Long-range listening
Andrzej Brodziak
* The story "Long-range
listening"
was published in
the monthly "Problemy" in Polish
language.
Problemy. 1978; 4: 49-50.
The cover of this
monthly issue is
reproduced
** I am the author of many
other science fiction stories, related to
cosmological issues, |
…………………………………………………………………………………………………
Polish text of the novel:
Niecierpliwie czekałem na Olta. Mogłem zaprosić go do domu. Tutaj jednak
będzie większy spokój. Dobiegała
szesnasta. Wyłączałem z centralnego pulpitu kolejno
urządzenia Stacji. System zapisu sygnału
już nie działał. Unieruchomiłem silniki
poruszające główną anteną. Wyłączyłem zasilanie całości sprzętu
odbiorczo-rejestrującego. Zatrzaskiwano na korytarzu drzwi, ktoś zbiegał po
schodach. Tak, dawno minęły czasy, kiedy pracowano tu po kilkanaście godzin na
dobę. Teraz odwalają robotę jak przy taśmie. Za chwilę będzie tu jak w biurowcu
po godzinach urzędowania.
Przy pulpicie zadzwonił telefon.
– Sekretariat, Tatiana, jest tutaj profesor Olt Iransky.
– Dobrze, czy będę mogła potem pójść do domu?
– Oczywiście.
W drzwiach stanął Olt. Zawsze był ubrany ze smakiem. Nie zmienił się przez te
dwa lata.
– Cześć Olt, zapewne chcesz umyć ręce. Czy zatrzymałeś się w hotelu Stacji, czy
w miasteczku?
– Dobra, dobra, mów, co to ma być za bomba. Dlaczego mnie tutaj ściągnąłeś?
– Siadaj tutaj, w fotelu przy stoliku. Potrzebny nam będzie tylko papier i
ołówki.
– To rzeczywiście niewiele. A może by jakaś kawa...
– Będzie. Słuchaj! Dla jasności, w skrócie to, co wiemy, a raczej jak ja
rozumiem to, co ustalono. Od dwudziestu lat zarówno w paśmie fal krótkich, jak
i fal rzędu kilku kHz, rejestrujemy sygnały, które ponad wszelką wątpliwość są
dialogiem albo raczej rozmową. My w tej rozmowie nie uczestniczymy, bo nic z
niej nie rozumiemy, mimo że gdyby ten bełkot zrozumieć, to moglibyśmy się
włączyć. Jak wiadomo, ustalono alfabet języka, a nawet listę słów. Z tym że
stale pojawiają się jakieś nowe. To zresztą normalne. Żywy język zawsze tworzy
neologizmy. Zapisano już tysiące kilometrów taśmy magnetycznej z tym
gulgotaniem. Mimo że nie wiemy, czy to nie są przypadkiem setki pozdrowień
imieninowych, nasza placówka w Deva upakowuje całość zarejestrowanego zapisu w
cholernie drogie kosteczki — „czytaj-pisz-krystaloidu”. Niektóre fragmenty
sygnału wydano dla amatorów - hobbistów w formie książkowej.
– Piekielnie nudzisz. Przecież to jest poziom poniżej wykładu
popularnonaukowego dla szkół podstawowych – stwierdził Olt.
– Siedź jeszcze chwilę cicho…. słowom nie potrafimy przyporządkować znaczeń. Że
będą z tym trudności, wiedziano od początku. Od neurofizjologów
dowiedzieliśmy się już jakieś sto lat
temu, że znaczenie słowa łub zdania jest pewnym odwzorowaniem (modelem)
obserwowanego przedmiotu lub sytuacji, tworzonym na chwilę albo na dłużej w
sieci neuronalnej – kontynuowałem wyjaśnienia.
Do pracowni weszła Tatiana. Olt przestał mnie słuchać. Patrzał na sylwetkę
zgrabnej dziewczyny. Nie dziwię mu się. Tatiana zawsze jest ubrana
wyzywająco. Dzisiaj ubrała czarną sukienkę i ciemno brązowe pończochy.
Była na szpilkach. Poruszała się z gracją. Ustawiając na stoliku filiżanki z
kawą, przycupnęła eksponując swoje ładne nogi. Po chwili profesor Olt podjął
swój wywód.
– Słuchaj, Gera, ty jakoś w ogóle w tym popularnonaukowym odczycie nie
wspomniałeś, że całość zarejestrowanego sygnału dzieli się na dwa podzbiory.
Większa część sygnałów ma charakter regularny, o bardzo ubogim słowniku, a
najsilniejsze sygnały w ogóle nie mają charakteru skokowego, są sygnałem ciągłym
policyklicznym. Nie o to mi chodzi, że ja to odkryłem, ale istotne jest to, że
zachodzi związek między tymi sygnałami regularnymi a pewnymi zjawiskami
astrofizycznymi obserwowanymi przez astronomów.
– Dlatego właśnie ciebie tutaj ściągnąłem. Ty to udowodniłeś i dlatego tylko ty
jesteś w stanie zapalić się do mojego pomysłu. Poza tym, żeby go zrealizować,
trzeba wpłynąć na Biuro Informacji i Kultury. Może to zrobić tylko ktoś o
olbrzymim prestiżu. Ty jesteś znany nie tylko specjalistom. Twoje nazwisko
znają nie tylko politycy i dziennikarze, ale również uczniowie szkół średnich.
– Do diabła! Co ma wspólnego Projekt Nasłuchu z Ministerstwem Informacji i
Kultury?
– A ma. Słuchaj. W paśmie 70 MHz z rejonu Syriusza i
gwiazdozbioru Kasjopei jest wysłana wiadomość, którą przełamałem.
Olt wstał na równe nogi, potrącił stolik i rozlał kawę, która ściekała teraz
strużką z glazury stolika na czerwony dywan. Na
szczęście wylał tylko swoją kawę, W mojej filiżance większość została.
– Albo kłamiesz, albo jesteś dureń. Jeśli złamałeś, to czemu tego nie
opublikowałeś w stu czasopismach i nie ogłosiłeś na dwudziestu zjazdach. Skoro
ty to zrobiłeś, to znaczy, że to nie jest trudne i za chwilę zrobią to inni, i
nadają to nawet w telewizji i w tygodnikach dla gospodyń domowych. Zresztą,
niby jak to zrobiłeś, nie masz przecież tutaj do tego sprzętu, nie masz
komputerów. A poza tym, jak ty rozumiesz słowa „przełamałem wiadomość”?
Zrozumiałeś wszystko? Nadają melodramat z cyklu love story?
Ostatnie zdanie było już sensowne. Można było podjąć rozmowę, skoro Olt wrócił
już do problemu wiązania słów sygnału z ich znaczeniami.
– Słuchaj! Sygnał z Syriusza i Kasjopei w porównaniu z innymi odbieranymi to
rzeczywiście audycja dla najgłupszych, z tym, że jakoś mało kto się tym
zajmował. System Wyszukiwania Informacji Naukowych podał mi zaledwie pięć
publikacji dotyczących tego problemu. Jedną napisał twój asystent z Arachora.
Praca jest, podobnie jak cztery pozostałe, bezwartościowa. A co do mojego
wyposażenia w sprzęt, to nie przesadzaj. Wszystko, czego potrzebujemy, to
komputer. Podstawowe programy automatycznej analizy tekstów i tłumaczeń są
ogólnie dostępne. Już pięć lat temu tu w Stacji zafundowałem sobie abonencką
końcówkę do jednego z większych komputerów w okolicy. Należy on do sieci
przemysłowej. To nieważne. Oczywiście, musiałem ten wydatek jakoś uzasadnić
kierownictwu. Ale przecież ty najlepiej wiesz, że język naturalny jest na tyle
giętki, że można nawet nie kłamać, pisząc o czymś, a adresat zrozumie coś
innego, właśnie to, co chcesz.
– No dobrze, jak to zrobiłeś?
— Załadowałem program opracowany przed pięćdziesięciu laty przez francuski
wojskowy ośrodek badawczy dla celów łamania szyfrów. Program ten nazywa się
ANA-CHIFFRE-1. Na wejściu podałem sygnał z Syriusza i otrzymałem wydruk
wiadomości liczący 120 stron. Po francusku. Sygnał z Kasjopei dał ten sam
francuski tekst.
Olt zbladł, wziął moją filiżankę kawy i wypił ją duszkiem.
– Słuchaj, nie strój ze mnie żartów. Co trujesz, że wydruk był po francusku,
przecież wiesz, że ANA-CHIFFRE-1 zawsze da wydruk po francusku, bo tak go ci z
Nancy urządzili. Ale ANA jest dobry do łamania szyfrów wiadomości z zakresu
pojęć ludzkich. Może to być o kwiatach albo o rozmieszczeniu łodzi podwodnych,
ale na planetach wokół Syriusza może nie być wody oni dla goździków, ani dla
żaglówek.
– Wokół Syriusza w ogóle nie ma planet.
– No więc, co Syriusz nadaje? Zresztą to nieważne. Do czego mnie potrzebujesz?
To niesamowite, żeby z głupia frant zastosować program opracowany przed
pięćdziesięciu laty i otrzymać rezultaty. Wszyscy myśleli, że to musi być o
jakichś abstrakcyjnych pojęciach, nieprzetłumaczalnych na nasze, prawie
neandertalskie głowy. A ty gadasz, że taki programik wystarczył. To musi być
jakaś trywialna omyłka. Może ty tu w ogóle rejestrujesz program najbliższej
stacji radiowej.
Olt zareagował prawidłowo. Jak przystało na specjalistę, treść tego, co „Syriusz
nadaje”, na razie słabo go interesowała. Nie mógł natomiast przeboleć, że on i
jego chłopcy z Centrali mierzyli za wysoko i dlatego przepuścili piłkę. Jestem
pewien, że zacznie mnie teraz wypytywać o szczegóły wstępnej transformacji
sygnału przed podaniem go na wejście programu ANA. No, ale nie po to go tutaj
ściągałem. Podszedłem do biurka i wyciągnąłem z szuflady jeden z dwudziestu
przygotowanych egzemplarzy skryptu oprawionego w żółte okładki.
– Słuchaj, masz tu maszynopis wiadomości z Syriusza. Potem sobie poczytasz do
poduszki. Ale teraz do rzeczy. Mamy trudne zadanie, bo wiadomość jest ni to
smutna, ni to wesoła, jest po prostu opisem ogólnego działania, które jest
chyba obce naszej obecnej mentalności. Ponieważ jednak to działanie nas dotyczy,
trzeba, moim zdaniem, tę wiadomość rozpowszechnić. Z tym, że większość jest
raczej nie przygotowana na coś takiego.
– Mówisz zbyt podniośle. To jest dosyć grube, a poza tym słabo znam francuski.
Mów, o co chodzi, ale jasno.
– Dobra, ale nie przerywaj uwagami o poziomie moich wykładów
popularnonaukowych. Ci ludzie, którzy czytają sobie od czasu do czasu coś o
kosmologii, stale dowiadują się, że jakieś 14 miliardów lat temu garść
supergęstej plazmy zaczęła się rozpryskiwać w galaktyki, gwiazdy i powstające
wokół nich planety. Stygnąc powoli, rozlatuje się to wszystko na zewnątrz. Jak
wyliczono, szybkość ucieczki galaktyk jest tak duża, że siły wzajemnego ich
przyciągania się, zależne od tak zwanej średniej gęstości materii Wszechświata,
są zbyt małe, aby nastąpiło ponowne kurczenie się Wszechświata. Tak więc
czasoprzestrzeń nie ma kształtu cyklicznie kolapsującej hiperkuli, lecz raczej
rogalika o nieustannie wydłużających się końcach. Są tacy, których te teorie
kosmologiczne strasznie deprymują. Myśl, że Wszechświat jest jakąś jednorazową
szczególnością i na dodatek dąży do rozpłynięcia się w coraz dłuższy i dłuższy
i coraz zimniejszy rogalik, działa przygnębiająco. To od tych fizyków wieje ten
obezwładniający pesymizm, który niepostrzeżenie wpływa na nas wszystkich.
Pesymizm ten odzwierciedla się w całej naszej smutnej, hedonistycznej kulturze.
– Tak, to wiem. I jest coś na ten temat w Wiadomości?
– Ona tylko tego dotyczy.
– Wy w Centrali słusznie sądziliście, że Rozmowa odbywa się między nazwijmy to,
tworami o znacznie wyższym poziomie abstrakcji. Ich aparat pojęciowy zupełnie
nie przystaje do naszego. Ale ta wiadomość jest wykładem popularnonaukowym dla
najniżej rozwiniętych cywilizacji, o poziomie inteligencji o rzędu zero. Piszą
o tym na wstępie. Niczego od nas nie oczekują, bo wiedzą, że nic im nie
pomożemy. Informują nas tylko o tym, co zrobią. Żeby pojąć, jak się to robi,
trzeba być znacznie bardziej rozwiniętym. Wtedy dopiero można byłoby sobie
poczytać któryś z tych sygnałów, jakie chcieliście odsylabizować w Arachora.
– A co oni takiego robią?
– Usiłują zwiększyć średnią gęstość Wszechświata. Z jakichś względów robią to
etapami. Zaczynają od pewnych rejonów.
– Po co?
– Żeby doprowadzić do zatrzymania ucieczki galaktyk i spowodować ich kolaps,
czyli, żeby wrócić do chwili zero.
– Przecież to oznacza zniszczenie
wszystkiego, upakowanie wszystkiego, co tutaj widzimy i co jest na niebie, w
garść, jak powiedziałeś, supergęstej plazmy.
– Tak, ale drugą ewentualnością jest tylko śmierć wokół powoli stygnących gwiazd
rozlatujących się w pustkę.
– Jaka różnica?
– No taka, że od nowej chwili zero wszystko zacznie się od nowa.
– I tak w kółko?
– Tego nie wiadomo... chyba tak... chyba to jest prawidłowość.
– Olt zamilkł, wstał, podszedł do okna. Zapadał zmierzch. W oddali na
autostradzie migotał biało-czerwony sznureczek samochodów pędzących w obie
strony, Antena Stacji zasłaniała sporą część nieba. Na prawo od niej migotał
jednak Syriusz.
…………………………………………………………………………………………………
* Opowiadanie opublikowane w
miesięczniku „Problemy”. 1978; 4: 49-50.
Reprodukcja okładki w/w egzemplarza miesięcznika.
** Jestem autorem wielu innych opowiadań s-f, dotyczących
problematyki kosmologicznej
opublikowanych pod pseudonimem.
…………………………………………………………………………………………………
* The story "Long-range listening" was published in the monthly "Problemy". 1978; 4: 49-50. The cover of this monthly issue is reproduced above.
** I am the author of many other
science fiction stories, related to cosmological issues, published under a
pseudonym.