacy w domu do wieku szkolnego syna zmniejszal te proporcje do poltora. Ogolnie, kazdy rok bez ojca zwiekszal prawdopodobienstwo wejscia syna w konflikt z prawem o okolo 5%. Co najciekawsze, mala grupka chlopcow mieszkajacych tylko z ojcem w ogole nie wykazywala zwiekszonej tendencji do wchodzenia na droge przestepstwa. W najgorszej sytuacji byli synowie mieszkajacy z ojczymem lub macocha. Ladowali oni w wiezieniu trzykrotnie czesciej od chlopcow wychowujacych sie w tradycyjnych rodzinach. Obala to mit, jakoby rodzicielstwo bylo bardziej funkcja spoleczna niz faktem biologicznym. O dziwo sytuacja materialna okazala sie miec duzo mniejszy wplyw na poziom przestepczosci wsrod dzieci niz mozna sie bylo spodziewac. W ten sposob upada koncepcja lewicowych socjologow, ze mozna rozwiazac wszystkie spoleczne problemy obsypujac biednych pieniedzmi. Wedlug przytoczonych powyzej amerykanskich badan przestepczosc wsrod mlodych mezczyzn jest jednoznacznie zwiazana z brakiem udzialu ojcow w ich wychowaniu.

  Ogolnie nie darze statystyk wielkim zaufaniem, ale ta konkretna jest potwierdzona wynikami innych programow badawczych i, co wiecej, zgodna ze zdroworozsadkowym spojrzeniem na zycie. Z wielu roznych wzgledow samotnym matkom trudno jest wychowywac chlopcow. Dorastajacy synowie po prostu potrzebuja relacji z ojcem. Czescia problemu moze byc tez fakt, ze samotny rodzic majacy pod swa opieka dziecko usiluje wynagrodzic mu brak pelnej rodziny kosztem dyscypliny w domu. Latwo tez wyobrazic sobie proby demoralizujacego przeciagania dzieci na swoja strone w dysputach miedzy bylymi malzonkami. Tak czy inaczej wydaje sie dowiedzionym faktem, ze najlepszym srodowiskiem do wychowywania dzieci jest dom w ktorym mieszka ojciec z matka. 

  Moznaby spytac, jakie to wszystko ma znaczenie dla ludzi zyjacych i wychowujacych dzieci w tradycyjnych zwiazkach? Podstawowe - im wyzsza przestepczosc, tym wieksze koszty utrzymania skazanych w wiezieniach i, co za tym idzie, wyzsze podatki. Tym drozsze skladki ubezpieczeniowe pokrywajace koszty kradziezy, wiecej przemocy w szkolach, bardziej niebezpieczne parki i ulice. Co wiec robi w naszym imieniu Panstwo, by zahamowac bardzo negatywny z punktu widzenia interesow zwyklych obywateli trend wzrostu liczby chlopcow wychowujacych sie bez ojca?

  Odpowiedzi na to pytanie bedzie poswiecony moj nastepny felieton.

  Do uslyszenia.